Walka ideologiczna trwa. Blamaż PKW z elektronicznym systemem zliczania głosów zostaje już na szeroką skalę wykorzystywany do głoszenia fantastycznych teorii o fałszerstwach wyborów a Polska porównywana jest z Białorusią. Nie bardzo wiadomo dlaczego nie z USA gdzie w dwutysięcznym roku szopka z liczeniem i odcyfrowywaniem kart do głosowania na Florydzie zajęła 36 dni a decydowała przecież o wyborze, było nie było, prezydenta największej, światowej demokracji. No ale Polska to nie USA i u nas jak się coś nie podoba a i politycznie da się coś ugrać to warto podbijać bębenek. Nie dziwota więc, że dawny PZPRowiec towarzysz Leszek Miller ubija interes z Jarosławem Kaczyńskim i obaj walczą o prawdziwą demokrację, proponując DEKRETOWE unieważnienie wyborów co przywołuje w pamięci dekretowe ukazy Bieruta.
Kto właściwie wybory przegrał, kto wygrał, KTO i gdzie fałszował to jeszcze nie wiadomo no bo skąd? Jeżeli system informatyczny nie działa i znane są tylko jakieś wyniki cząstkowe to o czym właściwie można poważnie rozmawiać? Przecież nawet nie można czegoś zaskarżyć do sądu. Można tylko mówić o wynikach Exit Polls czyli o tym na kogo chcieli wyborcy głosować, a więc cząstkowego sondażu powyborczego i o tym co „jedna pani drugiej pani powiedziała”. Jedna jest właściwie tylko pewne: PKW spieprzyła nie tylko swoje informatyczne obowiązki ale również zwykłą logikę i zdrowy, chłopski rozum. Zaprojektowane „karty” czy „książeczki” wyborcze okazały się tak niezrozumiałe dla przeciętnego śmiertelnika iż ilość głosów unieważnionych będzie prawdopodobnie dużo większa niż do tej pory bywało. No ale nieumiejętność wpisania w odpowiednie miejsce krzyżyka trudno nazwać fałszerstwem.
O wynikach wyborów, po oddaniu głosów oczywiście, decyduje ich ręczne liczenie. Nie robi tego żaden komputer, maszyna do sortowania lub serwery na Białorusi. Liczą je zwykli ludzie czyli członkowie lokalnych komisji wyborczych. Te wyniki muszą być w oryginale dostarczone do PKW i to one są podstawą do ogłoszenia oficjalnych wyników. Tylko one i nic więcej. Za pomocą komputerów próbowano ten proces przyspieszyć co skończyło się wiadomą kompromitacją.
Pomyłki, błędy, niedociągnięcia i, być może, próby fałszerstw zawsze będą się zdarzać. Tak było we wszystkich wyborach od 1989 roku i kończyły się w sądach. Wydawano wyroki i mimo wielu krzyków, przeważnie tych ze strony przegrywających, nigdy nie udowodniono fałszerstw na szerszą skalę. A przecież obserwatorów w lokalach wyborczych nie brakuje gdyż przypomina o tym zawsze lider opozycji. Brakuje natomiast meldunków o systematycznych fałszerstwach. A jeśli wierzyć opozycji zdarzały się podobno na niespotykaną skalę.
Powtórzenie wyborów do samorządów, do czego nawołuje opozycja, przy braku, do tej pory przynajmniej, jakichkolwiek dowodów jest działaniem typowo populistycznym i nie opartym na żadnych przesłankach. Co więcej byłoby działaniem nielegalnym gdyż dowodów brak, sądy czy to regionalne czy nawet Najwyższy oczywiście spraw jakichkolwiek nie rozpatrywały a więc na jakich podstawach? Jedna pani drugiej pani powiedziała a Prezes podchwycił?
Powtórzmy jasno: kompromitacja profesjonalnych działań członków PKW jest oczywista i niespotykana. Narazili i społeczeństwo czyli wyborców i organa państwowe na utratę zaufania i dymisja, wszystkich bez wyjątku, powinna być oczywista. Ale ich działania w wyniku których powstał chaos przy zbieraniu drogą elektroniczną wyborczych wyników nie ma nic wspólnego z fałszerstwami. Oddane głosy były zawsze i są również w wyborach samorządowych liczone przez członków komisji wyborczych i stanowią rzeczywiste dane.
Parlamentarna opozycja próbuje zawsze i wszędzie odkrywać popełniane błędy w działaniach państwowych organów. To jej prawo i obowiązek. Ale nie wolno jej naginać rzeczywistości do swoich pragnień. To nie licuje z prawdziwą rzetelnością i demokratyczną odpowiedzialnością. Chyba że rzeczywiście chciała by aby jednym pociągnięciem pióra, premiera, prezydenta lub kogokolwiek innego, unieważnić samorządowe wybory ponieważ nie przebiegały tak jak powinny przebiec. A ich wynik, być może chociaż to jeszcze niewiadome, będzie inny niż jej pragnienia.