Co to jest legenda? Opowieść o prawdziwym zdarzeniu przetworzona tak, by zaciekawić jak największą grupę osób. Przyciągnąć ich w jedno miejsce, opowiedzieć o zdarzeniu sto jego prawdziwych wersji, nabudować wokół historii milion pozytywnych myśli i skojarzeń. Legendy bazując na czymś, co było prawdziwe i dokonało się naprawdę rychło stają się tworem niematerialnym. Opowieścią, dymem, iluzją unoszącą się nad jakimś wzgórzem – ale też tworem o potężnej sile rażenia. Kto nie wierzy niechaj pomyśli czym było i jest Słowo. Czyż nie początkiem Wszechrzeczy?
Strękowa Góra i obrona tak zwanych umocnień Wizna we wrześniu 1939 roku szerzej znana jest ledwie od kilku lat. Poszukujących dokładnych informacji odsyłam rzecz jasna do archiwum sieciowego, w tym miejscu wspomnieć jednak należy o polskim dowódcy bunkrów obronnych, Władysławie Raginisie. Obiecał swoim żołnierzom, że póki żyje wróg tamtędy nie przejdzie. Zginął śmiercią samobójczą w momencie, w którym jakakolwiek dalsza obrona była fizycznie niemożliwa, a niemiecki dowódca zagroził rozstrzelaniem wziętych do niewoli polskich obrońców. Ciało Raginisa po wywleczeniu szczątków z ruin bunkra usiłowano podpalić – nie udało się. Pochowane gdzieś obok doznało kolejnego „dziwnego zrządzenia losu” – komunistyczni „zarządcy” ulokowali je w okolicach betonowych schodów prowadzących z pobliskiej wsi na wzgórze. Wreszcie odnalezione po latach i pochowane jak należy stało się dla niektórych kręgów i ośrodków czymś niesamowicie uwierającym. Zwłaszcza po tym, gdy na Strękową Górę zjechał szwedzki zespół Sabaton. Ze specjalnym, poświęconym obronie umocnień Wizna utworem. Jest na YouTube, można zobaczyć i sprawdzić. Kilkadziesiąt tysięcy młodych ludzi, koncert całkowicie darmowy, sprężyną przedsięwzięcia było Stowarzyszenie Wizna. Temu i owemu już naonczas „się nie spodobało”. W 2011 roku miejscowe władze spotkanie wrześniowe po prostu olały. Mógł być ambasador ten czy ów, mogli być przedstawiciele ministerstw, miejscowa hierarchia kościelna – ale wójtowi gminy tyłka ruszyć się nie chciało. Takie przynajmniej mam informacje. To samo rok później, bohaterskiemu kapitanowi Władysławowi Raginisowi nadano pośmiertnie stopień majora, awansowano również jego nieżyjącego zastępcę Stanisława Brykalskiego do stopnia kapitana. Zero zainteresowania miejscowych władz. Zero dofinansowania. Wszystkie koszta pokryli entuzjaści ze Stowarzyszenia Wizna z własnej kieszeni.
Ale w tym roku kieszeń już pusta. Nie ma na plakaty, na ogłoszenia, nie ma na konieczną podczas takich spotkań infrastrukturę. Krecia robota przyniosła pierwsze efekty. Dureń mieniący się białostockim historykiem napisał nagłośnioną rozprawkę, która jakoby „demistyfikuje” obronę bunkrów i umocnień Wizna. Kilku, może nawet kilkunastu młodych ludzi, rzekomo reprezentujących „archeologiczne kręgi naukowe” i wpuszczonych w tłumy roku 2011 i 2012 z opowiastkami, że „to wszystko było inaczej, że to kłamstwa, że to manipulacja kręgów ultra-prawicy” wykonało swoją robotę. Mam nadzieję, że przynajmniej jeden dostał w dziób, ten indoktrynujący mnie samego zjechał na tyłku po piaszczystej skarpie i stracił nieco zapału do gadania głupot. Tak czy siak: demontaż patriotycznych spotkań i imprez trwa. Stąd apel:
– nie pozwólmy, by destrukcja powiodła się!
– przyjedźcie do Strękowej Góry prywatnie, na rodzaj towarzyskiego, zamkniętego dla destruktorów spotkania przy kawie z własnego termosu i własnych kanapkach!
– zawiadomcie o spotkaniu wszystkich znajomych i przyjaciół, przywieźcie dzieci!
– opiszcie to później wszędzie tam, gdzie zamieszczacie swoje teksty!
Kiedy to wszystko dokładnie nastąpi? Dariusz Szymanowski ze Stowarzyszenia Wizna obiecał podać datę już wkrótce, na pewno w grę wchodzi pierwsza połowa września, któraś sobota lub niedziela. Czy będzie tak, jak w latach minionych, co opisywałem na przykład tutaj: http://mcastillon.blogspot.com/2012/09/obrazki-znad-wizny.html ? Nie wiem. Myślę, że nie w tym rzecz.