Był marsz Rosjan, były prowokacje, były burdy. Pytanie ile to wszystko kosztowało i po co?
Nie ulega wątpliwości, że rosyjska organizacja kibiców, która ogłosiła przemarsz przez Warszawę działała za zgodą władz Kremla. Zadanie, które mieli wykonać wykonali. Oto zachodnie media rozpisują się o atakujących pokojowo maszerującyh Rosjan Polakach. Przy okazji przypominają, że Polacy mają wobec Rosjan ogromne kompleksy, no więc nadrabiają burdami.
Praktycznie od razu z rana pojawia się w internecie, w języku angielskim (dlaczego nie w rosyjskim) list przepraszających Rosjan za zachowanie Polaków-idiotów. List ten zapewne trafii jeszcze do jutrzejszych mediów.
Sowieckie tajne służby jako pierwsze założyły specjalną sekcję (jedną z liczniejszych) zajmującą się dezinformacją i propagandą. Rosyjskie specsłużby są ich bezpośrednimi spadkobiercami. W skrócie można powiedzieć, że w stosowaniu politycznego public relations Rosjanie nie mają sobie równych. Dość przypomnieć, że przez prawie cały okres "zimnej wojny" Związek Sowiecki przez sporą część (być może większość) elit krajów zachodnich był postrzegany jako pokojowo nastowione mocarstwo, zmagające się z zachodnim imperializmem. Działo się tak po mimo dostępnej wiedzy o sowieckich zbrodniach, mordowaniu na zachodzie dysydentów itp. Sowieci potrafili prowadzić skuteczną propagandę.
Dziś Rosjanie mają problem ze śledztwem ws. katastrofy smoleńskiej. Niezależnie od opinii na temat twardości rosyjskich brzóz, nikt nie moze bronić skandalicznego sposobu prowadzenia śledztwa: niszczenia dowodów, fałszowania dokumentów z sekcji zwłok, fałszowania protokołów zeznań świadków (dwa różne zeznania kontrolerów lotów itp.). Rosja postanowiła zagłuszyć polskie próby zainteresowania śledztwem ws. katastrofy zagraniczne media rysując nasz kraj jako zakompleksionych Rusofobów.
W tej grze egzaminu nie zdała obecna władza. Władze Warszawy miały pełną świadomość, że nie powstrzymają burd i zniszczeń, a mimo to zgodziły się, aby w trakcie międzynarodowej, ogromnej, imprezy organizować polityczne demonstracje. Oczywiście, gdyby się nie zgodziły, to Rosjanie podnieśliby rwetes, że to dyskryminacja. Wciąż byłoby to lepsze wyjście, bo argumenty o bezpieczeństwie imprezy są przekonujące, a cała historia nie sprzedawałaby się w zachodnich mediach tak dobrze jak zdjęcia zamaskowanych Polaków atakujących pokojowy marsz Rosjan.