Niewygodna prawda o bankach centralnych.
W 1694 r. w Anglii powstał pierwszy bank centralny. Wówczas do króla Wilhelma III Orańskiego zgłosił się szkocki kupiec William Paterson, proponując, że założy bank, który wydrukuje papierowe pieniądze, a następnie pożyczy królowi. Stworzony przez Patersona Bank Anglii wydrukował banknoty o nominalnej wartości 760 tys. funtów, ale tylko 36 tys. funtów miało pokrycie w złocie. Król wydał je na armię i trafiły one do jego poddanych. Wówczas zorientowali się oni, że pieniędzy w obiegu jest podejrzanie dużo. Zaniepokojeni ruszyli wymieniać banknoty na złoto.
Teoretycznie Bank Anglii powinien wówczas ogłosić bankructwo. Źródło „darmowego" pieniądza spodobało się jednak królowi, który ogłosił, że bank ten może zawiesić wymienialność pieniędzy na złoto i nadal funkcjonować. Pomysł szybko podchwyciły inne europejskie monarchie.
Stany Zjednoczone były ostatnim liczącym się państwem, w którym powstał bank centralny. Amerykanie zdawali sobie sprawę, że to instytucja służąca przede wszystkim politykom. Ci jednak zyskali w walce o utworzenie banku centralnego cennego sojusznika. Było to lobby bankowe. W XIX w. w USA dwie najsilniejsze grupy bankowe skupione były wokół rodzin Morganów i Rockefellerów. Na czele bankowych klanów stali John Pierpont Morgan (zmarł w 1913 r.) i John Davison Rockefeller (zmarł w 1937 r.). Rywalizowali z sobą bezwzględnie, jednocząc siły tylko raz – dla utworzenia banku centralnego. Uznali bowiem, że będzie to maszynka do robienia tak dużych pieniędzy, że wystarczy ich dla wszystkich.
W jaki sposób Rockefellerowie i Morganowie chcieli zarobić na utworzeniu banku centralnego? Przez większą część XIX wieku w USA istniała tzw. wolna bankowość. Każdy bank emitował własne banknoty na podstawie rezerw złota, które miał. Im więcej banknotów emitował w stosunku do posiadanych rezerw, tym większe było prawdopodobieństwo, że w wypadku szturmu klientów bank będzie musiał ogłosić bankructwo. Był to naturalny mechanizm odstraszający od drukowania zbyt dużej ilości papierowego pieniądza (dlatego wówczas w długim okresie praktycznie nie było inflacji). Potężni amerykańscy bankowcy doszli do wniosku, że gdyby powstał bank centralny, chroniący ich przed groźbą szturmu klientów, mogliby pod zastaw tych samych rezerw złota drukować dużo więcej papierowego pieniądza i zwielokrotnić swoje zyski.
Pierwsze kroki w celu utworzenia banku centralnego USA poczyniono już w 1896 r., uruchamiając akcję propagandową. Chodziło o wywołanie wrażenia, że pomysł wyszedł od amerykańskich przedsiębiorców. Pomysł formalnie zgłosił Hugh Henry Hanna, prezes firmy Atlas Engine Works z Indianapolis. Zaapelował do prezydenta Williama McKinleya, by stworzył bank centralny, aby ułatwić biznesowi dostęp do kredytów w bankach komercyjnych. Ludzie Rockefellera wysyłali ankiety do zaprzyjaźnionych ekonomistów, publikując je później w gazetach jako reprezentatywne opinie ekspertów. We wrześniu 1909 r. w „The Wall Street Journal" zaczęły się ukazywać (w sumie było ich 14) niepodpisane komentarze redakcyjne, nawołujące do powołania banku centralnego (później się okazało, że ich autorem był Charles A. Conant, współpracownik Rockefellera).
Kiedy bankowcy uznali, że opinia publiczna jest „urobiona", przystąpili do pisania ustawy o banku centralnym. 22 listopada 1910 r. przedstawiciele i współpracownicy rodzin Morganów i Rockefellerów udali się do klubu Jeckyll Island (jego współwłaścicielem był John P. Morgan). Byli tam m.in. senator Nelson Aldrich, którego syn był szwagrem Johna D. Rockefellera juniora; Henry P. Davidson, partner biznesowy Johna P. Morgana; Frank A. Vanderlip, wiceprezes należącego do Rockefellera National City Bank of New York; Charles D. Norton, prezes należącego do Morgana First National Bank of New York. Pojechali tam pod fałszywymi nazwiskami, pożyczonymi samochodami,a swoim rodzinom powiedzieli, że jadą polować na kaczki. W ciągu sześciu dni napisali ustawę (Federal Reserve Act), która tylko z małymi poprawkami została zgłoszona przez senatora Aldricha i na postawie której w 1913 r. powołano do życia Rezerwę Federalną.
Jedną z pierwszych decyzji Fed było dwukrotnie zwiększenie ilości pieniądza w obiegu. Zmniejszono bowiem o połowę wielkość obowiązkowych rezerw banków komercyjnych (wcześniej musiały mieć tyle gotówki, by móc wypłacić klientom co najmniej 20 proc. depozytów na każde żądanie; po zmianach ten poziom spadł do 10 proc.). Banki mogły więc udzielić dwa razy więcej kredytów. Rodziny Morganów i Rockefellerów, kontrolujące największe amerykańskie banki, szybko pomnożyły swoje fortuny. Zapłacili za to przeciętni Amerykanie, bo zwiększona podaż pieniądza sprawiła, że wartość ich oszczędności spadła o połowę (inflacja wzrosła wówczas do 100 proc.).
Dyskretny wpływ spadkobierców Morgana i Rockefellera na Fed wciąż jest widoczny. Alan Greenspan, zanim został szefem Rezerwy Federalnej, był członkiem komitetu wykonawczego Morgan Guarantee Trust Company, głównego banku należącego do rodziny Morganów. Jego poprzednik Paul Volcker był głównym ekonomistą należącego wtedy do Rockefellerów koncernu naftowego Exxon oraz będącego ich własnością Chase Manhattan Bank.
"Szef Dzialu Ekonomicznego Nowego Ekranu. Dziennikarz z 10-letnim stazem. Byly z-ca szefa Dzialu Biznes "Wprost"."