„Wkręceni” to cykl wywiadów z osobami mało medialnymi, za to zaangażowanymi społecznie i mającymi wiele ciekawego do powiedzenia.
Z Piotrem Surmackim, przedsiębiorcą i organizatorem akcji „Przedsiębiorcy idą palić opony pod Sejm”, rozmawia Kamil Cywka.
Proszę powiedzieć parę słów o sobie. Czym się Pan zajmuje?
Mam firmę technologiczną fachowcy.pl, która zajmuje się pozyskiwaniem zleceń z Internetu dla małych i średnich firm. Oferujemy naszym klientom wszystkie usługi, których potrzebują w związku ze swoją obecnością w Internecie.
Jak duża jest Pana firma?
To dość spore przedsięwzięcie. Zatrudniam ponad 50 osób, większość stacjonarnie. W 2013 r. moja grupa osiągnęła przychody na poziomie ponad 30 milionów złotych. Co piąta reklama w polskim Internecie jest obsługiwana przez naszą technologię. To kilka miliardów odsłon miesięcznie.
Ciężko się prowadzi biznes w Polsce?
Im jesteś mniejszy, tym jest trudniej. Gdybym ja miał zajmować się tymi wszystkimi sprawami administracyjnymi samodzielnie, gdybym nie miał ludzi, którzy zajmują się księgowością i kontaktami z urzędami, to dla mnie to by była jakaś tragedia. Nie mógłbym się wtedy skupić na rozwoju biznesu. Przypuszczam, że osiemdziesiąt procent swojej energii poświęcałbym na załatwienie wszystkich tych spraw administracyjno-urzędowych, bo tak to mniej więcej teraz wygląda. Jesteśmy na szarym końcu we wszystkich rankingach, jeśli chodzi o ilość czasu potrzebnego na załatwienie spraw administracyjnych. Bzdurą jest na przykład konieczność comiesięcznych rozliczeń z urzędami. W takiej Anglii rozliczasz się raz na rok i nie ma z tym jakiegoś większego problemu. A u nas jest tak, że im jesteś mniejszy, tym masz trudniej, bo musisz sam użerać się z urzędami i całą tą papierologią. Z tego punktu widzenia prowadzenie działalności w Polsce jest bardzo trudne.
No dobrze, to co w takim razie należałoby zrobić, żeby poprawić sytuację małych i średnich przedsiębiorstw w Polsce?
Przede wszystkim rząd i administracja publiczna powinny zmienić podejście do przedsiębiorcy. Żeby przedsiębiorca nie był traktowany jak złodziej i oszust tylko partner, który pozwala rozwijać gospodarkę. Bo w tym momencie system jest skonstruowany tak, żeby dawać urzędnikom narzędzia do represjonowania przedsiębiorców.
Co to oznacza?
Podam przykład. Mamy tak zwane koszty kwalifikowane uzyskania przychodu, czyli co mogę sobie wrzucić w koszty, żeby zapłacić mniejszy podatek. Dzisiaj to urzędnik decyduje o tym, co może być, a co nie może być takim kosztem. Jak urzędnik przychodzi do mnie na kontrolę, to może wyciągnąć dowolną fakturę i ją zakwestionować, a ja ewentualnie swoich praw mogę dochodzić w sądzie. I tu jest ten problem. Jeżeli ten katalog kosztów byłby precyzyjnie określony, a do tego wobec przedsiębiorcy stosowana byłaby zasada domniemania niewinności, czyli rozstrzygania wszelkich wątpliwości na korzyść przedsiębiorcy, to już samo to wytrąca urzędnikom oręż w represjonowaniu przedsiębiorców.
Czyli jest za duża uznaniowość, arbitralność decyzji?
Też, ale to nie wszystko. Dziś urzędnik jest rozliczany, tak jak handlowiec w firmie, z realizacji targetu. Jego premia jest uzależniona od tego, ilu przedsiębiorców ukarze w danym miesiącu.
Coś jak z mandatami?
Dokładnie tak.
To patologia.
Tak, to patologia. Oni sobie w ten sposób łatają budżet. Tyle ma wpłynąć i już.
Przejdźmy do protestu, który Pan zorganizował. Z tego, co się orientuję, to jest pierwszy tego typu protest w tak zwanej wolnej Polsce. Dlaczego głos przedsiębiorców w Polsce jest tak rzadko i tak słabo słyszalny, mimo że grupa ta ponosi zazwyczaj największy ciężar pomysłów kolejnych rządów?
Są tego dwa aspekty. Po pierwsze, przedsiębiorca ze swej natury jest przedsiębiorczy, czyli nie zważając na przeciwności losu, on dalej idzie do przodu, działa, rozwiązuje problemy. Na tym polega prowadzenie firmy. Po drugie, jeśli osiemdziesiąt procent swojego czasu poświęcasz na papierologię i użeranie się z urzędami, to zostaje ci dwadzieścia procent na prowadzenie biznesu. Czy znajdziesz w tym wszystkim czas na działalność społeczną? Ten czas mają tylko większe firmy. Proszę spojrzeć na frekwencję wyborczą. Wśród przedsiębiorców jest ona najniższa. To najmniej zdyscyplinowana grupa wyborców.
Dlaczego zorganizował Pan ten protest akurat w tym momencie? Czy ogrom tych problemów, z którymi zmagają się przedsiębiorcy, osiągnął apogeum?
Tutaj znowu mamy do czynienia z dwiema rzeczami. Z jednej strony rząd przed wyborami chwali się sukcesami, niemalże pasmem nieustających sukcesów. Że zbudowali autostrady, że wspierają przedsiębiorców, i że ogólnie jest super. Amazon otworzył swoje centrum w Polsce, za chwilę Google otworzy swoje w Krakowie i zatrudni pięć tysięcy programistów. I ogólnie jest super, prawda? Ale skoro jest super, to dlaczego jak chodzę po moich klientach, to od co drugiego słyszę, że on chyba zaraz zamknie ten interes, bo już nie daje rady z tymi podatkami, urzędami, składkami i ma już dość bycia traktowanym jak złodziej i potencjalny oszust. Powiem tak: mamy trzy lata, żeby radykalnie polepszyć warunki prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce, inaczej za dziesięć lat nie będzie polskiej gospodarki.
To mocne słowa.
Tak, to prawda. Ale śmieszne jest dla mnie na przykład to, że rządowi eksperci szacują, że w ciągu najbliższych dziesięciu lat bezrobocie w Polsce spadnie do poziomu pięciu procent. Nie wiem, skąd oni biorą te dane, chyba że zakładają, że wszyscy stąd wyjadą, to wtedy może spadnie. Ale wtedy system emerytalny całkowicie przestanie funkcjonować, a wypłacane emerytury będą symboliczne.
Co zatem powinien zrobić rząd?
Dzisiaj rząd zamiast wspierać polskie marki i małe i średnie firmy onanizuje się tym, że taki Amazon czy Microsoft stworzą parę tysięcy miejsc pracy. To największa bzdura. Te korporacje to święte krowy. Nie płacą podatków, a rozkłada się przed nimi czerwony dywan. Tymczasem takich firm w Polsce jest zaledwie cztery tysiące i tworzą one tylko dwadzieścia procent miejsc pracy. Dla porównania małych firm jest dwa miliony i tworzą one osiemdziesiąt procent miejsc pracy. Powinniśmy wspierać polskie firmy tak, by kasa z całego świata płynęła do nas. Polska powinna dążyć do tego, by być krajem kolonizującym, a nie skolonizowanym. A dzisiaj kolonizacji dokonuje się poprzez korporacje.
Wróćmy do protestu. Jak ocenia Pan odbiór protestu przez media?
Bardzo pozytywnie. Na ogół media zajmują się rzeczami typu, kto jest nowym chłopakiem Agnieszki Szulim albo czy marszałek Sejmu zostanie odwołany czy nie. Tworzy się z tego problemy rangi społecznej i dyskutuje się nad nimi, tymczasem ich istotność dla społeczeństwa i gospodarki jest zerowa. Ale podczas protestu media stanęły na wysokości zadania. Gdybym ja ten protest zrobił z grupką znajomych, bez palenia opon, to nikt by się tym nie zainteresował. A tak mamy problem społeczny, którym rząd musi się zająć. Ja obiecałem wszystkim mediom, że będzie rozpierducha pod Sejmem, że będą mieć, co pokazać. Inaczej nikt by nie przyszedł. Po wieczornym programie „Świat się kręci” na TVP1 (oglądalność ok. 4 mln ludzi), gdzie prowadząca Agata Młynarska powiedziała do mnie, że ponieważ moje problemy są ważne, to widzimy się tu ponownie za miesiąc, żebym powiedział, czy rząd podjął jakieś działania, od razu rzecznik PO zaczął do mnie wydzwaniać, żeby się spotkać, mimo tego że żadna z czołowych partii, PO, PiS, PSL, nawet się nie pofatygowała do nas jak protestowaliśmy, a wszystkich poinformowałem.
Dlaczego kolejne rządy nie zajmują się tymi problemami?
Jak idziesz do polityki, to jesteś jak pączek w maśle. Darmowe hotele, darmowe samolociki, powiesz gdzieś parę słów, wszyscy biją ci brawo. Po kilku latach takiego funkcjonowania jesteś całkowicie odrealniony, żyjesz w innym świecie. Dlatego rząd potrzebuje zewnętrznej motywacji. Oni myślą sondażowo, w perspektywie czteroletniej. Jedynym celem rządu jest utrzymanie się przy władzy. I w tym są naprawdę świetni. Oni nie podejmą żadnej decyzji sami z siebie. Potrzebują zewnętrznego bodźca. Weźmy takich górników. Przyszli i pokrzyczeli, zrobił się z tego problem społeczny, rząd sypnął kasą, problem rozwiązany. Jest sukces, prawda? Tymczasem górnictwo to zaledwie trzy procent PKB.
Teraz kilka pytań, które zadaję każdemu rozmówcy. Co jest według Pana największym problemem dzisiaj w Polsce?
To, o czym już mówiłem, czyli podejście do przedsiębiorcy. Gdyby tylko urzędnik miał więcej życzliwości, to większości przepisów nawet nie trzeba by było zmieniać.
A na świecie?
Sporo tego, ale myślę, że największym jest to, że tak wiele konfliktów jest załatwianych zbrojnie. Wojny są największym problemem.
Nazwa tego cyklu wywiadów to „Wkręceni”. W co się Pan wkręcił ostatnio?
Jako że zajmuję się wszystkim tym, co związane z pozyskiwaniem zleceń dla małych i średnich firm, to jestem wkręcony właśnie w to. Tym żyję. Małe i średnie firmy to mój świat. Dlatego właśnie chcę im pomóc, bo widzę, że to one budują polską gospodarkę.
Kolejne pytanie. Co zrobić, żeby zwiększyć świadomość polskiego społeczeństwa?
Musimy zacząć myśleć o problemach w sposób mediowy. Jeśli walczysz o swoje prawa drogą urzędniczą, to nikt się tym nie zainteresuje. Możesz słać listy i pisma w nieskończoność. W dzisiejszych czasach żeby coś załatwić, musisz iść pod ratusz, rozbić swoje miasteczko i powiedzieć, że się stamtąd nie ruszysz. Dzwonisz wtedy po media, oni przyjeżdżają i tworzą z tego problem społeczny. Wtedy jest nacisk medialny na urząd i oni muszą coś z tą sprawą zrobić.
Off-topic. Każdy potrzebuje odskoczni. Co Pan robi, żeby się wyluzować?
Czytam książki. Najchętniej klasykę beletrystyki. Moim numerem jeden jest Hrabia Monte Christo. Chętnie wracam do tej książki.
Wybiera się Pan na wybory?
Dla mnie polska klasa polityczna to totalne dno. W większości są to ludzie, którzy niczego w życiu nie osiągnęli. Ale znam osobiście kilka osób, które uważam, że robią naprawdę świetną robotę. Dlatego na wybory pójdę tylko i wyłącznie po to, by ich poprzeć, bo są społecznikami, działaczami.
Dziękuję za rozmowę. Życzę dalszych sukcesów!
Ja również dziękuję.
Źródła zdjęć:
www.surmacki.com.
Polub bloga na Facebooku:
www.facebook.com/thespinningtopblog.