Komentarze dnia
Like

Polityka nędzy czy nędza polityki

06/05/2015
6800 Wyświetlenia
1 Komentarze
6 minut czytania
Polityka nędzy czy nędza polityki

Kampania wyborcza – tak naprawdę – rozpoczęła się wczoraj. Tak, tak. Nie z chwilą ogłoszenia terminu wyborów a od pierwszej debaty kandydatów w telewizji. Można zadać pytanie: dlaczego tak późno? Powód wydaje się jeden. Otóż miłościwie nam panujący chcieli skompromitować nędzę polityki polityką nędzy. Wszelkie kalkulacje wskazywały bowiem, że rozdrobiony plankton polityczny ma niewielkie szanse w starciu z reżimem. Chodzi przecież o to, aby ten plankton nie miał czasu skonsolidować się wyjść z rozsądnym programem i rozstrzygnąć kampanię na ulicy. Na dwa dni przed cisza wyborczą można im było pokazać lustro. To było w miarę bezpieczne.

0


 

Nędzę polityki (system grabieży narodu) reprezentuje urzędujący prezydent Bronisław Komorowski. Jego majestat coś czasem kapnie maluczkim: a to obiecankę jakiegoś zasiłku, albo obiecankę mieszkania i pracy. Chyba jednak nie zadowala to aspiracji młodego pokolenia, które ma prawo reagować tak jak niedźwiedź, którego bolą zęby. Nie bardzo potrafi wytknąć Komorowskiemu przyczyn polityki nędzy, więc skłonna jest iść za populistami i stawiać na kompletny odlot polityczny.

W tym kontekście chyba najrozsądniej wyszedł kandydat Demokracji Bezpośredniej Paweł Tanajno. Nie dlatego, abym w demokracji bezpośredniej widział lek na całe zło – wręcz przeciwnie , ale przez przytomny stosunek do jego szans wyborczych. Nasza opozycja się budzi i jeśli nie zrozumie, że musi doprowadzić do uzgodnienia stanowisk, to może jedynie politykę nędzy zastąpić nędzą polityki. Społeczeństwo wpierw musi wiedzieć co dla niego jest najistotniejsze. Trzeba skończyć z polityką „hodowli bydła dla celów wyborczych”.

Moje selektywne ucho wyłowiło dwa momenty na które chciałbym zwrócić uwagę.

Pierwszy to kontrakt wyborczy kandydata Andrzeja Dudy. Jednak aspekt populistyczny przeważył i ten desperacki akt nie zapowiada zmiany w sposobie uprawiania polityki a mógłby. Widać w nim jakieś dalekie echa artykułów henrykowskich i pacta conventa. Gdyby Dudzie starczyło wyobraźni i próbował ten pomysł sprzedać w ten sposób, że traktuje kampanię wyborczą jako swoisty sejm konwokacyjny ustalający „warunki uzgodnione” a akt wyborczy jako moment w którym demokracja przekształca się w jednoosobowe kierownictwo pod społecznym pręgierzem – mógłby zapowiedzieć oczekiwany przełom. A tak? – ot jakaś fanaberia: jak nie zrealizuje to się odwoła. Bzdura i populizm.

Drugą jaskółkę znalazłem u Grzegorza Brauna. Jednak – bardzo słuszny – postulat odzyskania suwerenności monetarnej utonął gdzieś pomiędzy kościołem, szkołą i strzelnicą. Jest to jednak temat na tyle ważny, że warto mu poświecić sporo miejsca, gdyż będzie to temat, pod sztandarem którego rozstrzygną się wybory do sejmu. Tak, tak. Kto tego nie dostrzega, ten z naszych problemów nie jest w stanie zrozumieć niczego.

Dla Bronisława Komorowskiego problem nie istnieje. Zawsze może powiedzieć, że jest historykiem i na pieniądzach się nie zna. Otóż ustawą o NBP z 1997 roku ograniczono Polsce konstytucyjnie zagwarantowane prawo suwerennej emisji pieniądza (art. 227 Konstytucji RP) jedynie do emisji znaków pieniężnych. Art 4. ustawy o NBP ewidentnie łamie konstytucję. Pytany o to Prezydent pismem znak BPU 060-236-2014 z dnia 21 grudnia 2014 roku odpowiada że jemu „ wydaję się” że „supozycja, iż art. 4. ustawy „ogranicza kompetencje NBP do zmiany wykreowanego pieniądza dłużnego w formie elektronicznej na papierową” nie znajduje uzasadnienia. Prezydentowi „wydaje się” tak jak wydaje mu się wiele innych rzeczy jak chociażby istnienie dobrobytu w Polsce. Jednak ON jest historyk i na pieniądzach znać się nie musi.

Skutkiem uprawiania u nas polityki nędzy, której prezydent jest strażnikiem, polskiemu społeczeństwu w żaden sposób nie jest rekompensowany spadek siły nabywczej na skutek inflacji oraz niedobór środków płatniczych na wykup wzrostu PKB. Rocznie średnio tracimy w ten sposób sumę około 130 mld zł. Patrząc na zegar długu publicznego, Polski – z finansowego punktu widzenia – już nie ma. Międzynarodowe banksterstwo na drodze przestępstwa zdobyło kwity na brak naszej suwerenności. Komorowski o tym nie wie, bo on przecie historyk i nie musi.

Gdzie rodzi się nadzieja. Otóż nieśmiało rzucony przez Grzegorza Brauna postulat odzyskania suwerenności monetarnej napęcznieje podczas kampanii do sejmu i zmiecie z powierzchni politycznej urzędujących szabas-gojów. Odzyskane około 130 mld zł rocznie będzie tak pachnącą kiełbasą wyborczą , że nie przeciwstawi się jej żadna agentura. Będzie to kwota przy której zblednie sporo naszych dotychczasowych problemów z egzystencją.

Jednak szanowna opozycjo antysystemowa: najpierw solidna ekonomiczna kidersztuba. Jak będziecie Komorowskiego prowadzili na szafot (w takiej lub innej postaci) musicie wiedzieć wszystko o pieniądzu: gdzie się rodzi i gdzie umiera. Nie zastępujcie polityki nędzy (ograbiania) nędzą polityki (populizmem). To ma krótkie nogi.

Ostatnio w mediach rozpala się dyskusja na temat propozycji reformy monetarnej w Islandii. Mamy powody aby zmienić słowa hymnu:

„…Zwalczym lichwę i pogardę będziem Polakami

Dał nam przykład Sigurjónsson jak zwyciężać mamy…”

 

Chcesz wiedzieć więcej to zajrzyj tutaj:Finansowa wolność Islandii i Polski

 

0

nikander

Bardziej pragmatyczne niz rewolucyjne mysla wojowanie.

289 publikacje
1 komentarze
 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758