Ze zdumieniem przeczytałem opinię Pani Elig – Emerytki, że najlepszym prezydentem Warszawy był Sokrates Starynkiewicz – carski urzędnik naznaczony na to stanowisko przez władze zaborcze. Rzeczywiście wbrew oczekiwaniom okazał się człowiekiem życzliwym Warszawie, tylko powstaje pytanie: – jakiej Warszawie? Nie ukrywał swego wielkorosyjskiego i prawosławnego nastawienia. Uważał Warszawę za miasto rosyjskie z pewną tolerancją dla miejscowej ludności polskiej, ale przecież za jego prezydentury nie ustawały represje związane zarówno z powstaniem styczniowym jak i z nowymi ruchami niepodległościowymi i socjalnymi.
Wzrost ludności Warszawy wiąże się z faktami poprzedzającymi jego prezydenturę, a mianowicie zbudowaniem mostów Kierbedzia i przy Cytadeli, a w konsekwencji postępem w uprzemysłowieniu miasta.
Z drugiej strony po roku 1868 i możliwości przemieszczania się ludności żydowskiej Moskale ze Starynkiewiczem włącznie chętnie widzieli w Warszawie rosyjskich Żydów – „Litwaków” stanowiących element wrogi w stosunku do Polaków i z dawna osiedlonych polskich Żydów.
Nazwisko Starynkiewicz i pochodzenie z Ukrainy może wskazywać na polskie korzenie Srokata Iwanowicza, ale o tym raczej on nie wspominał, natomiast musiał uczestniczyć w koronnym dziele antypolskim w Warszawie, mianowicie projektowaniu, wyborze lokalizacji i początkach budowy aleksandryjskiego soboru na placu Saskim, czyli najbardziej centralnym punkcie ówczesnej Warszawy.
Za jego prezydentury mamy również jedyny pogrom Żydów jaki miał miejsce w Warszawie. Mechanizm tych pogromów na terenie Rosji dokonanych po zamachu na Aleksandra II, podobnie zresztą jak i innych, był taki, że stroną inicjującą była carska Ochrana, a wykonawcami głównie sołdaci z wielkiego garnizonu warszawskiego.
Starynkiewicz mógł nie brać udziału w organizowaniu pogromów, ale nie mógł o nich nie wiedzieć.
Carski urzędnik pełniący obowiązki prezydenta miał niewiele wspólnego z normalnie pojętym w cywilizowanym świecie samorządem, był jednym z dość ważnych ogniw zaborczych władz i to było jego najważniejszym obowiązkiem.
To że akurat Starynkiewicz poświęcał wiele czasu i wysiłków dla dobra miasta było jego własną inicjatywą i za to należy mu się uznanie, które zresztą Warszawa okazała.
Nie można jednak zestawiać w jednym rzędzie carskiego urzędnika, przedstawiciela władz zaborczych z prawdziwymi prezydentami Warszawy reprezentującymi to miasto i polskie władze.
Można wymienić nazwiska choćby z pamięci takie jak Dekiert, Wyssogota – Zakrzewski, Bieliński i innych wielce zasłużonych, ale przecież wszystkie te nazwiska muszą ustąpić przed nazwiskiem przecież tylko „komisarycznego” prezydenta Warszawy – Stefana Starzyńskiego.
Poświęcił Starzyński Warszawie ogrom pracy nad unowocześnieniem i upiększeniem stolicy, tak naprawdę to powstanie metropolii warszawskiej w miejsce prowincjonalnego miasta garnizonowego jakim była Warszawa za carskich czasów, zawdzięczamy Starzyńskiemu.
Jego dzieło polegało nie tylko na bieżącej rozbudowie miasta i stworzeniu nowych dzielnic, ale też na perspektywicznym planowaniu z należytym uplasowaniem Warszawy wśród stolic Europy.
Jestem przekonany, że gdyby nie wojna to metro w Warszawie byłoby już w latach czterdziestych, olimpiada w pięćdziesiątych i nie byłoby żenujących przepychanek o wielkość stolicy, gdyż Warszawa od dziesięcioleci byłaby znacznie większa od obecnej.
To wszystko, co zrobił dla Warszawy Starzyński kwalifikowałoby do uznania za najlepszego prezydenta, ale historia i osobista postawa w czasie oblężenia Warszawy nadały Mu znamię – Bohatera Narodowego.
Jak sam powiedział: – pragnął Warszawy Wielkiej, ale w huku dział i ogniu pożarów już osiągnęła wielkość.
Myślę, że w kontekście tego wszystkiego, co dzieje się współcześnie wokół Warszawy warto jest wspomnieć o Starzyńskim i na tym tle ocenić miarę upadku współczesnych władz stolicy Polski robiących wszystko co możliwe żeby ją pomniejszyć dosłownie i w przenośni.
A Starynkiewicza możemy sobie darować, bo nie można zestawiać tych nazwisk.
Jeden komentarz