Pierwsze dni od wejścia w życie ustawy o podatku bankowym, oraz perspektywa podatku od sklepów wielko powierzchniowych, wywołały kolejną falę dyskusji o zasadności tych ustaw i o konsekwencjach, jakie one niosą dla budżetu, gospodarki oraz dla obywateli.
Na pierwszy rzut oka rozwiązania zakładające dodatkowe wpływy do budżetu wydają się korzystne, ale liczni ekonomiści i eksperci nieprzychylni rządowi oraz politycy opozycji, kreślą czarne scenariusze, że obcy kapitał będzie uciekać z naszego kraju, a obciążone podatkiem podmioty przeniosą koszty na odbiorców oferowanych przez siebie towarów i usług.
Warto zauważyć, że podatek bankowy i od sklepów wielko powierzchniowych, nie zostaje wprowadzony tylko i wyłącznie po to, by zasilić budżet państwa dodatkowymi wpływami, ale w celu sfinansowania konkretnych ustawowych projektów. Najgłośniejszym i chyba najważniejszym projektem jest ustawa potocznie nazwana „500+”, czyli przewidująca bezwarunkowe (nie uzależnione od innych okoliczności) wypłacenie kwoty 500 zł miesięcznie na drugie i kolejne dziecko w wieku do 18 roku życia, oraz wypłacenie warunkowe, w przypadku jednego dziecka w rodzinie.
Jeśli więc banki czy sklepy, z powodu nałożonej daniny, nielegalnie podniosą koszt oferowanego towaru lub usługi, skala korzyści dla rodzin będzie mniejsza, ale takie praktyki powinny spotkać się ze zdecydowaną reakcją organów państwa i powołanych do tego instytucji, a w konsekwencji nielegalne praktyki powinny być powstrzymane.
Załóżmy jednak, że niezgodne z prawem podwyżki będą miały miejsce i dotkną one końcowego odbiorcę sklepowego towaru lub usługi bankowej. Czy jednak będą one przekraczały kwotę 500 zł na gospodarstwo domowe, by można było uczciwie powiedzieć, że przyjęta ustawa nie jest korzystna dla rodzin objętych wypłatą kwoty 500 zł na dziecko? Czy niezamożne lub wielodzietne rodziny mają lokaty bankowe takiej wysokości (lub tak znaczne kredyty), że ewentualna obniżka oprocentowania (lub wyższe odsetki od kredytu) sprawią, że budżet domowy tych rodzin będzie uszczuplony? Wydaje się to całkowicie nieprawdopodobne. Oczywiście możliwe jest uzyskanie, po zbilansowaniu, nie kwoty 500 zł netto dochodu, ale o kilka/kilkadziesiąt złotych mniej w skali każdego miesiąca, ale to nadal będzie kwota poprawiająca kondycję finansową rodziny objętej tą ustawą.
Co zatem sprawia, że „eksperci” i politycy opozycji wypowiadają się krytycznie o ustawie „500+”? Odpowiedź wydaje się oczywista. Ustawa „500+” wspomoże miliony polskich rodzin, będą miały miejsce przypadki, że w budżecie domowym konkretnej wielodzietnej rodziny pojawi się dodatkowa kwota wyższa od sumy dotychczasowych miesięcznych dochodów, a zatem beneficjenci tych zmian mogą patrzeć na Prawo Sprawiedliwość jak dzieci na Świętego Mikołaja, a to w oczywisty sposób niepokoi politycznych konkurentów tej partii.
Z drugiej strony konieczność płacenia podatków przez podmioty, które (w sposób uczciwy lub nie) unikały tego na terenie Polski, czy perspektywa płacenia ich w wyższym wymiarze, spędza sen z powiek szefom koncernów handlowych i banków. Stąd histeryczne głosy, że nałożona danina może doprowadzić do zwolnień grupowych, bankructw czy zaprzestania działalności na terenie Polski.
Jeśli jednak w dłuższej perspektywie pojawią się negatywne skutki dla części podmiotów zobowiązanych do wyższych obciążeń (w które nie wierzę), np. likwidacja sieci sklepów czy nieuzasadnione, chociaż pozornie zgodne z prawem, podniesienie cen lub opłat dla klientów, to będą skorygowane przez konkurencję, która, zgodnie z zasadą, że przy zwiększonym obrocie można zadowolić się mniejszym jednostkowym zyskiem, płynnie przejmie opuszczoną część rynku lub rzeszę niezadowolonych klientów.
Jestem przekonany, że jednak nie nastąpi żadne spektakularne bankructwo ani likwidacja sieci handlowej, bo każdy ekonomista wie, że niepłacenie dotąd podatków w Polsce lub płacenie ich w symbolicznym wymiarze, nie wynika ze znikomej rentowności tych sektorów gospodarki, ale sztuczek księgowych lub ukrytego transferu zysków za granicę.
To jedna strona medalu, bo ustawa „500+” ma również ewidentne wady. Przede wszystkim rodziny nieuprawnione do otrzymania ustawowego wsparcia stracą wtedy, gdy banki i sklepy nielegalnie, aczkolwiek bez konsekwencji, przerzucą koszt na swoich klientów. Po wtóre przyjęte założenia nie dostrzegają rodzin wielodzietnych, gdzie są dzieci w wieku powyżej 18 lat (na przykład studiujące, ale będące wciąż na utrzymaniu rodziców) oraz sytuacji, gdy pobierane są świadczenia socjalne lub opiekuńcze na dziecko, przez co kwota wypłacana na dziecko nie będzie wynosiła 500 zł, ale mniej (pomniejszona zostanie o wysokość dotychczasowego świadczenia). To wada ustawy, bo co prawda jej istotą jest wsparcie każdej rodziny z co najmniej dwójką dzieci, to w praktyce jedna rodzina może dostać pełne dodatkowe wsparcie wynoszące 500 zł na dziecko, a inna, dotknięta niepełnosprawnością czy chorobą dziecka, już nie.
Dlatego organy państwa i inne instytucje do tego powołane (nadzór finansowy, organizacje konsumenckie) powinny reagować, gdy łamana będzie ustawa i w sposób nielegalny wrosną ceny towarów i usług bankowych, by poziom życia rodzin, szczególnie tych nie otrzymujących ustawowego wsparcia, nie pogorszył się. Ponadto ustawodawca powinien inaczej traktować rodziny, w których otrzymywane są pieniądze w postaci, na przykład, zasiłku pielęgnacyjnego, by ustawowa kwota 500 zł na dziecko była realnym, a nie pozornym (czy uszczuplonym) wsparciem. Kwota 500 zł wypłacana na dziecko miała być bezwarunkowa (uzależniona jedynie od posiadania dzieci w określonym przedziale wiekowym), więc jeśli ustawodawca nie przewidział wykluczenia z powodu wysokich dochodów przypadających na członka rodziny, tym bardziej nie powinien zmniejszać tej kwoty z powodu otrzymywanych zasiłków, które przecież nie stanowią dochodu.
Pomijając rodziny nieuprawnione do skorzystania z dobrodziejstw ustawy „500+”, każda inna rodzina odnotuje poprawę sytuacji materialnej, zatem bez względu na to, czy to rozwiązanie doprowadzi do zwiększenia dzietności w Polsce, czy nie, polskie rodziny ewidentnie na niej skorzystają. Skorzysta na tym również handel, również ten zobowiązany do płacenia wyższych niż dotychczas podatków, bowiem w rękach polskich rodzin pojawią się środki, które zostaną wydane w sklepach; zyska wyżej opodatkowany sektor bankowy, bo wzrośnie liczba klientów posiadających zdolność kredytową i zainteresowanych innymi usługami bankowymi; zyska cała gospodarka, bo to nieuchronna konsekwencja wprowadzenia do obiegu kwot liczonych w miliardach złotych.
Mąż Agnieszki, ojciec Jana i Joanny, mgr politologii, wiceprzewodniczący Prawicy Rzeczypospolitej na Mazowszu, radny Sejmiku Mazowieckiego, autor kilku scenariuszy filmów dokumentalnych i fabularnych, miłośnik ogrodów botanicznych.