Pozornie niewielkie ustępstwo w sprawie SN powoduje skutki znacznie poważniejsze niż sama sprawa. „Dobra zmiana” wykazała się nie tylko brakiem konsekwencji w działaniu, ale też czymś znacznie gorszym w społecznym odbiorze, a mianowicie lękliwością przed chamskim, natarczywym i bezprawnym wtrącaniem się unijnej biurokracji w wewnętrzne sprawy polskie. Za chwilę jaskrawie politycznego wyboru do TK dokonali Niemcy i nikt z UE nie śmie im nawet zwrócić uwagi, a ludzie rządzący Polską dają po sobie jeździć bezkarnie nędznym najmitom z Brukseli. Skutki międzynarodowe będą takie, że uzyska się dowód na skuteczność pohukiwania na Polskę, czyli że trzeba kontynuować tę drogę. Jeszcze gorsze są skutki wewnątrz Polski, oto dowiadujemy się, że nie można ufać władzy, która ze strachu gotowa jest na wszelkiego rodzaju […]
Pozornie niewielkie ustępstwo w sprawie SN powoduje skutki znacznie poważniejsze niż sama sprawa. „Dobra zmiana” wykazała się nie tylko brakiem konsekwencji w działaniu, ale też czymś znacznie gorszym w społecznym odbiorze, a mianowicie lękliwością przed chamskim, natarczywym i bezprawnym wtrącaniem się unijnej biurokracji w wewnętrzne sprawy polskie.
Za chwilę jaskrawie politycznego wyboru do TK dokonali Niemcy i nikt z UE nie śmie im nawet zwrócić uwagi, a ludzie rządzący Polską dają po sobie jeździć bezkarnie nędznym najmitom z Brukseli.
Skutki międzynarodowe będą takie, że uzyska się dowód na skuteczność pohukiwania na Polskę, czyli że trzeba kontynuować tę drogę.
Jeszcze gorsze są skutki wewnątrz Polski, oto dowiadujemy się, że nie można ufać władzy, która ze strachu gotowa jest na wszelkiego rodzaju ustępstwa.
Mamy zatem triumf „totalnej opozycji”, czyli antypolskiej agentury, która ma satysfakcję gdyż nie potrzebowała wycofywać się z niczego wyprzedzając życzenia mocodawców.
Wielkie osiągnięcie uzyskane dzięki solidarnej postawie narodu jest zaprzepaszczane przez małych i strachliwych ludzików, którzy dalece nie dorośli do mandatu, jaki im udzielił naród 11 listopada 2018 roku.
A wszystko to są skutki działań małymi kroczkami pod fałszywymi tytułami. Byle tylko nie drażnić bestii.
Po pierwsze nie ma żadnej bestii, są małe pieski szczekające na polecenie swoich panów ukrywających się za unijną dekoracją.
Wszystko to śmierdzi obłudą i tchórzostwem i najwyższy czas żeby zrzucić tę „suknię Dejaniry”, w jaką ubrała nas UE.
W odpowiedzi na wszystkie szykany jakie się stosuje wobec Polski powinno się wystąpić z aktem oskarżenia pod adresem rzeczywistych sprawców a nie ich najmitów.
Nie ma co ukrywać, że chodzi o Niemcy, które wprowadziły Polskę do UE w swoim interesie, a jest nim przekształcenie nas w kraj wasalny.
Ten proces był dotąd przeprowadzany skutecznie, jednakże typowa, niemiecka bezczelność obudziła uśpiony polski elektorat i wybrano w 2015 roku władze, które zgłosiły chęć dokonania zmian w układzie zależności.
To wystarczyło do rozpętania wobec nich nagonki zmierzającej do obalenia i powrotu stanu poprzedniego.
Próby ułagodzenia ataku przez wycofywania się z zajętych pozycji przyniosą z pewnością skutek odwrotny do zamierzonego.
Rząd musi dbać o swoją pozycję prestiżową żeby nie prowokować takich wystąpień jak p. Mosbacher. Należy ściśle przestrzegać postępowania zgodnego z protokółem dyplomatycznym, forma reakcji musi być dostosowana do wagi zagadnienia i poziomu jego przedstawienia.
Zarzuty i pisma, które nie odpowiadają minimum wymagań przyzwoitości muszą być odrzucane bez komentarzy.
Niedopuszczalne jest żeby pełnomocnik premiera przyjmował z całą powagą czegoś takiego co nie tylko jest fałszywie i obraźliwie adresowane, ale co swoją rynsztokową treścią nie zasługuje na najmniejszą uwagę.
Współczuję Jarosławowi Kaczyńskiemu, że jego wysiłki na rzecz odzyskania godnej i suwerennej pozycji Polski nie tylko że nie znajdują wsparcia, ale są postponowane przez lichych i tchórzliwych urzędników, lub co gorsze, nasłanych agentów.
Bowiem każdy przejaw słabości czy lękliwości będzie wykorzystany przeciwko Polsce.
Szukanie drogi przez tworzenie sprzyjających układów jest bardzo wskazane, ale to w okolicznościach niemieckiej hegemonii w Europie nie gwarantuje sukcesu.
Przy okazji można zwrócić uwagę, że ostatnio idea międzymorza jakby przycichła, niewykluczone, że pod wpływem niemieckiej oferty przyłączenia się, czyli przejęcia całego przedsięwzięcia.
Pomijając fakt, że są to tylko peryferie Europy, trzeba przede wszystkim skupić się na własnych działaniach i wreszcie odkryć prawdę.
W interesie niemieckim został zlikwidowany wielki przemysł polski i zastąpiony zakładami usługowymi na rzecz przemysłu niemieckiego.
Nie trzeba dodawać, że te zakłady są w znakomitej większości w niepolskich rękach.
Zbyt duży udział Niemiec w polskim eksporcie / ponad 27% / uzależnia nas od nich mimo deklaracji rządowych w odniesieniu do tworzenia autonomicznej gospodarki.
Rozwijanie własnej wytwórczości wymaga poszukiwania innych rynków zbytu, trzeba jednak dokładnie wiedzieć co gdzie można sprzedać korzystając z każdej nadarzającej się okazji do nawiązania kontaktów handlowych.
Zacząć jednak trzeba od potrzeb własnych zaspakajanych dotąd importem.
Należy też nareszcie zmienić nasz język w rozmowach z USA i postawić twarde warunki. Jeżeli im zależy na uzyskaniu sojusznika w Europie to muszą iść za tym konkrety, jeżeli nie zależy to i tak nic nie tracimy, bo jak na razie niczego nie zyskaliśmy, a przynajmniej pozbawimy się złudzeń.
Sądząc po zaangażowaniu Trumpa jednak mu na Polsce zależy, tylko że dotąd korzysta z doświadczeń przeszłości.
I to trzeba mu wyperswadować, jesteśmy gotowi ponieść kolosalne ryzyko sojuszu z USA jednakże w interesie amerykańskim powinno leżeć wzmocnienie Polski przez: dostawy taniej ropy i gazu, lokowanie inwestycji w Polsce, zwiększenie wymiany towarowej z ustaleniem konkretnej listy towarowej, pomoc w uzbrojeniu polskiej armii i rozszerzenie współpracy przemysłów ze szczególnym uwzględnieniem przemysłu zbrojeniowego.
Argumentacja ze strony polskiej jest oczywista, mamy intensywny rozwój polskiej gospodarki oparty na współpracy z Niemcami i krajami UE, nawiązanie bliższych stosunków z USA może wpłynąć hamująco na ten proces.
Musimy mieć jakąś rekompensatę, tymczasem Ameryka wyraźnie foruje w stosunkach gospodarczych te kraje, które politycznie są przeciw niej.
Nie bez kozery wspomina o tym często Trump, ale od mówienia najwyższy czas przejścia do aktywnych działań, co w interesie amerykańskim dałoby informację, że warto być ich sprzymierzeńcem.
Wielu zwolenników PiS odwróciło się od tej partii uważając, że popełniła ona zdradę wycofując się z reformy sądownictwa.
Jeżeli można mówić o zdradzie to popełniło ją Ministerstwo Sprawiedliwości rządzone nie przez PiS, ale jego sojusznika, który w posunął się o krok za daleko w łapczywości przejęcia kontroli nad sądami.
W tej sytuacji premier powinien przemyśleć stan obsady swojego rządu.