Dziś ABW wjechało do „WPROST” celem zajęcia nagrań audio związanych z ujawnionymi podsłuchami rozmów Belki z Sienkiewiczem i Nowaka z Parafianowiczem, pod pretekstem zapobieżenia destabilizacji państwa. To mniej więcej tak jakby po ujawnieniu Afery Watergate do Redakcji Washington Post weszło FBI na rozkaz Nixona celem zmuszenia Woodwarda i Bernsteina do ujawnienia źródła. W USA w tym momencie rzeczywiście Afera Watergate by się skończyła, a zaczęła wielka Afera Washington Post, po której wszystkie media by zniosły i rozniosły nie tylko Nixona z całym gabinetem, stawiając go jednocześnie przed sądem ale i wszystkich szefów FBI od samej góry do samego dołu. A u nas? Cóż też jest reakcja, red. Adam Szostkiewicz smaży najgłupszy tekst na temat mediów jaki czytałem od lat. A jeśli nie głupi to tym gorzej, bo mniej więcej o wymowie innego tekstu z 1953 r. w którym pewien sprzedajny dziennikarz pochwalał spacyfikowanie przez UB redakcji Tygodnika Powszechnego za to, że nie umieściła na stronie głównej wiernopoddańczego nekrologu Stalina.
Mianowicie Szostkiewicz nie tylko uznaje wkroczenie ABW do redakcji WPROST za uzasadnione, dla niego bowiem to żadne naruszenie wolności mediów, ale wręcz utyskuje, że dziennikarze WPROST nie zachowali się jak należy i nie wydali grzecznie posiadanych materiałów i swoich informatorów.
Rzeczywiście – pisze Szostkiewicz – prawo do ochrony źródeł informacji jest jednym z filarów niezależności mediów w systemie demokratycznym. Ale czy w obliczu tej konkretnej sprawy nie należałoby od „Wprost” oczekiwać trochę innej reakcji niż odmowy? Wolne media są częścią demokracji, ale mają nie tylko prawa, lecz i obowiązki wynikające z ich uprzywilejowanej roli.
I dalej kolejna emanacja intelektu i refleksji na temat „wolności mediów” czołowego komentatora tygodnika „Polityka”:
Gdy rzecz dotyczy przestępstwa, media nie mogą stawać po stronie łamiących prawo (chyba że chodzi o tak zwane nieposłuszeństwo obywatelskie, ale na razie nic nie wskazuje, by taki był charakter skandalu podsłuchowego). Zwłaszcza jeśli uznamy, że akurat ta sprawa naraża na szwank nie tylko dobre imię państwa, lecz i jego bezpieczeństwo, czyli w konsekwencji także i nasze – jako obywateli mogących w każdym momencie paść ofiarą podobnego nielegalnego podsłuchiwania naszych prywatnych rozmów i publikowania ich treści.
Nie mam zamiaru pouczać dziwoląga medialnego, że najwyższą wartością w Państwie jest prócz właściwych mechanizmów działania wymiaru sprawiedliwości nieograniczona kontrola polityków przez media i temu właśnie służy tajemnica dziennikarska i zawarty w prawie prasowym wszystkich cywilizowanych krajów obowiązek ochrony informatora dziennikarza, jeżeli ten zastrzegł sobie anonimowość.
Jak świat światem dziennikarze wszystkich praworządnych krajów szukali wszelkich materiałów które mogłyby ujawnić prawdę o politykach, a za takie nagranie szefa Banku Narodowego rozprawiającego z Ministrzem Spraw Wewnetrznych i jednocześnie szefem wszystkich cywilnych słów na temat planu tajnego wsparcia finansowego partii rządzącej, by opozycja broń Boże nie wygrała wyborów, każda cywilizowana redakcja dałaby się pokroić, wyłożyła wielkie pieniądze i zagwarantowała wszelką możliwą ochronę.
Każda, oprócz zapewne redakcji w której pracuje Szostkiewicz (wszak ten ten wysmażony komentarz Naczelny Polityki puścił bez mydła).
Gdy czytam więc te brednie tego owo udającego dziennikarza mam nadzieję, że czytają je też wszyscy potencjalni informatorzy tygodnika POLITYKA i już wiedzą, że najgłupsze co mogą zrobić to przyjąść z jakimkolwiek materiałem na jakiegokolwiek polityka. Szostkiewicz właśnie wyjaśnił, że w takim przypadku pierwszy poleci swojego informatora wydać, na pierwsze zapytanie służb, albo i bez pytania, z poczucia obywatelskiego obowiązku. Bo nie ładnie tak „podsłuchowywać” – jak to zgrabnie ujął Nuta w Va Banku. I kto wie, może zawsze tak było, ktos przychodził do redaktora, mówił co wiedział, zastrzegał anonimowość, a redaktor mówił w duchu „a fe” i leciał w imię bezpieczeństwa (zapewne więc do jakiś służb zajmujących się bezpieczeństwem danego państwa, ba jeśli często miewał informatorów, często musiał latać, musiał więc mieć jakiś kontakt dla uproszczenia latania, jakieś nazwisko, telefon, czy nawet ustalone miejsce… – kto wie może nawet dzisiaj lata i może nawet to imie i nazwisko się nie bardzo zmieniło?).
Tak sobie mniemam tylko, ale moje domniemania mają przyznacie pewne podstawy, bo Szostkiewicz bardzo szybko napisał ten komentarz po wizycie ABW we WPROST. Nie potrzebował godzin czy dni na refleksję, na przemyślenie, pogadanie, pozastanawianie się a jego wypociny nie zawierają kwantyfikatorów, śladów wewnętrznego zmagania się, kontrapunktów narracji czy elementu dyskusji lub zderzenia stanowisk, ten gość pówi ostro TAK POWINNO BYĆ A JEST INACZEJ. Dlaczego? Bo on po prostu wie, napisał od serca po lewej stronie gdyż zawsze tak postępował. A czemu nie ma dyskusji czy elementarnego zderzenia stanowisk? Nie zna innych? Nie wiem, może jest po prostu głupi, a może (co nawet być bardziej możliwym może) u niego w macierzystej redakcji i w środowisku, którym się otacza nie ma różnicy zdań.
Oni zawsze tak robili i tak powinno się robić zdaniem onych.
Gdy czytałem tego człowieka, który z boku wygląda na głupka pospolitego ale za pewne jednak nim nie jest… zacząłem się zastanawiać skąd się biorą tacy ludzie.
I wiesz co czytelniku? Zorientowałem się, że nie tak dawno już sie nad tym zastanawiałem.
Kilka dni temu właśnie, gdy czytałem i słuchałem pierwsze fragmenty osławionych taśm.
Zobaczyłem tam Prezesa Banku Narodowego (Mojego Narodowego Banku), który rozmawiając z Ministrem odpowiedzialnym za bezpieczeństwo Mojego Kraju zachowuje się gorzej niż żul z pod mojego bloku grzebiący w śmietniku. Nie raz słuchałem rozmowę żuli i żaden z nich do swojego kolegi z resortu utylizacji śmieci nie zwracał się per „Stary Chuju”. Zobaczyłem dwie potężne osoby rządzące moim Państwem (w zasadzie ich państwem, w którym wciaż mieszkam i ja) zachowujące się jak złamasy, zamawiające najdroższe żarcie i najdroższe trunki bo mogą, klące gorzej niż szewcy (każdy szewc jakiego znałem to przy nich wzór kultury i klasy), rajcujące się drogim koniakiem bardziej niż Korwin ugranym szlemem w bez atu, nuworyszy i dyletantów niemal w każdym temacie, który poruszają, plotkarzy, karierowiczów i cwaniaków, o sznycie mafinym z poczatku lat 90-tych. Zobaczyłem wielce kompetentnego Ministra, Szefa Służb, byłegoi Szefa Ośrodka Studiów Wschodnich, który nie ma pojęcia co to jest wykup rządowych papierów dłuznych przez NBP, który będąc dysponentem największych tajemnic państwowych zamiast słuchać, zadawać rzeczowe pytania i koncentrować się na załatwieniu sprawy miele ozorem na wszelkie tematy jak baba, opowiadając – nawet nie w 4 oczy – co załatwiał pod stołem, komu i jak może przypieprzyć (no ma władzę), brylując że może kogoś bezkarnie okraść i zaintersowanego tylko utrzymaniem stołka, chocby kosztem państwowych pieniędzy. Znamienne, że ten złamas nie przyszedł do Szefa NBP po pieniądz, by pomóc biednym pacjentom służby zdrowia, których nie stać na leki, nie przyszedł po pieniądze dla biednych dzieci, by podnieść nędzne renty i emerytury, czy choćby na reformy, by wyciagnąć kraj z kryzysu. Nie on przyszedł przestraszony, że wszystko się zawali za szybko, akurat przed wyborami i PO przegra z PiSem, co w konsekwencji skończy się zieloną trawką dla Sienkiewicza. A on by jeszcze chciał pookradać, podopieprzać, dawać pod stołem i żreć kawior popijając dobrym koniaczkiem. Belka zresztą niewiele lepszy. Ten komuch wychowany jak widać w partyjnej atmosferze czasów gdy była tylko jedna partia, nie zna innego języka niż wtedy nabyty, wciąż niczym świnie w Folwarku Zwierzęcym kręci go pańskie żarcie i pańskie picie, raczenie się, że tak powiem. Klepie dziobem co ślina na język przyniesie, tego załatwi, tamtego może rozegrać, potrzebuje to a to, a da to a to. I to dla niego w dodatku rozmowa o Polsce, która mu bardzo odpowiada. Patriotyczna. Szkoda tylko, że impulsem do tych „patriotycznych” działań (a nie ulega wątpliwości, że NBP powinien mieć możliwość inwestowania we własne Państwo) i zaaranżowanie spotkania nie była bieda rodaków, ucieczka 1 mln młodych ludzi do Londynu i kilkuset tysięcy inżynierów do Niemiec, Austrii i USA, ale możliwość utrzymania władzy jednej z partii, złożonej głównie z takich samych złamasów jak on.
I tu dochodzimy do sedna, do wyjaśnienia sympatii wyglądającego na głupka Szostkiewicza z POLITYKI udającej redakcję, z Sienkiewiczem, który najpierw dał się podsłuchać a teraz wysłał swoich wywiadowców do dziennikarzy. Przy okazji wyjaśniając skąd taka ekipa w jednych i drugich nagranych spotkaniach, skąd kompletna indolencja Stokrotki Olejnik, która nagłe zapomniała przy belce języka w buzi i straciła zananego zęba, którym zawsze kąsała opozycję. Skąd dupowatość podległych Sienkiewiczowi oficerów ABW, którzy z hukiem wpadli do WPROST, a potem uciekli, bo Latkowski pokazał im figę i wywalił z jeszcze większym hukiem za drzwi przy wsparciu innych dziennikarzy. I wreszcie skąd niewydolność prokuratury w stosunku do znanego pirata drogowego, któremu trzeba było postawić wymuszone zarzuty „po wystąpił o duplikat prawka jazdy udając że zgubił” by sfotografować go w kajdankach, dla równie bystrych „dziennikarzy”, by zaraz potem go wypuścić….
Po prostu złamasy do siebie lgną.
Złamas zawsze będzie robił interesy z innym złamasem, zawsze w stylu złamasów, zawsze będzie naśladował lepszych od siebie, zawsze będzie próbował się podczepić pod silniejszych, zawsze będzie złamas bronił złamasa, zawsze złamas złamas będzie szukał, zawsze będzie cwaniakował, będzie plotkował, inwigilował, posługiwał się knajackim językiem, złamas zawsze będzie knuł, będzie niedouczony, niewyżyty, sprzedajny, fałszywy i będzie innych oceniał po sobie. Złamasa zawsze można poznać, że nie jest merytoryczny ale za to medialny, nie jest honorowy ale za to skuteczny i przyspawany do swojej pozycji, wszak ma odpowiednie kontakty wśród innych złamasów, którzy rządzą tym państwem.
I jeszcze jedno, tylko złamas w Polsce daje się nagrywać i tylko złamasa nagrywać warto. I tych z prawa, i z lewa, i ze środka. Bo co komu z nagrania niezłamasa? Jasienicę, Wojtyłłę, Wyszyńskiego mogło SB nagrywać do woli i nagrywało… i co im z tego przyszło? A na temat takiego Szeremietiewa złamasy udające dziennikarzy musieli publicznie nakłamać, by mu zniszczyć karierę – intryga złamasa Komorowskiego, gdyby nagranie coś dało, pewno, by nagrywano. Nagranie Generała Błasika też zresztą okazało się konfabulacją i humbugiem… cóż też nie okazał się złamasem.
Patrzę teraz na sytuację w redakcji „WPROST”, skończone oblężenie przez ABW oraz walkę dziennikarzy o wolność słowa i myślę, że też niebawem wiele się wyjaśni kto jest kim.
To ważne.
Bo identyfikacja złamasów to pierwszy krok do uwolnienia Polski od ich rządów.
Tomek Parol
Ps. Właśnie obserwujemy jak Bartłomiej Sienkiewicz korzysta z możliwości „dopieprzenia” dzięki współpracy służb, o których opowiadał Markowi Belce. Z jakim skutkiem? Jak u złamasa 😉 już przycichało… ale wybuchło na nowo i jeszcze bardziej, nastawiąjąc wrogo do takiej władzuchny wiekszość środowiska dziennikarskiego i złamas Barłomiej sam to odpalił. Cyrk przed upadkiem!
źródło: http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/aferatasmowa/1583727,1,abw-weszlo-do-redakcji-wprost.read
Tomasz Parol - Redaktor Naczelny Trzeciego Obiegu, bloger Łażący Łazarz, prawnik antykorporacyjny, zawodowy negocjator, miłośnik piwa z przyjaciółmi, członek MENSA od 1992 r. Jeśli mój tekst Ci się podoba, lub jakiś inny z tego portalu to go WYKOP albo polub na facebooku. Jeśli chcesz zostać dziennikarzem obywatelskim z legitymacją prasową napisz do nas: redakcja@3obieg.pl