Maria Stangret jako uczennica poszła z całą klasa na spektakl „Cyd”, wystawiany w krużgankach na Wawelu, do którego Tadeusz Kantor robił dekoracje. Na końcu publiczność entuzjastycznie wołała: „Kantor! Kantor!”, zaś klasa , nie mając pojęcia kim on jest, krzyczała: ‘Autor, autor”. Nauczycielka syknęła: „Cicho! Autor nie żyje!”. Poznała go, jako studentka. Był rok 1955, tuż przed odwilżą. W Domu Plastyków przy ulicy Łobzowskiej w Krakowie spotykali się Andrzej Bursa, Ireneusz Iredyński, Kazimierz Mikulski, Jan Guntner, Maria Jaremianka, Lidia i Jerzy Skarżyńscy, Jonas Stern…Tadeusz Kantor zaczął myśleć o założeniu własnego teatru. Wystawił „Mątwę”, a Maria Stangret akurat wtedy grała woltyżerkę w „Cyrku” Kazimierza Mikulskiego. Tak się poznali. Był od niej starszy o czternaście lat, ale różnica wieku nie miała znaczenia. […]
Maria Stangret jako uczennica poszła z całą klasa na spektakl „Cyd”, wystawiany w krużgankach na Wawelu, do którego Tadeusz Kantor robił dekoracje. Na końcu publiczność entuzjastycznie wołała: „Kantor! Kantor!”, zaś klasa , nie mając pojęcia kim on jest, krzyczała: ‘Autor, autor”. Nauczycielka syknęła: „Cicho! Autor nie żyje!”.
Poznała go, jako studentka. Był rok 1955, tuż przed odwilżą. W Domu Plastyków przy ulicy Łobzowskiej w Krakowie spotykali się Andrzej Bursa, Ireneusz Iredyński, Kazimierz Mikulski, Jan Guntner, Maria Jaremianka, Lidia i Jerzy Skarżyńscy, Jonas Stern…Tadeusz Kantor zaczął myśleć o założeniu własnego teatru. Wystawił „Mątwę”, a Maria Stangret akurat wtedy grała woltyżerkę w „Cyrku” Kazimierza Mikulskiego. Tak się poznali. Był od niej starszy o czternaście lat, ale różnica wieku nie miała znaczenia. Oboje zakochali się w sobie.
Sześć lat później wyjechali do Paryża i w ambasadzie polskiej wzięli skromny ślub. Świadkami byli Gizela Szancerowa i Jan Błoński. Młodziutka Maria nie miała nawet białej sukni, nie chciała tez w ogóle wychodzić za mąż…, Ale miłość zwyciężyła. Po powrocie zamieszkali razem w niewielkim krakowskim mieszkaniu, oboje byli pedantami, ale Kantor w tej dziedzinie był prawdziwym mistrzem, potrafił nawet…prasować zmięte banknoty. Każdy jego pędzel do malowania musiał być idealnie czysty.
Lubili dobrze jeść, więc gotowanie nie było dla Marii Stangret problemem. Kantor najbardziej lubił pierogi. I parówki z Delikatesów przy rynku Głównym. Często przyjmowali gości, więc wydawali także przyjęcia. To on, a nie ona zmywał naczynia po gościach.
Nie oszczędzali, pieniądze nie stanowiły problemu, zresztą w tamtych czasach niewiele można było za nie kupić. „To nam wystarczało. Wiem, ze to były straszne czasy, ale wtedy ludzie dążyli do prawdziwego życia ze sztuką. A teraz? Pustka”.
Kantor uchodził za szalenie surowego i ostrego, ale w domu był niezwykle łagodnym człowiekiem. Nigdy nie podniósł głosu, nie krzyczał, nie był gwałtowny. „Nie posiadał wad, które poniżają kobietę. Był uczuciowy. Pewnego dnia przyniosłam do domu klatkę z kanarkiem. Tadeusz codziennie zmieniał mu wodę w miseczce, karmił, czyścił te klatkę..”
Potrafił zasnąć o każdej porze, a Maria Stangret cierpiała na bezsenność, spała po trzy godziny na dobę, hałasowała, ale jego nic nie było w stanie obudzić. Rano przynosił jej śniadanie do łóżka, kładąc delikatnie tacę obok śpiącej żony.
Ale życie z nim wcale nie było łatwe.
„ Jeżeli ktoś jest przez dwadzieścia cztery godziny na dobę ,non stop. Przez te trzydzieści lat prawie w ogóle się nie rozstawaliśmy. Dlatego mam tak mało listów od niego „
Twórca ‘Umarłej klasy’ , w przeciwieństwie do zony, która lubiła nosić się na luzie, przywiązywał wielką wagę do ubioru: kapelusze, szale, płaszcze…Sam tworzył swój wygląd.
„Musiałam mu wszywać kliny w spodnie, a nienawidzę szycia. Uwielbiał kolor czarny. Kupowanie dla niego ubrań było męką. Chciał je mieć, ale sam nie znosił zakupów. Mnie niczego nie narzucał, mogłam ubierać się tak jak chciałam”.
W domu nie był geniuszem z posągu, lecz zwyczajnym człowiekiem. Ze swoimi zaletami i wadami. Ale swojej żonie zostawiał wolność, nie dominował, nie przytłaczał. Tylko w jednym był uparty: zabraniał Marii by grała w spektaklach Mikulskiego, by była aktorką. Ale potem Maria Stangret grała we wszystkich jego sztukach. O wiele bardziej cenił malarstwo, a przecież oboje byli malarzami. I w te dziedzinie zostawiał jej wolną rękę.
„Każdy malarz jest zafascynowany jakimś innym malarzem. Ale dla mnie to nie musiał być wcale Kantor! Każde z nas malowało swoje rzeczy. Powtarzał, że jestem dobrą malarką i to on uświadomił mnie czym jest malarstwo, a nie akademia. Dzięki niemu poznałam historie malarstwa”.
Tylko w jego teatrze musiała się podporządkowywać tak jak inni. Podczas spektaklu Kantor stał z boku i przyglądał się. Aktorzy realizowali zawsze jego wizje, ale mogli dokładać coś od siebie, improwizować.
„ W teatrze dawałam z siebie wszystko. On też. Dlatego to lubiłam”.
Tak jak potrafił tworzyć teatr dbając o każdy detal, tak nie potrafił i nie chciał załatwiać prostych życiowych spraw. To ona co roku organizowała dla nich wspólne wakacje nad morzem i to ona szukała na plaży miejsca, w którym nie ma ludzi. W pewnym momencie stało się to tak męczące, ze zrezygnowali z tych wyjazdów i zaczęli jeździć do Huciska pod Krakowem, do domu Lili Krasickiej. Maria kupiła tam kawałek ziemi. Akurat w Niedzicy cieśle budowali piękny kościół. To właśnie ich poprosiła, by zbudowali ich wspólny dom. Miał to być dom pracy twórczej a w przyszłości, zgodnie z wolą Kantora, Muzeum ich wspólnych dzieł. Kantor sam go zaprojektował.
Nie jest łatwo nie zostać zdominowaną przez tak wielką osobowość. Ale Marii Stangret się to udało. Pozostała sobą.
„ Powtarzał, ze w życiu szalenie ważny jest przypadek. Ale każdy ma taki przypadek, na jaki zasługuje. I z kimkolwiek się człowiek złączy, trzeba pamiętać, żeby zachować swoją odrębność”.