/5/ Giuseppa Geremia na tropie
18/08/2011
450 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
Piąty z siedmiu odcinków kryminalnego serialu pt. PYTANIE O PRODIEGO. Coraz więcej pytań wokół b. premiera Włoch i przewodniczącego Komisji Europejskiej.
Kiedy Lorenzo Necci i Pacini Battaglia trafili w końcu do więzienia, “niewidzialny rząd” ukręcił łeb dalszym niewygodnym dla mafii dochodzeniom gorliwego zespołu z La Spezia przenosząc je do miasta Perugia, czyli do zupełnie nowych ludzi i warunków. Jednakże w Rzymie pojawił się kolejny prokurator, kobieta, Giuseppa Geremia, która wzięła pod lupę ciekawy przypadek prywatyzacyjny: Cirio-Bertolli-De Luca, w skrócie CBR.
W roku 1992 (zwróćmy uwagę na sprzężenie czasowe z operacją Czyste Ręce) rząd włoski przystąpił do ogromnego programu prywatyzacyjnego, największego w całym świecie zachodnim, w którym pod młotek poszła prawie jedna trzecia majątku narodowego tego państwa, a przede wszystkim najbardziej sprawny ekonomicznie państwowy konglomerat IRI, założony jeszcze przez Mussoliniego w 1933 roku, oraz wszystkie jemu podległe firmy i zakłady. Historia aferalnych warunków, w jakich oligarchiczne korporacje ponadnarodowe przechwyciły włoski przemysł i sektor bankowy jest warta osobnej, na pewno grubej i sensacyjnej książki. W takiej książce przypadek CBR byłby z pewnością jednym z najciekawszych przykładów tego, jak wydajne i dobrze zorganizowane przedsiębiorstwo, mające w dodatku ustalony rynek, poszło za śmieszną cenę, przy bardzo wątpliwych procedurach w ręce obcego kartelu. Pośpieszna i dogmatyczna prywatyzacja to w każdym kraju i w każdych warunkach na pewno gigantyczne złodziejstwo. W Polsce wiemy o tym az za dobrze. Nie inaczej było i we Włoszech.
Zakupem CBR, które było żywnościową częścią państwowego konglomeratu IRI, zainteresował się od początku anglo-holenderski kartel Unilever, znany zresztą dobrze i u na.Mówiąc dosadniej, Unilever napalił się na zakup CBR, ale wyłącznie z uwagi na jego niezwykle dochodową część – słynnego producenta wysokiej jakości oleju kuchennego Bertolli. Dla wszystkich było jasne, że kiedy Unilever wygra przetarg, zatrzyma sobie tylko Bertolli, a szybko i bez skrupułów sprzeda dwie pozostałe części CBR – Cirio i De Luca, skazując je na bankructwo. Takie rozwiązanie było jednak niezgodne z interesem państwa włoskiego, które poprzez IRI było właścicielem CBR. Mimo to Unilever jest dziś szczęśliwym posiadaczem fabryk oleju Bertolli, a los pozostałych dwóch części potoczył się dokładnie według powyższego scenariusza. Tym, który do tego doprowadził, był ówczesny reprezentant interesów państwa włoskiego – Romano Prodi.Dziwnym zbiegiem okoliczności bezpośrednio przedtem w latach 1990-93 Prodi był dyrektorem zespołu doradców ekonomicznych, w… ano właśnie w Unilever Italia.
Mechanizm przekrętu był prosty.Romano Prodi sprzedał CBR nie obcym, tylko swoim: nieznanej, małej, dopiero co założonej firmie FISVI z upośledzonego Południa Italii.Sprzedał jej bardzo tanio, za jedyne 310 mld lirów, bo firma przecież biedna, włoska, dopiero rozwojowa i nie miała ani lira. Kupiła CBR za kredyt, który też trzeba było dla niej w banku załatwić wraz z gwarancjami. Ocenia się, że cena była zaniżona przynajmniej o 400 mld lirów. Wycena robiona kilka miesięcy wcześniej przez Credito Italiano, jeden z banków grupy IRI, mówiła raczej o 1.350 mld lirów. Biedna FISVI nie wytrzymała jednak tego zakupu i żeby wyjść z długów oraz uniknąć płacenia bankowi kar i odsetek musiała jeszcze taniej i prawie natychmiast odsprzedać swoje Bertolli, po czym sama zbankrutowała. Jak łatwo się domyśleć Bertollego wykupił od niej Unilever, a dlatego kupił tanio, bo sprzedaż była pilna a pieniążki potrzebne bankowi natychmiast. Z porzuconych Cirio i De Luca pozostały tylko wydmuszki. Czy Prodi o tym wiedział z góry sprzedając CBR w ręce FISVI? Jak mu się odwdzięczył Unilever?
Prokurator Geremia rozpoczęła śledztwo w sprawie CBR w roku 1996, kiedy Romano Prodi był już premierem, wygrawszy wybory na czele koalicji Trzeciej Drogi o nazwie Drzewko Oliwne (l’Ulivo).Doradzał mu wtedy ideolog tego kierunku Tony Blair, premier Wielkiej Brytanii, który dziwnie tanio nabył wtedy dla siebie prywatną willę z ogrodem w Toskanii (co zresztą potem w Wielkiej Brytanii było także przedmiotem próby dochodzenia – zresztą szybko zaniechanego).W listopadzie 1996 Geremia sformułowała akt oskarżenia pod adresem Prodiego i innych członków zarządu b. IRI. Zaczyna się jednak dziwny wyścig. Giuseppa Geremia otrzymuje mnóstwo sygnałów z różnych stron, odbiera telefony z pogróżkami itp. Imposimato pisze w swej książce: “Geremia ma odczucie, że dotknęła strefy potężnych sił i wielkich interesów niewidzialnego rządu, który za wszelką cenę chce postawić na swoim (…) Pewnego wieczoru wracając do domu w skrzynce na listy zastaje kopertę, a w niej mafijne ostrzeżenie: swoje zdjęcie wycięte z gazety i mały nożyk.”
Mimo to, prokurator Geremia wierzy, że sprawa zrobiła się na tyle głośna, iż mafia nie odważy się wykonać wyroku.Dokańcza swoje dochodzenie i akt oskarżenia. Kiedy jednak przedstawia je właściwemu dla sprawy sędziemu, ten już wie, co ma robić: oddala sprawę bez podania przyczyn. Oczywiście Geremia podejmuje próbę apelacji, ale aby ją wnieść musi otrzymać odmowę sędziego na piśmie. Ten jednak znowu dobrze wie, jak ma się zachować.Pismo po prostu przychodzi, albo lepiej: kancelaria przyjmuje je dwa dni po terminie wymaganym przez procedurę apelacyjną.Sędzia jest jak wiadomo nieusuwalny i niezaskarżalny i nawet nie można mu zarzucić nieuczciwości, bo to byłoby bardzo surowo ukarane.Dalej już było łatwiej. W archiwum Corriere della Sera można przeczytać: „La dottoressa Geremia ha detto al Telegraph che il suo uffizio fu ‘visitato’ da ignoti. Il caso fu chiuso nel giro di settimane dai suoi superiori e lei fu esiliata a Cagliari”.(Pani dr Geremia powiedziała dziennikarzowi Daily Telegraph, że jej biuro ‘odwiedzili’ nieznani sprawcy. Sprawa została zamknięta w ciągu paru tygodni przez jej przełożonych a ją samą zesłano do Cagliari). Cagliari to miasto na Sardynii, najdalszej od Rzymu i najbardziej zapomnianej prowincji Włoch.
W ten sposób Giuseppa Geremia została odsunięta także od kolejnej sprawy, dla której już zbierała dowody.Chodziło o sprawę prywatyzacji Italtel na rzecz Siemensa, która też została „zaskakująco nisko wyceniona” przez bank Goldman Sachs, który w tej transakcji doradzał.Decyzję o prywatyzacji podpisał tu również profesor Romano Prodi, który podobnie jak Mario Draghi, prezes Banca Centrale oraz Massimo Tononi, zastępca szefa włoskiego Skarbu Państwa, przedtem był kilka lat współpracownikiem Goldman Sachs.Draghi i Tononi uczestniczyli zresztą decyzyjnie w sprawie FISVi oraz w tej transakcji i podpisywali korespondencję. Formalnie Prodi wypowiedział współpracę z bankiem Goldman Sachs tylko na okres swego premierostwa, do czego był zobowiązany zgodnie z przepisami prawa.Zanim jednak do decyzji o Italtel doszło, w latach 1990-93 firma z Bolonii o nazwie Analisi e Studi Economici należąca do żony Prodiego otrzymała za usługi konsultingowe 1,4 mln funtów szterlingów, wypłacanych w większości przez Goldman Sachs.Prokuratura z Bolzano, która wszczęła śledztwo w sprawie niejasnej wpłaty 10 mln DM z Siemensa do Goldman Sachs oraz w sprawie 400 mln euro na tzw. czarnych kontach tego banku nie podjęła wątku przelewów za konsultacje i nie odważyła się pójść dalej po tym, jak Goldman Sachs odmówił śledczym wglądu w dokumentację, zasłaniając się tajemnicą handlową: „Rigettiamo ogni sospetto di improprietà delle nostre azioni e stiamo cooperando pienamente all’inchiesta con le autorità” (Odrzucamy wszelkie podejrzenia o nieprawidłowości naszych działań i w pełni współpracujemy w śledztwie z odpowiednimi władzami). Zaraz potem sprawę zamknięto. (cdn.)
Bogusław Jeznach