Prezes Pis wskazuje na brak „kulturowego przygotowania” formacji Tuska do rządów w Polsce. Czy aby na pewno?
Co stanowi o sile narodu? Można wymienić kilka czynników: Poczucie samodzielności – państwowej; gospodarczej i ogólno-cywilizacyjnej; solidarność narodowa; praworządność; ambicja wynikająca z przesłanek historycznych; wizerunek zewnętrzny. Nie wiem, czy któryś z tych czynników jest obecnie naprawdę silny w Polsce. Patrząc na „100 Dni Premiera” mam wrażenie, iż nie ma ani jednego sukcesu w tych aspektach. Bez nich nie możemy liczyć choćby częściowo na wzmocnienie tego, co można nazwać Soft Power i Hard Power, jak dziś udowadniano na przykładnie Niemiec w „Rzepie”.
Komentarze Premiera w obliczu 100 dni rządu to doskonała okazja, aby zobaczyć, jak rozminęły się drogi narodu polskiego i propagandowej grupy, zwanej potocznie rządem. Premier podkreślił, że należy oddzielić prawdziwe problemy od wrzawy czy irytacji z powodu mniej istotnych kwestii. Być może nieuważnie wczytywałem się w doniesienia medialne, ale mam wrażenie, iż prawdziwych problemów nie mógł Premier szczególnie dostrzec. Zauważył jedynie „wpadki” rządu, które i tak nie mogły zasłużyć na miano „problemu”. Jeżeli ocenia się reformę refundacyjną i jej skutki jako pozytywne, zauważając jedynie błędy w jej przygotowaniu, a sprawę ACTA definiuje się w kategoriach „refleksu”, to istotnie Premier nie jest w stanie zobaczyć ani jednego problemu obecnie w Polsce.
Prawdziwym kłopotem dla Premiera jednak pozostaje fakt, iż niezależnie od jego (rzekomego) astygmatyzmu politycznego jest fakt, iż zobaczyli jego „wpadki” Polacy. Przynajmniej znaczna ich część. Co to powoduje dla niego? Otóż bardzo poważny skutek: częściowa mobilizacja społeczna, czyli to, do było najczarniejszym snem Platformy Obywatelskiej . Ale nawet sama mobilizacja niewiele może zmienić. W amerykańskiej terminologii wojskowej początków XIX wieku istniał termin „embodiment”, czyli kumulowanie wojska przez długi czas w jednym miejscu, bez podejmowania walki. Nie jest do korzystne dla morale i z samych przyczyn logistycznych. Walka kiedyś musi nastąpić. Lub całkowita rejterada.
Prezes PIS określając dziś sposób, w jaki efektywnie można rządzić krajem wymienił zasadnicze czynniki: kompetencje; chęć działania na rzecz społeczeństwa i kulturowe przygotowanie do rządzenia. Patrząc na płynące z Kancelarii Premiera oficjalne komentarze 100 dni można się z Prezesem zgodzić. Lecz po pewnym zastanowieniu, należy dokonać pewnej korekty: PO ma przygotowanie kulturowe dla swoich rządów, gdyż reprezentowało i nadal reprezentuje, z nielicznymi wyjątkami, ten elektorat, który ochoczo wsparł ich w realizacji antynarodowych działań, pod kryptonimem: „Polskość to Nienormalność”. Kulturowo zakorzenieni w spuściźnie PRL, dziś zaś z etykietką „europejczyków” – symbolicznym ich reprezentantem jest wyzuty z wszelkich odczuć, bezczelny, arogancki i niezbyt inteligentny poseł Olszewski. Patrząc więc z tej perspektywy Tusk i PO podejmowało działania na rzecz ICH społeczeństwa, resztę pragnąc wrzucić do patriotycznego Hadesu. Ten elektorat nie rozpłynie się, nie zginie, i wcześniej czy później znów podniesie głowę, zachęcany tak wrażliwymi na krzywdę ludu ludźmi jak pan Kuczyński czy red. Stasiński.
Część społeczeństwa, zachęcona słowami o „wyższości młodości i wykształcenia” nad resztą pospólstwa, łatwo nie da sobie wyrwać tego mirażu z dłoni; za długo cierpiała w okowach polskości wraz z jej czołowymi reprezentantami jak pan Jastrun.
O ile PO zgrabnie dokonywało pewnych zagrywek, mamiąc swój elektorat wizją Wiecznej Młodości na Zielonej Wyspie, realizuje znacznie głębszy plan: rozbicie chwiejnej od 1989 r. więzi miedzy rodakami. Tylko to gwarantowało im całkowitą bezkarność działań. Skonfliktowanie Polaków szło w parze z negacją i w konsekwencji wykorzenieniem wszelkich odczuć narodowo- ojczyźnianych, co zgodne było z naczelnymi założeniami bezpieczniackich watah i cichych marzeń Koncernu Medialnego z jego polityczną nieboszczką – szpicą – Unią Wolności. (…) „dzisiejsza "Solidarność" ma prawie nic wspólnego z "Solidarnością" z lat osiemdziesiątych. Wtedy był to masowy ruch dla reformy państwa, a teraz "Solidarność" przemieniła się w maleńką grupę konserwatywno-katolickich osób z marginesu, korzystających z nacjonalistycznej retoryki” – mówił jakiś czas temu w Moskwie Nadredaktor.
Kompetencje w tym wszystkich są najmniej ważne. I doskonale o tym liderzy PO wiedzieli. Polacy od lat utyskują na „głupotę polityków”, jednak co cztery lata wybierali w większości tych samych indolentów.
Maja więc rację blogerzy znakomici moi koledzy Alexy i Giz3Miasto z portalu Salonu24. Giz3miasto wskazuje, iż „W takiej sytuacji idee, programy i hasła głoszone przez Jarosława Kaczyńskiego trafiają w próżnię, gdyż dla większości społeczeństwa są zupełnie niezrozumiałe. Na przykład idea silnego państwa większości Polek i Polaków kojarzy się negatywnie, albo z terrorem, albo z biurokracją, albo z socjalizmem itp. Wynika to przede wszystkim z faktu, że nikt w Polsce tak naprawdę nie wie do czego ludziom służy państwo, bo nikt społeczeństwu tego nie mówi, nikt nie tłumaczy podając przykłady funkcjonowania normalnych państw, których przecież w Europie nie brakuje.”. W podobnym tonie pisze Alexy, twierdząc: „Liczy się tylko i wyłącznie "podgłębie kulturowe" które samo w sobie jest pożywką dla tej (oraz jej satelitów) formacji.”
Jarosław Kaczyński wczoraj wysłał również list. Mam jednak takie niejasne wrażenie, iż Prezes, doskonale definiując rzeczywistość post III Rzeczpospolitej, naprawdę wie, jakie podjąć działania, aby naprawdę spróbować dokonać przełomu w mentalności ludzi w Polsce? PISowi nieco chyba brakuje tej „iskry życiowej”. Jak ją rozbudzić na tyle, aby ideały narodowe i odpowiedzialności za wspólne panstwo zakorzeniły się głebiej w Polsce? Czy jest możliwa trwała zmiana w mentalności ludzi, podobna do tego, co zdarzyło się na Węgrzech? Odpowiedź daje, do pewnego stopnia dzisiejszy tekst pana posła Krzysztofa Szczerskiego zamieszczony na portalu polityce.pl.Interesujący jest jeden komentarzy, zamieszczony pod tym tekstem: Program – to powinno być w tych warunkach dziesięć podstawowych spraw jak dziesięć przykazań prosty jak łopata aby Polacy zrozumieli gdy im się to przedstawi- i w każdym zdaniu wypowiadanym powinno się kończyć "dla Polaków i dla Polski”.
Nie sądzicie Państwo, iż są to słowa sensowne?
Czy Prezes Kaczyński zdaje więc sobie sprawę, iż, niezależnie od rosnącego niezadowolenia rządami Tuska, jego kultura polityczna, ideały i niewątpliwy patriotyzm zostanie doceniony tylko przez cześć społeczeństwa? Część naszego społeczeństwa, w dużym stopniu, nie jest kulturowo dostosowane do ideałów Prezesa Kaczyńskiego: skonfliktowane, z nienawiścią wśród części Polaków do historycznej, oraz obecnej, roli Kościoła Katolickiego, całkowicie indyferentni wobec wyśmiewanych genetycznie pojęć Honoru i Ojczyzny . Czy Prezes Kaczyński zdaje sobie z tego całkowicie sprawę? Twierdzi Kaczyński w kontekście ww. czynników stwierdza: „ ten rząd nie ma absolutnie, w najmniejszym stopniu, żadnej z tych cech, nie spełnia żadnego z tych warunków”. Łatwo definiować, ale jak Kaczyński chce rządzić w tym, co Amerykanie kiedyś nazwali „House Divided”?