18 października 1920 roku zakończenie wojny polsko bolszewickiej
18 października 1920 roku wszedł w życie rozejm, który został zawarty w Rydze 12 tegoż miesiąca między walczącymi stronami w wojnie polsko bolszewickiej pieczętując zwycięstwo żołnierza polskiego na polu walki.
Ze strony polskiej zgodę na rozejm wyraziła mieszana delegacja rządu i sejmu stanowiąca swoiste curiosum, albowiem rola sejmu w stosunkach międzynarodowych ogranicza się do aktu ratyfikacji, ale nie do reprezentowania państwa w pertraktacjach międzynarodowych.
Udział delegacji sejmu był wyrazem braku zaufania, a raczej nieprzyjaznego, jeżeli nie wręcz wrogiego nastawienia prawicowych kół politycznych do Piłsudskiego
Nie brano pod uwagę zwycięstwa w bitwie niemeńskiej chcąc jedynie jak najszybciej zakończyć tę nieznośną wojnę o „majątki na Kresach Wschodnich”.
Zawieszenie broni nie nastąpiło wprawdzie w optymalnej sytuacji dla wojska polskiego znajdującego się w marszu naprzód, ale mniej więcej na linii drugiego rozbioru, co mogło stanowić niezły punkt startu do rokowań pokojowych gdyby polska delegacja w Rydze wiedziała czego chce.
Niestety delegacja stanowiła odbicie dwóch skrajnych postaw: – federacyjnej reprezentowanej przez Piłsudskiego i – inkorporacyjnej Dmowskiego.
Trzeba przyznać, że przedstawiciele koncepcji federacyjnej stanowili zdecydowaną mniejszość nie tylko ilościowo, ale przede wszystkim formalnie ze względu na osobę przewodniczącego Jana Dąbskiego, a szczególnie z uwagi na dominującą pozycję Stanisława Grabskiego, który po młodzieńczych przygodach socjalistycznych przeszedł na stronę obozu narodowego.
Delegacja polska nie otrzymała ze strony rządu żadnej obowiązującej instrukcji w odniesieniu do pertraktacji pokojowych, a przecież była podstawa formalna w postaci unieważnienia przez rząd sowiecki aktów rozbiorowych Polski. Rosyjskiej federacji można było zatem przeciwstawić polską federację osadzoną historycznie w Unii Lubelskiej.
Żołnierz polski dostarczył dobre argumenty negocjacyjne, a szczególnie mocnym argumentem był zagon na Korosteń świadczący o kolosalnej przewadze walorów polskiego wojska.
Nic z tego nie zostało wykorzystane przez delegację polską w Rydze, do rozmów ze strony polskiej przystąpiono jakby zwycięstwa polskiego nie było, a polska delegacja znajdowała się ciągle pod wrażeniem bolszewickiego zagrożenia dla Warszawy.
Na tle ówczesnych wydarzeń nasuwają się uwagi odnoszące się do stanu politycznego przygotowania do wyzwań związanych z problemem wschodnich rubieży Rzeczpospolitej.
Narodowców, którzy dostali do ręki możliwość wpływania na rozwiązania traktatowe można oskarżyć o brak konsekwencji gdyż dążąc do państwa narodu polskiego nie zadbali o to ażeby w polskich granicach skupić jak najwięcej Polaków rozproszonych po całym rosyjskim imperium i nie postawili w warunkach wstępnych negocjacji sprawy wymiany ludności.
Piłsudski miał największe możliwości wpływu na przyjęcie rozejmu i ukształtowania polskiego stanowiska wyjściowego dla negocjacji zarówno, jako Naczelnik Państwa, a także, jako Naczelny Wódz po stworzeniu dogodnych dla Polski warunków negocjacyjnych zrezygnował z ingerencji w bieg spraw.
W ten sposób losy traktatu decydującego o przyszłości Polski zostały powierzone grupce ludzi absolutnie nie przygotowanych do tej roli.
Przypomina to zupełnie przygotowanie innego traktatu z Rosją w przeszło siedemdziesiąt lat po traktacie ryskim, w którym przedstawiciele Polski przeszli do porządku nad całą historią stosunków między Związkiem Sowieckim, którego Rosja jest prawną kontynuatorką i Polską począwszy od 17 września 1939 roku po rok 1989, czyli na przestrzeni pół wieku.
Różnica jednak polega na tym, że tam możemy mówić o zaniedbaniu i niekompetencji, a w tym przypadku wprost o zdradzie. Z tą zdradą żyjemy po dzień dzisiejszy.
„Po drodze” do zwycięstwa nad bolszewikami mieliśmy jeszcze 9 października zdobycie Wilna przez „zbuntowaną” litewsko – białoruską dywizję generała Żeligowskiego.
Można zatem śmiało powiedzieć, że ówczesny październik był dla nas szczególnie szczęśliwy. Ale i w tym przypadku podobnie jak z zakończeniem wojny bolszewickiej sukces militarny i trud polskiego żołnierza nie został w pełni wykorzystany przez polskich polityków i dyplomację.
Powołano bowiem w Wilnie dziwaczny twór w postaci „Litwy Środkowej”, którego zasadniczym celem było złagodzenie międzynarodowego wrażenia inkorporacji Wileńszczyzny. A przecież wobec zwycięskiego pochodu wojsk polskich w głąb Litwy kowieńskiej i równoczesnego zajęcia Mińska można było pójść na jedyne logiczne rozwiązanie wynikające z faktu unieważnienia rozbiorów, a mianowicie restytucji Wielkiego Księstwa Litewskiego zespolonego z Polską Unią Lubelską.
Jedynym człowiekiem, który mógł tego dokonać był Piłsudski, któremu z racji pochodzenia wypadało nawet objęcie regencji. Niestety bakcyl socjalizmu, którym został zarażony w młodości /na szczęście nie do końca/, nakazał mu jeszcze
W 1919 roku skierować apel do mieszkańców „byłego” Wk Księstwa Litewskiego.
W ten sposób własnymi rękoma pogrzebał jedyną szansę na zrealizowanie idei państwa federacyjnego, którego tak bardzo pragnął.
Stworzenie takiego państwa choćby w najskromniejszym wymiarze miałoby dla przyszłości tej części Europy fundamentalne znaczenie i zapewne wpłynęłoby na zupełnie inny bieg historii aniżeli ten, który przeżyliśmy.
A wszystko to, co się stało w wyniku traktatu ryskiego i rozejmu litewskiego było w znacznej mierze zaprzepaszczeniem zwycięstwa orężnego. Niestety po raz wielokrotny w naszej historii.