Nie na darmo śp. Maciej Płażyński kiedyś powiedział o wierchuszce Platformy: ”Nie jest zwykłą rywalizacją partyjną eliminacja całej czołówki partii przy korzystaniu w każdym wypadku z innego pretekstu. Gdyby przenieść to towarzystwo 400 lat temu, to trup słałby się gęsto.”.
Mamy nowy rząd. W całym zgiełku, towarzyszącemu temu przetasowaniu, jest pewna ciekawostka – Donald Tusk zniknął. Po prostu zapadł się pod ziemię. Pani Kopacz, desygnowana na nowego Premiera RP, wyartykułowała to, co było widać, słychać i czuć już od dawna – Platforma ma odzyskać zaufanie społeczne a jej nowy rząd ma spajać Platformę.
To ważne oświadczenie. Przyznanie się do utraty zaufania obywateli to rzeczywiście nowa jakość w PO, jednocześnie z całej siły bijąca w Donalda Tuska – jeszcze niedawno nazywanego najlepszym premierem 25-lecia. Najlepszy premier spowodował utratę zaufania społecznego do swojej partii, swojego rządu. Takiej logiki nawet najzagorzalsi zwolennicy PO pojąć nie są w stanie.
Nowy rząd, wg pani Kopacz, ma spoić Platformę. Spaja się to co się rozpadło. To kolejny cios w Donalda Tuska – spowodował rozpad swojej partii. Nie jest więc prawdą to co twierdzą zakochani w Platformie – nie był spoiwem. Okazał się za mały by ogarnąć sprawy wewnątrzpartyjne tak, by PO nie musiała się dziś na nowo spajać.
Jak więc, z tej perspektywy, ocenić jego odejście? Czy wykorzystał pierwszą lepszą okazję by opuścić swoją partię bo partia i tak by go wykopała? Czy może dlatego, że widział jej nieuchronny rozpad i nie chciał być jego ojcem?
Nowy rząd nazywają porozumieniem trzech spółdzielni – Schetyny, Grabarczyka i Kopacz (choć niektórzy, zamiast Kopacz mówią Komorowskiego, o co kłócić się nie będę). Schetyna i Grabarczyk – obaj skompromitowani tak, że sam Tusk musiał się ich pozbyć, dziś wracają w chwale. Zawiązał się swoisty triumwirat w PO, obliczony głównie na to by wygrać serię nadchodzących wyborów. Partia ma pokazać jedność, spójność, jedną linię i bazę, choć każdy kto choć odrobinę obserwuje życie polityczne rządzących widzi, że każda z triumwiratu peowskich spółdzielni jest nastawiona wyłącznie na to by zagryźć inne. Nie na darmo śp. Maciej Płażyński kiedyś powiedział o wierchuszce Platformy: ”Nie jest zwykłą rywalizacją partyjną eliminacja całej czołówki partii przy korzystaniu w każdym wypadku z innego pretekstu. Gdyby przenieść to towarzystwo 400 lat temu, to trup słałby się gęsto.”. I trup gęsto się słał i będzie się słał. To tylko kwestia czasu. Bo jak długo może przetrwać porozumienie w mafii (tak ostatnio nazwano Platformę Obywatelską), która wybiera na swojego premiera Ewę Kopacz? Mafia uśmiecha się do kamer a po cichu ostrzy noże, zakłada kastety, ładuje armaty i przygotowuje haki.
To, że w PO trwa wojna na noże jest faktem. Nie zmieni tej rzeczywistości fakt czasowego zawieszenia broni, zawartego dla ulotnej wiary w kolejne zwycięstwa wyborcze. Kopacz, doraźnie mianowana na funkcję capo di tutti capi, jest przejściową bańką mydlaną, która pęknie gdy w mafii nastąpi nowe porozumienie – już bez jej udziału. A tego należy się spodziewać przy okazji zbliżających się wyborów samorządowych.
Zbliżające się wybory samorządowe nie są tym co optymistycznie nastawia PO. Nie mogą być – co pokazały ostatnie wybory do Europarlamentu. Pusty śmiech ogarnia gdy z platformianych i zaprzyjaźnionych medialnie ust słyszy się o kolejnym zwycięstwie PO. PO i PiS zdobyły po 19 mandatów. Koniec, kropka. Jeśli ten oczywisty remis ma być zwycięstwem PO, to nazywanie remisu zwycięstwem jest kolejnym dowodem na porażkę PO. Dwa plus dwa jest zawsze cztery. Nie pięć, siedem czy jedenaście – jak chciałaby PO i zaprzyjaźnione media.
Czy wynik eurowyborów był sygnałem dla PO? Czy był sygnałem dla Tuska? Był. Nastąpił przełom w postrzeganiu rzeczywistości. Platforma przestała być jedynie słuszną linią i bazą. Ludzie otworzyli oczy i zobaczyli, że „By żyło się lepiej” oznacza lepsze życie wyłącznie dla ludzi Platformy, wyłącznie dla zaprzyjaźnionych z nią mediów, dla jej klakierów, jej wyznawców i jej fanatyków. Twierdzę, że Tusk to zauważył. Zrozumiał zbliżającą się klęskę na chamego lansowanej wizji Zielonej Wyspy. Zrozumiał, że taśmy mówiące o teoretycznym państwie, którego jest ojcem, są prawdą, którą sam wykreował. I wtedy zrozumiał, że ucieczka jest jedynym rozwiązaniem, które może uratować jego puste jestestwo. Zrozumiał, że sztuczny twór, któremu przez lata szefował, jest skrzyżowaniem blondynki z betonem. Że ten twór jest pustakiem, z którego trzeba się jak najszybciej ewakuować. Czy zabiegał o tzw. prezydenturę UE? Zabiegał. Gonił za nią niczym stado psów za suką w rui.
Dziś nam wmawiają, że rząd Ewy Kopacz to kolejny cud. Przełom, nowa jakość, bożo-fporzo, glanc-pomada, miód-malina. Ci, którzy wysyłają takie sygnały, są paserami drobnego, zapijanego złodziejaszka, który przed chwilą ukradł staruszce jej marną emeryturę. Wystarczy obejrzeć i posłuchać Bartłomieja Sienkiewicza w wywiadzie dla zaprzyjaźnionego Piaseckiego Końdzia. Były (na szczęście) minister rządu PO beknął przetrawioną wódą, pierdnął cebulą i czosnkiem ale „zaprzyjaźnione media” tego nie widzą. Przesiąkły tym samym. Bo ktoś im za to płaci. Mogą się skurwić tacy jak Olejnik, Kraśko, Lis, Lewicka, Sekielski, Wroński, Paradowska, Wołek, Waldziu Kuczyński czy Żakowski? Mogą. Przelew na konto jest ważniejszy od prawdy.
Sztuczny twór (tak o PO mówił Niesiołowski) się rozpada. Jego byt jest sztucznie podtrzymywany – kłamstwem, przeinaczeniem, manipulacją. Oszustw Tuska nie udało się obronić. Dzisiejszej próby przedstawiania peowskiego porozumienia w peowskiej mafii jako dobra dla Polski również. Amen.
Jeden komentarz