10 sposobów jak zostać starą panną
28/03/2014
2594 Wyświetlenia
12 Komentarze
20 minut czytania
10 skutecznych sposobów by zostać STARĄ PANNĄ (z dzieckiem czy bez). Czyli kobietą po 40-tce bez zagrożenia, że będzie miała rodzinę, męża, konieczność stania przy garach, obowiązek permanentnych usług seksualnych i stanie się ofiarą wszystkich tych patriarchalnych, niemodnych i uciążliwych męskich dominacji, o których mówią bez przerwy Środa, Szczuka czy Dunin.
Świat tak był urządzony przez wieki, że kobieta, która rodziła dzieci pragnęła małżeństwa, by zapewnić sobie prawną jasność sytuacji, pewność w oddaniu mężczyzny, bezpieczeństwo i rodzinną harmonię. Przy czym kolejność tych powodów, a także innych – niewymienionych – była zawsze sprawą indywidualną. Kobiecie zegar biologiczny cyka a poza tym dotychczas podświadomie czuła, że im szybciej wejdzie w związek małżeński, tym dłużej mężczyzna będzie dorobek swojej pracy (a mężczyźni potrafią krótko żyć) przeznaczał na nią i dzieci zamiast „trwonić” (w ocenie kobiety) na inne sprawy dla facetów bardzo ważne. Małżeństwo dawało kobiecie także komfort fizyczny, bo mężatka temperamentna mogła zaspokajać się mężem do woli (zgodnie z naturą), panna natomiast (nawet „stara”, co często oznaczało apetyczną i dojrzałą wisienkę) by dać ujście chuciom wszelakim narażała się na jeszcze gorsze odium „puszczalskiej”, „dziwki” czy co najmniej kobiety łatwej – co znacząco obniżało jej akcje na rynku potencjalnych mężatek. Kobiety także o tym wiedziały – gdyż żadna to nie była tajemnica, że o dobre partie trzeba walczyć z tabunem konkurentek, chociażby dlatego, że dobre partie (czyli mężczyzna: zamożny + przystojny + młody + mądry + dobry) są perłami wśród wieprzy, a więc mrowia brzydkich i śmierdzących ochlajtusów bez grosza przy duszy, którzy chodzą na dupy, nie mają nic do powiedzenia, a na dodatek biją żony.
Jeśli nawet młoda kobieta tego nie wiedziała, to tradycyjnie kobiety bardziej doświadczone (matki, nianie, ciotki, sąsiadki) jej to uzmysławiały i popychały w kierunku jak najszybszego zadbania o swoje sprawy. Najlepiej, gdy jeszcze młoda, cudna, pachnąca z zachowanym wianuszkiem (wszak facet wszędzie lubi być pierwszy). Stąd epitet „stara panna” miał wartość bardzo pejoratywną, gdyż opisywał kobietę nie tyle brzydką, co raczej życiowo niezaradną. Niepotrafiącą zadbać o własne sprawy i marnującą życie w sposób głupawy – mówiąc oględnie. A nie chodziło tu przecież o sam „brak chłopa”, gdyż wdowy także chłopa nie miały, a bycie wdową (w odróżnieniu od „starej panny”) to nie był wstyd.
A, że zaradność do szybkiego zamążpójścia była i jest konieczna to naturalne. Mężczyzna, bowiem (każdy, nie tylko ten dorodny) ma w nosie zegar biologiczny, gdyż płodzić może nawet po osiemdziesiątce, lubi być samodzielny – a małżeństwo wiąże ręce, lubi zarabiać na własne hobby (kolejka, znaczki, samochody, narty, popijawy z kumplami czy wizyty w burdelu), nie jest urodzonym monogamistą (darwiniści powiedzieliby wręcz, że w interesie samca jest zapłodnić jak najwięcej samic by przekazać dalej swój materiał genetyczny), kocha swobodę (ach podróżować, odwiedzać, ryzykować finansowo, realizować marzenia) oraz lubi wybierać i przebierać wśród kobiet, zastanawiać i rozważać odwlekając ten moment, gdy przestanie być panem wszystkich życiowych decyzji. Kobieta, jako potencjalna hamulcowa (w ocenie kawalera) – musiała, więc umiejętnie przełamać ten konflikt interesów korzystając z takiej potężnej broni, jakim jest urok kobiecy, seksapil i umiejętności manipulacji podprogowej (NLP to przy nim przedszkolacka zabawa), oraz z takiego prezentu od Pana Boga, jakim jest miłość i męska namiętność. I umówmy się, kobiety, jeśli tylko chciały dawały sobie doskonale z nami radę.
Czasy jednak się zmieniły. Kobietom zegar biologiczny zaczął cykać dłużej (już pierwsze dziecko po 30-tce to nie ewenement), nastąpiło przewartościowanie roli rodziny (no comment), babeczki poszły do pracy, zaczęły robić kariery zawodowe, cenić swój wolny czas, brak obciążeń bachorami, luz-blues, odkryły swobodę seksualną, przestały się martwić brakiem ojca przy dziecku, a wiele z nich wręcz postanowiło (świadomie czy nie) zostać starymi pannami.
Nie każdej ta sztuka jednak się udaje, dlatego polecam skorzystać z jednego – a najlepiej kilku (bo ze wszystkich się nie da) – sprawdzonych przez życie 10 sposobów.
By skutecznie zostać STARĄ PANNĄ (z dzieckiem czy bez), a więc kobietą po 40-tce bez zagrożenia, że będzie miała rodzinę, męża, konieczność stania przy garach, obowiązek permanentnych usług seksualnych i stanie się ofiarą wszystkich tych patriarchalnych, niemodnych i uciążliwych męskich dominacji, o który wspomina prof. Środa należy:
1. (Sposób na zdzirę) Trzeba zacząć puszczać się już w wieku 16-17 lat, chodząc na imprezy gdzie się da, obściskując się z każdym, pić na umór, brać ekstazy i obnażać swoje walory jak największej grupie napalonych facetów („korzystając z okazji, że wszyscy są pijani chętnie pokażę swoją cipkę”) a najlepiej dać sobie robić fotki i nagrywać się do youtuba – chodzi oto, by każdy zrozumiał, ze może Cię mieć bez wysiłku, by mu nie przyszło do głowy proponować jakiegoś stałego związku i by ta informacja była na tyle powszechna, że będzie duża szansa, iż opinia utrzyma się przez lata. Poza tym zawsze można skorzystać przy okazji z dobrodziejstwa HIV – co w ogóle czyni ten sposób bardzo skutecznym.
2. (Na cnotkę) Tu odwrotnie. Należy być osobą niesłychanie cnotliwą i dbającą o maksymalne okazanie swojej aseksualności jak najdłużej (najlepiej do wspomnianej 40-tki). Nie chodzimy wtedy na żadne imprezy, gardzimy męskim towarzystwem, na najmniejsze próby zalotów reagujemy oburzeniem „co ty myślisz, ze jestem taka łatwa?”. Chodzimy w ciuchach ze zgrzebnego sukna (czym bardziej podobne do worka na mąkę tym lepiej), zakładamy sobie kretyńskie okulary, nie myjemy włosów, nie golimy nóg, pach a spryskujemy się, co najwyżej wodą brzozową by się wszy nie zalęgły (np. wszy łonowe mogą być bardzo dokuczliwe) – mamy wtedy gwarancję, że żaden palant się nami nie zainteresuje.
3. (Na dystans). Jeśli jesteście niestety atrakcyjne, lubicie się bawić ale nie lubicie HIV to należy wybrzydzać. Szanować swoją wartość. Niby się angażujemy, ale zawsze tak nie do końca. Niech zabijają się barany. Przyciągamy frajera by nas zapraszał na kolację i uświetniał naszą urodą różne bankiety lub parki, ale broń Boże nie godzimy się na wspólne mieszkanie – jest bowiem ryzyko, że by się durniowi spodobało i by się oświadczył. Co rok, dwa zmieniamy gacha. Zawsze są wszak koło nas jacyś lepsi, a niestety faceci po miesiącach, roku, max dwóch stają się nudni. Precz z nudą. Po latach takiego postepowania możecie moje Panie być pewne, że każde ciacho dalej będzie na was lecieć i o was zabiegać, ale będzie wiedziało, że ma do czynienia z zimną suką i małżeństwa na pewno nie zaproponuje. A to przecież o to chodzi.
4. (Na karierę). Jesteście dużo więcej warte niż faceci. Trzeba pokazać im swoje miejsce i udowodnić, do czego zdolna jest aktywna zawodowo kobieta. Praca i kariera musza być najważniejsze. Elegancki ciuch, demon w biurze, ostre i asertywne podejście („jak to się nie da!?). Dbajcie o pozycje zawodową. Mitingi, biznesmiksery, narady, delegacje, konferencje i to musi być wasz żywioł od rana do wieczora. O 6.00 rano (przed pracą) basen i fitness, po 20-tej suszi z przyjaciółkami, facet (koniecznie przystojny), co najwyżej na 2 godziny przed spaniem jak wisienka na torcie. Aha, pamiętajcie o hormonach. Bez zabezpieczenia, co najwyżej lodzik, by się gach za często nie zmieniał. Najlepszy, bowiem układ, gdy gość jest stały, ale niewymagający, nie zazdrosny i znający swoje miejsce w szeregu. Lata takiego życia pokażą, że będziecie miały wszystko, mieszkanie wielkie, pozycję zawodową, urodę (chirurdzy są drodzy, ale dla głupszych bab, nie dla was), kotka i młodego sprzątacza z rozszerzoną funkcją obowiązków. A nawet, jeśli gówno wyjdzie z kariery, to na pewno nie będziecie mężatkami. Czyli sukces.
5. (Na naukę). Broń Boże nie zakochać się na studiach. Studiujecie by się uczyć i nauczyć, by indeks nadawał się na wystawę w rodzinnej wsi. Syndrom magisterki nie dla was. Gdy inne koleżanki w ostatnim roku robią polowanie na męża martwiąc się tym, że po studiach będzie trudniej znaleźć kogoś w pracy (bo tam faceci są jak kibel, albo zasrani albo zajęci), albo, że wrócą same z wielkiego akademickiego miasta do swoich Pypów Niskich – WY musicie być ponadto. Uczycie się do ostatniej chwili, chodzicie na seminaria, praca magisterska na piątkę, stypendia, przewody doktorskie, sroły-groły, wszystko by być mądrą i wartościową. Faceci w zderzeniu z taką „studentką” i potraktowani odpowiednio pretensjonalnie czmychną i nie wrócą. Ważne by fason trzymać także potem (patrz pkt 4) a będzie dobrze.
6. (Na samą miłość). Najważniejsze to zakochać się w tym który się podoba innym. Uwieść go i związać ze sobą na kocią łapę. Niech będzie głupi, niech się łajdaczy, niech nawet nie ma pracy, ważne by był szalenie przystojny, wesoły, zabawy byś się z nim nie nudziła i by inne fladry piszczały z zazdrości. A nawet jak jakąś bzyknie czasem to co. Jej się przydarzyło jak ślepej kurze ziarno, a Ty masz go ciągle i bez żeniaczki – ty jesteś ponadto, Tobie papier nie potrzebny. Oczywiście wszystko bez dzieci, po co Ci obowiązki i ryzyko, że chciałby sformalizować rodzinę. Przy takim podejściu masz gwarantowane 6-10 lat z jednym, który w końcu odejdzie do takiej, co z nim zajdzie, albo jest młodsza, albo przekona go, że papier jest ważny. No wiadomo, to czasem przykre – ale staropanieństwo za to gwarantowane. Bo jak się nie złamiesz to będziesz miała kolejne 4-6 lat z następnym, 2-4 lata z kolejnym i tak wygasną z czasem. To rozwiązanie ma wersję z dzieckiem – ale, w tym drugim ujęciu jest trudniejsze do przeforsowania.
7. (Na asertywną). Wiesz, czego chcesz i Ty rządzisz. Oczywiście masz faceta, ale organizujesz mu życie tak by nie pomyślał nawet o zdradzie z inną i nie marnotrawił waszych pieniędzy na spotkania z kumplami (a już hobby broń boże). Musisz być twardą. Gdy tylko przychodzi z pracy (z uczelni) trujesz mu dupę, zarzucasz pretensjami, wymaganiami i każesz wykonywać różne polecenie. Przy tobie musi aktywnie się wciąż starać o ślad Twojego uśmiechu i chociaż wzrokowe pobłażanie. Chodzi oto, że Ty jesteś zorganizowana nie on i musi się dostosować. To TY jesteś Kobietą (dopuszczasz go wszak raz w miesiącu) i to on musi Cię nosić na rękach, wynosić śmieci, latać z siatami po zakupy (otworzy sobie klamkę rogami), wozić wszędzie samochodem, nie oglądać meczy, oddawać pieniądze (WSZYSTKIE!), zabierać na spacery, sprzątać, gotować, bawić się z dziećmi (w tym rozwiązaniu dzieci nie przeszkadzają) choćby cześć była nie jego, oglądać z Tobą seriale i posłusznie kiwać głową, gdy zawsze masz jakieś słuszne uwagi. Jeśli zorganizujesz wszystko tak, że będziesz jego całym światem (poza pracą, ale delegacje niech sobie w dupę wsadzi – oczywisty brak zgody) i będziesz miała dostęp do jego komórki, laptopa i konta – To możesz być pewna, że Ci się nigdy nie oświadczy a po kilku latach odejdzie. Jeśli powtórzy się to ze dwa razy WYGRAŁAŚ. STARA PANNA na 100%.
8. (Na kumpelę). W facetach się nie zakochujesz tylko z nimi kolegujesz. Mieszkanie zawsze osobne, a bzykanko zawsze przyjacielskie. Ubrana sportowo, dżinsy, tiszert i kaszkiet – tak by w dowolnej chwili wyjść z kumplami na piwo i się powygłupiać. Oczywiście nie tańczysz – zawsze byłaś metalówą, pankówą lub inną cholerą muzyczną w ten dekiel. Wypad w góry? Bingo! Z dowolnym towarzystwem. Tu kumpel, tam kumpel. Żadnych przy tym drobnomieszczańskich nawyków, k… i ch… siarczyście, po męsku, co chwila. No po prostu taka Janda z Człowieka z Marmuru (czy Janda w ogóle nawet). Wszędzie musi być Cię pełno. Komunikat na zewnątrz konkretny: nie jesteś żadną damą i dzieciaki Ci nie w głowie. Za to wiatr we włosach, piwko, skawalić się (choć głowę to Ty masz… – kwestia treningu), koncerty, coś się dzieje a nie nuda rodzinna jak u (byłych) przyjaciółek. Nawet nie wiesz jak ciekawie Ci latka zlecą i patrz – cel osiągnięty!
9. (Na dziecko). Nie chcesz mieć faceta – to jasne – ale chcesz mieć dziecko. Traktujesz, więc facetów jak knurów rozpłodowych – to ważne by się tak czuli. Segregujesz, sortujesz, pod względem urody, zaradności, pochodzenia (czy może Cię zabrać ze wsi do miasta, z miasteczka do stolicy) i możliwości alimentacyjnych. W odpowiednim momencie odstawiasz pigułki i bach-bach. ZACHODZISZ. A potem musisz mieć samca w dupie. Masz już dziecko i tylko ono jest ważne. Jeżeli już musi się pętać to niech się pęta, ale niech przede wszystkim przynosi pieniądze. Seks? Zwariowałaś, masz już dziecko. No może przed następnym. Fajnie jest za to popyszyć się z wózkiem na mieście (Twoje małe będzie z pewnością najładniejsze), zawrzeć nowe znajomości przy piaskownicy lub w parku, pobywać od przyjaciółki do przyjaciółki. Tylko nie wpadnij na robienie obiadków i kolacyjek facetowi, bo plan się nie uda. Gwarantowane, że po max 5 latach takiego zachowania facet ucieknie. Po dwóch ucieczkach dwóch facetów będziesz miała dwa źródła alimentów i święty spokój. Stara Panna, że palce lizać.
10. (Na idealnego męża). Jeśli już rozważasz zamążpójście to tylko z mężczyzną idealnym. Inaczej lepsze staropanieństwo. Zaczynasz poszukiwania, lata mijają, nie ten to tamten (okazuje się, że każdy ma jakieś wady, więc go zmieniasz) … Ważne by tylko z idealnym mieć dziecko, a z innym, nawet prawie idealnym odwlekać, odwlekać… Dobrze jest przez ten czas mieszkać u rodziców, starsi, upierdliwi, ale stanowią poważny saport w ocenie. Może się, bowiem zdarzyć, że znajdziesz takiego łże-idealnego, że sama nawet nie zauważysz jego wad, lub je lekkomyślnie zbagatelizujesz. Ale, od czego jest mamusia – pomoże. Jeśli mieszkasz gdzie indziej, to warto delikwenta przywieźć kilka razy do staruszków. Nawet się nie obejrzysz jak masz 45 lat, chorobę alkoholową i.. UWAGA… staropanieństwo na stałe.
Mam nadzieję, że moje rady pomogą. Jeśli posłuchasz to nie tylko TY, ale i my, faceci, na tym skorzystamy.