Andrzej Owsiński Co dalej z antypolską akcją? Nie chciałem wypowiadać się więcej na temat warunku “praworządności” przed ostatecznym rozstrzygnięciem problemu polskiego i węgierskiego sprzeciwu. To co się stało obie strony uznały za swój sukces, Niemcy złagodziły nieco swoje żądania, a Polska i Węgry wycofały zastrzeżenia prawomocności uchwały RE. W kategoriach gry sportowej przypomina to co nieco uznanie niezasłużonej bramki w zamian za cofnięcie żółtej kartki (bo chyba jeszcze nie “czerwonej”). Przy okazji obnażyło się prawdziwe oblicze naszych sąsiadów. Tak podkreślane od wielu lat “przyjacielskie” nastawienie Niemiec, a szczególnie pani Merkel de domo Kasner, a jeszcze głębszego domo – Kaźmierczak. Nagle się zmieniło, lub po prostu wyszło z ukrycia. Już nawet nie chodzi o treść wypowiedzi, ale o zawziętość […]
Andrzej Owsiński
Co dalej z antypolską akcją?
Nie chciałem wypowiadać się więcej na temat warunku “praworządności” przed ostatecznym rozstrzygnięciem problemu polskiego i węgierskiego sprzeciwu.
To co się stało obie strony uznały za swój sukces, Niemcy złagodziły nieco swoje żądania, a Polska i Węgry wycofały zastrzeżenia prawomocności uchwały RE.
W kategoriach gry sportowej przypomina to co nieco uznanie niezasłużonej bramki
w zamian za cofnięcie żółtej kartki (bo chyba jeszcze nie “czerwonej”).
Przy okazji obnażyło się prawdziwe oblicze naszych sąsiadów.
Tak podkreślane od wielu lat “przyjacielskie” nastawienie Niemiec, a szczególnie pani Merkel de domo Kasner, a jeszcze głębszego domo – Kaźmierczak.
Nagle się zmieniło, lub po prostu wyszło z ukrycia.
Już nawet nie chodzi o treść wypowiedzi, ale o zawziętość z jaką występuje się przeciwko Polsce. Treść ta zresztą urąga podstawowej zasadzie prawnej, że o fakcie złamania prawa może decydować tylko sąd, a nie urzędnik administracyjny, czy jakiejś ciało zbiorowe. Upoważniony do uznania naruszenia prawa o wykroczeniach jest odpowiedni urzędnik, ale jego decyzja może być zawsze zaskarżona do sądu.
Nie wiadomo do jakiej kategorii może być zaliczone uznanie naruszenia “praworządności” czy są to uprawnienia stójkowego policjanta, czy też stosownie wysokiego szczebla sądowego?
Przypisanie sobie prawa ustawodawcy i sądu przez przedstawiciela władzy wykonawczej jest objawem dyktatury.
Ostatnia wypowiedź niemieckiego ministra spraw zagranicznych dowodzi że jego znajomość prawa nie odbiega od poziomu wiedzy jego szefowej, która wprawdzie z wykształcenia jest reprezentantką nauk ścisłych, ale do precyzji wymaganej w tej specjalności jest jej bardzo daleko.
Prezydencja niemiecka skrzętnie ukrywała opinię prawną na temat wymuszonej uchwały Rady Europejskiej, a to już jest poważnym nadużyciem o kwalifikacjach urzędniczego przestępstwa.
Może lepszym rozwiązaniem wobec uporczywego trzymania się przez organy administracyjne UE podjętej decyzji w zakresie swobodnego uznania przez nie faktu “naruszania” praworządności, – byłoby skierowanie skargi do TSUE, a także do sądów krajowych w sprawie rozmyślnego naruszenia prawa przez KE i RE faktem nadania sobie uprawnień przysługujących wyłącznie władzy sądowniczej.
Łagodniejszą alternatywą byłby wniosek o uzyskanie opinii prejudycjalnej w sprawie prawomocności uchwały RE.
Sprawcy nadużycia mogą wprawdzie bronić się że nie chodzi im o wyrok, a jedynie “opinię”. Na to jest tylko jedna odpowiedź: – taką opinię mogą sobie wygłaszać na herbatce u cioci, ale nie używać jej jako prawomocnego dokumentu.
To wszystko jest prawda, ale przecież nie chodzi o prawdę, ani o prawo, a jedynie szuka się za wszelką cenę okazji do ugięcia karków wszystkim, którzy odważają się upomnieć się o swoje prawa.
Nasuwa się naturalne pytanie – po co te wszystkie skomplikowane i czasochłonne zabiegi? Czy chodzi o zaoszczędzenie wydatków i ukarania nieposłusznych, czy może liczy się ewentualna możliwość załatwienia “przy okazji” znacznie ważniejszej sprawy?
Otóż w ten sposób, pokrętnym zabiegiem usiłuje się sięgnąć po władzę państwową w odniesieniu do całej UE w pełnym wymiarze: ustawodawczym, wykonawczym i sądowniczym.
Nie potrzeba wysiłków o uzyskanie możliwości opracowania i sforsowania chociażby zrębów takiej organizacji, wystarczy sprytny zabieg z pokusą pieniędzy i osiągnie się zakres władzy przekształcający UE nie tylko w państwo, ale nawet w dyktaturę.
Najbardziej poniżająca w tej farsie jest rola Rady Europejskiej, która głosując wbrew traktatowi została sprowadzona do wasalskiej roli.
Mieliśmy już do czynienia z podobnymi przypadkami, kiedy RE dla przypodobania się Niemcom, a właściwie Niemce, zagłosowała gremialnie przeciwko Polsce.
Ten fakt pozostaje ważnym sygnałem z czym musimy się liczyć w każdym przypadku dojścia do głosowania w RE.
Jako ostateczna konsekwencja konfliktu z władzami UE pozostaje zawsze możliwość opuszczenia tego towarzystwa.
Wlk. Brytania pokazała że jest to możliwe nawet bez zawarcia jakiejś umowy o współdziałaniu. Z tą tylko różnicą że położenie Anglii zarówno geograficzne jak i polityczne jest zasadniczo różne w stosunku do Polski. Jest wprawdzie w Europie kilka krajów, które do UE nie należą, ale dają sobie jakoś radę.
Pomijam żyjące w biedzie wschodnie peryferia Europy, lecz zarówno Szwajcaria, Norwegia, a nawet Islandia na ogół nie mogą narzekać na swoje położenie materialne i polityczne.
Może jedynie Norwegia, posiadająca podobnie jak Polska dwustukilometrową granicę z Rosją, z tą tylko różnicą, że w Polsce wisi ona tuż nad Warszawą, a w Norwegii na dalekich peryferiach.
Nasza zależność od faktycznego władcy UE czyli Niemiec jest już tak daleko posunięta, że pani Merkel może sobie pozwolić na władczy ton, a nawet jej podwładni poszczekują bezkarnie na Polskę.
Poza kontrolą 80 % mediów, mają w swoim ręku bezpośrednio lub przez swoje agentury rozprzestrzenione w całej Europie – większość przemysłu w Polsce (bo nie “polskiego”).
Jednakże największym i najgroźniejszym agentem niemieckim jest Putin, który za zgodą niemiecką bezkarnie grabi sąsiedzkie kraje, a Polskę pomaga izolować i uzależniać od Niemiec.
Ten stan jest dostatecznie rozwinięty, ażeby można było stwierdzić jego trwałość.
Próby uniezależnienia się przez budowę gazoportu i zamiaru tworzenia eurocentrum komunikacyjnego, czy budowę atomowej elektrowni to tylko fragmenty jakiej takiej niezależności. Możemy się liczyć z blokadą każdego odruchu tworzenia niezależnego od Niemiec polskiego stan posiadania, podobnie jak miało to miejsce w przypadku gazoportu.
Nie widzę powodu do zapisywania zdarzenia “praworządności” ani do klęski, ani do sukcesu narodowego, po prostu mamy do czynienia z jeszcze jednym dowodem na fakt czym jest UE.
30 lat temu w mojej rozmowie z Andreottim wyraził on opinię, że Niemcy dążą do stworzenia swojego państwa europejskiego i dopóki on działa to zrobi wszystko ażeby do tego nie dopuścić. No to Andreotti jak i cała włoska chrześcijańska demokracja zostały załatwione i już nic nie stało na przeszkodzie w powstaniu tego nie tyle “tworu” co “potworu”.
Dziwi mnie tylko że Anglicy zgodzili się na to, ale zachowali się jak Anglicy, nie wdawali się w awantury przyjmując typową postawę “splendid isolation”
Będą zmuszeni za to zapłacić i już wyrazili na to zgodę rezygnując z możliwości wynegocjowania nowych warunków współdziałania.
Niestety trzeba stwierdzić że w sytuacji Polski takie rozwiązanie jest nieosiągalne.
Kilkadziesiąt lat coraz głębszego uzależniania polskiej gospodarki od Niemiec, przy zaniechaniu, lub przynajmniej niedostatecznym wysiłku w kierunku tworzenia alternatywy, spowodowało niemożliwość zastosowania działań gwałtownych bez niemal katastrofalnych skutków dla polskiej gospodarki.
Ponadto nie mamy przygotowanego żadnego nowego układu politycznego. Nasze starania o zbliżenie ze Stanami Zjednoczonymi przyniosło pewne skutki, jednakże ani ich rozmiar ani pewność w odniesieniu do trwałości nie są zadawalające.
Do tego jeszcze doszła klęska wyborcza Trumpa, właśnie definitywnie rozstrzygnięta przez orzeczenie najwyższego sądu amerykańskiego.
Nie pomogła mu nawet ostatnia nominacja na sędziego pani Barrett.
W kategoriach znaczenia politycznego dla Polski jest to znacznie groźniejsze aniżeli sprawa “praworządności”. Biden nie objawił jeszcze swojej polityki międzynarodowej, ale sądząc po jego ośmioletnim wiceprezydentowaniu można obawiać się najgorszego.
W sumie mamy dość dużo niesprzyjających nam zdarzeń, jak z tego wyjdziemy?
Trudno dziś orzec, jedyne co można i należy zrobić to przede wszystkim przełamać pandemię, o ile się da.
A po pandemii nie odbudowywać istniejącego dotąd stanu, a szukać nowych, dających maksimum gwarancji niezależności, własnych rozwiązań podstawowych problemów z gospodarką na czele.
Miejmy jednak na uwadze że ostatnie, negatywne doświadczenia nie są wynikiem błędnych układów gospodarczych, lub stosunków międzynarodowych, ale objawem śmiertelnego zagrożenia dla naszej kultury i naszego bytu narodowego.
Światowa ofensywa wrogich nam sił nowej bolszewickiej międzynarodówki może odnotować sukcesy w postaci podporządkowania sobie UE i obalenia silnej przeszkody w postaci “trumpizmu” w Ameryce.
Nie wiadomo czy są to skutki chwilowego osłabienia siły oporu naszej kultury, czy też proces nieodwracalny tak jak w swoim czasie grecko rzymskiej.
Dla nas w Polsce nie ma innego wyboru, jesteśmy na celowniku i nawet kompromisowe tendencje rządzących nam nie pomogą. Wyrok na Polskę został dawno wydany i wszystkie te wydarzenia są niczym innym jak jego realizacją.
Nie możemy się poddawać, musimy przede wszystkim stworzyć realną siłę zdolną do obrony tego co decyduje nie tylko o naszej wartości, ale i o naszym życiu.
Jest to nadrzędny temat “polskiej sprawy”, jak to się dawniej mówiło i wymaga ogólnonarodowej debaty w poszukiwaniu najlepszej drogi.
To co się uprawia dotychczas, jest wyczerpane i nie odpowiada potrzebom chwili, a co gorsze, utraciło zdolność do reprezentacji rzeczywistych potrzeb i dążeń narodu.
Najlepszym dowodem jest zdumiewająca bezradność wobec chamskiego i odrażającego charakteru napaści ze strony garstki rzekomych obrończyń praw kobiet.