Sprawa Brauna, który na KUL-u wypowiedział „przerażające słowa”, dzięki wywiadowi w „Rzepie” i krytyce samego zamieszczenia wywiadu w „Gazecie Wyborczej”, nabiera o wiele szerszego kontekstu, niż jeśli by patrzeć na samego jego słowa. Graczyk pisał o wolności słowa, o tym czy można krytykować publikowanie artykułów, zamiast krytykować jej treści. Sadurski nie zgadzał się z Graczykiem i w sposób ostateczny zamykał sprawę i sprowadzał ją do kłótni branżowej. Oboje się mylili.

Obraza, a pogląd

Bo to nie jest tak, że Braun, reżyser wzięty, choć niszowy, chciał obrazić Życińskiego. I nie jest tak, że ze zmarłymi nie można się zgadzać. Po pierwsze Braun w TVN, czy Wyborczej wypadł na pewno gorzej niż gdzie indziej np.: w Internecie. W TVN pokazali fragment gdzie mówi o Życińskim jako łajdaku i kłamcy. Choć cała wypowiedź była bardziej złożona i uzasadniona bardzo radykalnymi poglądami Brauna. On nie obraża jak Palikot, czy Niesiołowski, on zachowuje równowagę i to co mówi, próbuje uzasadnić. A to co powiedział uzasadnił tym, że Życiński był SB-kiem, co jest z racji dowodów niepodważalne i opowiadał się po jednej stronie barykady, co w moim mniemaniu, jest haniebne i niestosowne. Kler według Brauna powinien opowiadać się za prawicą, według mnie natomiast nie powinien w ogóle.

Duchowieństwo w Polsce jest w jak żadnym innym kraju opiniotwórcze. Jest piątą władzą, w niektórych terenach Polski, gdzie owe media nie wtopiły się tak w świadomość Polaków, jako bezbłędne i ostateczne medium. Dlatego księża, tak jak media, powinny zachować obiektywizm i z ambony winny zachować czystość od polityki. Czego wielu księży, w tym Życiński, nie robiło i nie robi. Tu z Braunem zgodzić się mogę. Choć może te słowa są trochę za ostre to jednak, bardzo potrzebne wręcz niezbędne, bo ustalają i uświadamiają, że stronniczość w Kościele jest złe i haniebne, również, panie Braun, ta prawicowa stronniczość.

Gdyby powiedział, że abp. Życiński źle zapisał się w jego pamięci przez stronniczość i publikowanie w owej Braunowej „czarnej gwieździe”, i że drażni go, że okłamywał ciągle wszystkich, mimo twardych dowodów, to słowa te nie trafiłyby do szerszego obiegu publicznego i ta dyskusja jakże wartościowa nigdy by się nie rozpoczęła.

Czego Wolter nigdy nie powiedział

Pan Graczyk popełnia w tekście kilka błędów merytorycznych jak i ideowych. Najbardziej drażnił mnie fakt „niedowiedzy” pana Graczyka. Bo słów „Nienawidzę twoich poglądów, ale oddałbym życie, abyś mógł je głosić” Wolter nie powiedział. Często mylnie mu przypisywane, bo ukazały się w jego fabularyzowanej biografii autorstwa Evelyn Beatrice Hall. To ona je wymyśliła i wstawiła jako wolterowskie do czego się przyznała w 1935 roku. W publikacji Sadurskiego liczyłem na poprawkę, ale się nie doczekałem.

Wracając jednak do tekstu Graczyka, to popada on tam w hipokryzję, bo zakazując łamania tego pseudowolterowskiego sakrum Gazecie Wyborczej, sam je łamie. Przy całej mojej antypatii do Michnikowskiego tworu, muszę ją obronić w imię wolności słowa w prasie. Graczyk jest oburzony krytyką samego zmieszczenia wywiadu z Braunem na łamach Rzeczpospolitej i tym, że Wyborcza zrobiła z Rzepy tubę Braunowskich kontrowersji. Krytykuje taką postawę Wyborczej i wręcz zakazuje jej takiego zachowania broniąc cały czas redakcji Rzepy. Pisze: „Bo to Wyborcza ma suwerennie decydować, jaki obraz Brauna mają poprzez media dostawać Polacy.” Nie mają żadnej to prawda, co później stwierdza Graczyk, ale czy my przeciwnicy Wyborczej możemy, opierając się o to credo o wolności słowa, zakazywać jej krytykowania zamieszczania wywiadu, czy możemy im zabronić próby wpływania na opinie Polaków o Braunie, skoro sami to robimy? Wydaje się, że nie.

Opinia jednej osoby nie jest opinią redakcji

Sadurski we wczorajszym tekście opublikowanym na portalu Rzepy, krytykuje Graczyka w głównej mierze, za „wypaczanie istoty sporu”. W pierwszych słowach tekstu pisze: Graczyk wypacza istotę sporu: nie chodzi w nim bowiem o to, czy Braunowi powinno się prawnie zakazać publicznej obrony swej KUL-owskiej wypowiedzi, ale czy jest rzeczą roztropną, by akurat "Rzeczpospolita" stwarzała mu takie forum. Nie jest to dyskusja o granicach wolności słowa, ale o ocenie decyzji redakcyjnej o udostępnieniu Braunowi właśnie tego prestiżowego forum”. I tu moje poglądy od Sadurskiego odbiegają. Po pierwsze w tekście Graczyka główną ideą jest krytyka Wyborczej, a nie zastanawianie się czy prawnie wolności słowa zakazać można. I Graczyk opierając się o te niby wolterowskie słowa pisze o wolności jako o czymś czego Wyborcza ani Braunowi, ani Rzepie zabrać nie może. Drugą sprawą jest, że Sadurski tymi jak i słowami: „Braun może brylować po mediach do woli – oczywiście jeśli znajdzie sobie przychylny tytuł (a znajdzie, znajdzie!)” sugeruje, że to co publikuje dana gazeta w dziale opinii jest niezawisłą linią całej redakcji. A to bzdura, bo to, że Braun powiedział „kłamca i łajdak” na KUL-u, nie oznacza, że wszyscy rektorzy i studenci tak sądzą. To, że Rzepa zamieściła wywiad z Braunem nie oznacza, że podziela jego poglądy. To, że Graczyka i Sadurskiego opublikowano w tej samej gazecie nie znaczy, że oni mają te same poglądy, również ściśle przyległe do redakcyjnych. Na tym właśnie polega fenomen Rzeczpospolitej, że publikuje się tam teksty z różnych stron poglądowych, od socjalistycznych, przez lewackie do prawicowych. Rzeczpospolita ma swój wewnętrzny pluralizm, który powoduje, że jest bardziej milszym dla każdego czytelnika tworem niż Wyborcza. W Wyborczej spory polegają na tym, czy Tusk jest tylko ukochanym premierem, czy półbogiem, który jest ukochanym premierem. Spór polega na różnej skali miłości do PO, czy też nienawiści do PiS. Więc reasumując zamieszczanie w Rzepie tekstów nie jest równoznaczne z podzielaniem przez redakcję poglądów.

Sprawa Brauna nabrała złożoności. Głównie przez krytykę Rzeczpospolitej i wojnę redakcyjną Wyborczej i „Rzepy”. Poruszono aspekt wolności słowa, choć zatracono sens. A sensem było zwrócić uwagę na politykierstwo klery w Polsce. Sadurski myśli, że redakcja podpisuje się pod wszystkimi tekstami, a Graczyk popada w lamentacyjną hipokryzję i pisze tylko, by zemścić się na Wyborczej. Ogólnie poziom tych tekstów krytyki Brauna i Wyborczej zarazem jest zatrważający, bo są pisane jakby z musu czegoś powiedzenia. Oba na wpół mylne, na wpół trafne i choć żaden nie podzielał moich poglądów, to jednak jest to o wiele lepszy format piśmiennictwo i niż głupia krytyka z Wyborczej.

Co do wypowiedzi Brauna w KUL-u, to trzeba go obronić, nawet za mogłoby się wydawać tak haniebne słowa. Żyjemy w kraju, gdzie wątła krytyka, taka, która jest merytoryczna i politycznie poprawna, jest niezauważalna. Ten sam problem ma Kaczyński. On choćby chciał być postrzegany jako wręcz hipisowski orędownik politycznej wolnej miłości, to nie może, bo wtedy te opinie nie przebiłyby się do mediów i opinii publicznej. Dlatego musi używać ostrych, wręcz rażących słów, by zwrócić uwagę na dany problem. Braun również chciał zwrócić na coś uwagę, dlatego użył słów, ze względu na miejsce niestosownych. Wszystko to co powiedział jest prawdą i oczywistą oczywistością, ale ubrane w słowa mocne. Zbyt mocne jak na moralność, ale niezbędne jak na polskie realia.