Ślady materiałów wybuchowych na ciele Zbigniewa Wassermanna
19/12/2011
708 Wyświetlenia
0 Komentarze
22 minut czytania
„Oni nie wiedzą, co robić. Znaleźli na jego ciele ślady materiałów wybuchowych. Jak się Polska o tym dowie, będzie skandal” – dowiedziałem się od mojego informatora, pracownika naukowego Akademii Medycznej we Wrocławiu.
Nie chciał o tym rozmawiać przez telefon. W wolnej Polsce to tabu. Temat niebezpieczny.
5 dni temu wpłynęła do Naczelnej Prokuratury Wojskowej ekspertyza w sprawie sekcji zwłok Zbigniewa Wassermanna – jednej z 96 ofiar katastrofy smoleńskiej. Ani wojskowa prokuratura, ani Zakład Medycyny Sądowej we Wrocławiu, gdzie przeprowadzono badania, nie poinformowały opinii publicznej o wynikach sekcji. Tłumaczono to koniecznością zapoznania się z dokumentami najbliższej rodziny Zbigniewa Wassermanna. Według cytowanych przez media wypowiedzi prokuratura Rzepy z Naczelnej Prokuratury Wojskowej, opinia ma być „obszerna i bardzo szczegółowa”.
http://www.rp.pl/artykul/459542,773965.html
Córka Zbigniewa Wassermanna do dzisiaj nie otrzymała żadnych dokumentów. Dlaczego od kilku miesięcy milczą w tej sprawie Naczelna Prokuratura Wojskowa i Zakład Medycyny Sądowej we Wrocławiu? Dlaczego nie interesują się tą sprawą media? Kto i co ukrywa w tej sprawie? Postanowiłem to sprawdzić.
DLACZEGO WROCŁAW, A NIE KRAKÓW?
W Krakowie działa jeden z najbardziej znanych i renomowanych Zakładów Medycyny Sądowej w Polsce. Jeden z najstarszych w Europie; ponad 200 lat tradycji. To w Krakowie, przy ulicy Grzegórzeckiej 16 przeprowadzono między innymi badania szczątków premiera Rządu RP i Naczelnego Wodza – gen. Władysława Sikorskiego – ofiary innej, do dzisiaj nie wyjaśnionej, katastrofy lotniczej, w której zginął podobnie jak pod Smoleńskiem przywódca państwa polskiego. Dodam także, że śp. Zbigniew Wassermann pochowany został na cmentarzu w podkrakowskich Bielanach. Sprawdziłem. To ok. 10 km od budynku Zakładu Medycyny Sądowej w Krakowie. Do Wrocławia jest 250 km dalej.
Aby się nie ujawniać zwróciłem się e-mailowo (nie wprost i ze zmiennego IP) do Redaktora Naczelnego Nowego Ekranu, by zapytał szefową krakowskiego Zakładu Medycyny Sądowej profesor Małgorzatę Kłys dlaczego odmówiła przyjęcia do badań ciała Zbigniewa Wassermanna? Z tego, co wiem, rodzina posła z trumną w rękach dosłownie „odbiła się od drzwi” zakładu w Krakowie. Ta rozmowa się odbyła i została nagrana, otrzymałem zwrotnie plik audio.
Nasze władze nie udzieliły – że tak powiem – takiego zezwolenia – odpowiedziała pani profesor. (…) To było poza mną.
Ponadto przekazała, że decyzję podjęły władze Uniwersytetu Jagiellońskiego. Z pewnością wpływ na taki przebieg wydarzeń musiał mieć ktoś jeszcze i zrobił to, co zaskakujące: w ostatniej chwili. Dlaczego bowiem zaraz po ekshumacji trumna z ciałem Wassermanna nie pojechała z podkrakowskiego cmentarza prosto do Wrocławia? Władze Uniwersytetu milczą. My jesteśmy naukowcami. To jest poza nami. Wszystko, co jest wokół takich spraw, jest poza nami – komentuje całą sprawę profesor Kłys.
Ale dlaczego właśnie do Wrocławia, a nie np. do Gdańska, Warszawy, Bydgoszczy, Łodzi itd.?
„(…). Ponieważ tam jest pani profesor Barbara Świątek, która się tym zajęła z punktu widzenia konsultanta krajowego w medycynie sądowej – odpowiedziała szefowa krakowskiego zakładu.
Problem jedynie w tym, że Barbara Świątek przez kilka miesięcy po przejęciu sprawy badania ciała Wassermanna nie przychodziła do pracy. Była chora. A bez jej podpisu, wyników badań nie można wysłać do prokuratury. A bez tego prokuratura nie może się zająć na poważnie sprawą Wassermanna. Opóźnienia, brak wyników badań biegłych i splot pewnych zbiegów okoliczności sprawił, że nawet w blogosferze pojawiły się na ten temat interesujące teorie. Okazało się, że to nie był przypadek. Barbara Świątek „miała dziwnym trafem wypadek samochodowy i jest na zwolnieniu lekarskim. Dlaczego dziwnym trafem? Ano dlatego, że do dziwnych zbiegów okoliczności, awarii i wypadków dochodzi podczas próby rozwikłania zagadki z 10 kwietnia 2010 roku zadziwiająco często” – napisał bloger rossonero.
„ANODINA” POLSKIEJ MEDYCYNY SĄDOWEJ…
PRZYPADEK I: MOBBING
Pewien cień na metody pracy pani profesor Barbary Świątek rzuca artykuł „Zbyt dużo pytań. Korupcja i nepotyzm w środowisku akademickim”i sprawa jego autorki dr hab. Zofii Szychowskiej. Również z Wrocławia.
We wspomnianym artykule Szychowska pisze między innymi o tym, że na Akademii Medycznej we Wrocławiu „praca habilitacyjna jest do kupienia za 100 tys. zł., (…)”,że „w Polsce układy rodzinno-towarzysko-zawodowe nabrały, niestety, cech patologicznych. (…) Wiąże się z tym bowiem niebezpieczny brak obiektywizmu w podejmowaniu decyzji nie tylko wobec podwładnych, ale w środowiskach medycznych także wobec pacjentów, a ponadto sprzyja on maskowaniu błędów w sztuce lekarskiej…
Kiedy przewodniczącą uczelnianej komisji dyscyplinarnej była prof. Barbara Świątek, dziś kierownik Zakładu Medycyny Sądowej wrocławskiej Akademii Medycznej, nastąpiły: „prześladowania krytycznie myślących pracowników [i] nabrały charakteru policyjnego, z użyciem przemocy,(…)”
W 2001 roku dr hab. Zofia Szychowska stanęła w obronie bezbronnych dzieci i naraziła się tzw. środowisku lekarskiemu z Wrocławia, a przede wszystkim, przewodniczącej od dyscypliny profesor Barbarze Świątek.
Jestem prześladowana dyscyplinarnie od kilku lat za ujawnienie przypadku korupcji, nierzetelności naukowej, niegospodarności oraz łamania dobrych obyczajów w nauce i nieposzanowania praw pacjentów. Stanęłam bowiem w obronie dzieci, niepotrzebnie poddawanych punkcji lędźwiowej, z narażeniem ich zdrowia, a nawet życia, wyłącznie w celach badawczych, dla zaspokojenia czystej ciekawości, w fatalnie zaprojektowanych eksperymentach klinicznych. (podkreślenie Demostenes)
Przeczytajcie to jeszcze raz…
7 lat później Trybunał Konstytucyjny RP uznał, że Zofia Szychowska i każdy lekarz w Polsce ma prawo do krytyki swoich kolegów po fachu. Zapewnia mu to konstytucja a kodeks etyki lekarskiej na który powoływała się profesor Świątek jest niezgodny z Konstytucją.
PRZYPADEK II: ŚMIERĆ STANISŁAWA PYJASA
Okazuje się, że władza pani profesor Barbary Świątek nie tylko w sprawach dyscyplinarnych jest władzą (prawie) absolutną. Doświadczony zespół z Wrocławia we współpracy z naukowcami z innych ośrodków w Polsce wydał skandaliczne (w mainstreamowych mediach: kontrowersyjne) orzeczenie w sprawie przyczyny śmierci Stanisława Pyjasa. 34 lata po znalezieniu zmasakrowanych zwłok studenta, działacza opozycji niepodległościowej, specjaliści z zespołu prof. Świątek stwierdzili, że Pyjas zabił się sam i wykluczyli tym samym udział w zdarzeniu osób trzecich. W wolnej Polsce okazało się po raz kolejny, że towarzysze z SB są niewinni. Zespół biegłych działający pod auspicjami KiZMS AM we Wrocławiu, w Opinii sądowo-lekarskiej z 28 stycznia 2011 orzekł jednoznacznie, że „materiał dowodowy z sądowo-lekarskiego punktu widzenia świadczy o tym, że obrażenia stwierdzone u Stanisława Pyjasa powstały w wyniku upadku z wysokości, do którego doszło w miejscu znalezienia zwłok”. W ocenie biegłych z Wrocławia całość materiału dowodowego sprawy „nie wskazuje na inne okoliczności obrażeń ciała i mechanizmu zgonu Stanisława Pyjasa”. (fragment „Opinii sądowo-lekarskiej” z 28 stycznia 2011 str. 74 i 78).
W wersję biegłych z grupy prof. Świątek nie uwierzył prokurator z IPN i rodzina Stanisława Pyjasa. Prokuratura Okręgowa w Łodzi prowadzi śledztwo w sprawie poświadczenia nieprawdy przez biegłych w opinii sądowo-lekarskiej z 28 stycznia 2011 (sygnatura akt V Ds. 49/11).
PRZYPADEK III. WCZEŚNIAKI Z KATOWIC
Tym kiedyś żyła cała Polska. Pielęgniarki z oddziału dla wcześniaków zorganizowały sobie tzw. sesję zdjęciową. Problem w tym, że z małymi pacjentami, którzy mieścili się nawet w niewielkich kieszeniach ich fartuchów… Jeden z wcześniaków zmarł. Podobno przyczyną śmierci dziecka było krwawienie z żołądka (…). Wciąż nie wiadomo jednak, czy zachowanie kobiet mogło mieć wpływ na śmierć dziecka.
Wkrótce sprawę umorzono. Opinię dotyczącą zagrożenia życia dzieci podpisała także prof. Świątek. „Działanie pielęgniarek nie stanowiło zagrożenia dla życia i zdrowia wcześniaków” – napisali w uzasadnieniu biegli z Instytutu Medycyny Sądowej we Wrocławiu.
Bloger Prayboy właściwie nie komentuje sprawy pielęgniarek z Katowic. Przytacza jedynie opinie matek wcześniaków. Wstrząsające.
Barbara Krawczyk (34 l.) z Bytomia, zamiast patrzeć jak rośnie jej synek, zapala znicze na jego grobie. Maleńki Mateuszek żył zaledwie 80 dni.
– Z jednej strony poczułam ulgę, że nie umarł przez te kobiety. Z drugiej trudno mi uwierzyć, że nie naraziły mojego dziecka na niebezpieczeństwo – podkreśla pani Barbara. – W organizmie Mateuszka znaleziono dwa rodzaje bakterii. Ja musiałam dwa razy dezynfekować ręce, żeby dotknąć mojego synka. One odłączyły go od aparatury i brały do rąk bez rękawiczek – mama Mateuszka z trudem powstrzymuje napływające do oczu łzy.
PRZYPADEK IV: ZNAJOMOŚĆ Z PROKURATOREM… [KAUCZEM]
8 lat temu na pewnych imieninach pani prof. Świątek spotkała się z Andrzejem Kauczem – prokuratorem Prokuratury Krajowej. Wcześniej (w latach 80. ubiegłego wieku) prokurator Kaucz zajmował się oskarżaniem Władysława Frasyniuka i Barbary Labudy w głośnych procesach politycznych. Według świadka opisywanych wydarzeń pani profesor z prokuratorem (oboje na „p”) byli na „ty” i wyglądali na dobrych znajomych. W tamtym czasie (rok 2003) w dziale wydawnictw wrocławskiej Akademii Medycznej była zatrudniona żona Andrzeja Kaucza, Małgorzata Kuniewska-Kaucz. Natomiast w Klinice Dermatologii, Wenerologii i Alergologii Akademii Medycznej pracowała szwagierka prokuratora, Barbara Kuniewska. To nie wszystko. Prokurator Kaucz został mianowany przez rektora Akademii Medycznej we Wrocławiu wiceszefem Rady Społecznej Uczelnianego Szpitala Klinicznego nr 1. Nie do końca wiadomo, czy Rada Społeczna oznacza, że pełnił tę funkcję zgodnie z nazwą tzn. społecznie. I już na koniec. Na czele Rady (Społecznej) stał ówczesny sekretarz generalny SLD, były poseł Marek Dyduch. W ostatnich dniach, po zwycięstwie Leszka Millera w wyborach na szefa SLD Dyduch oświadczył, że zamierza wrócić…
„My jeszcze wrócimy…” Pamiętacie może ten cytat? To słowa SB-eków z „Człowieka z żelaza” w reżyserii Andrzeja Wajdy.
PRZYPADEK V: WASSERMANN, SMOLEŃSK I STRACH
Jak wiemy, ciała ofiar, które zginęły pod Smoleńskiem miały zostać zbadane w Moskwie. Do Polski trumny przyjechały zalutowane i zaplombowane. Moskwa zakazała ich otwierania. Przysłała jednak dokumenty sekcyjne sporządzone przez tzw. rosyjskich specjalistów. Natychmiast wzbudziły one wątpliwości. W protokole sekcji Zbigniewa Wassermanna, według jego córki, nie zgadzała się „większość informacji o stanie narządów wewnętrznych posła PiS-u przed i po wypadku samolotu.”
Małgorzata Wassermann wymogła na prowadzącej śledztwo prokuraturze wojskowej decyzję zezwalającą na ekshumację i ponowne badanie zwłok ojca wbrew zaleceniom Moskwy. To jedyny taki przypadek. Pozostali, którzy zginęli w Smoleńsku, zostali pochowani bez badań na terenie RP. Polska świadomie respektowała rosyjski zakaz otwierania zalutowanych trumien na polskim terytorium. Było to złamanie prawa. Prokuratura z urzędu powinna wydać nakaz badań zwłok osób, których zgon był nagły i doszło do niego poza granicami Polski. Według litery prawa brak tej decyzji to wręcz współudział w karalnym procederze zacierania śladów na zwłokach (rozkład tkanek miękkich, obecności związków chemicznych i wybuchowych, etc).
Otwarcie trumny z ciałem Wasermanna to nie był precedens. To trzecia trumna ofiary katastrofy smoleńskiej otwarta na terenie Polski. Jeszcze w kwietniu 2010 pierwszy widział ciało prezydenta RP jego brat Jarosław Kaczyński.
Kilka dni później – o czym mało kto wie – wbrew zaleceniom Rosjan otwarto trumnę Jerzego Szmajdzińskiego z SLD. Na pogrzebie widać było bliskich ofiary ze Smoleńska niosących urnę z jego prochami.
Zapytałem prominentnego właściciela firmy pogrzebowej i krematorium, czy jest możliwe skremowania ciała w zamkniętej, drewnianej na zewnątrz, ale z metalowym wnętrzem, ocynkowanej, trumnie. „W żadnym wypadku – odpowiedział – bo mogłoby dojść do niekontrolowanej eksplozji i poważnych zniszczeń w krematorium.” To jasne. Musieli otworzyć.
Czy Donald Tusk oraz polska prokuratora prosili o specjalną zgodę Rosjan na otwarcie trumny Jerzego Szmajdzińskiego? A jeśli nie? Jeśli była to „samowolka” namiestnika Priwislanskiego Kraju? Dlaczego zatem inni bliscy ofiar, którzy od wielu miesięcy domagają się otwarcia trumien: Beata Gosiewska, Stefan Melak oraz Zuzanna Kurtyka, takiej zgody (od polskiej prokuratury) wciąż nie dostają?
Mój informator z Akademii Medycznej z Wrocławia tak tłumaczy zwłokę związaną z podpisaniem (albo i nie) opinii sądowo-lekarskiej z sekcji zwłok Zbigniewa Wassermanna: „Na ciele były śladowe ilości materiałów wybuchowych. Dlatego tak długo nikt nie chciał tego podpisać.” -„Czy Świątek wolała być na chorobowym i mieć święty spokój?” – spytałem go. „Tego nie wiem –odpowiedział. – Zapytaj ją”.
EPILOG (MAM NADZIEJĘ NIE OSTATNI)
Nie dostał odpowiedzi. Następnego dnia Nowy Ekran zadzwonił do Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu. Rozmowa była z Agnieszką Szafrańską z sekretariatu. Poprosiła, by pytania wysłać faksem. Redakcja wysłała, mimo, że została poinformowana, że pani profesor Świątek jest do końca roku na urlopie. Przypadek?
Szanowna Pani Profesor,
zgodnie z prawem prasowym zwracam się z następującymi pytaniami dotyczącymi opinii m.in. na temat ekshumowanego ciała Zbigniewa Wassermanna. Proszę o pilną odpowiedź:
1. Czy opinia dotycząca badań ekshumowanych zwłok Zbigniewa Wassermanna jest już gotowa?
2. Czy opinia podważy dotychczasowe ustalenia rosyjskiej komisji MAK?
3. Czy ustalili Państwo coś, czego nie ustaliła komisja MAK?
4. Czy prawdą jest, że na ciele lub ubraniach Zbigniewa Wassermanna stwierdzono cząsteczki lub ślady materiału pirotechnicznego?
5. Czy jesteście Państwo gotowi zgodnie ze sztuką i etyką lekarską przekazać rodzinie Zbigniewa Wassermanna (m.in. Pani Małgorzacie Wassermann) oraz dziennikarzom rzetelną i zgodną z ustaleniami faktycznymi opinię w tej sprawie?
6. Czy Państwo wiecie, że w sprawie Państwa opinii dotyczącej badania ekshumowanych zwłok Stanisława Pyjasa i okoliczności jego śmierci, toczy się śledztwo w sprawie nierzetelności Państwa pracy?
W przypadku nieobecności Kierownika Katedry, proszę o odpowiedź osoby zastępującej.
Przeczuwam, że pani prof. Świątek nie odpowie. Kiedyś moi koledzy po fachu, którzy prowadzili w sprawie związanej z panią Świątek dziennikarskie śledztwo, usłyszeli, że „jakoś tak się składa, że wszystkie osoby, które z nią zaczynają, kończą na ławie oskarżonych”.
Czekam.
demostenes