Andrzej Owsiński 80 rocznica wojny Hitlera ze Stalinem Atak Niemiec na Sowiety 22 czerwca 1941 roku był nieuchronną konsekwencją paktu Ribbentrop i Mołotow i stworzenia w wyniku wspólnej napaści na Polskę bezpośredniego sąsiedztwa niemiecko rosyjskiego. W takim położeniu prędzej, czy później musiało dojść do wojny. Hitler dążył do podboju Rosji jako źródła surowców i niewolniczej robocizny, czemu dał wyraz już w „Mein Kampf”, tymczasem korzystał z usłużnych dostaw, których mu Stalin nie szczędził, a które były mu potrzebne do prowadzenia wojny z Anglią. Zarówno bitwa powietrzna w 1940 roku, jak i lądowa w Grecji i Afryce, były bardzo materiałochłonne. Liczył jednak, że po pokonaniu Anglii będzie miał wolne ręce do ostatecznej rozprawy z Rosją sowiecką. Otoczenie Hitlera uważało, że istniejący […]
Andrzej Owsiński
80 rocznica wojny Hitlera ze Stalinem
Atak Niemiec na Sowiety 22 czerwca 1941 roku był nieuchronną konsekwencją paktu Ribbentrop i Mołotow i stworzenia w wyniku wspólnej napaści na Polskę bezpośredniego sąsiedztwa niemiecko rosyjskiego. W takim położeniu prędzej, czy później musiało dojść do wojny.
Hitler dążył do podboju Rosji jako źródła surowców i niewolniczej robocizny, czemu dał wyraz już w „Mein Kampf”, tymczasem korzystał z usłużnych dostaw, których mu Stalin nie szczędził, a które były mu potrzebne do prowadzenia wojny z Anglią. Zarówno bitwa powietrzna w 1940 roku, jak i lądowa w Grecji i Afryce, były bardzo materiałochłonne. Liczył jednak, że po pokonaniu Anglii będzie miał wolne ręce do ostatecznej rozprawy z Rosją sowiecką. Otoczenie Hitlera uważało, że istniejący stan zadawala Niemcy licząc na możliwość zwiększenia sowieckich dostaw.
Zmiana stanowiska fuehrera nastąpiła nagle pod wpływem wizyty Mołotowa na jesieni 1940 roku. Przekonał się, że Sowiety szykują się do marszu na zachód i postanowił ich wyprzedzić, nie czekając na koniec wojny z Anglią. Postąpił wbrew własnej zasadzie nie prowadzenia wojny na dwa fronty. Wypominał ten błąd Wilhelmowi II, a sam go popełnił w znacznie groźniejszym wydaniu.
Mimo intensywnych zbrojeń nie był jeszcze w 1941 roku przygotowany do wojny na skalę wymaganą w konfrontacji z tak wielkim przeciwnikiem. Potrzebował przynajmniej roku dla uzupełnienia strat w lotnictwie i wyposażenia wojsk lądowych, a szczególnie pancernych.
W czasie wspólnej defilady we wrześniu 1939 roku w Brześciu nad Bugiem, Niemcy mogli się zorientować w sowieckiej przewadze w wielkości i sile uzbrojenia czołgów nie mówiąc już o ich ilości, wokół której krążyły legendy, nawet o 30 tysiącach, a z pewnością nie mniej niż 15 tys.
Hitler nie wierzył wszelkim szacunkom na temat sowieckich sił zbrojnych i uważał, że jeżeli Niemcy, produkujące 19 mln ton stali rocznie mają 7 tys. czołgów to Sowiety przy produkcji 17 mln ton nie mogą mieć więcej, tym bardziej że zwycięstwa w Europie zwiększyły dyspozycyjne możliwości Niemiec do około 40 mln ton rocznie. Nie zorientował się, że w Sowietach stal przeznacza się głównie na cele zbrojeniowe.
W odróżnieniu od Niemiec Sowiety miały dobre rozpoznanie niemieckich sił, co znalazło wyraz w raporcie Timoszenki i Żukowa dla Stalina jeszcze w zimie 1941 roku. Szacowano w nim, że Niemcy mogą wystawić przeciwko Sowietom 187 dywizji, jednakże Hitler dał dowód swojej ignorancji pozwalając na skierowanie na wschód jedynie 140 niemieckich dywizji, wspieranych czterdziestoma dywizjami swoich sojuszników, jednakże posiadającymi znacznie słabszą wartość bojową. W ten sposób złamał swoją zasadę walki na jednym froncie i koncentracji sił.
Hitler nie tylko, że nie wiedział, jakie są rzeczywiste sowieckie siły, ale wprost je lekceważył, opierając się na doświadczeniach wojny fińskiej. Pozostawił zbyt duże siły na zachodzie w obawie przed alianckim desantem, jakby nie wiedział że ani w 1941, ani w 1942 roku nie byli oni gotowi do inwazji Europy z wysp brytyjskich.
Ponadto opóźnił atak na Sowiety przez zaangażowanie się w kampanię bałkańską, a także znacznie uszczuplił swoje siły przez utworzenie „Afrika Korps” i skierowanie go na pomoc przegrywających w płn. Afryce Włochom. Szczególnie dotkliwe straty ponieśli Niemcy przy zdobywaniu greckich wysp na m. Śródziemnym.
W pierwszej fazie wojny wszystkie błędy i niedostatki niemieckiej armii nie miały znaczenia wobec całkowitego pogromu sowieckich wojsk w zachodnich republikach ZSSR. Ostatnim niemieckim sukcesem I fazy wojny było rozbicie grupy armii Budionnego na Ukrainie we wrześniu 1941 roku. Efektem było wzięcie do niewoli 600 tys. czerwonoarmistów i ogromnej ilości sprzętu.
Dało to podstawę Hitlerowi do uznania że zwycięstwo w tej wojnie już zostało osiągnięte ze względu na kolosalne straty bolszewickie, 3 miliony jeńców, setki tysięcy zabitych i rannych, zniszczenie wielu tysięcy czołgów i samolotów. „Armat nam nie zabraknie, bo dostarcza nam je przeciwnik”. Ostatecznie konkludował: „po takich stratach nie podnosi się żadna armia świata”.
I to był największy błąd w ocenie przeciwnika, już po dostatecznym rozpoznaniu w boju z jakimi siłami toczy walkę. Guderian twierdził, że do końca 1941 roku nawiązano kontakt bojowy z czterystoma dywizjami sowieckimi. Jeżeli nawet 200 z nich rozbito to i tak pozostawało drugie 200, czyli więcej aniżeli Niemcy mieli na początku wojny. Straty niemieckie w czasie walki nie były tak wielkie, ale zużycie sprzętu, paliwa i amunicji znacznie większe od przewidywanego. Najważniejsze było jednak to, że Wehrmacht nie osiągnął żadnego z zamierzonych celów: Moskwy, Leningradu i kaukaskiej nafty.
Odbił się fatalnie kapralski sposób dowodzenia przez Hitlera i dlatego na pocieszenie musiał się powołać na zadane przeciwnikowi straty jako rekompensatę za niedotrzymaną obietnicę 80 dniowej zwycięskiej kampanii.
Z punktu widzenia mechanicznego zestawienia sił i warunków prowadzenia wojny, podjęcie planu „Barbarossa” było czystym szaleństwem. Istniały jednak okoliczności które nawet w tych warunkach dawały Niemcom stosunkowo łatwe zwycięstwo.. I nie chodzi o błędy strategiczne, takie jak rozproszenie celów kampanii, czy rezygnacja ze zdobycia Moskwy na rzecz bitwy na Ukrainie. Klucz do zwycięstwa nie leżał w aspektach czysto militarnych, ale w wykorzystaniu sposobności politycznej.
Większość czerwonoarmistów pochodziła ze wsi i miała w pamięci proces kolektywizacji wsi ze wszystkimi negatywnymi skutkami, a na Ukrainie i Powołżu, jeszcze z tragicznym głodem. Ich stosunek do bolszewików był wrogi, a przynajmniej nie chcieli umierać za swojego kata Stalina.
Wystarczyło wzorem bolszewickiej propagandy z I wojny światowej, puścić hasło likwidacji kołchozów i opuszczania frontu w celu dzielenia ziemi kołchozowej i sowchozowej, a rozpoczęłaby się masowa ucieczka z armii. Hitler w swoim zbrodniczym zaślepieniu nie tylko, że utrzymał kołchozy i sowchozy, ale jeszcze skazał milionowe masy jeńców na głodową śmierć.
Ten stan rzeczy spowodował usztywnienie sowieckiego oporu, a pamiętam, że latem 1941 roku, kiedy idących w prawie nie pilnowanej kolumnie sowieckich jeńców namawialiśmy do ucieczki – odpowiadali, że po co mają uciekać kiedy koniec wojny blisko, a oni nie chcą ryzykować, licząc, że za chwilę wrócą do domów rozwalać kołchozy.
Niemcy nie wykorzystali też możliwości powołania milionowej armii wyzwoleńczej nie tylko rosyjskiej, ale też i wielu gnębionych przez bolszewików narodowości. Broni i amunicji dla tego wojska nie brakowało z porzuconej przez Sowietów. Tego rodzaju działania wymagały jednak innego podejścia do sprawy podboju wschodniej Europy.
Nie skorzystano z doświadczeń cesarskich Niemiec, wymagało by to jednak zupełnie innego nastawienia, ale też i innych horyzontów myślowych niż szaleńcza i zbrodnicza głupota Hitlera.
Wprawdzie pod koniec wojny, wbrew opinii Hitlera, powołano ochotniczą armię Własowa, która osiągnęła stan około 300 tys. żołnierzy, ale już nie odegrała znaczącej roli w chwili, kiedy klęska Niemiec pogrzebała wszelkie nadzieje na obalenie Stalina i odzyskanie wolnej Rosji.
Dla Polaków najważniejsza była chwilowa ulga z powodu wycofania się Sowietów, niestety połączonego z wywózką na Sybir i mordowaniem więźniów. Natomiast straty spowodowane przetoczeniem się frontu przez ziemie polskie nie były w 1941 roku wielkie, gdyż tego frontu właściwie nie było poza paniczną ucieczką Sowietów.
W skali długofalowej polityki należało zastanowić się nad perspektywami nowo powstałej sytuacji. Dotyczyło to szczególnie Wlk. Brytanii, prowadzącej niemal samotnie wojnę z Niemcami. Mimo wyraźnych dowodów na sojusz niemiecko sowiecki, można było spodziewać się konfliktu między nimi. Wprawdzie tuż przed wybuchem wojny, w sierpniu 1939 roku zaistniały gesty aliantów, głównie jednak Francji, w kierunku wciągnięcia Sowietów do swojego grona, spotkały się one z reakcją wskazującą, że Sowiety zainteresowane są zdobyczami terytorialnymi bez konkretnych zobowiązań. Taką ofertę złożyli im Niemcy, żądając jednak współudziału w wojnie..
Stalin nie odmówił niemieckiej ofercie, ale będąc nieufnym zwlekał, mimo nacisków, z przystąpieniem do wojny z Polską. Dopiero obawa, że może stracić okazję, przy równocześnie fałszywej wiadomości niemieckiej o zdobyciu Warszawy, spowodowały, iż uznał za możliwe zaatakowanie Polski.
Haniebny akt wbicia noża w plecy walczącego rozpaczliwie narodu, został ogłoszony przez Stalina jako wystąpienie w ochronie zachodniej Ukrainy i Białorusi wobec upadku państwa polskiego i ucieczki rządu za granicę. Wszystko to było wierutnym kłamstwem, ale wypowiedziane jakby na zamówienie naszych aliantów, czyli z formalnym uniknięciem stanu wojny.
Ze strony polskiej zabrakło w oświadczeniu rządu z dnia 17 września w Kutach stwierdzającego kłamstwa bolszewickie, ogłoszenia faktu wojny z Sowietami na skutek ich zdradzieckiej napaści. Podobno stało się to na wyraźne żądanie brytyjskiego ambasadora. W ten sposób można domniemywać że nasi alianci byli przygotowani na takie rozwiązanie i całkiem możliwe, że na skutek ich sugestii Sowiety zrzekły się przewidzianego w tajnym protokole i zaznaczonego na mapie z podpisem Stalina – udziału w zaborze Polski do linii Wisły na rzecz późniejszego zagarnięcia Litwy wraz z „darowanym” im Wilnem.
W świetle tych faktów może budzić zdumienie brak jakiejkolwiek koncepcji w odniesieniu do spełnienia się spodziewanego udziału Sowietów w wojnie z Niemcami. Churchill ogłosił jedynie, że udzieli wszelkiej, bezwarunkowej pomocy Sowietom w tej wojnie. Dokonał tego wyłącznie pod wpływem odruchu i zapewne w obawie przed możliwością ich kapitulacji. W tym wszystkim należy odnotować też niefortunną rolę Sikorskiego z jego memoriałem na wypadek spodziewanego w Polsce niemieckiego ataku na Sowiety.
W jednym i drugim przypadku postąpiono bez przygotowania na oczekiwany bieg wypadków jakiejkolwiek koncepcji działań na bieżąco i w dalszej perspektywie.
Churchill zbudził się dość późno i zaimprowizował projekt ataku na Bałkany (”miękkie podbrzusze Europy”), co odcięło by Sowiety od środkowej Europy. Mimo wyraźnej prowokacji z ujawnieniem planu lądowania we Francji nie udało się namówić Roosevelta na zaakceptowanie tego planu.
Przy rezygnacji z oferty Włoch przystąpienia do koalicji i odrzucenia wariantu bałkańskiego, Roosevelt świadomie poszedł na odpowiadającą Stalinowi bardzo ryzykowną koncepcję ataku na Francję i Włochy. Spowodowało to przedłużenie wojny i poniesienie dodatkowych, ciężkich strat.
Znacznie gorsze były skutki sowieckiej okupacji w Europie, zarówno w postaci prześladowań poddanych tej okupacji, jak i zagrożenia sowiecką inwazją pozostałej części Europy, a także działaniami dywersyjnymi na całym świecie. Przez pół wieku cała ludzkość żyła pod bolszewickim terrorem. A nawet dzisiaj w trzydzieści lat po upadku Sowietów nie wyzbyliśmy się obaw przed postsowiecką Rosją.
Można zaryzykować twierdzenie, że był to skutek braku wyobraźni i racjonalnej oceny co się stanie, jeżeli pozwoli się bolszewikom wygrać wojnę z Niemcami i wkroczyć do Europy. Na taką wizje nie trzeba było specjalnej wyobraźni, Stalin przecież ujawnił swoje zamiary jeszcze przed wojną, traktując ją jako sukces jego osobistych planów.
Na tym tle powstaje naturalne pytanie: co by się stało w przypadku zwycięstwa Niemiec w wojnie z Sowietami?
Otóż zajęcie całych Sowietów aż po Władywostok przekraczało niemieckie możliwości, ale zajęcie całej europejskiej części i ustanowienie na Uralu strzeżonej linii demarkacyjnej było całkiem realne. Korzyści jednak z tego nie było zbyt wiele ze względu chociażby na zniszczenia jakie były dokonywane przez Sowiety. Dla Europy byłby to wariant optymalny, umożliwiający uniknięcie sowieckiej okupacji. W wyniku „marszu zwycięstwa z zachodu na wschód” Sowietom udało by się odzyskać granice z 1939 roku, ale tylko z pomocą aliantów.
Ten wariant zakończenia wojny był preferowany w KG AK, o czym nas powiadomił po powrocie z Warszawy białostocki, okręgowy szef BiP’u „Oskar” (Władysław Bruliński). Jakie potrzebne były posunięcia do uzyskania takiego stanu?
Otóż w pierwszej kolejności zaniechanie lub przynajmniej ograniczenie pomocy Sowietom po Stalingradzie tłumacząc koniecznością zaopatrzenia drugiego frontu, który będzie otwarty tuż po zakończeniu kampanii afrykańskiej, czyli na wiosnę 1943 roku. Oczywiście natychmiast pojawiłby się szantaż z odrębnym zawarciem pokoju z Niemcami, czego panicznie bali się Anglosasi.
Na ten szantaż można było odpowiedzieć, że propozycję natychmiastowego zawarcia pokoju to Niemcy złożyły nam i cały czas o to zabiegają. Ten szantaż zresztą nie jest wymysłem sowieckim, ale hasłem propagandowym probolszewickiego lobby, lub raczej agentury w Stanach Zjednoczonych. Pierwszym było, że należy Sowietów popierać, bo oszczędzają amerykańską krew, poświęcając własną.
I jedno i drugie było wymyślone dla stworzenia w Stanach Zjednoczonych życzliwej dla bolszewików atmosfery, nie tylko przez lobby żydowskie, liczące na sowiecką pomoc w tworzeniu państwa dla Żydów w Palestynie. Przeciwni temu byli Anglicy, którzy nie chcieli narażać się Arabom. Niezależnie od lobbystów, bolszewicy mieli w Ameryce potężną agenturę sięgającą najbliższego otoczenia Roosevelta, który nie ukrywał swoich wobec nich, a szczególnie wobec Stalina – sympatii.
Jakie były przyczyny takiego nastawienia, do dziś nie odkryto, czy było to zwykłe przekupstwo, czy też bardziej wymyślne działanie. Napisano całe tomy na temat „błędów” Roosevelta i ich przyczyn, niczego praktycznie nie wyjaśniając.
Prawda może być tylko jedna: Roosevelt świadomie dążył do stworzenia systemu współrządzenia światem przez Stany Zjednoczone i Sowiety. W tym celu uważał za niezbędne wspomożenie stalinowskich ambicji na obszarze Europy. Charakterystyczna była jego wypowiedź na temat celowości zajęcia całej Europy przez Sowiety. Za głównego wroga uznawał imperium brytyjskie, które należało rozparcelować. Zwycięstwo w wojnie traktował jako tylko krok w kierunku wprowadzenia „nowego ładu”, tym razem na skalę światową.
Na tym tle polskie zabiegi o protekcję wyglądały śmiesznie, jedynym wyjściem było tworzenie lobby antybolszewickiego w Stanach Zjednoczonych, ukazując śmiertelne zagrożenie dla samej Ameryki, jakie niesie oddanie owoców zwycięstwa w stalinowskie łapy.
Przez cały okres międzywojenny Amerykanie byli informowani o komunistycznym niebezpieczeństwie i tylko należało im to przypomnieć. Nie jest wykluczone, że Sikorski zorientował się w sytuacji i miał zamiar skorzystać z pozycji jaką mu sam Roosevelt zapewnił w Stanach Zjednoczonych, ażeby na podstawie posiadanych dowodów uświadomić o grożącym Ameryce niebezpieczeństwie. Taka perspektywa mogła być przyczyną nie ujawnionej do dziś tajemnicy tragedii gibraltarskiej.
Wszystko to było do przewidzenia już w momencie rozpoczęcia tej wojny 22 czerwca 1941 roku. Na razie jednak w obozie alianckim nastąpiła euforia z powodu nadziei że w rosyjskich stepach przepadnie armia Hitlera.
Opisał to Stefan Kisielewski, kiedy w przededniu tej wojny przez most Poniatowskiego przetaczały się transporty zadowolonych i roześmianych Niemców, a wśród tysięcy plażujących nad Wisłą w upale Warszawiaków nawet małe dzieci wiedziały, że żywi to ci Niemcy z tej podróży nie wrócą.
Niestety ówczesne polskie nadzieje, związane z tą wojną, nie tylko, że nie spełniły się, ale rzeczywistość przerosła nawet najbardziej pesymistyczne przewidywania i ciąży nam do dziś.
Z tego wszystkiego jeden wniosek jest pewny: wszelkie zbliżenia między Rosją i Niemcami i ich wzajemne konflikty na tle podziału zagrabionych zdobyczy, odbijają się dla Europy, a nawet i świata, nieszczęśliwie. Dlatego najlepszym rozwiązaniem jest trzymanie Niemców i Rosjan we wzajemnej izolacji.
Niestety nikt z zachodnich polityków nie dostrzegł tej prawdy w przełomowych latach końca ubiegłego wieku poza Panią Thatcher i dlatego dziś mamy do czynienia ze czkawką w postaci niemiecko-rosyjskiego układu dominującego w Europie.