Lotnisko w Berlinie, filharmonia w Hamburgu, dworzec w Stuttgarcie – to trzy pokaźne projekty, które zdają się przerastać siły Niemców, którzy właściwie mają opinię dobrych organizatorów. Skąd te fiaska? – puyta dw.de.
Nie starcza palców obu rąk, żeby wyliczyć projekty budowlane, które albo nie były gotowe o czasie albo – co stało się już regułą – nawet kilkakrotnie przekroczyły kosztorys. Kiedy zaczyna się doszukiwać przyczyn i osób winnych takiego stanu rzeczy, specjaliści wyjaśniają, że takie działania są właściwie celowe. Aż trudno w to uwierzyć w czasach, gdzie wszystcy twierdzą, że każdy grosz obracają dwa razy zanim go wydadzą.
Słabe punkty widoczne z daleka
W obowiązującym w Niemczech systemie zdaje się coś generalnie nie zgadzać. Wskazuje na to już sam fakt, jak wielkie jest grono ekspertów, którzy nie zajmują się niczym innym jak analizą błędów popełnionych na wielkich budowach. Jednym z nich jest Thomas Heilfort, wykładowca Politechniki w Dreźnie, który od 17 lat pracuje także jako rzeczoznawca ds. tzw "zakłóceń w realizacji projektów budowlanych". – Projekty budowlane finansowane z publicznego budżetu są skazane na niepowodzenie, ponieważ cały system pracy jest chory – zaznacza Heilfort, i wymienia te bolączki: zbyt mała rezerwa czasowa, by móc reagować na nieprzewidziane okoliczności, zbyt wiele szczebli hierarchii panoszącej się na wielkich budowach.
Tego samego zdania są dwaj inni eksperci: architelt Horst Keller i ekonomista Friedhelm Luetz, którzy stworzyli przedsięwzięcie pod nazwą "Bauen mit Werten" ("Budowa z wartością"), które ma ustrzec prywatnych inwestorów przed powielaniem błędów z wielkich, budżetowych projektów budowlanych. – Głównym błędem jest nieumiejętność pracy zespołowej i obstawanie przy warunkach, którym właściwie nikt nie potrafi sprostać – uważają.
Lotnisko Berlin-Brandenburg – same znaki zapytania
W tym szaleństwie jest metoda
Wciąż nasuwa się także pytanie, gdzie są winni i kto ponosi odpowiedzialność, bo przecież nie wszystkim można obarczać nieudolnych polityków. Trzej wymienieni już eksperci są zdania, że cały ten system to błędne koło współodpowiedzialności, którego nie można przerwać.
Wszystko zaczyna się od zbyt ambitych harmonogramów czasowych i nierealistycznych kosztorysów. Do tego dochodzą jeszcze przepisy budowlane i cały system norm, które działają jak dodatkowe dyby. Na przykład wszystkie publiczne projekty budowlane muszą być wystawiane na przetarg.
Najważniejszym kryterium jest przy tym cena. A ponieważ w branży budowlanej jest duży konkurencja i firmom zależy na uzyskaniu zleceń, każdy stara się zaoferować jak najniższą cenę – z pełną świadomością, że jest nierealna. – Dla firm nie wiąże się to nawet z żadnym ryzykiem – podkreśla Thomas Heilfort – bo większość przetargów jest ogłaszana z błędami.
http://www.dw.de/niemiecki-ba%C5%82agan-dlaczego-niemcy-tak-partacz%C4%85-wielkie-projekty/a-16510665
"Szef Dzialu Ekonomicznego Nowego Ekranu. Dziennikarz z 10-letnim stazem. Byly z-ca szefa Dzialu Biznes "Wprost"."