BIZNES
Like

Będzie 7 marca w Pałacu

06/03/2016
913 Wyświetlenia
1 Komentarze
10 minut czytania
Będzie 7 marca w Pałacu

Zasady dyskusji nad programem Premiera Morawieckiego w Narodowej Radzie Rozwoju są nieubłagane: trzeba się zmieścić w trzech minutach. Głos, owszem, zabierzemy jednak naszą „wściekłość” zmuszeni będziemy przekazać do protokołu. Oto ona.

0


 

 

Panie Prezydencie, Panie Premierze, Panie i Panowie

 

Gdyby Polska zechciała włączyć do obrotu gospodarczego zasoby mało atrakcyjne dla gospo­darki oligarchicznej. Gdyby na dodatek chciała sięgnąć do zasobów synergii rozpoznanych przez Sta­nisława Staszica, Jerzego Zdziechowskiego, Mariana Wieleżyńskiego to „groziłoby” jej tempo wzro­stu PKB na poziomie powyżej 10 % rocznie i to przez kilka kolejnych lat z rzędu. Takie tempo byłoby potrzebne, aby obecne – bardzo ryzykowne – programy socjalne nie doprowadziły do katastrofy fi­nansów publicznych.

Czy tak się stanie? – marnie to widzę choć są pewne jaskółki.

Pozwolę sobie zapytać

Ilu jest nas na tej sali osób, które zdają sobie sprawę z tego, że aby zjeść każdy dodatkowo ugotowany przez nas talerz zupy (wzrost PKB), musimy najpierw go wykupić pożyczając pieniądze od międzynarodowego bankiera. Wiem, że tego zjawiska nie widać z poziomu gospodarstwa domo­wego, ale czy aż tak jesteśmy zajęci pogonią za dobrami doczesnymi, że brakuje nam czasu, aby choć na chwilę zastanowić się nad sytuacją monetarną naszej ojczyzny. Pocieszam się jednak, bo wiele osób a Polsce już rozumie, że:

  • inflacja nie „pożera” pieniędzy, inflacja tworzy nowe potrzeby pożyczkowe!!!
  • pożyczanie pieniędzy na to aby wykupić wzrost PKB, doprowadza do absurdu nasz tu krajowy wysiłek. Przecież za te pieniądze możemy sobie kupić to co wyprodukuje pracowity Chińczyk bez wylewani jednej kropli potu!!!

Zastanawiam się, ilu nas tu na sali jest w stanie opanować strach i przyswoić myśl o suwerennej pol­skiej złotówce?

Gdy w 1997 roku odeszliśmy od monetyzacji gospodarki nikt już nie używa pojęcia równowa­gi towarowo-pieniężnej. Pieniądze sobie, a gospodarka sobie. Rzeczywistości jednak zakląć się nie da. Żyjemy w erze pieniądza fiducjarnego i nie ma on pokrycia ani w sztabach złota ani w amerykań­skich lotniskowcach, ale w realnej sile gospodarki. Od samego jego dodruku dóbr wszak nie przyby­wa. Myślę, że wszyscy tu rozumiemy, że jednoczesne zaatakowanie strony popytowej rozdawnic­twem pieniędzy i strony podażowej kosztami większego fiskalizmu – musi doprowadzić do tego, że rynek poszuka sobie nowego punktu równowagi. To co rząd łaskawie ludziom dał prawą ręką, inflacja szybko lewą ręką odbierze i to w trójnasób. Jeśli tak się nie stanie, to odniosę swój dyplom na uczelnię, która mi go wydała. Puki co, wiem co się dzieję z systemem, gdy ze stanu równowagi wy­trącony jest „jedynką Hevisaida” a tu mamy takie „jedynki” dwie.

Panie Premierze.

Po ludzku współczuję Panu. Rządowi potrzebny jest cudotwórca i w takiej roli Pana obsadzo­no. Jednak jest Pan bezsilny, bo mobilizacja naszego parytetu gospodarczego może nastąpić , ale nie w pańskich resortach.

To Minister Finansów powinien zrozumieć, że społeczeństwo nie jest winne ani skutków infla­cji ani skutków wzrostu PKB. Musiałby zrozumieć, że jest potrzebna nam reforma systemu monetar­nego. Nie może dłużej tak być, aby inflacja i wzrost PKB tworzyły nowe potrzeby pożyczkowe!!!! To jest ekonomiczny absurd, który trzyma nas za gardło, bez względu na to jakie ekonomiczne autorytety stoją za tym bankierskim interesem. Dostalibyśmy do dyspozycji wyjątkowo sprytne rozwiązanie: skierowanie emisji pieniądza na rozwój gospodarki dałoby nam szansę jej szybkiego bezinflacyjnego dokapitalizowania. W zależności od tego o jaką stawkę zagralibyśmy z banksterami, byłoby tego od 40 do 80 mld zł rocznie.

To Ministerstwo Finansów odpowiedzialne jest za to, że dotychczas nie zostały wydane przepi­sy wykonawcze umożliwiające funkcjonowanie biznesu w oparciu o wielostronne umowy wspólnie kontrolowane. Tam blokuje się możliwość powstawania u nas jakiejś Nokii, jakiegoś Samsunga czy jakiegoś baskijskiego Mondragonu. Sprawa jest prosta i pragnę tu podziękować koordynatorowi Sek­cji Gospodarka, Praca, Przedsiębiorczość Narodowej Rady Rozwoju dr. Markowi Chrzanowskiemu za podjęcie inicjatywy. Zapewniam Was, że na początek, na szybki start, zajęłoby to Ministrowi Fi­nansów nie więcej niż godzinę pracy. Dla gospodarki lokalnej i regionalnej stworzone zostałyby zu­pełnie inne możliwości działania. Kilka procent wzrostu PKB mielibyśmy gwarantowane. Stałoby się to za sprawą zagospodarowania zasobów zupełnie nieatrakcyjnych dla gospodarki schizofrenicznej.

Jednak perspektywa wzrostu PKB – z tegoż powodu – napawa mnie przerażeniem. Bowiem, aby go skonsumować, musielibyśmy pożyczyć pieniądze od międzynarodowego bankiera. Ilu jest nas na sali tych, którzy ten bezsens rozumieją?

Środowisko, które reprezentuję (Konfederacja Na Rzecz Reform Ustrojowych) ciepło powitało wzmiankę o rozwoju własności pracowniczej. Jednak i w tym przypadku potrzebna jest myśl odważ­na i wyciągnięcie wniosków z przeszłości. Na początku transformacji ustrojowej na ścieżkę akcjona­riatu pracowniczego wybrało się około półtora tysiąca przedsiębiorstw. Dzisiaj pozostały marne nie­dobitki. Nie możemy więc dalej udawać, że przy pomocy kodeksu handlowego, który został napisany dla konfliktowego modelu stosunków przemysłowych, da się rozwijać partycypację pracowniczą. Trzeba powiedzieć jasno, że pomimo kilku rodzajów spółek, nie mamy ani jednej w której pracownik stawałby się współwłaścicielem z samego faktu podjęcia pracy. Takie właśnie rozwiązanie stworzyło baskijski Mondragon. Jeśli nie otrzyma Pan nowego prawa, w którym na nowo zostaną przemyślany formy tworzenia i redystrybucji kapitału oraz formy zarządu, to partycypacja pracownicza pozostanie w świecie pięknych idei.

Szanowni Państwo

Nasz wzrost gospodarczy jest możliwy, tylko nie możecie dalej udawać, że nie widzicie spraw podstawowych. Musicie wyjść i stawić czoła wyzwaniom czasu. Albo będzie nowy polski Grunwald, albo na naszych szyjach zaciśnie się pętla anakondy międzynarodowego kapitału. Aby dodać wam od­wagi – zamiast dwóch nagich mieczy – przynoszę dwie książki wydane staraniem Konfederacji na Rzecz Reform Ustrojowych:

  1. Raport Ministra Skarbu Republiki Islandii Frosti Sigurjonssona „Reforma Monetarna”. Islan­dia to mały kraj, „zimno, ciemno, mokro i duje” a serca mężne. Zobaczycie jak w praktyce re­alizują koncepcję Jerzego Zdziechowskiego monetyzacji parytetu gospodarczego.
  2. Moją skromną książeczkę „Filary państwowości naszej – realny plan podniesienia kapitału strukturalnego i finansowego gospodarki polskiej”. Kto nie docenia roli kapitału strukturalnego w gospodarce – a tak się obecnie dzieje – ten dla Polski nie ma żadnej realnej propozycji.

Szanowni Państwo.

Nie oczekujcie cudów od Premiera Morawieckiego. Pomóżcie mu. Zacznijcie myśleć w kate­goriach państwa, bo ono musi rozwiązywać sprawy niewidoczne z poziomu gospodarstwa domowe­go. Architektura monetarna właśnie do takich spraw należy. Budujcie nową suwerenną ekonomię, której podstawowym filarem jest suwerenny pieniądz. Obecnie art 4 ustawy o NBP łamie art. 227 Konstytucji RP bez względu na to jakie papiery podpisaliśmy podczas przystępowania do Systemu Europejskich Banków Centralnych. Dlaczego tego nie widzicie i nie reagujecie?

Kończę zaśpiewem Konfederatów.

…Zwalczym lichwę i pogardę, będziem Polakami

Dał nam przykład Sigurjonsson jak zwyciężać mamy…”

Dziękuję za uwagę. Józef Kamycki, jozef.kamycki@op.pl

0

nikander

Bardziej pragmatyczne niz rewolucyjne mysla wojowanie.

289 publikacje
1 komentarze
 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758