Bez kategorii
Like

Dwa zaułki, głodówka i agentofil

27/03/2012
598 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
no-cover

New York Times jako jedno z niewielu mediów napisał o potrzebie zmiany w Europie Wschodniej. O akcji sprawiedliwych mówiła niemiecka dwójka (ZDF). Platforma agenturalna milczała. Kaczyści milczeli.

0


 

Gdy Lech Kaczyński wygrał wybory prezydenckie wróciłem z emigracji do Polski. Jednym z pierwszych pytań było pytanie co to jest Platforma Obywatelska. Bywając w Polsce od święta widziałem dużą ilość eleganckich reklam i bilboardów prezentowanych przez to ugrupowanie.

SLD traktowałem jako Partię Władzy, która wydawała rubelki przywiezione w teczkach z Moskwy – to było dla mnie jasne. Ale skąd pieniądze wzięła Platforma? Pytałem o to moich znajomych, ale nikt nie wiedział.

W Platformie miałem licznych znajomych. Udałem się na ich poszukiwanie do najbliższego biura tej Partii, które prowadził Paweł Piskorski. Byłem przekonany, że biuro będzie wyglądać jak siedziba „Solidarności” w 1980 roku – otwarte, życzliwe i pełne różnych ludzi.

Myliłem się. Dwie młode sekretarki i poseł Piskorski byli bardzo zajęci dzieleniem działek leśnych i wyliczaniem dotacji unijnych przynależnych do tych działek.

Radom 1976, FMS i KPN, a także śmiałe, antystalinowskie i antyagenturalne wyznanie wiary zaskoczyło obsadę platformerskiego biura poselskiego, ale poszukiwane numery telefonów znajomych polityków platformy otrzymałem natychmiast. Poseł Piskorski wyjaśnił mi na dowidzenia, że kojarzy mnie z nieagenturalną częścią KPN, której nie lubi i że lada dzień biuro zostanie zamknięte z powodu odejścia Posła z polityki do ekonomii.

Z telefonów przekazanych mi przez piskorczyków skorzystałem natychmiast. Liczne spotkania towarzyskie jakie następnie odbyłem uświadomiły mi skutki czasu, który upłynął – znajomi platformersi byli zaprzeczeniem idei „Solidarności”, a nawet słowa solidarność. Moi znajomi reagowali jak członkowie Stronnictwa Demokratycznego przy PZPR – stali się po prostu oportunistami. Opowiadali coś niedorzecznego o zdradzie jako konieczności i kompromisie. Zapewne chodziło o wybór miedzy rolą egzekutora z Katynia a tego, co egzekutorowi robi tylko kanapki z tuńczykiem, pastuje buty i robi zakupy.

 

Następnie poszedłem do siedziby Prawa i Sprawiedliwości, co przypominało wizytę na terminalu lotniska państwa toczącego wojnę. Po przejściu przez wykrywacze broni bramka wykrywająca narkotyki i alkohol, a potem przesłuchanie przez funkcjonariusza w stopniu co najmniej sierżanta rezerwy. Żadnych numerów telefonów znajomych nie otrzymałem, za to niezbyt precyzyjną wskazówkę dokąd się udać. Pod wskazanym adresem znajdowało się biuro  PiS z szyldem: „zamknięte”. Po kilku próbach uzyskania informacji od miejscowej ludności udało mi się poznać miejscowego lidera Partii i uzyskać zaproszenie na spotkanie z Jackiem Kurskim. Swoim zwyczajem przybyłem na miejsce spotkania nieco wcześniej. Młodzież, jak zawsze niezawodna była już na miejscu wypisując deklaracje członkowskie i podania o pracę. Sam Kurski spóźnił się, ale przywiózł ze sobą informację o pozyskaniu Zyty Gilowskiej – ważnego polityka PO. Zdziwiłem się bardzo i zapytałem Jacka Kurskiego czy to ta sama Zyta Gilowska, którą za brak uczciwości w doborze współpracowników wyrzuciła Platforma. Kurski dyplomatycznie nie potwierdził, ani nie zaprzeczył. Publiczność nagrodziła owacją jego odpowiedź, że dla Zyty Gilowskiej Prawo i Sprawiedliwość jest otwarte, jak i dla mnie. Bardzo ucieszyłem się z tego powodu i poszedłem zapisać się do PiSu. Osobą zapisującą był Paweł Poncyliusz osobiście, co może tłumaczyć dlaczego nadal jestem bezpartyjny.

Tydzień później aresztowano Adama Słomkę.

Miesiąc później IPN odmówił mi podania imion i nazwisk części TW którzy mnie rozpracowywali.

Dwa miesiące później uczestniczyłem w sądowej pralce, która morderców z ZOMO wypuściła na wolność.

Prawo i Sprawiedliwość nie przeprowadziło dekomunizacji: komunistyczni mordercy śpią spokojnie, podobnie jak beneficjenci okrągłego stołu i obrońcy agentury o stalinowskich korzeniach, nie wprowadzono statusu kombatanta walki o Niepodległość pozwalającego wszystkim na godne życie i kompensującego czas poświęcony na walkę z komunizmem, nie rozliczono SB. Nie zbudowano Muzeum Katyńskiego, nie otworzono drzwi przed Polakami z Rosji. Prezydent Kaczyński nikogo nie zdegradował, ani nie zlustrował ani uniwersytetów, ani sądów. 11 listopada po rozbiciu Święta Narodowego przez policję nie przeprowadzono akcji protestacyjnych. 12 grudnia koncentrowano się na bardzo symbolicznym proteście, w którym uczestniczyli głównie dziennikarze i aparat partyjny.

13 grudnia zamiast demonstrować przeciwko juncie demonstrowano przeciwko własnemu, fatalnemu zresztą, ministrowi.

Po akcji protestacyjnej przeciwko sądowej pralce wobec polskiego Stalina Jaruzelskiego partia Prawo i Sprawiedliwość nie uczyniła wiele w obronie Adama Słomki. Słomka siedział bez prawa widzeń 14 dni.  Ustami posła Suskiego powtórzono na całą Polskę kłamstwo o kilkudziesięciu ofiarach Stanu Wojennego, a dziesięciodniowa głodówka opozycjonistów z lat 80’ została zamilczana. New York Times jako jedno z niewielu mediów napisał o potrzebie zmiany w Europie Wschodniej. O akcji sprawiedliwych mówiła niemiecka dwójka (ZDF). Platforma agenturalna milczała. Kaczyści milczeli.

Obecnie zamiast przygotować wielkie manifestacje na drugą rocznicę Katynia II wicemarszałek sejmu Kuchciński przebywa w Krakowie, gdzie agentofil agenta SB TW Lecha Leszka Moczulskiego i wydawca książek fałszujących historię Leszek Jaranowski wraz z kilkoma kolegami z NZS rozpoczęli głodówkę. Dla młodzieży: NZS to taka organizacja, która zdaniem przewodniczącego Guzego „miała cel: uniknąć procesu”, co nie budzi żadnych sporów wśród historyków. Tych ludzi i ich pomysł głodówki dla historii zdaniem niektórych kaczystowskich dziennikarzy popierają: ( uwaga dla Państwa własnego bezpieczeństwa: proszę usiąść, nie jeść i nie pić! )  „Anoda” Rodowicz (Rybitzki) , Jacek Kaczmarski (Fiatowiec) i Józef Piłsudski (Anton) do tego stopnia, że chcieliby wziąć w niej udział. Gdyby Anton z Fiatowcem głodowaliby, zrozumiałbym to i wezwałbym lekarza, ale o ile wiem nie głodują. Obawiam się, że to nie znaczy, że lekarz albo egzorcysta  nie jest im potrzebny. Kaczyści jak zwykle grzeszą skromnością. Moi kandydaci do głodowania w Krakowie razem z Jaranowskim to: Brutus i Kain. Z postaci słowiańskich dorzuciłbym Paskiewicza.

Cała Polska, która utraciła przywileje podatkowe już wkrótce udzieli poparcia głodującym  – fotograficy, muzycy, artyści cyrkowi i doradcy bankowi, tłumacze i marynarze, kompozytorzy i adwokaci. Moimi ulubionymi bohaterami są dziennikarze z budżetówki z nieocenionymi skarbami kultury polskiej: Stefanem Bratkowskim i Janiną Jankowską, którzy niczym kawałki starohebrajskiego bursztynu zawierają w sobie zaklęty czas miniony, jakąś muchę zastygłą nad gównem, albo czerwonego pająka z dawno już wymarłego starożytnego gatunku.  I gdy bursztyn taki starodawny weźmiesz do ręki usłyszysz tęskne wołanie za historią, również tą zawartą w przepisach podatkowych.

 

Martwię się bardzo, że gdyby jednak Prawo i Sprawiedliwość doszło do władzy, to w podziękowaniu za głodówkę mogłoby dojść do wniosku, że fantazje pewnego maturzysty z Krakowa, wyjątkowo nudne i głupie, a do tego pisane fatalną polszczyzną i wydawane przez Jaranowskiego należy uznać za nowy podręcznik historii.

13 grudnia, zgodnie z nową doktryną historyczną  będzie się nam obowiązkowo kojarzyć z ministrem Sikorskim, a komentatorem historycznym zostanie poseł Suski, spokojnie tłumaczący, że 13 grudnia kompania wypełniła postawione przed nią zadania. Żadnych szczególnych wydarzeń w raporcie nie zanotowano.

0

Tomasz Sokolewicz

"Dzialacz niepodleglosciowy. Wspóltwórca "Ucznia Polskiego", Federacji Mlodziezy Szkolnej i Polskiej Armii Krajowej. Pedagog, manager i germanista. Ulubione motto: "Milsza mi niebezpieczna wolnosc niz bezpieczna niewola” Rafal Leszczynski XV"

153 publikacje
3 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758