Bez kategorii
Like

Nowy nałóg

01/04/2012
403 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
no-cover

– Wiem, że niedziela – westchnął tata Łukaszka. – Ale muszę iść do pracy. Ale obiecuję, na krótko. Zresztą nie tylko ja muszę iść. Kubiak też.

0


– Wiem, że niedziela – westchnął tata Łukaszka. – Ale muszę iść do pracy. Ale obiecuję, na krótko. Zresztą nie tylko ja muszę iść. Kubiak też.
– Też mi argument! Kubiak to idiota! I bandyta! – wyrazili swoje zdanie Hiobowscy, ale tata Łukaszka wzruszył tylko ramionami i poszedł.
Jadąc do firmy cały czas obmyślał jaki to kawał zrobić Kubiakowi. Wszystkie wydawały mu się zbyt inteligentne. Aż wreszcie wymyślił coś, co wydawało mu się na odpowiednim poziomie.
Kiedy dotarł pod biurowiec, w którym mieściła się jego firma Kubiak już czekał pod budynkiem. Tata Łukaszka przeprosił go na chwilkę po czym podszedł do kiosku. Kupił tam jakąś drobną paczkę po czym ukradkiem schował ją do kieszeni. I ten ukradek przyciągnął uwagę Kubiaka.
– Co kupiłeś?
– E… Nic… – tata Łukaszka umiejętnie podsycał zainteresowanie swojego kolegi. Aż wreszcie przyznał się, że kupił paczkę skarpetek.
– Łeee…
– Używanych – uściślił tata Łukaszka. Kubiak z wrażenia upuścił chustkę do nosa, którą zaraz porwał wszędobylski wiatr.
– Sprzedają w kiosku używane skarpetki? – nie dowierzał Kubiak.
– Od niedawna. To taki nowy nałóg.
– Po co ci używane skarpetki? – spytał z niepokojem.
– Uwielbiam ich zapach… – odparł z łagodnym, maniakalnym uśmiechem tata Łukaszka. – Przykładam je sobie do nosa i powoli delektuję się ich aromatem…
– Proszę cię, przestań!! – Kubiak złapał się za żołądek. – Trzeba mieć nie po kolei w głowie, żeby wąchać taki smród!
– Chyba nie powiesz, że skarpetki ci śmierdzą – wzruszył ramionami tata Łukaszka. – Przecież sam je nosisz!
– Ale ich nie wącham! – Kubiak trząsł się z oburzenia.
– – Na dworze nie powinno ci przeszkadzać – tata Łukaszka wyjął paczuszkę z kieszeni.
– O nie, chcesz to robić tutaj, przy mnie? Mowy nie ma! Zabieraj te smrody!
– Na dworze nie czuć tak bardzo, świeże powietrze rozrzedzi aromat…
– Ale w życiu nigdy! Jak można wciągać w płuca takie coś! Obrzydliwe! I jeszcze płacić za to pieniądze! – Kubiak trząsł się z oburzenia.
– Poza tym mam motyw, żeby zrobić sobie od czasu do czasu przerwę – dodał tata Łukaszka. – No i mam co robić z rękami. Zamiast je głupio splatać czy upychać po kieszeniach to trzymam sobie w nich używaną skarpetkę.
– Toż to…!!! – ryknął Kubiak i urwał, bo tata Łukaszka wybuchnął śmiechem.
– Prima aprilis, Kubiak! Ale cię nabrałem! Kupiłem paczkę świeżych skarpetek!
Kubiak westchnął z ulgą i już chciał coś powiedzieć, gdy z biurowca wyszedł ich szef.
– Jesteście już. To dobrze – spojrzał na nich z ironią i zawołał ze śmiechem:
– Prima aprilis! Ale daliście się nabrać! Możecie wracać do domu!
– A pan? – rzekł tata Łukaszka przeżuwając gorycz porażki. – Pan też przyjechał do pracy…
– Ale jakie przyjechał, ja tu mieszkam.
– Tu??? – Kubiak spojrzał na biurowiec. – To musi szefa mocno kosztować…
– Nie, skądże. Mieszkanie mam gratis. Muszę tylko zamiatać schody – i szef wyjął paczkę papierosów.
– Chyba nie będzie pan palił na ulicy – zauważył tata Łukaszka.
– A co, przeszkadza wam dym? – zdumiał się szef. – Przecież ona wcale nie śmierdzą!

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758