Bez kategorii
Like

Polski antysemityzm.

09/05/2011
595 Wyświetlenia
0 Komentarze
20 minut czytania
no-cover

Nie zakładam absolutnie a priori, że Żydzi w jakiś szczególny sposób są mniej bezinteresowni od innych nacji – nie znam żadnego ortodoksyjnego wyznawcy judaizmu, nie mogę więc empirycznie zaświadczyć o jakichś wyczuwalnych odmiennościach.

0


"(…) Nie zajmowałam się studiowaniem relacji polsko-żydowskich, ten temat wciąż wracał. Jakby mimochodem. Wzięłam do ręki pamiętnik mojego praprapradziadka Henryka Wielowieyskiego, urodzonego na początku XIX wieku. Jako młody chłopak musiał wziąć odpowiedzialność za swój majątek i rodzinę, jego ojciec umarł bardzo wcześnie. A tu jeszcze wojna i obowiązki wobec ojczyzny. Pojawiły się kłopoty finansowe. "Na pomoc przyszedł mi niespodziewanie stary żyd z sąsiedniego miasteczka, dowiedziawszy się, że jestem w kłopotliwem położeniu, przyniósł mi potrzebne pieniądze, a kiedym zdziwiony tem, serdecznie mu podziękował i pytał o procent, jakiby żądał, odpowiedział mi: ”Ja się z łaski ojca pańskiego dorobił tego, co mam, to od pana procentu nie wezmę, dasz mi pan co będziesz chciał i czekać będę dopóki się pan nie dorobisz, abyś mi mógł z łatwością oddać." I pomiędzy żydami trafiają się ludzie z sercem i uczciwością. Nie wyszedł on źle na tem, bo oprócz prawego procenta dawałem mu nieraz to pszenicy na macę, to ryb na szabas, w zimie trochę drzewa na opał – obie strony były zadowolone i robiliśmy sobie wzajemnie reklamę ja rozpowiadając pomiędzy szlachtą jego bezinteresowny i szlachetny uczynek, a on zaś moją wytrwałą pracę, rzetelność i sumienność i obydwu nam to na dobre wychodziło”. Miły to fragment, gdyby nie zdanie, że nawet wśród Żydów są ludzie uczciwi. Znów uczucie żalu, choć przecież z tej historii wniosek płynie prosty – moi przodkowie, Henryk i jego ojciec Paweł, byli wzorem obywateli bez uprzedzeń narodowościowych."

Autorce tych słów, Dominice Wielowieyskiej (TokFM i GW), zawsze czujnej na froncie walki z polskim wrodzonym antysemityzmem, najwyraźniej w tekście opublikowanym w kwietniu 2008 roku  na stronach GW nie przyszło do głowy, iż jej pradziad mógł był takie słowa napisać w swym kajecie nie na podstawie rojonych dziś przez środowisko GW i samą Redaktorkę bzdur o jakimś szczególnym, polskim antysemityzmie – a na podstawie swoich osobistych doświadczeń z Żydami. Być może imć Henryk Wielowieyski, zaskoczony bezinteresowną uczynnością starego żyda, skonfrontował jego postępowanie z – być może! – zdecydowanie odmiennym postępowaniem innych, znanych sobie "starszych braci", z którymi z racji liczebności na terenach polskich musiał jakieś interesa robić.

Nie zakładam absolutnie a priori, że Żydzi w jakiś szczególny sposób są mniej bezinteresowni od innych nacji – nie znam żadnego ortodoksyjnego, lub przynajmniej obnoszącego się ze swoim żydostwem wyznawcy judaizmu, nie mogę więc empirycznie zaświadczyć o jakichś wyczuwalnych odmiennościach. Zapewne wśród mych znajomych znalazłbym (gdyby mnie to interesowało…) kogoś o pochodzeniu żydowskim, również nie zdziwiłbym się gdyby w którejś z gałęzi mej rodziny – zarówno obecnej jak i mych przodków – znalazł się ktoś wywodzący się z narodu wybranego. Jednak trudno mi uwierzyć, że opinie o żydach tak negatywne – z dzisiejszego politpoprawnościowego punktu widzenia – jak u imć pradziada Wielowieyskiego wzięły się z sufitu. Wiadomo, ze łyżka dziegciu może zepsuć beczkę miodu, podobnie więc wystarczyła nieliczna mniejszość parająca się tzw. geszeftem i lichwą, by zniekształcić opinię całej społeczności żydowskiej. Jeśli do tego dołożyć absolutnie wszędzie spotykaną, wręcz naturalną niechęć do tzw. Obcych i wynikającą z procesów historycznych (chocby katolickie widzenie lichwy – przyp. mój) faktyczną monopolizację przez żydów drobnego handlu i obrotu pieniądzem, to na wyjściu otrzymujemy to, o czym napisała pani redaktor Wielowieyska.

Oczywiście zjawisko, opisywane przez cyngielkę z GW, właściwie nie ma nic wspólnego z antysemityzmem jako takim. Doszukiwanie się w sposób obsesyjny przejawów antysemityzmu, opartego o jakąś ledwie zwerbalizowaną niechęć do "żyda", jest dla pracowników, wyznawców i miłośników organu Agory jednym z głównych zajęć w codziennym rozkładzie. Nie wątpię, że ordynarne odzywki jakichś skończonych prostaków pod kościołami czy wypranych z rozumu kretynów na stadionach mogą ranić czyjeś ucho lub zawstydzać – tak jest w moim przypadku – jednak nigdy nie zgodzę się na nazywanie ich antysemityzmem. Mieszkając na Śląsku niejednokrotnie słyszałem tak ordynarne i szowinistyczne teksty na temat folksdojczów-fryców-szwabów, że ręce opadają, jednak jakoś nikt nie kwapi się nazwać tego niczym innym niż prostactwem albo chamstwem – a zgodnie z logiką prezentowaną m.in. przez Wielowieyską winniśmy to obwołać antygermanizmem i piętnować w co drugim wydaniu Gazety!

Dodatkowo trzeba by bardzo nagimnastykować się nad udowodnieniem, że po wojnie Żydzi jako nacja byli bardziej prześladowani w Polsce od Niemców. Ergo – brak edukacji historycznej i społeczne przyzwolenie na podtrzymywanie stereotypów dot. żydów jest niewątpliwie czymś wstydliwym i niepożądanym, jednak w kontekście realnego antysemityzmu, występującego choćby w Niemczech czy Francji, objawiającego się koniecznością całodobowej ochrony synagóg przed zbezczeszczeniem i podpaleniem, czy pobiciami i zabójstwami osób pochodzenia żydowskiego, ten nasz swojski, przaśny, podwórkowo-stadionowy "antysemityzm" to jakaś śmieszna namiastka. Ktoś kiedyś dobrze określił to mianem "antysemityzmu bez Żydów" – przecież większość zachowań antyżydowskich ma swoje źródło w jakiś chorym, durnowatym nawyku językowym, a nie w rzeczywistej nienawiści do osób pochodzenia żydowskiego!

Jak wcześniej pisałem – nie oznacza to, że ten nawyk nie jest problemem, jednak czym innym jest organiczna nienawiść i chęć siłowego rozwiązania nieistniejącego przecież w Polsce "problemu żydowskiego", a czym innym używanie słowa "Żyd" w charakterze inwektywy tożsamej z inwektywą "chciwiec", "skąpiec", "lichwiarz" etc.

Kwestie stadionowe tu świadomie pomijam, bo to wymyka się jakimkolwiek rygorom umysłowym jako przejaw typowego "schujowacenia mózgowia" – to nie żaden antysemityzm tylko zwykłe skretynienie, nieuleczalne całkowicie – i to niezależnie od szerokości geograficznej, pod którą występuje. U nas przeciwnicy szalikowców z Łodzi to "juden-żydy", gdzieś indziej inny, równie sympatyczny synonim-inwektywa, niejednokrotnie odwołujący się do stereotypów narodowościowych. Tu warto jednak oddać jednorazowo sprawiedliwość kibolom, że płachta z napisem "Szechter, przeproś za ojca i brata" była wybitnie celną i adekwatną odpowiedzią na histeryczne ataki GazWybu na kibiców jako takich.

Gdyby jednak nie stosowano szeroko pałki "anty-antsemickiej", to czym wtedy zajmowało by się towarzystwo salonowe z GW? I Lis? I Żakowski? Parandowska? I wielu, wielu innych?

Najgorsze jest to, że oni dzień za dniem żyją w jakimś straszliwym matrixie, wypchanym po brzegi demonami antysemityzmu, podczas gdy np. ja od wielkiego dzwonu widzę głupkowaty napis na murze, głupkowaty wpis w internecie, albo na ulicy słyszę jakąś stereotypową bzdurę. I to wszystko. Problem jednak zasadza się gdzie indziej – w pułapkę "nienawistnego języka antysemityzmu" wpada się także wtedy, gdy się wyraża opinie absolutnie nie oznaczające niechęci do Żydów.

Przykład? Wg kryteriów wyznaczonych przez GW antysemickie treści wyraża również bezczelnik, ośmielający się zauważać fakt dominacji Żydów w najwyższych sferach prawniczych choćby w USA, wśród hollywoodzkich producentów filmowych czy wśród rekinów finansjery, kręcących amerykańskim – a zatem również światowym – systemem finansowym. Taka konstatacja do niczego prowadzi, jest tylko stwierdzeniem faktu, ale nawet takie nie skutkujące niczym "stwierdzenie faktu" i postawienie ewentualnego znaku zapytania o przyczyny takiego stanu rzeczy jest kwalifikowane jako niedopuszczalne zachowanie antysemickie. Próbuję wyobrazić sobie los polskiego doktoranta, chcącego zrobić socjologiczną analizę związków pomiędzy narodowością, wyznaniem a osiągnięciem tzw. sukcesu społecznego… Jeden już był, i znaleziono go w stanie zaawansowanego rozkładu w zaparkowanym pod hipermarketem Renault Kangoo. Tak, chodzi o zaszczutego dokumentnie dr Ratajczaka z opolszczyzny. Historię tego człowieka można bez problemu wygooglać.

Przykład drugi? Pytanie: "Dlaczego w trzech z czterech amerykańskich filmów czy seriali co najmniej jeden z kluczowych, pozytywnych bohaterów wręcz musi być Żydem i dlaczego wyraźnie jest to zaznaczone?" – automatycznie skazuje na posądzenie o antysemickie zapatrywania. Można zastanawiać się do woli, dlaczego Włoch to mafiozo, Polak czy Irlandczyk to policjant, Niemiec to terrorysta, Chińczyk to mistrz sztuk walki, a Japończyk to bandzior z Yakuzy. Zapytać, dlaczego w świetnych "Przyjaciołach" przez cały odcinek widać na kanapie – nie wiedzieć czemu – narzutę z wielkimi gwiazdami Dawida, podczas gdy krzyża na ścianie lub półksiężyca nie uświadczysz – to skazuje na antysemicką banicję. A to wszystko przy bodajże 2% (w porywach) udziale amerykanów żydowskiego pochodzenia w ogóle ludności USA. Wedle tych danych tylko w niecałych 2 filmach na 100 powinno pojawić się jakiekolwiek odniesienie do symboli judaizmu i niego samego…

To idiotyczne. Nikt nie burzy się, gdy chodzi o poruszanie tematu dominacji Chińczyków w gastronomii, Koreańczyków w małym handlu detalicznym (odnoszę się do rzeczywistości USA), natomiast gdy tylko poruszony zostaje temat prawników-żydów lub finansistów-żydów – od razu poczyna się stąpanie po kruchym, wiosennym lodzie. Oczywiście, perspektywa kraju, z którego pochodzi ów "bezczelnik", ma ogromne znaczenie. Podczas gdy w Stanach w dyskursie publicznym dozwolone jest używanie słowa "żyd", bo ma ono konotację neutralną, o tyle w Polsce – m. in. dzięki wieloletnim staraniom mającego na tym celu obsesję Michnika i jego towarzystwa, szczerze nienawidzących tzw. demony postendeckie – jest to absolutnie niemożliwe. Dziwne. Nie można zaprzeczyć, że paru dziwaków próbowało zrobić karierę na werbalnym "antysemityzmie" pewnych grup Polaków, jednak skończyło się to podobnie jak historia Leszka Bubla czy odrodzonej w latach 90-tych Młodzieży Wszechpolskiej.

I to wszystko.

Wracając do tematu – jest jedno, wcześniej wspomniane, malutkie "ale"  – gdyby nie kreatywne tworzenie i karmienie "demona antysemityzmu", czym żywiłby się Michnik? Wielowieyska? Beylin, Warszawski i reszta? Pierwszy z nich przecież sążniste "wypracowania" swego czasu na ten temat pisał, reszta z  cyngli Michnika  w codziennym trudzie i znoju na Czerskiej – dzięki wykreowaniu wspólnego wroga "nienawistnego antysemityzmu" – również ma co robić (vide tekst Wielowieyskiej).

Podsumowując – w Polsce z dyskursu publicznego wyrugowano kompletnie możliwość dyskutowania o Żydach/żydach, chyba że dyskusja odbywa się na fundamentach filosemickich, bezkrytycznych i idealistycznych. Zasługę w tym mają z jednej strony przede wszystkim ludzie pokroju Michnika czy Geremka, bredzący o powszechnym polskim antysemityzmie oraz kreowani przez nich idole, z drugiej – wszelkie środowiska z żenującym prymitywizmem bazujące na nośnych w niektórych, powtarzam: niektórych!, środowiskach społecznych stereotypach "żyda-krwiopijcy" i tworzące naprawdę paranoidalne teorie spiskowe.

Najgorsze jest to, że jest to sytuacja bez wyjścia. Emocjonalność i rozgorączkowanie obydwu skrajnych stron "konfliktu" wyklucza możliwość jakiejkolwiek dyskusji, z tym, że strona postępowo-michnikowa usadowiła się na nieporównanie wygodniejszych pozycjach, umożliwiających łatwe stygmatyzowanie oponentów nie tylko faktycznie antysemickich w mowie i czynach, ale również oponentów nie dość uległych, nie dość filosemickich i zdobywających się na konstruktywny krytycyzm (vide: Marek Chodakiewicz czy niektórzy historycy z IPN-u zajmujący się historią polsko-żydowską).

"Obojętność Polaków wobec Zagłady nie była czymś rzadko spotykanym.". Autorka tych słów, Dominika Wielowieyska, pławiąc się w luksusach wynikających z zarobków jednej z najbardziej znanych dziennikarek i komentatorek w Polsce, bardzo łatwo i lekkomyślnie pisze o obojętności – "antysemickich" w domyśle – Polaków wobec Zagłady. Żenujące jest to, że osoba bedąca istotnym uczestnikiem opinii publicznej ma odwagę napisać taką bzdurę. Jestem ciekaw, czy gdyby za podanie żydowi słoika z zupą czy bochenka chleba groziłoby Dominice Wielowieyskiej i jej rodzinie (rodzicom, dzieciom) natychmiastowa śmierć przez rozstrzelanie lub spalenie żywcem we własnym domu, to czy pani Wielowieyska byłaby tak bohaterska?

Domaganie się od Polaków – będących w czasie wojny dla Niemców zwierzyną łowną – takiego bohaterstwa w sytuacji, gdy w każdej chwili, każdy z nich mógł zostać na ulicy rozstrzelany jak pies, jest skrajnie bezczelne.

Dlaczegóż to Polak miałby ryzykować życie swoje i rodziny dla innego Polaka, tyle że narodowości żydowskiej? Czy bycie Polakiem determinuje konieczność nie oglądania się na własne życie, tylko ratowanie za każdą cenę życia innych? Powtarzam – to bezczelne.

Szkoda, że tak łatwo jest niektórym zapomnieć o rodzinie Ulmów, o bez mała siedmiu tysiącach Polaków w Yad Vashem. Szkoda że tak łatwo można pominąć tysiące Polaków, którzy nie zostali wyróżnieni medalem Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata – bo zginęli w wojnie, bo zmarli wkrótce po niej, bo uratowany przez nich Żyd nie dożył dnia, by zaświadczyć o ich heroizmie. Szkoda, ze można zlekceważyć kolejne tysiące Polaków, którzy razem ze swymi rodzinami umierali z rąk Niemców, zabici jednako za pomaganie swoim żydowskim sąsiadom.

To są w sumie dziesiątki tysięcy ludzi, którym należy się odrobina szacunku, odrobina obiektywizmu… Jeśli łyżka dziegciu "żydowskich krwiopijców" tak nieuczciwie zakłamuje beczkę uczciwości Narodu Wybranego, to dlaczego łyżka dziegciu "polskich szmalcowników" może – za przyzwoleniem środowisk bezkrytycznie filosemickich – tak strasznie psuć beczkę polskiego bohaterstwa w czasie wojny? Liczy się tymczasem zdrada-szmalcownictwo-gwałt-rozbój-i-krew– pokarm prawomyślnych mediów. To jest nośne i to się sprzedaje.

A że przy okazji – niszcząc pamięć prawdziwych bohaterów – rozgrywa się swoje małe, nędzne polityczne wojenki? Cóż…

Obrzydliwość.
 

 

0

MisQot

Czuje sie jak Basil Fawlty.

65 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758