To jest opowieść science fiction, ale przecież papier zawsze wykazuje maksimum cierpliwości; dlaczego zatem nie zastanowić się nad taką oto, możliwą przecież do wykonania bez większych trudów, mistyfikacją. Tak czy siak WSI ciągle czuwa (i to nie jest raczej SF), chociaż trzeba przyznać, że w ostatnich latach parę akcji spartaczyły, jak na przykład ostatnie wybory prezydenckie i parlamentarne. Wróćmy jednak do meritum SF. Szanowna „koleżanka małżonka“ Czesława Kiszczaka wyciąga z domowej szafy kwity na Wałęsę. Książka Cenckiewicza i Gontarczyka, którą do tej pory tylko idiota oraz Adam Michnik i Justyna Pochanke kwestionowali, z dnia na dzień uzyskuje legitymację bezwarunkowej autentyczności i to przed całym narodem. PiS-owi donosy Bolka spadają jak z nieba. Prawicowy mainstream aż pieje z zachwytu. Redaktor Gadowski oświadcza w telewizji, że Anna Maria, starsza pani, bez wysiłku jednym uderzeniem, słabej niewieściej piąstki, obaliła Republikę Okrągłego Stołu.
Anna Maria kładzie się na domowej kanapie i zastępuje na kilka dni wszystkich polskich celebrytów na kartach kolorowej i niekolorowej prasy. Do akcji wkracza IPN. Właściwie bezzwłocznie skanuje odnalezione dokumenty i tabuny historyków i dziennikarzy dopada Bolka in flagranti. Lech Wałęsa ostatecznie pada po ciężkim, nokautującym ciosie, który wyprowadza ubek wszystkich ubeków już zza grobu. Najwybitniejsi historycy wałęsolodzy i bolkolodzy Cenckiewicz, Gontarczyk, Friszke i Paczkowski ogłaszają w mediach, że nie ma takiej możliwości, żeby teczka Bolka była sfałszowana.
I to mógłby być koniec tej historii, ale histeria narasta i prezes IPN Łukasz Kamiński oznajmia, że trzeba wynająć jednak grafologa, bo autentyczność podpisów Lecha Wałęsy i Bolka muszą być ponad wszelkim podejrzeniem. Równolegle Henryka Krzywonos od samego początku kwestionuje współpracę Lecha z ubecją, a Pochanke, Wielowiejska et consortes dopominają sie o rzetelność historycznych badań i z ostatecznymi werdyktami każa czekac na opinie grafologiczną; przecież ubecja nagminnie oszukiwała samą siebie i fałszywki od TW, to był chleb powszedni kiszczakowych służb. Dlatego, a może nie tylko dlatego, prezes Łukasz Kamiński podpisuje umowę o dzieło z grafologiem. Grafolog „daje twarz w telewizji“ i naród, a także seryjny samobójca, mogą zobaczyć kto pochyli się nad podpisami Bolka oraz dowiedzieć się kiedy ekspertyza grafologiczna zostanie wykonana. Przejrzyste przez transparentne!
Jak widać atmosfera nieco gęstnieje. Tylko profesor Sławomir Cenckiewicz przytomnie oświadcza, że formalnościom związanym z wynajęciem grafologa w tej sytuacji, w związku z kodeksem postepowania karnego, można wiele zarzucić. Machina jednak ruszyła.
I oto wkracza wczoraj do studia TVN-u działaczka PO, samorządowiec pełną gębą i jak się patrzy, bo wszak urzędujący prezydent Warszawy, czyli miłościwie panująca w „stolycy“ Hanna Gronkiewicz-Waltz, i oświadcza odważnie i bezkompromisowo, że dokumenty dotyczące współpracy Lecha Wałęsy z komunistyczna bezpieką to „prawdopodobnie fałszywki“ i że jej, bufetowej z warszawskiego Ratusza, wydaje się, że Kiszczak nie wiedział, co trzymał w szafie i to do samego końca (wypowiedź zasłyszana w programie „Fakty po Faktach“ 28.02.2016 r.).
Po takim oświadczeniu POHanki (od Pochanke) można machnąć ręką i powiedzieć, że są to kolejne brednie w stylu Henryki Krzywonos albo… albo uznać, że emisariusz od seryjnego samobójcy zapukał już do drzwi, znanego z telewizji grafologa. I złożył mu propozycje nie do odrzucenia. Za kilka dni TW „Grafolog“ wyda oświadczenie, że wszystkie albo prawie wszystkie podpisy Lecha, to ubecka podróba. Taki cios w odradzającą się Rzeczpospolitą być może nie byłby nokautujący, ale liczenie do 8-9 mielibyśmy, jak w bankach Ryszarda Petru. To nie koniec tej potencjalnie możliwej mistyfikacji. Bo przecież wymyślony (SF) powyżej rozwój wydarzeń mógł być wcześniej zaplanowany przez oberubeka i jego kolesi a następnie z zimna krwią wykonany przez „koleżankę małżonkę“ Marię, zlekceważoną na prawicowych salonach i powszechnie uznaną za cokolwiek niezrównoważoną „słodką idiotkę“. Medialna hucpa, którą Maria Teresa rozkręciła, pławiąc sie w celebryctwie, mogła być właśnie taką zasłoną dymną dla blagierów z WSI. Jeśli jednak Czesław Kiszczak swoich brudnych łap nie przyłożył do operacji „Grafolog“, to i tak sukces „wsiowych“ byłby bezprecedensowy i znaczyłby, że przejmują inicjatywę w tej wojnie. Nietrudno sobie wyobrazić polityczne i medialne efekty uznania teczki Bolka za podrobioną. Trotyl, którego trochę zostało z operacji „Smoleńsk“, wykorzystany teraz do nadkruszenia IV RP i obalenia wiarygodności archiwów IPN-u, miałby naprawdę siłę wielkiego rażenia.
To napisałem ja, zwolennik spiskowej teorii dziejów. I szczerze mówiąc naprawdę chciałbym, żeby ta opowiastka nie okazała się prorocza.
Jeżów, 29 lutego 2016 roku
Dziennikarz i wydawca. Twórca portali "Bobowa Od-Nowa" i "Gorlice i Okolice" w powiecie gorlickim (www.gorliceiokolice.eu). Zastępca redaktora naczelnego portalu "3obieg". Redaktor naczelny portalu "Zdrowie za Zdrowie". W latach 2004-2013 wydawca i redaktor naczelny czasopism "Kalendarz Pszczelarza" i "Przegląd Pszczelarski". Autor książek "Ule i pasieki w Polsce" i "Krynica Zdrój - miasto, ludzie, okolice". Właściciel Wydawnictwa WILCZYSKA (www.wilczyska.eu). Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
3 komentarz