Nie zawsze pamięta się, że w myśl prawa międzynarodowego Ukraińcy w czasie II wojny światowej byli wciąż obywatelami Rzeczpospolitej Polskiej1. Państwo polskie nie zakończyło bowiem swojego żywota w 1939r., istniał rząd na uchodźstwie a w okupowanej Polsce działały w podziemiu legalne struktury państwa, które zapewniały ciągłość władzy Rzeczpospolitej. Delegat rządu londyńskiego na Kraj miał rangę wicepremiera. Państwo to miało podziemną armię, wymiar sprawiedliwości, szkolnictwo, prasę itd.

W chwili upadku II RP wielu Ukraińców wykazało się lojalną postawą. W szeregach Wojska Polskiego we wrześniu 1939r. służyło 150-200 tys. Ukraińców. Z reguły wykazywali się mężną postawą i wielu z nich zostało odznaczonych wojskowymi orderami z Virtuti Militari włącznie.

Po drugiej strony medalu znajdują się dywersyjne akcje OUN, która już od dawna pod egidą Abwehry przygotowywała się do antypolskiej rebelii na tyłach II RP. Zbrojne kupy napadały na wycofujące się oddziały wojska jak i na ludność cywilną. Próbowano przejmować lokalnie władzę. Te akty dywersji były łatwo tłumione przez wojsko i militarnie nie miały żadnego znaczenia. Zatem podawana w literaturze duża liczba polskich ofiar tej rebelii – 2.000 w Galicji i 1.000 na Wołyniu – świadczy, że były to głównie ludobójcze wprawki na bezbronnych cywilach lub żołnierzach2, takie jak zamordowanie kilkunastu uchodźców na trasie Luboml-Huszcza (Wołyń) czy około 250 wyłapanych żołnierzy WP, poruszających się grupkami lub pojedynczo, w lesie koło wsi Byszki (Tarnopolskie, pow. Brzeżany). Nad złapanymi żołnierzami odbywano „sąd”, który przed egzekucją przeprowadzał „dochodzenie”. Dzięki znajomości języka i pacierza ukraińskiego można było uniknąć „kary”, czyli zarąbania siekierą, rzadziej zastrzelenia.

_____________________

Czy w chwili upadku niechcianego państwa jego obywatel o innej narodowości niż państwowa ma prawo wystąpić przeciwko temu państwu? Zostanie wówczas zdrajcą, kolaborantem czy też bohaterem i patriotą nowego, swojego państwa? Mówi się, że historię piszą zwycięzcy. Gdyby z nadania Hitlera powstało państwo ukraińskie, zapewne Melnyk, Bandera, Stećko i inni byliby pewnie powszechnie znani jako państwotwórcy. Zachodnioukraińscy historycy często snują takie relatywizujące rozważania sugerujące, że zbrodniarza od męża stanu dzieli tylko kryterium powodzenia. Nie wdają się w rozważania, jakie byłoby to państwo.

Owszem, można uznać, że są sytuacje, gdy obywatel występuje przeciwko niechcianemu państwu. Piłsudski i Dmowski porzucili służbę u zaborców, gdy okazało się, że jest realne powstanie państwa polskiego. Służąc Polsce jednocześnie szkodzili interesom dawnych protektorów – Niemcom i Rosji. Z pewnością nie byli zdrajcami.

Na tym kończą się analogie z ukraińskimi nacjonalistami. Piłsudski i Dmowski od momentu „zdrady” nie sprzymierzali się z zaborcami. Ouenowcy sprzymierzyli się z nowym zaborcą, bo nie mieli od Niemiec nawet obietnicy powołania państwa ukraińskiego. Znając poglądy Hitlera można było wręcz spodziewać się najgorszego. Los ogółu Ukraińców na ziemiach okupowanych przez III Rzeszę z pewnością nie był lepszy od losu Ukraińców w II RP. A OUN nie przejrzała na oczy nawet wtedy, gdy Niemcy pokazały swe prawdziwe oblicze3.

__________________

Dlaczego o tym piszę? Nacjonaliści ukraińscy a za nimi zachodnioukraińscy historycy jako przyczynę rozpoczęcia rzezi wołyńskiej wymieniają polskie „antyukraińskie wystąpienia” na Chełmszczyźnie. Wiąże się to z z kolejną formą ukraińskiej kolaboracji. Przyjrzyjmy się zatem sytuacji na Chełmszczyźnie: po podbiciu Polski w Generalnej Guberni został powołany Ukraiński Centralny Komitet pod przewodnictwem Wołodymyra Kubijowycza. UCK miał być reprezentacją społeczności ukraińskiej wobec Niemców. Formalnie miał się zajmować działalnością charytatywną. W rzeczywistości był przybudówką OUN (później OUN-M) i narzędziem do kontaktów z Niemcami. Kubijowycz (który sam nie był członkiem OUN) uzyskał od Hansa Franka uprzywilejowany status dla ludności ukraińskiej. Z korespondencji Kubijowycza z Frankiem z kwietnia 1941:

Kubijowycz: „niektóre instytucje admistracyjne, które regulują życie Polaków w GG, ograniczają Ukraińców. Dlatego Ukraińcy nie chcieliby, aby takie rozporządzenia nie stosowały się do nich”.

Frank: „już zarządziłem, aby (…) było sprawdzane – na ile Ukraińcom i Białorusinom można udzielić, bądź milcząco dopuścić odmienne od Polaków traktowanie. Przy tym celowe jest pozostawać w stałym kontakcie z odpowiednimi kompetentnymi organami terytorialnymi policji bezpieczeństwa i SD.”

Szef UCK miał ambicję ukrainizacji ziem, które uważał za „etnicznie ukraińskie”4 – Podlasia, Chełmszczyzny, Nadsania i Łemkowszczyzny. Mieli w tym pomóc Niemcy, którym na rękę była polityka divide et impera. Dzięki tym staraniom tam, gdzie się dało, w tym na Chełmszczyźnie, policja, administracja i szkolnictwo stały się głównie ukraińskie. Nacjonaliści w administracji często prześladowali ludność polską. Pod byle pretekstem denuncjowano Polaków na gestapo. Ukraińskie oddziały policyjne były wykorzystywane do pacyfikacji polskich wsi, np. 18.05.1942r. gestapo wraz z oddziałem policji ukraińskiej spacyfikowały wieś Liszno (Chełmszczyzna) mordując ok. 60 polskich mieszkańców5.

Co w tej sytuacji mogło zrobić legalne podziemne państwo polskie? Zgodnie z obowiązującym wciąż przedwojennym prawem, sądziło kolaborantów z paragrafu dot. zdrady państwa. Na podstawie wyroków legalnych sądów skazywano na śmierć kolaborujących Ukraińców. W okresie sierpnia 1942 do sierpnia 1943 takich wyroków na Chełmszczyźnie wykonano ok. 400. Nie były więc to żadne „antyukraińskie wystąpienia”, lecz zgodna z prawem reakcja działającego państwa.

Gdyby ktoś miał wątpliwości odnośnie legalności działania sądów podziemnych – polecam ciekawy artykuł tutaj.

Wykonaniem tych kilkuset wyroków tłumaczy się wszczęcie ludobójstwa na ponad 100 tysiącach ludzi na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Idąc tokiem tego rozumowania możnaby zapytać, dlaczego Polacy nie dokonali ludobójstwa na Ukraińcach w odpowiedzi na „sądy”, jakie odbywano nad polskimi żołnierzami we wspomnianych wyżej Byszkach. 

 


Przypisy:

[1] Oczywiście chodzi o Ukraińców mieszkających w granicach II RP.
[2] „Bezbronny żołnierz" to nie oksymoron. Podczas kampanii wrześniowej wielu zmobilizowanych nie „powąchało" broni – patrz np. „Kurier z Warszawy" Jana Nowaka-Jeziorańskiego, który notabene służył wówczas na Wołyniu. Wyraża on w swojej książce ulgę, że nie dostał się do niewoli sowieckiej tylko niemieckiej, co uchroniło go przed Katyniem. Można dodać, że Nowak-Jeziorański, późniejszy krytyk prób upamiętniania ludobójstwa OUN i UPA, miał również szczęście nie podzielić losu swoich towarzyszy broni, np. tych spod Byszek.
[3] W różnym stopniu OUN-M i OUN-B. OUN-M była lojalna do końca, OUN-B przechodziła od kolaboracji do selektywnej walki (a raczej siania chaosu), by następnie do kolaboracji powrócić.
[4] „Etniczne ziemie ukraińskie" – nawiązanie do programu OUN z 1929r.
[5] Dzięki tego typu przysługom Abwehra finansowała wysyłanie przez UCK ukraińskiej młodzieży na studia w Niemczech. W Berlinie, pod bokiem Hitlera, studiował m.in. uznawany obecnie za autorytet w sprawach polsko-ukraińskich Bohdan Osadczuk.

Literatura:

S. Jastrzębski, Ludobójstwo nacjonalistów ukraińskich na Polakach na Lubelszczyźnie w latach 1939-1947", Wrocław 2007.
H. Komański, S. Siekierka, „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie tarnopolskim 1939-1946". Wrocław 2006.
G. Motyka, "Ukraińska partyzantka 1942-1960", Warszawa 2006
W. Poliszczuk, "Dowody zbrodni OUN i UPA" t.2, Toronto 2000.
W. Siemaszko, E. Siemaszko, "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945", Warszawa 2000.
„Polska-Ukraina: trudne pytania" t.9, Warszawa 2002, referat Hurija Buchały
Wywiad z ukraińskimi historykami Jarosławem Hrycakiem, Andrijem Bolianowskim, Kostią Bondarenką i Natalią Kowalczuk w Gazecie Wyborczej, wydanie waw, nr 23 z 27/01/2001, Gazeta Świąteczna.

 

Tekst pochodzi z bloga Mohorta