Bezpaństwowiec, czyli droga do wolności
13/06/2011
494 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
Moją partią jest ona, moją świątynią jej łono
Od jakiegoś czasu wiem, że zmian żadnych nie będzie – a jeśli już, to takie jak zimą zrobił nam spec od transportu na PKP. I na takie zanosi się nam na tę jesień, która nastąpi po upalnym lecie.
To wszystko, co wiąże się z polityką, to tak naprawdę o kant dupy rozbić tylko. Żyję w kraju, w którym wszyscy wszystkich robią w chu…cha ha i na dodatek jeszcze dobrze czują się w tym klimacie.
Nawet nie wiem po co ja to piszę, przecież lepiej byłoby podnieść cegłę.
Urodziła mnie matka, a nie jak nauczają, że ja sam się urodziłem, w czasie, kiedy w tym kraju było kolorowo i pięknie… inaczej. Kiedy kościół jeszcze coś znaczył i nie było w nim aż tylu pedofilów i innych takich, że aż wstyd i strach to mówić.
Uczyłem się ze swojej pierwszej czytanki – ucz się ucz a(ż) zostaniesz ślusarzem, albo Woźnym, bo w życiu najważniejsza jest potęga klucza, najlepiej partyjnego qrwa jego. Nauczali internacjonalizmu zawężając tę miłość do krajów demoludu.
Wygrana wojna przegrane pół wieku prawie…
Szkolne akademie i tamte hymny ojczyźniane. Bóg był bezpartyjny, więc go tamci nie mieszali w sprawy, których On by mógł nie zrozumieć wcale.
Niesione sztandary czerwone i biało czerwone w pochodach pierwszomajowych i ten wiatr łopoczący tkaniną nad głowami, a w głowie szum: pierwsze wino, pierwsza dziewczyna i szara ojczyzna – chęć oderwania się od tego peletonu naj_większy port i największa huta; pierwsi na świecie w produkcji żyta i spożycia.
I ta nieustanna gra w klasy wyrysowana kredą na fragmentach betonu, asfaltu. Czarno-biała telewizja rozbudzała wyobraźnię, jacyś pancerni, kapitan Kloss i von Stierlitz i znak Zorro. Pierwsza spowiedź, pierwsza komunia pierwsze grzeszki i…
Wolna Europa wtedy jeszcze wolna od pożytecznych idiotów; tu i ówdzie w domach ściszone głosy rozmów o sprawach trudnych i brudnych.
W fabrykach oprócz odgłosu gilotyn i wirujących głowic maszyn pojawiał się szum rozmów. Od czasu do czasu robiło się ciasno więc wychodzili na ulicę i znowu ten łopot tkanin nad głowami od czasu do czasu przerywany świstem syren i kul, co to bezpartyjny Pan Bóg nosił. Potem ZOMO i kolejny horror. Czarno-białą telewizję zastąpiła wolność kolorowej prasy.
Z nową nieznaną dotąd siłą wizyr_u wyprane życiorysy tych, o których wcześniej szeptano ściszonym głosem. Wiatr dął w płachty Żagla i niczym Kuna krok po kroku skradała się po cichu czerwona brać po władzę i utrwaliła się nam władza ludowa na nowo w garniturkach od Armaniego z towarzyszy przemianowana w demokratów liberałów zamiast komunistów mamy kapitalistów.
I co z tego, to wszystko o kant stołu rozbić i tyle i wychylić za zdrowie za swoje własne skurwysynom na pohybel.
Po lecie przyjdzie jesień i na jesieni trzeba brać nogi za pas i wypierdalać tam, gdzie jeszcze nie ma naszych i zacząć żyć normalnie bez potrzeby słuchania bełkotu: magistrów, baronów, prezesów, matołów i innego radio_politycznego promieniowania. Bez polityki da się żyć, tylko tego trzeba chcieć.