11. lipca 1943 roku – to jeden z najtragiczniejszych dni w polskiej historii, nazywany „krwawą niedzielą”, apogeum bestialskiej rzezi wołyńskiej. Polaków zaatakowano w 99 miejscowościach, głównie w powiatach włodzimierskim i horochowskim. Do eksterminacji przystąpiły Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów Stepana Bandery (OUN-B) oraz Ukraińska Armia Powstańcza (UPA).
Ukraińcy banderowcy już od początku lipca 1943 r. przygotowywali się do „ostatecznego rozwiązania kwestii polskiej”, czyli eksterminacji, bądź wygnania swoich własnych sąsiadów na Wołyniu, biorąc wzorce z okrucieństwa hitlerowców. W lipcu 1943 r. celem napadów stało się 520 wsi i osad, a zamordowano w tym czasie ok. 10-11 tys. Polaków. W sumie rzeź wołyńska pochłonęła według różnych szacunków do 200 tys. bezbronnych osób. Do ludobójstwa przystąpiono podstępnie w niedzielę, dzień dla katolików święty, licząc na to, że Polacy tłumnie zgromadzą się w kościołach, co zresztą miało miejsce. Apogeum przypadło na 11. lipca 1943 roku. Na uśpione niedzielnym odpoczynkiem w pierwszych dniach żniw polskie wsie i chutory, na wiernych zgromadzonych w katolickich świątyniach spadły pociski, granaty, butelki z zapaloną benzyną, ostrza wideł, kos, noży, siekier i pogrzebaczy. Nie było obrońców, bowiem w wielu miejscowościach pozostały w większości kobiety i dzieci…
Ofiary palono żywcem w chatach i kościołach, gwałcono, przybijano gwoźdźmi, przecinano piłami… Bezbronnych Polaków masakrowano z sadystycznym upodobaniem: niewiastom w ciąży rozpruwano brzuchy, maleńkie dzieci nabijano na sztachety. Śmierć zadawana była powoli, bardzo powoli… Porównanie banderowców z UPA do zwierząt uwłacza tym ostatnim; żadne zwierzę nie zadaje swym ofiarom tylu cierpień…
Ukraińcy w swym sadystycznej orgii nawiązywali do tradycji hajdamackich (powstania Chmielnickiego) i „koliszczyzny”, stosowane już wtedy rąbanie ofiar siekierami, wrzucanie rannych do studzien, przerzynanie piłą, wleczenie koniem, wydłubywanie oczu, wyrywanie języków itp. Takich barbarzyńskich czynów Niemcy, a nawet Sowieci nie dokonywali, dlatego zbrodnia ukraińska nie ma sobie podobnych i nie ma dla niej zrozumienia w trudnych historycznych relacjach polsko-ukraińskich.
W odróżnieniu od Rosjan w Katyniu ukraińscy nacjonaliści na Kresach nie prowadzili żadnych ewidencji. Wybijano całe wioski, rozkradano majątki, palono zabudowania; liczył się straszliwy efekt szaleństwa a nie chłodna kalkulacja. Bezmiar okrucieństwa oprawców miał zmusić pozostałe przy życiu ofiary do ucieczki na zachód. I to działało…
Strach, przerażenie, rozpacz na wieczność!
Rząd PiS, jako agenda wpływu Stanów Zjednoczonych Ameryki, o wołyńskim koszmarze stara się zapominać. Błędna polityka wpędza w pułapkę pomocy Ukrainie (ogromna pomoc finansowa, przedstawiciele rządów Polski i Ukrainy podpisali podczas warszawskiego szczytu NATO porozumienie ws. współpracy wojskowej i technicznej – umowa dotyczy m.in. dostaw uzbrojenia na Ukrainę), bez uzyskania dla Polski istotnych traktatów i zapewnień, także w kwestiach historycznych.
Wielu z cudem ocalałych stara się zatrzeć w pamięci obraz tej niesłychanej tragedii – inspirowanej chyba tylko z czeluści piekieł.
Wielu do dziś boi się o niej mówić, to straszne zaklęcie zachowując w domowej twierdzy.
Wielu nic o niej nie wie, lub wie tylko tyle, ile usłyszy z partyjnego bełkotu, który snuje wizje pojednania na wyrost.…
Ukraińcy do dziś dnia nie posypali głowy popiołem! Jedną ręką kładą dziś kwiaty na polskich pomnikach martyrologii wołyńskiej, drugą przecinając szarfę, odsłaniającą lwowski pomnik Stepana Bandery.
Widać taką historię wybrali!
Nazistowskie sentymenty, krwawe piły i topory, noże i motyki… Pol Pot był później!
Nie ma pojednania, jeśli w głowach oprawców wciąż krążą butne myśli o „Wielkiej Ukrainie” bez „obcych”!
Nie ma pojednania, gdy rzeź niewinnych nazywamy „trudnymi relacjami”…
Spoczywajcie w pokoju, święci z Wołynia!
Adam Mrówczyński
Za: http://www.siemysli.info.ke/
4 komentarz