Bliska udręka
29/05/2011
504 Wyświetlenia
0 Komentarze
25 minut czytania
Minister Klich w rozmowie z red. Moniką Olejnik: „Pani redaktor, swoje w resorcie prawie w całości zrobiłem, w około 90 proc. zrobiłem, … .”
Bojowy w 90\% Minister
Słowa „transformacja” oznacza przemianę, przeobrażenie, przekształcenie. W polskim ministerstwie obrony istnieje Departament Transformacji. Na jego stronie internetowej możemy przeczytać, że ten Departament Transformacji służy do „transformacji Sił Zbrojnych”, a także do „transformacji resortu”. A jak ta transformacja transformacji ma wyglądać obwieszcza się w opracowywanym przez ów Departament Strategicznym Przeglądzie Obronnym (SPO). Taki właśnie dokument ogłoszono w MON 14 kwietnia br.
i refleksyjny dyrektor od transformacji (na stronie MON)
Szef Departamentu Transformacji mottem swoich działań uczynił myśl Konfucjusza
"Ten, którego myśl nie wybiega daleko, zobaczy udrękę z bliska”
Warto więc sprawdzić, jakiej udręki doświadczymy „z bliska” oglądając to co min. Klich zrobił z polskim wojskiem.
Autorzy SPO prezentują oczywiście urzędowy optymizm oceniając zarówno tzw. profesjonalizację, czyli stworzenie armii noszących mundury "w godzinach pracy", jak i jej modernizację tj. podłączenie siłom zbrojnym kroplówki kapiącej nową techniką wojskową. Jednak nawet urzędnicy ministerialni nie mogli wyłącznie „ściemniać”. W raporcie SPO wspomniano, że po 2018 roku pojawią się w siłach zbrojnych RP istotne „udręki” określane elegancko jako „troski”. Będą to:
- Braki w stanach osobowych „profesjonalnej” armii utrudniające funkcjonowanie jednostek wojskowych, w tym zwłaszcza szkolenie żołnierzy.
- Niedostateczne wyposażenie w uzbrojenie i sprzęt wojskowy (SPO wskazuje na lukę występującą między ilością wprowadzanego i wycofywanego uzbrojenia).
- Nierównomierność poziomu wyposażenia i wyszkolenia jednostek i w konsekwencji powstanie tzw. armii dwu prędkości. Jednostek przeznaczonych na misje, które muszą być dobrze zaopatrzone i wyszkolone i pozostała „krajowa” reszta wojska niedozbrojona, marnie wyszkolona.
- Trudności pogodzenia procesów modernizacji wojska z jednoczesnym udziałem w misjach zagranicznych.
- Słabości w zakresie transportu i rozpoznania strategicznego oraz braku „zdolności rażenia na dalekich dystansach”.
Jak łatwo dostrzec eksperci od transformacji opisują problem, który można określić mianem kwadratury koła. Armia profesjonalna powinna być dobrze wyszkolona i uzbrojona. Jednak na to nie ma pieniędzy, bowiem trzeba je wydać na te „zdolności rażenia na dalekich dystansach”. W efekcie będzie jakiś mini profesjonalizm, ograniczony do jednostek przeznaczonych na misje zagraniczne. Eksperci prorządowi zaczęli już mówić, że 100 tys. żołnierzy to zbyt wiele. Słyszy się, że 50 tys. też Polsce wystarczy? W zapleczu pobrzmiewa – bo na więcej nas nie stać. Dziś zresztą nie wiadomo, czy przy nominalnie istniejących czterech dywizjach i kilku brygadach udałoby się w Wojskach Lądowych zebrać siły na jedną pełnokrwistą dywizję. Jednak wspomniany w SPO 2018 rok ma jeszcze inne znaczenia. W tym roku może nastąpić coś na kształt katastrofy naszego wojska. Trzeba będzie wycofać ze służby większość dziś jeszcze używanego uzbrojenia, w tym prawie wszystkie czołgi, działa, śmigłowce, okręty. Obrona przeciwlotnicza Polski nie ma możliwości zestrzeliwania rakiet manwrujacych i znajduje się na poziomie obrony plot. Libii (co taka obrona może widzimy). Po 2018 r. nawet takiej oplot. nie będzie. Wszystko też wskazuje, że zniknie Polska Marynarka Wojenna.
„Transormatorzy” ministra Klicha piszą, że „istnieje wciąż luka pomiędzy ilością sprzętu wprowadzanego na uzbrojenie a uzbrojeniem, które musi zostać wycofane”. Ta delikatnie wspomniana „luka” jest tak naprawdę potężną dziurą, wielką niczym Kanion Kolorado w Arizonie.
Przydatność i sprawność broni i sprzętu wojskowego określają tzw. resursy. Mówią one kiedy trzeba dokonywać przeglądów, remontów generalnych, jakie zespoły należy wymienić i kiedy bezapelacyjnie daną broń należy oddać na złom. Przyjmuje się, że okres użytkowania systemów uzbrojenia takich jak czołgi, samoloty, czy okręty w zasadzie nie powinien przekraczać trzydziestu lat. Rozwój techniki woskowej sprawia, że systemy posiadają coraz większe zdolności bojowe i pojawiają się kolejne tzw. generacje broni. Dlatego tylko doraźnie, na okres przejściowy, można modernizując poprawić zdolności bojowe starszej broni. Zakup nowego uzbrojenia jest nieuchronny. Tego zdaje się nie dostrzegać MON i polski rząd.
Trzonem uderzeniowym armii są wojska pancerne i zmechanizowane. Wojsko Polskie ma na uzbrojeniu ponad 900 czołgów, co jest liczbą znaczną. W niej znajduje się ponad 500 czołgów T-72 wyprodukowanych w latach 1981-89, które będą wkrótce oddane na złom. Drugi typ czołgów to PT-91 Twardy, polska modernizacja T-72 opracowana na początku lat 90-tych. W okresie 1995 –2002 polskie fabryki dostarczyły do wojska 233 czołgów Twardy. Teoretycznie ten czołg ma przed sobą kilkanaście lat służby, ale należałoby go zmodernizować. Tu pojawia się problem, czy i jaka powinna być modernizacja. Polska armia ma bowiem jeszcze trzeci czołg, niemieckiego Leoparda 2A4. W 2002 r. MON przyjął w darze od Niemców 128 czołgów wraz z towarzyszącymi pojazdami i uzbroił w nie brygadę w Świętoszowie. Zostały one wyprodukowane w latach 1985-87, czyli są w wieku wycofywanych T-72. Otrzymaliśmy wozy ze znacznie wyczerpanym resursem. Prowadziłem rokowania ze stroną niemiecką w sprawie przejęcia Leopardów. Uważałem, że będzie to sensowne przedsięwzięcie, jeśli podpiszemy z Niemcami umowę na modernizację przejmowanych Leopardów do poziomu 2A6 i podobnie głęboką modernizację naszych PT-91. Ponadto proponowałem, aby przemysły pancerne Polski i Niemiec podjęły współpracę nad skonstruowaniem przyszłego wspólnego czołgu. Standardem natomiast miało być zapewnienie obsługi Leopardów w polskich zakładach. Po odwołaniu mnie z MON w lipcu 2001 r. kwestia pozyskania niemieckich czołgów przybrała inny kształt. Nowy minister ON Szmajdziński zgodził się, aby z podpisanej umowy usunięto zapis o współpracy polsko-niemieckiej przy modernizacji. Także obsługę Leopardów zostawiono Niemcom. BUMAR-ŁABĘDY po pierwszych pięciu latach eksploatacji tych czołgów „zarobił” na przeglądach około 1 miliona zł, z czego 40% musiał oddać specjalistom niemieckim. Dodajmy jeszcze, że modernizacja naszych Leopardówjest niemożliwa – Niemcy nie udzieliły Polsce na to zgody.
W polskiej prasie można spotkać entuzjastyczne oceny Leopardów, które są określane mianem „mercedesa wśród czołgów”. Ten „mercedes” jest drogi w eksploatacji; w warunkach poligonowych spala 800 litrów paliwa na 100 km, gdy czołg PT-91 480 litrów. Roczny koszt użytkowania Leoparda wynosi 644 tys. zł, Twardego – 127 tys. zł. A do tego w MON zrezygnowano z modernizowania Twardego.Rozważa się natomiast pozyskanie kolejnych starych Leopardów. Jeśli do tego dojdzie, to będzie oznaczało koniec produkcji sprzętu pancernego w Polsce. Trzeba będzie złomować czołgi PT-91, bowiem nie będzie do nich części zamiennych. Zostaną też zerwane kontrakty zagraniczne, np. realizowany obecnie przez BUMAR program modernizacji układów napędowych hinduskich czołgów T-72, których jest około tam 1500.
Pojazdem współpracującym z czołgiem jest bojowy wóz piechoty. Na uzbrojeniu WP znajduje się ponad 1300 BWP-1. Są to wozy wyprodukowane w okresie 1973-88. „Najmłodsze” z nich przekroczą w 2018 roku 30 lat, najstarsze osiągną półwiecze. W MON postanowiono ponad 400 BWP-1 zmodernizować przedłużając ich służbę do 2031-49 roku. Koszt tej modernizacji zaplanowano na 4,5 mld zł. Rosja proponowała Grecji sprzedaż 450 nowoczesnych BWP-3 za 1,8-2,5 mld dolarów. Zastanawia dlaczego w Polsce modernizacja 400 starych BWP ma kosztować tyle, ile gdzie indziej kosztuje zakup 450 nowych pojazdów.
Światełkiem w tym tunelu ma być KTO Rosomak, którego MON zamówił w ilości ponad 600 wozów. Mają one częściowo zastąpić w jednostkach zmechanizowanych wycofywane bojowe wozy piechoty. Będziemy mieli kuriozalne jednostki zmechanizowane, w których mają być kołowe transportery, a nie będzie wozów bojowych i ani jednego czołgu.
Dramatycznie rysują się perspektywy artylerii. Obecnie na uzbrojeniu WP znajduje się ponad 1150 różnych środków artyleryjskich. Najwięcej, ponad pięćset, jest samobieżnych haubic 122 mm 2S1 Goździk. Jest to sowiecka konstrukcja z 1967 roku. Haubica była produkowana w Hucie Stalowa Wola w latach 1984-94. Należy dziś do broni całkowicie przestarzałej. Drugą grupę pod względem liczebności stanowi ponad sto samobieżnych armato-haubic 152 mm Dana zakupionych w latach 1983-89 w Czechosłowacji. Działo to także należy do przestarzałych. Na Słowacji przeprowadzono udana modernizację Dany, ale Polska ma prototyp własnej samobieżnej armato-haubicy 155 mm Krab. W 1999 r. przeprowadziłem przetarg na zakup od Anglików licencji na to działo. W oparciu o nią Huta Stalowa Wola skonstruowała prototyp, który w połowie 2001 r. przeszedł pomyślnie wszystkie próby. Podległy mi pion MON realizował wówczas program wprowadzenia na uzbrojenie dywizjonów Krabów. Po usunięciu mnie z MON program został przerwany. W prasie podano, że przy przetargu doszło do korupcji, a armato-haubicę, nazywaną „działem Szeremietiewa”, uznano za niepotrzebną. Po upływie kilku lat okazało się, że zarzut korupcyjny był nieprawdziwy, a wojsku nowoczesna artyleria jest jednak potrzebna. W 2008 r. wrócono do programu i według ogłoszonych planów w 2012 r. powinien być gotów pierwszy dwunasto działowy dywizjon (za "moich" czasów planowaliśmy 16 luf w dywizjonie). Wg MON w następnych latach powinny przybyć kolejne trzy dywizjony. Łącznie byłoby więc 50 dział. W ten sposób w 2018 r. Wojsko Polskie będzie miało dziesięć razy mniej dział niż obecnie.
Skutecznym środkiem bojowym na współczesnym polu walki są śmigłowce. Wojsko Polskie ma na uzbrojeniu 159 śmigłowców. Główną siłę stanowi 32 śmigłowce uderzeniowe Mi-24 wprowadzane na uzbrojenie w latach 1978-86. Pozostałe to różne typy maszyn cywilnych, jak Mi-2 (na wyposażeniu od 1966 r.) czy W-3 Sokół (od 1989 r.) przystosowane do wykonywania zadań bojowych. Ponadto po 30 śmigłowców mają siły powietrzne i Marynarka Wojenna. W całych siłach zbrojnych w 2018 r. zostanie w służbie około siedemdziesięciu maszyn. Sztab Generalny WP postulował zakupienie 156 śmigłowców, w tym pewną liczbę uderzeniowych. Zawiodły starania ustanowienia specjalnego Narodowego Programu Śmigłowcowego, na wzór programu zakupu samolotu wielozadaniowego. Ostatecznie MON ogłosił, że kupi 51 śmigłowców, w tym 12 uderzeniowych. Ostatnie doniesienia wskazują, że i ten program nie będzie zrealizowany.
Rozpada się system obrony przeciwlotniczej kraju. W okresie mojego urzędowania w MON (1997-2001) zdołaliśmy przeprowadzić udane modernizacje zestawów rakiet plot Newa i Wega. Dzięki temu Polska posiadała 25 dywizjonów obrony przeciwlotniczej (w tym roku ich liczba zmniejszy się do 17 dywizjonów). Niestety nie da się przedłużyć resursów tego uzbrojenia bowiem wyczerpały się jego możliwości modernizacyjne. To zaś oznacza, że już w 2016 r. Polska nie będzie miała ani jednego dywizjonu rakiet przeciwlotniczych. Tymczasem do obrony polskiego nieba potrzebujemy kilkunastu dywizjonów, co oznacza wydatek rzędu 20 mld zł. Minister Klich twierdzi, że potrzeby obrony plot. są priorytetem w jego planach. Jednak to co można znaleźć w przygotowanym przez MON planie na lata 2009-18 nie potwierdza słów ministra. Grupa Bumar zgłosiła interesujący projekt strategiczny „Tarcza Polski” oferujący stworzenie wielowarstwowego systemu obrony powietrznej kraju. Projekt ma ten dodatkowy walor, że opiera się na narodowym potencjale intelektualnym i przemysłowym. Jak dotąd nie dostrzegam zainteresowania MON tym projektem.
Nie jest też najlepiej, gdy przyjrzymy się lotnictwu. Eksperci twierdzą, że siły powietrzne RP jako minimum powinny mieć 120 samolotów bojowych. Mamy na uzbrojeniu 124 samoloty. Jednak wkrótce zostaną wycofane myśliwsko-bombowe Su-22 i liczba maszyn bojowych spadnie do 80 maszyn. Przy czym tylko 48 F-16 to nowoczesne samoloty. Pozostałe Mig-29 są wyeksploatowane i mają skromne możliwości bojowe (w NATO są zgłoszone jako myśliwce dzienne zdolne do prowadzenia walki tylko przy kontakcie wzrokowym). Poważnym problemem jest też właściwe zagospodarowanie samolotów F-16. W 2008 r. dla 48 „Jastrzębi” Polska miała aż 34 pilotów, a 12 przebywało na szkoleniu w USA. W roku 2010 podobno było 48 przeszkolonych pilotów jednak jeśli założymy naturalne odejścia ze służby trudno uznać, że sytuację opanowano. W Polsce mamy dobrą szkołę lotniczą w Dęblinie, ale nie można w niej szkolić pilotów bowiem szkoła nie ma maszyn do szkolenia zaawansowanego. Używane od 1967 roku szkolne TS Iskra są archaiczne i nie nadają się do tego. Zresztą nawet one powinny być już od roku wycofane. Zapowiadany przetarg na zakup samolotów szkolnych klasy LIFT (Lead-In Fighter Trainer) ciągle nie następuje. Należy wątpić czy w 2012 roku, jak twierdził min. Klich, Dęblin dostanie nowe samoloty do zaawansowanego szkolenia pilotów.
Na koniec słów kilka o Marynarce Wojennej. Z raportu przygotowanego przez dowództwo MW dowiadujemy się, że w służbie znajdują się okręty wodowane w latach 60-tych i że od dwudziestu lat marynarze nie dostali ani jednej nowej jednostki. Latami, budowano korwetę„Gawron”, by po wydaniu ponad 500 mln zł prace wstrzymać i tym samym Stocznię Marynarki Wojennej, budującą okręt, doprowadzić do bankructwa.
Na flotę polską liczącą 41 okrętów wypada zaledwie 11 okrętów uderzeniowych. Z tej liczby 8 (dwie fregaty, cztery okręty podwodne, dwa okręty rakietowe) trzeba będzie po 2015 r. oddać na złom. Raport dowództwa MW stwierdza: „Doprowadzi to do utraty zdolności bojowej”. Dramatycznie przedstawia się stan lotnictwa morskiego. Po wycofaniu z uzbrojenia Migów 21 MW nie ma żadnych samolotów bojowych. Śmigłowce do zwalczania okrętów podwodnych były wyprodukowane w latach 1980-83. Wkrótce trzeba je będzie złomować. Marynarka postuluje jako minimum zakupienie trzech korwet, trzech stawiaczy min, dwu okrętów podwodnych i co najmniej 11 śmigłowców bojowych i ratowniczych. Całość ma kosztować 8 mld zł. Rzecznik ministra Klicha nie chciał komentować raportu Marynarki. Twierdził, że minister rozwiąże problemy w nowym programie „rozwoju” sił zbrojnych na lata 2009-18.
Można by powiedzieć, że trudno oczekiwać zbyt wiele od ministra obrony skoro państwo polskie nie ma pieniędzy na uzbrojenie armii. Potrzeby są większe od możliwości i trudno na to coś poradzić. Polska jest jednak sporym państwem europejskim z 38 milionami ludności z dochodem narodowym (PKB) wynoszącym 430 mld USD (2009 r.). W tej samej Europie leży mniejsza od Polski Grecja z 11 milionami ludności i z PKB wynoszącym 316 mld USD. Według Szwedzkiego Instytutu Badań nad Pokojem (SIPRI) oba kraje wydają podobne kwoty na obronę narodową, rocznie około 11-12 mld dolarów.
Siły zbrojne Grecji liczą ponad 168 tys. żołnierzy. Zdolności mobilizacyjne Grecji na wypadek wojny są oceniane na 1,5 mln żołnierzy. W składzie sił lądowych Grecy mają 89 tys. w wojskach operacyjnych i 36 tys. w obronie terytorialnej. Grecka armia lądowa składa się z 9 dywizji piechoty, 3 dywizji zmechanizowanych i jednej pancernej. Na uzbrojeniu znajduje się ponad 1700 czołgów, 2300 bojowych wozów piechoty i transporterów opancerzonych, prawie 1900 systemów artyleryjskich, ponad 540 wyrzutni rakiet plot. W lotnictwie wojsk lądowych znajduje się 45 samolotów i 186 śmigłowców w tym 20 śmigłowców uderzeniowych AH-64 Apache.
Imponująca jest grecka marynarka wojenna. Personel liczy 20 tys. marynarzy. Na uzbrojeniu znajduje się 12 okrętów podwodnych, 14 niszczycieli i fregat, 5 korwet, 40 kutrów rakietowych i torpedowych, 22 trałowce, 50 okrętów pomocniczych, 24 śmigłowców i samolotów lotnictwa morskiego.
W greckim lotnictwie służy 26 500 żołnierzy. Na uzbrojeniu znajduje się 388 samoloty w tym 40 Mirge 2000 i 170 F-16. Dostawy pierwszych F-16 dla Grecji, rozpoczęły się w 1989. W czasie trzech etapów Grecja kupiła odpowiednio 40 egz. samolotów wersji Block 30, 40 egz.Block 50 i 60 egz.Block 52. Dostawy tych ostatnich zakończyły się w 2004 r. Rok później Grecy podpisali umowę na dostawy kolejnych 30 F-16, w wersji Block 52+ (podobnej do polskiej), z opcją na następne 10 egz.
Bez wątpienia ostatnie kłopoty finansowe Grecji spowodują cięcia w wydatkach na wojsko. To jednak nie tłumaczy dlaczego dotąd, przy podobnych nakładach na obronność Wojsko Polskie tak bardzo odróżnia się na niekorzyść od wojska greckiego.
…………………………………………………………………………………..
W miesięczniku „Nowa Technika Wojskowa” (marzec 2011) zamieszono artykuł „Meandry modernizacji sił zbrojnych RP”. Autor krytycznie odnosi się do zamiarów ministra Klicha. Wspomina, że jeden tylko raz MON określił nowatorsko kierunki modernizacji sił zbrojnych. Było to w latach 1997 – 2001. Tak się złożyło, że w tym czasie zajmowałem stanowisko sekretarza stanu w MON i kierowałem pionem uzbrojenia i infrastruktury. Moi podwładni zajmowali się planowaniem i nadzorowaniem zakupów uzbrojenia oraz badań techniki wojskowej. Przyznaję, że trochę mnie ucieszyło, iż ktoś docenił pracę naszego zespołu w tamtym okresie.