Szumnie zapowiadany prezydencki projekt ustawy o Sądzie Najwyższym dopiero we wtorek trafi do Sejmu. Jednak już dzisiaj roi się od różnego rodzaju mniej lub bardziej zawoalowanych połajanek. Nikt jednak nie patrzy na projekt oczami zwykłego obywatela.
Pomińmy zatem wchodzenie w szczegóły dotyczące tego, jaka większość (kwalifikowana czy zwykła) będzie decydować o składzie KRS. Albo w jakim wieku sędziowie będą przechodzić w stan spoczynku (taki rodzaj emerytury).
Doświadczenie życiowe Polaka-szaraka, który zetknął się w swoim życiu kilka razy z sądem zbyt często streszcza robiące coraz większą karierę powiedzenie:
Cała reszta blednie wobec tego podstawowego faktu – Kowalski sąd postrzega jako miejsce, w którym nie jest wymierzana sprawiedliwość, a tylko wydawane są wyroki.
Doprawdy nie jest istotne, kto będzie decydował o doborze sędziów SN czy też kto wybierze sędziów do KRS.
Problemem jest to, że w warunkach polskich immunitet sędziowski zamieniony został w głębokie przeświadczenie o własnej bezkarności.
Na dodatek oparte o fakty.
Do historii przeszedł wyrok sądu dyscyplinarnego, w którym sformułowana została zasada obowiązująca tylko i wyłącznie wybraną kastę:
Instytucja immunitetu (łacińskie immunitet – uwolnienie od obciążeń) jest rozumiana jako prawo do zwolnienia od podlegania powszechnie wiążącym obowiązkom prawnym, prawo do nieczynienia tego do czego inni są zobligowani.
( Sąd Najwyższy, działający jako Sąd Dyscyplinarny, orzeczenie SNO 6/09 z dnia 18 lutego 2009 roku)
W konsekwencji SN uznał, że sędzia jadący z prędkością 171 km/h mimo obowiązującego ograniczenia prędkości do 110 km/h jest niewinny, albowiem nie wykazano, by istniały szczególne okoliczności uzasadniające ograniczenie prędkości w miejscu, gdzie został przyłapany na zbyt szybkiej jeździe.
Zwykli obywatele są natomiast z całą surowością karani nawet za przejście przez jezdnię przy czerwonym świetle choć ze względu na porę dnia ruch ustał.
Jednym z postulatów wyborczych PiS, najwyraźniej przeoczonym do tej pory, było wprowadzenie instytucji „rewizji nadzwyczajnej”, z założenia mającej niwelować skutki krzywdzących wyroków.
Cywilnych i karnych.
Prawnicy pamiętają, że podobną instytucję (co prawda ograniczoną jedynie do prawa karnego) wprowadziło SLD do obowiązującego obecnie kodeksu postępowania karnego.
Mowa o art. 101 kpk, obecnie uchylonym.
Przepis ten przewidywał nieważność orzeczenia z mocy samego prawa w przypadku, gdy:
1) oskarżony nie podlegał orzecznictwu polskich sądów karnych,
2) w wydaniu orzeczenia brała udział osoba nie uprawniona do orzekania bądź podlegająca wyłączeniu na podstawie art. 40 § 1 pkt 1-3 lub 6 oraz § 2 i 3,
3) zostało wydane pomimo to, że inne postępowanie karne co do tego samego czynu tej samej osoby zostało już prawomocnie ukończone,
4) orzeczono karę lub środek karny nie znane ustawie,
5) zapadło z naruszeniem zasady większości głosów lub nie zostało podpisane przez którąkolwiek z osób biorących udział w jego wydaniu,
6) sąd orzekł w składzie nie znanym ustawie,
7) zachodzi sprzeczność w treści orzeczenia, uniemożliwiająca jego wykonanie,
8) zachodzi inna, co najmniej równie poważna obraza prawa.
Punkt 8 był tym, za pomocą którego próbowano podważać wyroki merytorycznie błędne.
Niestety, wobec jawnego sprzeciwu środowiska sędziowskiego (czyżby zbyt wiele roboty?) po niespełna pięciu (5) latach obowiązywania przepis został uchylony ustawą z dnia 10 stycznia 2003 r. o zmianie ustawy – Kodeks postępowania karnego, ustawy – przepisy wprowadzające Kodeks postępowania karnego, ustawy o świadku koronnym oraz ustawy o ochronie informacji niejawnych (Dz.U. Nr 17, poz. 155) z datą 30 czerwca 2003 roku.
Prezydent Andrzej Duda zgłasza jednak zupełnie inną propozycję.
.
Zgodnie z proponowanymi zmianami, od każdego prawomocnego orzeczenia sądowego kończącego postępowanie w sprawie będzie można wnieść skargę nadzwyczajną, jeżeli:
.
1) orzeczenie narusza zasady lub wolności i prawa człowieka i obywatela określone w Konstytucji;
2) orzeczenie w sposób rażący narusza prawo przez błędną jego wykładnię lub niewłaściwe zastosowanie;
3) zachodzi oczywista sprzeczność istotnych ustaleń sądu z treścią zebranego w sprawie materiału dowodowego.
.
Skargę nadzwyczajną będzie mógł wnieść Prokurator Generalny, Rzecznik Praw Obywatelskich, grupa co najmniej 30 posłów lub 20 senatorów, oraz – w zakresie swojej właściwości – Prezes Prokuratorii Generalnej Rzeczypospolitej Polskiej, Rzecznik Praw Dziecka, Rzecznik Praw Pacjenta, Przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego i Rzecznik Finansowy. Skarga nadzwyczajna grupy posłów lub senatorów wnoszona będzie przez Marszałka Sejmu lub Marszałka Senatu, który, oprócz wskazanego przez grupę posłów lub senatorów przedstawiciela, będzie mógł upoważnić pracownika Kancelarii Sejmu lub Senatu, adwokata lub radcę prawnego do jej popierania.
.
http://www.prezydent.pl/prawo/ustawy/zgloszone/art,17,projekt-ustawy-o-sadzie-najwyzszym.html
Pięknie, prawda?
Ale tak właśnie wyglądają schody, których stopnie mogą okazać się za wysokie dla nazbyt wielu pokrzywdzonych.
Co do punktu 1 pełna zgoda. Wreszcie będzie tak jak w Niemczech, gdzie również wyrok może być badany pod kątem zgodności z Konstytucją, a nie tylko ustawa, na podstawie której był wydany.
W Polsce prawomocny wyrok sprzeczny z Konstytucją wydany na podstawie prawa zgodnego z Konstytucją jest nie do ruszenia (pomijam kasację i inne nadzwyczajne środki zaskarżenia, gdyż zbyt często nie mogą być stosowane, np. z uwagi na wartość sporu).
Natomiast zapis punktu 2 interpretowany zgodnie z dotychczasową linią orzeczniczą jest dławiący.
Bowiem „rażące naruszenie prawa” wg Naczelnego Sądu Administracyjnego może mieć miejsce wtedy, gdy zastosowane normy prawne nie budzą wątpliwości interpretacyjnych (II OSK 146/11 z 17 kwietnia 2012 r.).
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach twórczo rozwija tę tezę w wyroku z dnia 8 sierpnia 2016 roku: w sposób rażący może zostać naruszony wyłącznie przepis, który nie wymaga stosowania pogłębionej wykładni prawa (II SA/Gl 578/16)
Proszę państwa, to może oznaczać, że nigdy nie dojdzie do uchylenia wyroku, albowiem błędna interpretacja lub niewłaściwe zastosowanie dotyczyć będą norm prawnych, których wykładnia jest pogłębiona, czyli realnie wymaga chwili namysłu.
Tak więc wyroki błędne, dokuczliwe dla stron, pozostaną w obiegu prawnym, a nam przybędzie kolejne ustawowe arpeggio (ozdobnik).
Podobne zarzuty można podnieść wobec punktu 3. Wymóg oczywistości znowu ogranicza znacząco liczbę osób poszkodowanych mogących liczyć na uchylenie krzywdzącego wyroku.
Bo przecież sprawy, w których z materiału dowodowego wynika, że np. delikwent molestował seksualnie swoją podwładną, a sąd uznał, że doszło do trwałego i zupełnego rozkładu pożycia należą mimo wszystko do zdecydowanej mniejszości o ile w ogóle się trafiają.
Problem bowiem leży w tzw. swobodnej ocenie dowodów, zbyt często nie podpartej żadnym łańcuchem logicznego rozumowania ale arbitralnością przekonanego o swojej „boskości” urzędnika.
Proponowana zmiana zatem będzie istniała li tylko po to, by móc powiedzieć, że PiS, a osobliwie Duda, dopełnili obietnic wyborczych.
Zanim ustawa wejdzie w życie, nim zakończą się wszczęte sprawy, nadejdą nowe wybory. Ustawa nie zdąży się jeszcze sprawdzić w praktyce, ale za to pięknie będzie wyglądała na wyborczych plakatach.
Tymczasem w omawianym zakresie zdają jej się przyświecać nieśmiertelne niestety słowa Giuseppe Tomasi di Lampedusy:
.
25.09 2017
.
.
.