Bez kategorii
Like

Atak jest bez sensu (cz.II)

07/03/2012
390 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
no-cover

Dalszy ciąg analizy ewentualnego ataku lotniczego USraela na Iran i jego następstw. Scenariusz wojskowo-techniczny takiego uderzenia.

0


 

Nie wszyscy decydenci i eksperci USraela zgadzają się z opinią Baraka, że trzeba uderzyć jak najszybciej. Niektórzy sądzą, że już jest za późno na to, aby Izrael mógł to zrobić sam. Inni z kolei twierdzą, że Fordow wcale nie jest takim trudnym celem wojskowym jeżeli użyć właściwej broni (o czym będzie niżej), a jeszcze inni, głównie Amerykanie, widzą więcej szans w zaatakowaniu celów słabiej bronionych, ale przecież także krytycznych dla irańskiego programu nuklearnego lub wojskowego, takich jak fabryki wirówek albo zakłady budowy rakiet.

Jednakże nie tylko rosnąca odporność Iranu na ewentualne uderzenie jest powodem pośpiechu Izraela. Szybkie uderzenie i wciągnięcie w wojnę Ameryki postawi Obamę jeszcze w trakcie kampanii wyborczej przed faktem dokonanym, od którego nie będzie już miał odwrotu i nie będzie mógł okazać słabości. Powstałaby sytuacja jaka jest marzeniem Wielkiego Kahału: prowadzić wojny rękami i kosztem gojów. Izrael chciałby także wykorzystać zamęt, jaki po serii sterowanych rewolucji tzw. wiosny arabskiej zapanował na Bliskim Wschodzie, zanim z tego zamętu wyklaruje się bardziej radykalna i zdolna do działania linia islamska. Syria, nawet jeśli Baszar Assad  tam przetrwa i zapanuje nad sytuacją, jest już na tyle rozchwiana, że nie mogłaby wziąć udziału w ewentualnym kontrataku. Jeszcze rok temu na Izrael mógłby spaść deszcz rakiet Hezbollahu z południowego Libanu oraz grad pocisków Hamasu ze strefy Gazy. Dziś jednak Hamas przeorientowuje się z roli klienta Iranu na Egipt i Braci Muzułmańskich (od których się wywodzi), a Hezbollah pozbawiony oparcia w Syrii ma już kłopoty z zaopatrzeniem. Umacnia to zresztą tezę, wysuwaną przez niektórych obserwatorów, że „wiosna arabska” była procesem w dużym stopniu wyreżyserowanym i sterowanym jako „przygotowanie ogniowe” do rozprawy z Iranem i stworzeniem w bezpośrednim sąsiedztwie Izraela strefy długotrwałego zamętu, a więc i niemocy podjęcia skutecznych działań politycznych lub wojskowych przez państwa arabskie. Efraim Halevi, b. szef Mosadu podobno lubił powiedzenie: „Kto chce utrzymać szczury w worku, musi stale nim potrząsać”.          

O wiele mniej entuzjazmu dla ataku na Iran, a zwłaszcza pośpiechu w tym względzie, jest po amerykańskiej stronie tandemu USrael. Administracja Obamy – bo o samym prezydencie nawet mówić w tym kontekście nie warto – ma podobny stosunek do Iranu jak ekipa Busha. Ale jest to rok wyborczy, a wszczęcie wojny może mieć ogromne i trudne do przewidzenia konsekwencje, z których przynajmniej pięć jest wysoce prawdopodobnych: (1) gwałtowny wzrost cen ropy naftowej, a więc i pogłębienie kryzysu gospodarczego; (2) możliwość dotarcia „arabskiej wiosny” w wydaniu niekontrolowanym do sojuszników nad Zatoką i destabilizacja tego regionu; (3) radykalizacja mas muzułmańskich, a zwłaszcza nowych grup dżihadystów na całym świecie; (4) aktywizacja antyamerykańskiej linii Rosji po zwycięstwie Putina, przy silnym wzroście jej dochodów z nafty i gazu; (5) zaniedbanie przez USA polityki skutecznej konkurencji z Chinami i budowania równowagi po obu stronach Pacyfiku.

Amerykański minister wojny, czyli sekretarz obrony Leon Panetta uważa, że skuteczny atak Izraela na Iran mógłby opóźnić program irański „może o jeden lub dwa lata” co czyni całą tę operację niewartą aż tak wielkiego ryzyka. Ta opinia przeważa wśród wyższych dowódców USA, którzy dostrzegają, że Izrael chce awantury na ich ryzyko i ich kosztem. W okresie od września 2011 do stycznia br zarówno Leon Panetta jak i szef połączonych sztabów armii, floty i lotnictwa USA gen. Martin Dempsey dwukrotnie ostrzegli Izrael, że gdyby zaatakowali Iran samowolnie zostaną pozostawieni samym sobie. Mimo to w drodze na konferencję NATO w Brukseli 4 lutego Panetta wypowiedział się do dziennikarzy, że jego zdaniem Izrael uderzy między kwietniem a czerwcem. W Ameryce bukmacherzy dają takiej opcji ponad 50% szans.

Na razie Obama wciąż próbuje grać na zwłokę, obstawiając przynajmniej trzy taktyki: (1) naciski dyplomatyczne, także ze strony sojuszników; (2) zaciskanie programu sankcji; (3) działania sabotażowe służb specjalnych, w tym dalsze zabójstwa irańskich ekspertów atomowych.  Premier Izraela Binjamin Netanyahu widząc jednak, że Obama boi się republikańskiego konkurenta i jego wojowniczo nastawionego elektoratu planuje podróż do USA. Być może przekona Obamę, że o ile wypowiedzenie wojny byłoby dla Ameryki niezręczne, to stanowcze zareagowanie na fakt dokonany po ataku Izraela byłoby dla niego dobrym wyjściem i pozytywnie nastawiło tę część amerykańskiej opinii publicznej która bezkrytycznie głosuje zawsze w obronie Izraela.

Z wojskowego punktu widzenia przeprowadzenie ataku byłoby tym razem o wiele trudniejsze niż spektakularne i bardzo skuteczne izraelskie naloty na iracki reaktor Osirak w 1981 i syryjski reaktor pod al-Kibar w 2007 roku. Irański program atomowy został jednak zaplanowany z myślą o obronie przeciw takim atakom i jest rozproszony w kilkunastu dobrze bronionych lokalizacjach. Ataki izraelskie najprawdopodobniej skupiłyby się na dwóch głównych zakładach wzbogacania uranu – Natanz i Fordow. Zaraz po nich poszedłby atak na Isfahan, gdzie jest zakład zgazowywania uranu pod wirówki, oraz na budowany właśnie reaktor ciężkiej wody w Araku, ponieważ w obu przypadkach są to zakłady na powierzchni, czyli łatwiejsze do namierzenia i zniszczenia. Z ataków zapewne wyszedłby cało już czynny i największy reaktor zbudowany przez Rosjan w Buszehr tuż nad Zatoką Perską, ponieważ ma on mniejsze znaczenie wojskowe, a jego  ewentualne uszkodzenie mogłoby spowodować skażenie radioaktywne całej Zatoki i wywożonej stamtąd ropy.  

Główna siła uderzeniowa Izraela musiałaby składać się z około 25 F-151s i setki F-161s, które są wariantami amerykańskich myśliwców bombardujących dostosowanymi do misji dalekiego zasięgu. Musiałyby im towarzyszyć duże samoloty-cysterny dla uzupełnienia paliwa w powietrzu, a także eskadry uzbrojonych samolotów bezzałogowych i pociski typu cruise wystrzeliwane z łodzi podwodnych podsuniętych do irańskiego brzegu. Najbardziej prawdopodobna i zarazem najkrótsza trasa przelotu w obie strony wiodłaby najpewniej przez terytoria Jordanii i Iraku, gdzie prawie nie ma obrony przeciwlotniczej ani dobrych radarów, a jeszcze mniej jest woli politycznej stawienia czoła Izraelowi. Przelot nad Arabią Saudyjską był rozważany, ale raczej nie wchodzi w grę z uwagi na ryzyko polityczne dla władców tego kraju, strażników świętych miejsc islamu w Hidżazie. Przestrzeń powietrzna Iranu jest broniona, ale głównie przez stare rakiety ziemia-powietrze radzieckiego typu, z którymi Izrael już się stykał i dobrze sobie poradził w nalotach na Osirak i Kibar. Iran ma także myśliwce przechwytujące, ale piloci izraelscy je lekceważą i są pewni swej wyższości w sprzęcie i wyszkoleniu.      

Do ataku potrzebne będą odpowiednie bomby. Izrael ma przynajmniej sto potężnych dwu-i-ćwierć-tonowych bomb GBU-28s typu „bunker-busters” precyzyjnie naprowadzanych na cel oraz kilkaset mniejszych GBU-27s. Penetrują głęboko i rozwalają nawet najtwardszy beton. Według wszelkich oznak zakład w Natanz musiałby im ulec, o ile trafiać będą precyzyjnie i w odpowiedniej ilości. Ważniejsze jest pytanie, czy atak izraelski może zniszczyć komorę wirówek w Fordow. Inspekcja MAEA, jak można się było spodziewać, dostarczyła wielu cennych informacji wywiadowi Izraela. Wiadomo, że komora ta leży 80 metrów pod górą, wiadomo z której strony ma wejścia techniczne i wyloty wentylacyjne. Pozwala to zaplanować kierunek nalotów i kąt zrzutu, a dr Austin Long z RAND Corporation obliczył, że gdyby każdy z F15s precyzyjnie zrzucił doniesione GBU-28 wraz z GBU-27s w ten sam punkt, to istniałaby szansa 35-90%, że połowa bomb weszłaby w kanał i przynajmniej jedna bomba dotarłaby do samej komory. Tylko zatem przy założeniu, że wszystko idealnie się uda, atak ma sens i daje napastnikom szanse że irańskie plany dadzą się odsunąć o założone kilka lat.  (cdn.)

 

Bogusław Jeznach

 

Deser muzyczny

Loreena McKennit i jej cudowny głos będą nam towarzyszyły w orientalnych utworach przy każdej części tego artykułu. Posłuchajmy przez 7 minut kapitalnego utworu pt.„Caravanserai”

0

Bogus

Dzielic sie wiedza, zarazac ciekawoscia.

452 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758