Żyli kiedyś pewni mnisi. Byli święci, zbożni, cisi. Od lat żyli w swym klasztorze Modląc się o każdej porze. Jednak czegoś brakowało. Czegoś więcej im się chciało. Chcieli dotknąć skrawka nieba. Mogli obejść się bez chleba. Wyczytali w pewnej księdze, Na niej pająk uprządł przędzę, Gdzie w oddali cienka kreska, Tam sam Pan Bóg ponoć mieszka. Się mniszkowie ucieszyli. Rano, po mszy wyruszyli, Lecz przysięgli bardzo srodze, Nie przeszkodzi nic w ich drodze. Szli przez łąki, lasy, pola… Wciąż niezłomna w każdym wola. Chociaż trudy i czas płynie, Nie przeszkodzi nic w ich czynie. Lata lecą, oni w drodze, Utrudzeni bardzo srodze. Raz pewnego noc zapada. Przenocować gdzieś wypada. Widzą mury, drzwi dębowe… Odebrał im to mowę. Czyżby kres to […]
Żyli kiedyś pewni mnisi.
Byli święci, zbożni, cisi.
Od lat żyli w swym klasztorze
Modląc się o każdej porze.
Jednak czegoś brakowało.
Czegoś więcej im się chciało.
Chcieli dotknąć skrawka nieba.
Mogli obejść się bez chleba.
Wyczytali w pewnej księdze,
Na niej pająk uprządł przędzę,
Gdzie w oddali cienka kreska,
Tam sam Pan Bóg ponoć mieszka.
Się mniszkowie ucieszyli.
Rano, po mszy wyruszyli,
Lecz przysięgli bardzo srodze,
Nie przeszkodzi nic w ich drodze.
Szli przez łąki, lasy, pola…
Wciąż niezłomna w każdym wola.
Chociaż trudy i czas płynie,
Nie przeszkodzi nic w ich czynie.
Lata lecą, oni w drodze,
Utrudzeni bardzo srodze.
Raz pewnego noc zapada.
Przenocować gdzieś wypada.
Widzą mury, drzwi dębowe…
Odebrał im to mowę.
Czyżby kres to jest wędrówki?
Pochylili kornie główki,
Bo u wrót do nieba stoją!
Cieszą się, lecz także boją.
Zapukali, nasłuchują…
Ekscytację wielką czują.
Się otwarły, mnisi wchodzą.
Wzrokiem wokół siebie wodzą,
Lecz zamarli myśląc: „Boże,
W naszym myśmy są klasztorze!”
Czy zmartwieni? Nic z tych rzeczy!
To jest zwykły los człowieczy:
Szuka wszędzie, wszędzie goni
Za tym, co w zasięgu dłoni!
I ci mnisi zrozumieli:
Niebo wokół siebie mieli.
Trzeba tylko przetrzeć oczy!
Skrawek nieba jest uroczy!
4 komentarz