Prawie nigdy ale jednak się zdarza. Jeżeli już inaczej się nie da. Gdy białe jest naprawdę białe i gdy media, PO lub cykliści nie dadzą się wkręcić pomiędzy szprychy, Prezes wyznaje:
„W 2010 r. zmieniono Kodeks wyborczy, który niestety – pod wpływem jednego z posłów, który prowadził sprawę i sprawozdawał, że wszystko jest w porządku – wtedy poparliśmy – mówi. – Kodeks nie był w porządku, przyznajemy się do błędu…”
Bicie się w nie swoje ale we własnego posła sprawozdawcę piersi musi się spodobać. W końcu zawalił sprawę a nikt inny tym projektem w PiSie się nie zainteresował, nie przedyskutował albo może i nie przeczytał. Prezes nie może się przecież wszystkimi sprawami zajmować i do tego ma współpracowników. Fachowców jak by można było oczekiwać ale wybory ekspertów na odpowiedzialne funkcje nie są mocnym punktem Prezesa.
PiS oczywiście nie odpowiada za niekompetentną pracę członków PKW oraz nie działający system informatyczny. To już Po Prostu takie nasze polskie spieprzenie sprawy. Zaczęło się od złego projektu sejmowego i dalej szło już utartymi kanałami. Wedle prawa Murpphy’ego mówiącego” jak coś da się spieprzyć to zostanie spieprzone” J wykładanego na każdym kursie zarządzania a które można by skonkretyzować: jeżeli założenia do projektu są nieprawidłowe to trudno oczekiwać aby produkt końcowy stał się idealny.
Ustawa sejmowa była nieprawidłowo czy niezbyt konkretnie napisana, wybory skończyły się z nieproporcjonalnie dużą ilością głosów nieważnych bo nie wszyscy wyborcy mogli się połapać gdzie właściwie należy postawić krzyżyk Ale czyż nie jest to doskonały przykład jak ten system działa? Poprzez niewłaściwą pracę SEJMOWYCH EKSPERTÓW do skandalicznych sytuacji przy wypełnianiu kart wyborczych? Przecież to wszystko wiąże się w jeden ciąg wydarzeń, gdzie NIEKOMPETENCJE i ZŁE WYKONYWNIE SWOICH PODSTAWOWYCH OBOWIĄZKÓW daje w rezultacie skutki kończące się marszem na ulicach.
13 grudnia – data związana nie symbolicznie przecież z czołgami na ulicach, pałowaniem przez ZOMO, zamykaniem tysięcy w miejscach odosobnienia, zawieszeniem podstawowych praw obywatelskich i śmiercią dziesiątek osób wykorzystywana jest do walczenia o OCHRONĘ POLSKIEJ DEMOKRACJI. Tragiczne wydarzenia z przeszłości będące do dzisiaj traumą dla wielu w nich uczestniczących a na pewno dla polskiego państwa będą okazją do manifestacji dążenia przez PiS do objęcia władzy. Nie demonstruje się przecież przeciw podwyżkom, nie walczy o uwolnienie więzionych, nie broni się interesów wyzyskiwanych grup społecznych czy rejestrację wolnych związków zawodowych. Nie, demonstruje się własną niemożność uczestniczenia, po wyborach samorządowych, w olbrzymiej większości sejmików wojewódzkich. Nie ma się partnera do rządzenia.
Wolność demonstracji jest wielkim osiągnięciem demokratycznej Polski. Wykorzystywana jest co miesiąc np. do wspomnieniowych marszów w rocznicę katastrofy smoleńskiej. Wykorzystywana jest przy innych okazjach i prawie zawsze PiS jest organizatorem. Opozycja ma prawo to robić ale oczywiście powstaje pytanie czy tego prawa nie nadużywa. Czy naprawdę można twierdzić, że WYBORY ZOSTAŁY SFAŁSZOWANE jednocześnie ponosząc współodpowiedzialność za uchwalenie ustawy będącej przyczyną niejasności? Czy można twierdzić iż marsz jest w obronie demokracji jednocześnie nie uznając demokratycznie wybranego Prezydenta RP? Czy można twierdzić, demonstracje są w obronie WOLNOŚCI jednocześnie korzystając z jej przywilejów?
Czy można demonstrować w rocznicę hańby państwa polskiego w politycznych celach partyjnych?