Ambasador rosyjski w Polsce najwyraźniej zapomniał, że nie jest już ambasadorem sowieckim, któremu wolno wszystko.
Język użyty przezeń w sprawie przedwojennych stosunków polsko niemieckich jest wyjęty z bolszewickiego „sputnika agitatora” znanego nam przez powielanie go w peerelowskich środkach przekazu przez dziesiątki lat.
Jednakże na skutek efektów takiej propagandy wprost przeciwnych do zamiarów w końcowych latach egzystencji PRL zaniechano jej tonując wypowiedzi. Było to zresztą w zgodzie z nową retoryką sowieckiej propagandy z epoki „helsińskiej”.
Rosyjski ambasador sięgnął głęboko pamięcią aż do epoki stalinowskiej, co wprawdzie stanowi bazę ideologiczną polityki Putina i co przypomniał nawet w czasie obecnej wizyty w ONZ twierdząc że najlepsze stosunki międzynarodowe istniały w czasie wojennej koalicji amerykańsko sowieckiej.
Najwyraźniej chciałby powtórzenia układu Stalina z Rooseveltem, kiedy to Roosevelt wykonywał posłusznie żądania „ojca narodów”.
Obama zresztą nie bacząc na stan formalny wynikający z nałożonych na Rosję sankcji wykazuje gotowość do rozmów i ustępstwa na rzecz Putina, a ten wzorem swego idola jest stale gotów na stawianie nowych żądań.
W Polsce szykują się zmiany w wyniku październikowych wyborów, ambasador kraju żywotnie zainteresowanego Polską powinien w interesie swego państwa szukać kontaktu z ewentualnymi następcami obecnego rządu, a zatem unikać spraw drażliwych.
Tymczasem wypowiedź ambasadora musi przynieść reakcję zarówno obecnego rządu jak i szczególnie następnego. W normalnym układzie stosunków międzynarodowych taki ambasador musiałby natychmiast opuścić Warszawę, ale nawet nie wiemy jak przebiegała rozmowa między ministrem spraw zagranicznych a ambasadorem.
W każdym bądź razie jego oświadczenie o „błędnej interpretacji” nie może być uznane za przeproszenie, bo w tym przypadku żadne nawet najbardziej solenne przeprosiny nie powinny zmienić stanowiska rządu warszawskiego w odniesieniu do uznania rosyjskiego ambasadora jako osoby „non grata”.
Na tle tego incydentu powstaje pytanie: – jaki był powód takiego wystąpienia ambasadora, jakie korzyści przyniosło ono Rosji?
Chcąc to ustalić trzeba na wstępie stwierdzić że nie można tej wypowiedzi traktować jako incydentu, a uznać że jest ona fragmentem szerszej akcji prowadzonej od wielu lat.
Pisałem o tej akcji wielokrotnie przy różnych okazjach jak wypowiedzi Obamy, Putina, różnorakich filmów i innych form publikacji, jej ogólnym tytułem jest napisanie historii na nowo czyniąc z głównej ofiary – Polski – winowajcę wszystkich zbrodni począwszy od spowodowania II wojny światowej.
Z tego tytułu można będzie czerpać całkiem wymierne zyski oczywiście po odpowiednim przygotowaniu tzw. światowej opinii na nową wersję historii.
Głównym beneficjentem tego przedsięwzięcia mają być Niemcy, dla których będzie to podstawa do rewindykacji, ale mają na tym skorzystać i inni pomocnicy w sprawie, a przede wszystkim Rosja dla której wspólnictwo powinno zaowocować uzyskaniem niemieckiego poparcia dla odbudowy pozycji imperialnej, a także przedstawiciele holocaustbusiness’u chcący wydobyć z Polski pieniądze
Polska z całą pewnością przestała należeć do rosyjskiej strefy wpływów i to nie na skutek przynależności do NATO i UE, ale przejęcia całej „Mitteleuropy” przez Niemcy w wyniku podziału spadku po sowieckim imperium dokonanego przez Rosję i Niemcy. Włączenie krajów niemieckiej strefy do UE było skutkiem tego podziału gdyż dawało Niemcom gwarancję utrwalenia swojej dominacji.
Historia podziału wpływów na obszarze środkowo wschodniej Europy zawiera zarówno okresy zgodnej współpracy między Niemcami i Rosją jak i liczne konflikty ze szczególnym uwzględnieniem obydwu śmiertelnych wojen XX wieku.
Obecny konflikt powstały na skutek rosyjskiej interwencji na Ukrainie został spowodowany, lub jak kto woli „sprowokowany” przez rozbudzenie ukraińskich ambicji prozachodnich.
Te ambicje nie trudno było wywołać mając na względzie różnice poziomu życia i ułatwienia poczynione wobec Ukraińców w możliwości uzyskania pracy w UE. Na to nie trzeba było wielkiego wysiłku i „amerykańskiej interwencji” na Ukrainie jak twierdzi to Putin.
Dla Amerykanów główny walor awantury ukraińskiej polega na przypomnieniu Niemcom że ze względu na słabość militarną, mimo całej ich potęgi gospodarczej, nie mogą samodzielnie rządzić Europą.
Niemcy natomiast mają kłopot związany z ich formalnymi powiązaniami, nie mogąc hamować ukraińskich ambicji muszą równocześnie dbać o utrzymanie niemiecko rosyjskiej współpracy.
Nad ich panowaniem w Europie powstały zagrożenia w postaci kryzysu finansowego, imigracyjnego i innych, które rezultacie mogą doprowadzić do rezygnacji z części ambicji na rzecz ratowania obecnego stanu posiadania.
Dla Rosji mogłoby to oznaczać utratę podstawowego sojusznika.
Przypomina to uczciwszy wszelkie różnice, sytuację z okresu międzywojennego, kiedy to Stalin po dojściu do władzy Hitlera robił wszystko co możliwe ażeby zapewnić Niemcy o swym poparciu.
Odnosiło się to również, a może przede wszystkim do Polski, bowiem pragnąc zapewnić Hitlera że rezygnuje z powtórki planów z 1920 roku i przejęcia Polski – rozwiązał KPP, a tych jej prowodyrów których udało się ściągnąć do Sowietów po prostu wymordował.
Oświadczenie ambasadora rosyjskiego oznacza zaostrzenie i tak nie najlepszych stosunków na linii Moskwa – Warszawa co jest bardzo wymownym sygnałem wobec Niemiec że Rosja pozostawia Polskę do całkowitej niemieckiej dyspozycji.
Oczywiście w zamian za oczekiwane odstąpienie przez Niemcy od spraw ukraińskich.
Putin jest zmuszony do takich aktów pogarszającą się sytuacją gospodarczą Rosji, i to nie na skutek sankcji, ale w wyniku spadku cen ropy.
Krótko mówiąc wystąpienie rosyjskiego ambasadora jest jak to już nie raz w historii bywało „pour le roi de Prusse”.
Rosyjska interpretacja spisku Stalina z Hitlerem jako rezultatu odmowy zachodu, a szczególnie Polski do wspólnego sojuszu antyniemieckiego jest doskonale znana i oczywiście nie odpowiada ani na jotę historycznej prawdzie.
Bolszewicy rzeczywiście zaproponowali taki „sojusz” żądając od Polski wpuszczenia czerwonej armii jeszcze przed wybuchem wojny co oczywiście zmierzało do zagarnięcia Polski bez wystrzału.
Spisek niemiecko bolszewicki został podjęty tuż po rewolucji i sformułowany na nowo po klęsce poniesionej z polskich rąk w 1920 roku w pakcie z Rapallo zawartym w roku 1922.
Stalin był gorliwym wykonawcą tajnej współpracy wojskowej z Niemcami nawet po dojściu Hitlera do władzy i jego antykomunistycznej retoryki.
Doprowadził do objęcia władzy przez Hitlera zabraniając niemieckim komunistom zawarcia „frontu ludowego” z socjalistami. Natomiast we Francji popierał taki front czym osłabił ją skutecznie.
Wycofał się z Hiszpanii po ograbieniu jej z zapasów złota i wymordowaniu swoich rzeczywistych a nawet wyimaginowanych przeciwników.
Wszystkie te posunięcia zmierzały do wywołania wojny odwetowej w wyniku której wykrwawiona Europa miała paść ofiarą bolszewików.
Na tym tle pakt Ribbentrop – Mołotow był już tylko klamrą spinającą plan Stalina, a Hitler był tego planu gorliwym wykonawcą.
To są fakty historyczne, bezsporne.
Powstaje pytanie: – jaka powinna być reakcja z polskiej strony?
Nie ulega wątpliwości że rząd polskiego państwa niepodległego nakazałby natychmiastowe opuszczenie Polski takiemu ambasadorowi. Inna sprawa że w niepodległym państwie polskim taka wypowiedź rosyjskiego ambasadora nie byłaby do pomyślenia.
Rząd warszawski zareagował podobnie jak w sprawie haniebnej wypowiedzi Obamy, udał że nic wielkiego się nie stało i zadowolił się byle jakim oświadczeniem.
Można zatem bezkarnie napluć na Polskę posługując się ordynarnym oszczerstwem i pozostać na wielce honorowym stanowisku ambasadora.
A co najgorsze wszystkiego tego dokonać w imieniu najgorszego bandyty i gnębiciela nie tylko narodu polskiego, ale i wielu innych z rosyjskim na czele.
Jeżeli sprawujących rządy w Warszawie nie stać na obronę polskiego honoru, a także polskich interesów to wszyscy którzy czują się Polakami powinni odmówić jakichkolwiek kontaktów z rosyjską ambasadą do czasu urzędowania w niej obecnego ambasadora.
Jeden komentarz