Mały Niemiec o Powstaniu Warszawskim dowie się tyle, że jego rodacy wymordowali 15 tys. cywilów. O 200 tys. ofiar ani słowa. Mały Francuz uczy się o „polskich obozach”. Fałszowanie polskiej historii w podręcznikach opisuje „Nasz Dziennik”.
Czego o historii Polski dowiadują się uczniowie w szkołach za granicą? Prawie niczego. Nasze dzieje w ich podręcznikach są pomijane lub minimalizowane. Rzetelność nie jest regułą, a skrajnym przypadkiem instrumentalnego wykorzystania podręczników pozostaje Białoruś.
Jak podkreśla prof. Adam Suchoński, z aktualnych badań wynika, że obraz przeszłości wyniesiony z pierwszych lat edukacji przekłada się na postrzeganie krajów i wspólnot narodowych. Efekt prac został zaprezentowany podczas sesji "Dzieje Polski w zagranicznych podręcznikach do nauczania historii", odbywającej się w ramach II Kongresu Zagranicznych Badaczy Dziejów Polski w Krakowie.
Według Ewy Anklam, która dokonała analizy dwudziestu aktualnie obowiązujących niemieckich podręczników szkolnych pod kątem treści dotyczących najważniejszych wydarzeń z dziejów Polski, uczeń zza Odry o naszych dziejach wie niewiele. Jak się okazuje, wzmianka o rozbiorach znalazła się tylko w czterech podręcznikach, przy czym w dwóch z nich ma objętość jednego zdania. Zaledwie jeden podręcznik traktował o tym wydarzeniu szerzej, ukazując np. skutki kulturowe.
Z kolei Powstanie Warszawskie jest wzmiankowane w co drugim podręczniku, a kwantum wiedzy o nim zawiera się zazwyczaj w 2-3 zdaniach. Tu dominuje informacja, że w trzecim dniu powstania oddziały niemieckie wymordowały 15 tys. ludności cywilnej. Nigdzie nie ma informacji, że było prawie 200 tys. ofiar. Z kolei kwestia wysiedleń po II wojnie światowej koncentruje się na problemach obywateli Niemiec. Za to modelowo zostały opracowane stosunki polsko-krzyżackie, bo podręczniki ujmują zarówno polski, jak i niemiecki punkt widzenia, bez "zbędnych" komentarzy.
Jeszcze mniej o Polsce wie Francuz. Choć nasz kraj na tle innych krajów Europy Wschodniej, które w ogóle nie istnieją w świadomości młodych, jest tam względnie znany. W podręcznikach zauważalny jest jednak mocny wpływ ideologii komunistycznej. Stąd też ocena historyczna dziejów m.in. Polski jest ukazywana poprzez dość specyficzny filtr.
Co ciekawe, we francuskich szkołach można obecnie znaleźć portret Stalina. Bo stalinizm jest kontrastowany ze zbrodniczym, ekspansywnym nazizmem i ukazywany nawet jako pacyfistyczny (!). O wojnie polsko-bolszewickiej jeśli już jest mowa, to tylko w kontekście agresji Polski i konieczności obrony ze strony bolszewików. Nietrudno też uczniom przeczytać, że to w Polsce był faszyzm, a Katyń czy Powstanie Warszawskie właściwie nie istnieją. Dla Francuzów II wojna światowa zasadniczo zaczyna się w 1941 roku, a data 17 września 1939 roku nie jest w ogóle odnotowywana.
Podręczniki traktują za to o eksterminacji Żydów, ale mowa w nich o polskich, a nie niemieckich obozach (potem dziennikarze powielają to, czego nauczyli się w szkole). Francuzi niewiele wiedzą też o czasach "Solidarności". Podręczniki zamieszczają nawet karykaturę "Solidarności", co ciekawe – z końca lat 70.! Za to bohaterem czasów bez wątpienia należących do "Solidarności" nie jest Jan Paweł II czy Anna Walentynowicz, ani nawet Lech Wałęsa, ale… Michaił Gorbaczow.
– Prezentacja dziejów Polski jest nieuczciwa, a przyszłość niepokoi. Bo nowe programy zupełnie nie wspominają o tym, czym był komunizm. Obrany model edukacji historycznej powoduje, że Francuz nie lubi Polaków i postrzega ich jako antysemitów – ocenił Pierre-Etienne Penot. Jak dodał, faktem jest, że w podręcznikach mało mówi się o Polsce, ale niewiele jest też w nich historii Francji, a króluje kolonializm.
Więcej: http://naszdziennik.pl/polska-kraj/10003,skad-sie-biora-polskie-obozy.html