W czasie II wojny światowej Anglicy prowadzili wojnę lądową w Afryce ze zmiennym szczęściem i w zasadzie panowali na Morzu Śródziemnym. Panowali najpierw bezspornie, gdy po początkowych porażkach słaba włoska flota nawodna starała się nie wchodzić w paradę silnej obecności Royal Navy. Panowali jednocześnie nieco chwiejnie, bo przez dwa lata nie potrafili zablokować włoskich statków i okrętów wiozących zaopatrzenie dla swoich wojsk w Afryce. Panowali potem ledwie, co gdy do końca 1941 do września 1942 roku włoskie i niemieckie lotnictwo oraz włoska flota topiły spora część z okrętów i statków płynących w konwojach na Maltę, a sytuację tę zmieniła dopiero przewaga materiałowa związana z wkroczeniem do wojny Stanów Zjednoczonych i opanowaniem Afryki Północnej przez aliantów.
Słabość włoskiej floty nawodnej nie dawała mieszkańcom Italii szans na zwycięstwo w klasycznej wojnie morskiej i dlatego rozwinęli techniki morskich sił specjalnych. Organizowane one były przez 10. Flotyllę MAS (Mezzi d’Assalto- środkowo szturmowych). MAS to tak naprawdę synonim włoskich lekkich kutrów torpedowych, podczas gdy elitarna „Decima” (Dziesiątka) była głównie jednostką komandosów-płetwonurków, stosujących niekonwencjonalne środki bojowe. Wyruszali do celu z pokładów okrętów podwodnych, atakowali za pomocą specjalnych pojazdów SLC (siluro a lente corsa- wolno płynąca torpeda), ale posługiwali się również szybkimi łodziami szturmowymi MTM taranującymi okręty.
Zadaniem SLC było podwożenie siedzących na ni nurków i materiałów wybuchowych pod kadłub nieprzyjacielskiego okrętu i ewakuowanie ich po założeniu ładunków. Akcje „Decimy” wykonywane przy użyciu SLC były bardzo ryzykowne tak jak i inne operacje specjalne, ale nie miały z założenia kończyć się śmiercią atakujących. Po pierwszych niepowodzeniach i wyciągnięciu wniosków włoscy nurkowie wykonywali swoje misje z powodzeniem, po czym wracali na swoich pojazdach do bazy, a czasami wracali do siebie…na piechotę po porzuceniu swojej załogowej torpedy. Czasami dostawali się do niewoli.
Pierwszy atak z użyciem prymitywnego jeszcze pojazdu miał miejsce 1 listopada 1918 roku, gdy dwaj włoscy nurkowie zaminowali i w konsekwencji zatopili austro-węgierski pancernik Viribus Unitis, oraz statek handlowy. Atakujący nie mieli żadnych aparatów nurkowych, musieli prowadzić pojazd, trzymając głowy nad powierzchnią i obu pojmano po ataku. Technika wydawała się raczej jednorazowa i bez przyszłości.
Przełom nastąpił w okresie międzywojennym w wyniku rozwoju techniki swobodnego nurkowania związanego z polowaniami z kuszą. Wynaleziono maskę do nurkowania, udoskonalano płetwy, a nieznany Włoch użył ratowniczego aparatu oddechowego (przemysłowego lub z wyposażenia okrętu podwodnego) do przedłużenia czasu przebywania pod wodą. Był to aparat o obiegu zamkniętym tzn. taki, w którym uzupełniany jest tylko tlen, dwutlenek węgla jest pochłaniany, a azot, stanowiący 80% objętości powietrza, pozostaje w obiegu. Poza oczywistą ekonomicznością rozwiązania miało jeszcze niebagatelną zaletę wojskową- nurek posługujący się takim aparatem nie pozostawiał śladów baniek na powierzchni. System miał też poważną wadę- pochłaniacze dwutlenku węgla oparte na węglanie sodu i wapnie miały ograniczoną pojemność a oddychanie tlenem przez dłuższy czas bez odświeżania mieszanki „normalnym” powietrzem mogło prowadzić do epilepsji.
W 1935 roku Włochy napadły na Etiopię, a w odpowiedzi Royal Navy wysłała część Home Fleet na wody Morza Śródziemnego, wzmacniając i tak już poważne siły brytyjskie w tym rejonie.
W tej sytuacji dowództwo Regia Marina zgodziło się na eksperymentowanie z nowymi radykalnymi metodami walki, proponowanymi przez dwóch pionierów, majorów-inżynierów Teseo Tesei i Eliosa Toschi. W krótkim czasie zaadaptowali oni odpowiedni sprzęt nurkowy i opracowali prototypy torped załogowych.
Po zakończeniu kampanii etiopskiej i spadku napięcia międzynarodowego prace ustały na dwa lata i temu przypisuje się opóźnienie w szkoleniu, budowie pojazdów i ograniczenie zakresu użycia w czasie II wojny światowej. W 1938 roku sformowano wreszcie 1. Flotyllę Szturmowa, przekształconą w 1940 roku we wspomnianą już, słynną „Dziesiątkę”. W jej skład wchodziły dwie jednostki, jedna specjalizująca się w bardziej klasycznym ataku przy użyciu min zakładanych przez płetwonurków, podczas gdy w drugiej ludzie-żaby płynęli do celu na swoich pojazdach.
SLC, zwana z kolei „Maiale”, czyli świnią, była przebudowaną standardową torpedą kal. 533mm, wydłużoną do 6,70 metra. Odłączana głowica bojowa zawierała 230 kg materiału wybuchowego i detonator zegarowy. Nurkowie siedzieli na pojeździe jak na świni…to znaczy koniu, nad bateriami akumulatorów, a w tyle mieścił się silnik elektryczny napędzający trój-lub czteropłatową śrubę. Promień działania SLC wynosił około 15 mil morskich (27 km) przy poruszaniu się z ekonomiczną prędkością 2,3 węzła.
Użycie torped wymagało niezwykłej odwagi, kompetencji technicznej i obsługi sprzętu na ślepo, głębokiej wiedzy o nieprzyjacielu i jego zwyczajach, orientacji przestrzennej w nocy i pod wodą. SLC należało dowieźć możliwie jak najbliżej bazy nieprzyjaciela na pokładzie przystosowanego do tego okrętu podwodnego. Nurkowie opuszczali go przez śluzę i wyprowadzali swoje SLC z pojemników na pokładzie zanurzonego okrętu. Wszystko odbywało się oczywiście w nocy, najlepiej w czasie nowiu. Dalszą drogę pokonywali w większości pod wodą, posługując się prostymi przyrządami z fosforyzującymi wskazówkami, czyli kompasem i głębokościomierzem wbudowanymi w blaszany kiosk ich torpedy. Wynurzali się na krótko dla lepszej orientacji, a także żeby pooddychać powietrzem atmosferycznym. Musieli jeszcze jakoś pokonać wszystkie zapory i sieci, a następnie rozpoznać cel, „zaparkować” pod jego dnem, po czym rozciągnąć stalowy kabel pomiędzy stępkami przeciwprzechyłowymi atakowanego okrętu (co samo w sobie było zadaniem trudnym) zawiesić na nim głowicę, nastawić zapalnik i zwiać.
Akcje bojowe „Decimy” rozpoczęły się gorzej niż można to było sobie wyobrazić. W sierpniu 1940 roku okręt podwodny „Iride” wyruszył z czterema SLC na pokładzie w kierunku Gibraltaru. Po drodze został zaatakowany i zatopiony przez samoloty z brytyjskiego lotniskowca HMS „Eagle” a z całej załogi „Iride” i grupy nurków uratował się tylko Tesso Tesei.
Po miesiącu podobny los spotkał okręt podwodny „Gondar” wiozący trzy SLC i ich załogi w kierunku Aleksandrii/ Brytyjski okręt zatopił „Gondara” i wziął do niewoli załogę. W tydzień później zwrócono z drogi okręt podwodny „Scire”, którego trzy SLC miały zaatakować Gibraltar. Po miesiącu, pod koniec października 1940 roku „Scire” ponownie popłynął do Gibraltaru, SLC przedarły się do portu ale nie zatopiły niczego. Dwaj nurkowie dostali się od niewoli, a sześciu, w tym i niezłomny Teseo Tesei, przedarli się na piechotę do Hiszpanii i Wrócili do Włoch.
W maju 1941 roku SLC ze „Scire” ponownie bezskutecznie atakowały Gibraltar, a załogom udało się dotrzeć do Włoch przez Hiszpanię. Miesiąc później „Decima” próbowała atakować port La Valletta na Malcie, ale 10 motorówek MTM i 2 torpedy zostały dostrzeżone, dostały się pod ogień artylerii i były atakowane przez samoloty. W akcji zginęło 15 członków załóg, wśród nich Teseo Tesei, a 18 Włochów dostało się do niewoli- była to najtragiczniejsza godzina jednostki.
Następna akcja miała miejsce dopiero 10 września, bo Włosi musieli wypracować nowe skuteczniejsze metody walki i uzupełnić straty. „Scire” podwoziła 3 SLC do Gibraltaru i tym razem włoscy nurkowie zatopili dwa tankowce i statek handlowy. Powrót do domu…jak zwykle, na piechotę przez Hiszpanię.
3 grudnia miała miejsce najskuteczniejsza akcja „Decimy”, gdy 3 torpedy ponownie dowiezione przez „Scire” wdarły się do Aleksandrii, a nurkowie zaminowali dwa pancerniki, HMS „Valiant” i HMS „Queen Elizabeth” oraz tankowiec „Sagona”. Załogi wszystkich SLC zostały pojmane, a załoga minująca HMS „Valiant” zamknięta na okręcie nad swoją miną. Dowódca SLC, Luigi Durand De La Penne, ostrzegł dowódcę pancernika na 15 minut przed eksplozją, ale nie podał żadnych szczegółów, więc został ponownie zamknięty w tym samym miejscu. Oba pancerniki osiadły po eksplozjach na płytkim dnie portu, a sami nurkowie przeżyli. Tankowiec został ciężko uszkodzony, wraz z przycumowanym do niego niszczycielem HMS „Jervis”
Po tym rajdzie Włosi atakowali jeszcze port El Daba w Egipcie i zatopili niszczyciel HMS „Hunt” oraz kilka innych portów, ale ich skuteczność wzrosła wtedy gdy zaczęli wyruszać do swojego najważniejszego celu, jakim był Gibraltar…z bazy po sąsiedzku. „Dziesiątka” przywiązywała zawsze ogromną wagę do tajności swoich operacji i np. okręty podwodne wyruszające z włoskiej La Spezii zabierały na pokład torpedy i załogi z takich miejsc jak wybrzeże Libii, neutralny hiszpański Kadyks czy wyspa Leros na Morzu Egejskim. W lipcu 1942 roku włoscy nurkowie założyli stałą głęboko utajnioną bazę na włoskim statku „Olterra” internowanym w hiszpańskim Algeciras, o kilka kilometrów od Gibraltaru.
W pierwszym rajdzie przeprowadzonym 13 lipca 1942 roku, 12 płetwonurków popłynęło i bezpiecznie wróciło z Gibraltaru, minując i zatapiając 4 statki. W kolejnym rajdzie, skierowanym przeciwko 2 pancernikom i lotniskowcowi, Włosi stracili 2 z 3 torped i 5 nurków i nie osiągnęli nic, ale już w kolejnych przeprowadzanych w 1943 roku topili statki handlowe niemal bez strat. We wrześniu 1943 roku Włochy podpisały zawieszenie broni i przeszły na stronę aliantów, a Brytyjczycy mogli obejrzeć sobie „Olterrę” i…zatrudnili włoskich nurków do uczenia swoich.
Admirał Cunningham, głównodowodzący floty brytyjskiej na Morzu Śródziemnym tak pisał o rajdach włoskich nurków: „Każdy dostaje dreszczy, gdy tylko zobaczy jakiś ślad na wodzie w nocy lub słyszy cokolwiek pod dnem okrętu”.
W czasie trwającej 3 lata wojny Decima Flottiglia MAS zatopiła łącznie 72 190 BRT nieprzyjacielskich okrętów wojennych i 130 500 BRT statków handlowych.
Mikołaj Parol, student administracji w Łodzi, pasjonat historii, fan Gwiezdnych Wojen i fantastyki, miłośnik lotnictwa, wojskowości i gier rpg. Czytacz jak i oglądacz, o własnym zdaniu.
Jeden komentarz