2011: Polska po wyborach
07/06/2011
394 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
To nie futurologia – wynik jesiennych wyborów do Sejmu mogę już dziś przewidzieć. Nie odbierzemy władzy Platformie, nie odzyskamy Polski. Sam chciałbym w to nie wierzyć, ale tak będzie. Za mało się staramy! Chyba, że…
Polskę i Węgry dzielą lata świetlne. Węgrzy obudzili się z letargu, Polacy jeszcze nie. Na takie, wspaniałe zwycięstwo, przyjdzie nam jeszcze poczekać. Może kolejne lata rządów lewicy – Platformy* i SLD – każą nam pójść po rozum do głowy. Po prostu za mało dostaliśmy w kość! Ale kolejne lata wyrównają z pewnością ten deficyt,
społeczeństwo
jest jeszcze nie na tym etapie. Jeszcze nie wie, jak bolesny i tragiczny będzie powszechny upadek. Pierwsze oznaki nie przemawiają do wszystkich. Ludzie kochają być oszukiwanii chętnie biorą kłamstwo za dobrą monetę, jeśli nie dotyczy ono ich osobiście, dla świętego spokoju. Ulegają propagandzie, myśląc, że są wolni*.
PRL
potrafił latami przekonywać Polaków, jak im dobrze: że te fabryki, miasta i mosty do nich należą. Musiały upłynąć lata, by ludzie zdali sobie strawę z tego, że ich wystrychnięto na dudka. Że są dziadami. Teraz tę rolę przejęło Nowe Oświecenie (komunizm plus kapitał) złowroga formacja, występująca w przebraniu. To ona mami a to drugą
Japonią
a to drugą Irlandią. A ja nie chcę w Polsce ani kopii Japonii, ani Irlandii – ja chcę Polskę. Autentyk. Zasobne, przyjazne państwo, oparte na wartościach, o jakie Polacy przez pokolenia walczyli; jakie w większości (bo to przecież demokracja!) uznają za swoje. Chcę by Polacy czuli się właśnie w Polsce, jak u siebie w domu.
*Platforma Obywatelska sprzedawała się na zewnątrz jako formacja prawicowa, lub konserwatywno-liberalna. To była reklama. Platforma jest ramieniem Nowego Oświecenia(komunizm plus kapitał). To lewica. Nie dajmy się po raz drugi oszukać.
*lewicowa definicja wolności: wolność to zrozumienie konieczności ( w ten sposób człowiek w niewoli jest wolny, jak zrozumie tego konieczność. To sprawiło, że rosyjscy łagiernicy płakali na wiadomość o śmierci Stalina).
Post scriptum: nie oznacza to wcale, że skapitulowałem. Nie, do wyborów pójść trzeba, na ręce przeciwnikom patrzeć trzeba, głosować trzeba, zachęcać do głosowania niezdecydowanych trzeba, bo te wybory to plebiscyt. Istnieje szansa na zwycięstwo w tym plebiscycie, ale nie przyjdzie ono bez wysiłku. Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, ile ono jest nam warte.
Naszym zwycięstwem na dziś jest to, że istniejemy. Że się nie poddajemy, nie kapitulujemy w obliczu ofensywy nienawiści. Jeśli demokratyczna opozycja uzyska jesienią powyżej 30 procent, to znaczy, że kolejne wybory zdecydowanie wygramy. Może się okazać, że odbędą się one nawet przed terminem. Droga do zwycięstwa prowadzi pod górę. Zawsze.
Post scriptum 2: czy prasa niemiecka opuszcza Tuska? FAZ i Berliner Zeitung (odpowiednik GW) przepowiadają fiasko organizacyjne piłkarskich mistrzostw świata 2012. Chodzi o autostrady, i o …kiboli. Oczywiście o politycznych protestach kibiców ani mrumru. To chuligani. Jak w 1968 roku, przypominam sobie. Ostatnio o prymusie „Europy wschodniej” się już nic prawie nie pisze.