30 miesięcy dolce far niente – oto przyczyna kłopotów PO
15/02/2012
491 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
30 miesięcy spokoju i wygrana w szóstych już wyborach z rzędu, zrobiły z Donalda Tuska leniwego, obżartego, pewnego swej potęgi lwa. Dlatego tak łatwo dziś do niego strzelać.
Raz jeszcze o końcu potęgi Platformy Obywatelskiej – tym razem o jednej z przyczyn tego zjawiska. Bo o ewentualnych konsekwencjach już pisałem, o niektórych przyczynach zresztą też (wciąż polecam branie pod uwagę czynnika nudy, jako jednego z najważniejszych faktorów w uprawianiu polityki). Ale dzisiaj chciałbym o czymś, co paradoksalnie przyczynia się do spadku popularności PO. Paradoksalnie – bo na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że powinno konserwować jej hegemonię.
Mam na myśli fakt, że przed nami ponad dwa lata bez wyborów. Mija już prawie pół roku od ostatniej elekcji, a następna dopiero w czerwcu 2014 (i to w dodatku do Parlamentu Europejskiego, czyli najmniej ważna ze wszystkich). Od 1989 roku nigdy nie było tak długiego okresu (ponad dwuipółrocznego), w którym nie odbywałyby się jakieś wybory – albo samorządowe, albo parlamentarne, albo prezydenckie, albo europejskie. I właśnie to – paradoksalnie jak już wspomniałem – przyczynia się do spadku popularności partii Donalda Tuska i do końca jej potęgi.
Dlaczego się tak dzieje? Tu trzeba trochę popsychologizować. W takim przypadku następuje wewnętrzne rozprzężenie, uczucie błogiej ulgi, chęć odpoczynku, pragnienie odsapnięcia. Wszystko wygraliśmy – zdaje się myśleć wierchuszka PO – więc teraz możemy oddać się przyjemnościom wynikającym ze sprawowania dobrze ugruntowanej władzy. Przeciwnicy pokonani, nsi ludzie usadzeni w strukturach państwa, media posłuszne, wyborcy zbajerowani, zagranica udobruchana. Czas na dolce far niente. I tu nagle zaczynają się schody – wszystko nie jest tak, jakby się marzyło – opozycja wciąż żyje, opozycja wewnątrz partii dyszy żądzą zemsty, aparat partyjny chce więcej i więcej (i staje się coraz bardziej bezczelny oraz – w wyniku konieczności coraz głębszego sięgania do rezerw – niekompetentny), dziennikarze zaczynają fikać i zadawać głupie pytania, a Merkel, Sarkozy i Putin okazali się oszustami i wcale nie odwzajemniają miłości. To zgroza, po prostu.
I owo poczucie bezpieczeństwa oraz przekonanie, że przed nami spokojne kilkadziesiąt miesięcy czerpania z renty władzy, są przyczynami spadku popularności Platformy. Skutkuj to brakiem czujności, skupieniem się na walkach wewnętrznych, niechęcią do wytężania słuchu społecznego, wzajemnymi oskarżeniami w ramach obozu władzy, lekceważeniem protestów poszczególnych grup społecznych, spóźnionym refleksem politycznym. To zaś powoduje gwałtowny spadek popularności. Tak to czasami bywa – to, co traktujemy jako mające nam pomóc, uderza w nas i niszczy, a to, czego się obawialiśmy, pozwala nam przeżyć. Najgroźniejszy jest lew głodny, zagrożony i pobudzony, a nie syty, leniwy i oddający się sjeście. Najłatwiej ustrzelić właśnie tego drugiego. Ten pierwszy zaś jest śmiertelnym zagrożeniem dla wszystkich. 30 miesięcy spokoju i wygrana w szóstych już wyborach z rzędu, zrobiły z Donalda Tuska leniwego, obżartego, pewnego swej potęgi lwa. Dlatego tak łatwo dziś do niego strzelać.