Bez kategorii
Like

Czasem Akcja, czasem Arsenał

26/03/2012
485 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
no-cover

To było aż podejrzane. Mama Łukaszka uparła się, aby obejrzeć film z akcji pod Arsenałem.

0


To było aż podejrzane. Mama Łukaszka uparła się, aby obejrzeć film z akcji pod Arsenałem.
– Czy aby "Wiodący Tytuł Prasowy" nie maczał tego i tamtego w produkcji? – spytał dziadek Łukaszka.
– Ależ skąd! – oburzyła się mama Łukaszka. – Lecz nie jest to jątrząca nienawiścią dzieląca Polaków wersja, lecz film science-fiction z Bollywood!
– Science-fiction??? Z Bollywood??? O Akcji pod Arsenałem??? – zdumieli się Hiobowscy i zdecydowali, że jednak obejrzą.
Najpierw jednak dano trailera kolejnej polskiej produkcji o Polakach ratujących Żydów w czasie wojny. Tytuł brzmiał "Sam przeciw wszystkim". Jakiś młody, elegancko ubrany, dobrze odżywiony mężczyzna kupił w Starbucksie dwie kawy. Jedną wypił, a drugą wziął ze sobą. Wsiadł do swojego BMW i pojechał do domu. Była to świeżo wyremontowana, wielopiętrowa willa. W piwnicy, pod schodami ukrywała się młoda Żydówka, której dał kawę. "A mógł sprzedać jak szmalcownik!" głosił napis na ekranie.
Dziadek stęknął, ale zanim zdążył coś powiedzieć, na ekranie pojawił się napis "Z cyklu: antysemityzm na świecie" i zaczął się film. "Czasem akcja, czasem arsenał".
Zaczęła się akcja. "Anoda" wyskoczył na ulicę i kiedy robił trzeci krok stwierdził, że bardzo ciężko jest mu się poruszać. Powietrze zmieniło się w kisiel, potem w żwir, a na końcu w skałę. I tak oto "Anoda" zamarł bezradnie, z nogą uniesioną głupio w powietrzu, dysząc ciężko jak ryba wyrzucona na brzeg. "zaraz mnie szwaby ustrzelą!" pomyślał. Ale zaraz zauważył, że nie tylko on się zatrzymał. Stanęli i jego towarzysze broni, i Niemcy, i automobil i nawet gołąb locie się też zatrzymał, który akurat przelatując nad pomnikiem znaczył go czymś białym.
Ale nie, nie wszystko stanęło. Wysypała się z bramy gromada ludzi, niskich, ciemnowłosych, kolorowo ubranych, którzy gwarzyli w dziwnym języku i kręcili się po ulicy jakby nigdy nic.
"Hhhmmmmnnnngggggffff!!!" Anoda spróbował ruszyć ręką, w której trzymał pistolet, ale nic to nie dało. Mógł tylko z rezygnacją patrzeć, jak otaczające ich istoty przyglądają się wszystkiemu i podnoszą do oczu jakieś małe przedmioty.
– Kim… Kim jesteście?! – wychrypiał "Anoda".
– Ach, prosiem pana, my jesteśmy z psiśłości – odezwała się jedna z istot żeńskim głosem.
– Na pewno z przyszłości? – spytał gorzko "Anoda", bo on przyszłości wizję miał krańcowo odmienną.
– Na pewno, na pewno – kiwała głową rozmówczyni "Anody". – Ale z takiej bardzo dalekiej!
– Kim wy jesteście?
– My być China!
"Anodzie" odebrało mowę. Ale tylko na moment.
– Skąd wyście się tu wzięli?
– Podróże w ciasie to trudna zieć…
– Ale skąd jesteście? Z jakiej części Chin?
– Stąd! My być z Var Siao! Ja jest Var Siaosianka w siesnaśtym pokolenie! My co rok jeździć na wakacje w psieśłość, w zieśły rok my bylim w USA, w Little Pig Corn, ale ja mówię mojemu menziowi, my być Var Siaowianie, my musimy poźnać to miaśto! Monź pracuje w najwienkśa fabryka w Pol And, robiom nagropki dla papug…
"Anoda" z trudem przetrawiał natłok informacji.
– To co, Warszawa już nie będzie polska? A Polska? Będzie w ogóle?
– Nie – rozmówczyni potrząsnęła przecząco głową.
– A… Niemcy?
– Też nie.
– A… Żydzi?
– Kto to są Żydzi?? – zdumiała się rozmówczyni.
– A będą jakieś inne państwa?
– Tak! China. Japonia. Brazylia. USA. Zjednocione Emiraty Afryki…
– Uwaga, wyciećka! – krzyknął ktoś. – Końcimy!
Powietrze znów stało się normalne, "Anoda" przebiegł parę kroków i zatrzymał się. Potrząsnął głową, aby pozbyć się natrętnych obrazów z mózgu i zaczął strzelać.

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758