Pieniądze z budżetu UE znikają więc jak fatamorgana, a premier Tusk na konferencjach prasowych kroczy od „sukcesu do sukcesu”.
1. Kampania wyborcza do Parlamentu we wrześniu 2011. Pamiętne spoty wyborcze Platformy o 300 mld zł (80 mld euro) z Perspektywy Finansowej UE na lata 2014-2020 jakie miała „załatwić” dla Polski ta partia, jak twierdzą fachowcy od PR, w dużej mierze przyczyniły się do jej zwycięstwa w tych wyborach.
Aby oddziałując wręcz na podświadomość wyborców przekonać ich, że nie jest to tylko chwyt propagandowy, w spocie tym wiodące role odegrali ówczesny Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek, a także komisarz ds. budżetu UE Janusz Lewandowski, minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, no i oczywiście premier Donald Tusk.
To oni przekonywali Polaków, że te 300 mld zł jest w zasięgu ręki i tylko zgodnie działający rząd, pod światłym przywództwem Tuska i ich wsparciu, spowoduje ze budżet UE na następne 7 lat, takie środki finansowe dla Polski będzie zawierał.
Wprawdzie tuż po wygranych przez Platformę wyborach na spotkaniu z licealistami w Lublinie unijny komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski, z rozbrajająca szczerością stwierdził „brałem udział w tych durnych klipach ale to była kampania” jednak dalej powiedział, „że to nie znaczy, że obiecanych pieniędzy nie ma”.
2. Ba na ostatnim październikowym szczycie w Brukseli, premier Tusk odniósł kolejny „sukces”, ponieważ po blisko 2 godzinnych utarczkach z premierem W. Brytanii Davidem Cameronem, stanęło ponoć na jego stanowisku, że nie będzie jednoczesnej dyskusji o perspektywie finansowej na lata 2014-2020 i oddzielnym budżecie dla krajów strefy euro.
Niestety mimo kolejnych „sukcesów”, które odnosi premier Tusk na konferencjach prasowych, rzeczywistość jest zdecydowanie bardziej szara.
Właśnie w ostatnich dniach października, Cypr kierujący w tym półroczu pracami Rady przedstawił, projekt budżetu UE na lata 2014-2020 o ponad 53 mld euro mniejszy niż przedstawiła go Komisja Europejska w czerwcu tego roku.
Niestety oznacza to zmniejszenie środków na politykę regionalną dla Polski aż o 4,3 mld euro.
Trochę wcześniej ale zupełnie po cichu KE (na wniosek komisarza d/s. budżetowych Janusza Lewandowskiego), ze względu na konieczność zarezerwowania środków dla Chorwacji, która wejdzie do UE od 2014 roku, a także ze względu na przewidywany niższy wzrost gospodarczy w UE, zmniejszyła wydatki budżetowe UE w tym środki na politykę regionalną dla Polski o 3 mld euro.
Tylko te dwie redukcje wydatków (Komisji Europejskiej i cypryjskiej prezydencji), spowodowały zmniejszenie środków na politykę regionalną dla Polski o 7,3 mld euro (z 80 mld euro do 72,7 mld euro).
3. A to niestety nie jest jak się można spodziewać koniec procesów zmniejszania wydatków budżetowych UE w stosunku do propozycji KE. Niemcy i Francja chcą redukcji o około 100 mld euro (czyli jeszcze o kolejne 50 mld euro), a ponieważ to czego chcą w Unii Niemcy z reguły zamienia się na decyzję całej Wspólnoty należy się spodziewać, że Polska może ostatecznie stracić jeszcze około 4 mld euro ze środków na rozwój regionalny.
A to oznaczałoby, że ostatecznie w nowej perspektywie finansowej Polska uzyska na politykę regionalną 68-69 mld euro, a więc dokładnie tyle ile bez rozgłosu (no może poza słynnym „yes, yes yes”), uzyskał na ten cel rząd premiera Marcinkiewicza w 2006 roku.
Niestety, Polska prawdopodobnie się już zgodziła (tak przynajmniej wynika z ostatniego wywiadu minister Bieńkowskiej dla Gazety Wyborczej), na poważną redukcje środków dla Polski w ramach Wspólnej Polityki Rolnej.
Nasz kraj powinien dostać w ramach tej polityki przynajmniej 21 mld euro na dopłaty bezpośrednie (choć gdybyśmy naprawę starali o ich wyrównanie to dodatkowe 7 mld euro ) i przynajmniej 14 mld euro w ramach II filara WPR czyli razem 35 mld euro, a z wyrównaniem dopłat 42 mld euro. Niestety będzie prawdopodobnie przynajmniej kilkanaście miliardów euro mniej.
Pieniądze z budżetu UE znikają więc jak fatamorgana, a premier Tusk na konferencjach prasowych kroczy od „sukcesu do sukcesu”.