Paweł Piskorski przypomniał sobie o polityce i i za sprawą Europy plus prezydenta Kwaśniewskiego stanął z cygarem i butelką wina do walki o intratną posadę w Brukseli. Oczywiście lubelski tytoń i wino z Lidla to prezent dla premiera Tuska, który pali i pije za państwowe pieniądze i ani myśli przerzucić się na e-papierosy. Pan Piskorski po wygranej będzie mógł popijać Grand Cru Bordeaux, przy okazji swojej pracy, i reprezentować interesy swoich lewicowych wyborców spod znaku „Twój Ruch”.
Były prezydent W-wy, były członek Parlamentu Europejskiego w latach 2004-2009 i były działacz wysokiego szczebla w PO reklamuje się gdyż chce znowu „pracować dla Polski”. Dobrze zapowiadający się w przeszłości polityk odnoszący sukcesy również w zalesianiu krajowych nieużytków za pieniądze z Brukseli przypomniał sobie o służbie na dla kraju i jak mówi: „Nam nie chodzi o to, by tylko wywalczyć bilety do europarlamentu, by potem latać do nudnej Brukseli i wysiadywać na niekończących się posiedzeniach komisji w PE. Chcemy autentycznie poprawić sytuację w Polsce”. Postawa godna poparcia, a umartwianie się pana Piskorskiego w Brukseli należy docenić i poprzeć gdyż mało mamy polityków tak bardzo kochających Ojczyznę. Nawet za marne 800.000,- zł na rok.
Szef Stronnictwa Demokratycznego odnosił duże sukcesy w Platformie Obywatelskiej, był nawet jej wiceprzewodniczącym. Ale z takiego czy innego powodu „pogryzł się” m.inn. z Tuskiem i został z niej wyrzucony. Zabierał się długo do napisania wspomnień z tego okresu i jak filmowy „Kill Bill” planował słodką zemstę. Tusk, KLD, pieniądze z Niemiec przywożone w reklamówkach i soczyste opisy partyjnych rozgrywek ujrzały światło dzienne i były pikantną uwerturą do walki o mandat europosła. Pomysłów na poprawę sytuacji w Polsce jakoś nie słychać nie mówiąc o jakimś programie politycznym, który mógłby coś zmienić. Ale były burmistrz wie jak fundusze europejskie wykorzystywać, szczęście do ruletki ma czego sędziowie nie potrafili zrozumieć a i handlować kamienicami potrafi. Podchodzi do swojej kandydatury szczerze i otwarcie: „Nie rysuję obrazu idealisty, nie mam zamiaru udawać, że w polityce jestem prawiczkiem. Podkreślam jeszcze raz: ja w polityce nic nie muszę, ona nigdy nie była moim podstawowym źródłem dochodów.”.
Polityk który nic nie musi, czyż nie jest to dziewicze odkrycie? Pan Piskorski ma Po Prostu takie pragnienie, może i hobby aby robić innym dobrze. A teren brukselskiego parlamentu zapewni mu oddanie się swoim najskrytszym marzeniom a przy okazji coś i Polsce dobrego może wpaść. Czyż nie warto się poświęcić i w tej nudnej Brukseli wykorzystać swoje talenty? A słynął z nich dawny działacz KLD, PO, SD i obecnie Twojego (lub Mojego jak kto woli) Ruchu na tyle iż nienawistnicy ciurkiem go do sądów podawali. Ale się wybronił, gdyż zapracował na swoje ciężką pracą i niczego nie musi się wstydzić.
„Twój Ruch” byłego prezydenta Kwaśniewskiego znalazł sobie doświadczonego politycznie i biznesowo kandydata. Biznesman w polityce – prawie jak Palikot. Zaczyna powracać skandalami, gdyż jest to najskuteczniejsza metoda dostania się na łamy prasy. Nie ważne co i jak ale się mówi i nazwisko, według najlepszych piarowskich metod reklamowych, wpychane jest do świadomości obywateli, utrwala się i pozostaje w pamięci. I jak to w polskim zwyczaju, polityk chcący być krajowym reprezentantem w Brukseli mało zdradza nam swoich polityczno-programowych planów. Nie bardzo to przecież interesujące, kto by tam się połapał w tych setkach czy tysiącach unijnych przepisów, rozporządzeń i zaleceń. Wyborca musi zobaczyć dobrze utrzymaną fizjonomię, zachęcić się skandalami produkowanymi na jego potrzeby i wrzucić głos do urny.
Do odważnych świat należy. A panu Piskorskiemu odwagi nie brakuje!
Jeden komentarz