ONA I ON
Like

Tako rzekł Lis

08/05/2013
914 Wyświetlenia
3 Komentarze
7 minut czytania
no-cover

Nie przeżyłam rozwodu, bo na szczęście nie wyszłam za mąż. Podobnie jak moi rodzice uważałam, że papierek nie jest potrzebny do bycia razem, a może nawet przeciwnie? Wiele związków na kocią łapę ma się dobrze do dziś (niektórzy wzięli ślub dopiero po kilkunastu latach wspólnego życia, by uporządkować sprawy prawne). Tymczasem wszystkie moje koleżanki, które wyszły za mąż na studiach, dziś są już po rozwodach. I twierdzą, że wolą żyć same niż przeżywać to jeszcze raz. Tak to jest z tymi, którzy biorą ślub bo „tak trzeba”, bo „wszyscy tak robią”, bo ciąża….Biorą ślub nie dla siebie, lecz dla innych: rodziny, sąsiadów, znajomych. Niejako z rozpędu, no bo skoro wszyscy to my też musimy, prawda? Moja znajoma po rozwodzie usłyszała […]

0


Nie przeżyłam rozwodu, bo na szczęście nie wyszłam za mąż. Podobnie jak moi rodzice uważałam, że papierek nie jest potrzebny do bycia razem, a może nawet przeciwnie?

Wiele związków na kocią łapę ma się dobrze do dziś (niektórzy wzięli ślub dopiero po kilkunastu latach wspólnego życia, by uporządkować sprawy prawne).

Tymczasem wszystkie moje koleżanki, które wyszły za mąż na studiach, dziś są już po rozwodach. I twierdzą, że wolą żyć same niż przeżywać to jeszcze raz.

Tak to jest z tymi, którzy biorą ślub bo „tak trzeba”, bo „wszyscy tak robią”, bo ciąża….Biorą ślub nie dla siebie, lecz dla innych: rodziny, sąsiadów, znajomych. Niejako z rozpędu, no bo skoro wszyscy to my też musimy, prawda?

Moja znajoma po rozwodzie usłyszała od koleżanki: „Poniosłaś straszną porażkę”. Dostała ataku śmiechu. Od  koleżanki, która od lat żyła w nieudanym pustym, pozbawionym miłości związku, ale uważała, że lepiej tkwić w ciepłym bagnie niż się z niego wydostać. Bo w jej mniemaniu rozwód to wstyd.

Pewien producent telewizyjny radził mojemu koledze, który właśnie wniósł sprawę o rozwód: „ No wiesz! Lepiej mieć pięć kochanek niż brać rozwód!” On także uważał, że to wstyd.

Dziwi mnie, ze w XXI wieku mamy aż tylu hipokrytów. Ludzi, którzy wolą żyć w piekle nieudanego małżeństwa niż po prostu się rozwieść. Tak, właśnie po prostu. Bez prania brudów na sali sądowej, bez szantażu („oskubię cię z całego majątku!”, „zabiorę ci dzieci!”), bez afer.

Inni moi znajomi rozstali się, ale rozwodu nie wzięli, bo nie był im potrzebny. Każde żyje z kimś innym, ale utrzymują dobre kontakty, dzielą się opieką nad dziećmi. Nie godzą się na to by sąd, rząd czy kościół dyktował im, jak mają  żyć.

Nie jest to bowiem kwestia w jakim wieku żyjemy. To raczej problem Polaka-katolika, praktykującego niewierzącego, który wszystko robi na pozór, na zasadzie „co ludzie powiedzą?”

Ciekawe, ze  najbardziej nieudane małżeństwa uchodzą na zewnątrz za idealne.

W domu piekło, dla innych – sielanka.

Nic dziwnego, że mamy w kraju tylu singli. Życie dla innych to pułapka. „Chińska pułapka na palec, z której im bardziej człowiek próbuje się wydostać, tym bardziej się ona zaciska”. (Philip K. Dick)

Taki człowiek to chodząca bomba zegarowa. Albo szuka pocieszenia w ramionach kochanek ( to nie jest wstyd, skądże!) albo siedzi w fotelu przed telewizorem pogrążony w marazmie. I ogląda seriale brazylijskie, by zagłuszyć wewnętrzne tykanie. Przypomina mi bohaterów filmu „Requiem dla marzeń”. Niestety, jakoś nie czuję współczucia.

To było o małżeństwie . Ale rozstania przeżyłam , jak chyba prawie każdy. I , pewnie jak „prawie każdy”, zastanawiałam się nieraz, dlaczego.  To temat rzeka, więc nie rozwijam dalej wątku .

Lepiej przeczytać uważnie ‘Małego Księcia”. Najlepiej w całości i nie jeden raz, a tu fragment:

 

” Dzień dobry – powiedział Lis.

– Dzień dobry – odpowiedział grzecznie Mały Książę i obejrzał się, ale nic nie dostrzegł.

– Jestem tutaj – posłyszał głos – pod jabłonią!

– Ktoś ty? – spytał Mały Książę. – Jesteś bardzo ładny…

– Jestem lisem – odpowiedział Lis.

– Chodź pobawić się ze mną – zaproponował Mały Książę. – Jestem taki smutny…

– Nie mogę bawić się z tobą – odparł Lis. – Nie jestem oswojony.

– Ach, przepraszam – powiedział Mały Książę. Lecz po namyśle dorzucił: – Co to znaczy „oswojony”?

– Jest to pojęcie zupełnie zapomniane – powiedział Lis. – „Oswoić”, to znaczy „stworzyć więzy”.

– Stworzyć więzy ?

– Oczywiście – powiedział Lis. – Teraz jesteś dla mnie tylko małym chłopcem, podobnym do stu tysięcy małych chłopców. Nie potrzebuję ciebie. I ty także mnie nie potrzebujesz. Jestem dla ciebie tylko lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz jeśli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować. Będziesz dla mnie jedyny na świecie. I ja będę dla Ciebie jedyny na świecie. (…) Jeślibyś mnie oswoił, moje życie nabrało by blasku. Z daleka będę rozpoznawał twoje kroki – tak różne od innych. Na dźwięk cudzych kroków chowam się pod ziemię. Twoje kroki wywabią mnie z jamy jak dźwięki muzyki. Spójrz! Widzisz tam łany zboża? Nie jem chleba. Dla mnie zboże jest nieużyteczne. Łany zboża nic mi nie mówią. To smutne! Lecz ty masz złociste włosy. Jeśli mnie oswoisz, to będzie cudowne. Zboże, które jest złociste, będzie mi przypominało ciebie. I będę kochać szum wiatru w zbożu…

Lis zamilkł i długo przypatrywał się Małemu Księciu.

– Proszę cię… oswój mnie – powiedział.

–  Bardzo chętnie – odpowiedział Mały Książę – lecz nie mam dużo czasu. Muszę znaleźć przyjaciół i nauczyć się wielu rzeczy.

– Poznaje się tylko to, co się oswoi – powiedział Lis. – Ludzie mają zbyt mało czasu, aby cokolwiek poznać. Kupują w sklepach rzeczy gotowe. A ponieważ nie ma magazynów z przyjaciółmi, więc ludzie nie mają przyjaciół. ”

0

katarzynatnowak

28 publikacje
5 komentarze
 

3 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758