1 Września 73 rocznica wybuchu II Wojny Światowej
Z uznaniem tej daty za dzień wybuchu II Wojny Światowej jest ciągle kłopot, w wielu publikacjach a nawet opracowaniach noszących charakter naukowy za datę wybuchu tej wojny uznaje się dzień 3 września, w którym Francja i Anglia wypowiedziały wojnę Niemcom.
Odpowiada to niemieckim rewanżystom gdyż zdejmuje z nich odpowiedzialność za podpalenie całego świata, a jedynie ewentualnie za lokalny konflikt z Polską. Również bolszewikom, sojusznikom niemieckim w napaści na Polskę ta data bardziej odpowiadała, sam pamiętam z tego czasu sowieckie hasła oskarżające Anglię i Francję o agresję.
Okoliczności wybuchu tej wojny do dnia dzisiejszego nie zostały do końca wyjaśnione, nie ma bowiem dostępu do wszystkich akt sowieckich, francuskich, a nade wszystko brytyjskich.
Wiemy tylko jedno: -data realizacji planu „Fall Weiss”, czyli napaści na Polskę została wyznaczona przez Hitlera na 26 sierpień 1939 r., jako konsekwencja podpisania w Moskwie 23 sierpnia paktu Ribbentrop – Mołotow. 25 sierpnia w godzinach południowych został podpisany w Londynie traktat sojuszniczy między Wk. Brytanią i Polską zobowiązujący do wzajemnej pomocy na wypadek agresji. Zmusiło to Hitlera do wydania o godzinie 17 rozkazu odwołującego natarcie na Polskę, było to w warunkach marszu Wehrmachtu na pozycje wyjściowe bardzo ryzykowne i gdyby nie niemiecka dyscyplina i doskonała organizacja łączności to mogłoby dojść do katastrofy.
Z tego faktu można wysnuć tylko jeden wniosek, że Hitler bał się wojny z Anglią i był gotów na duże ryzyko ażeby tej wojny uniknąć. Potwierdzeniem tego była jego reakcja 3 września na wieść o wypowiedzeniu wojny przez Francję i Anglię opisana przez Schmidta osobistego tłumacza Hitlera.
Niestety dla Polski Anglicy nie poszli za ciosem i nie nacisnęli silniej na Niemcy w celu definitywnego zamknięcia sprawy, odwrotnie natychmiast rozpoczęli intensywną akcję rzekomo pokojową, jakby mając już Polskę w garści chcieli ośmielić Hitlera. Szczytem tej akcji było żądanie od Polski wycofania powszechnej mobilizacji.
Hitler odczytał to tak jak chciał, czyli jako zezwolenie angielskie na atak na Polskę.
Dlaczego Anglicy zastosowali ten machiawelski manewr?
Odpowiedzi należy chyba szukać w brytyjskiej ocenie sytuacji, a mianowicie:
– ustaleniu, że wojna jest nieunikniona i że najlepszą porą jest jej jak najszybsze zaczęcie gdyż tempo zbrojeń niemieckich przewyższa brytyjsko francuskie,
– jesienna kampania niemiecka w Polsce zużyje niemieckie siły na tyle, że do wiosny nie będą w stanie podjąć działań na zachodzie,
– w przypadku przegrania Polski powstanie na jej terytorium granica niemiecko sowiecka, co będzie stanowić nieuchronne zarzewie konfliktu /Anglicy wiedzieli o tajnym załączniku do paktu Ribbentrop – Mołotow/, zostałyby zatem spełnione warunki stawiane przez Sowiety w negocjacjach z Anglią i Francją,
– zachodziła obawa, że w przypadku twardego stanowiska brytyjskiego Niemcy pójdą na negocjacje z Polską z możliwością zapewnienia sobie wolnej ręki do ofensywy na zachodzie jeszcze w 1939 roku. Anglicy w tym wypadku obawiali się, że Polska może zachować się tak jak Anglia wykazując tym samym zupełną nieznajomość polskiej psychiki
Taki tok rozumowania wynikający z analizy przebiegu wypadków, a tylko pośrednio z dokumentów świadczy tylko o jednym, że Anglicy ani przez chwilę nie myśleli poważnie o udzieleniu Polsce pomocy, a jedynie o wytworzeniu sytuacji na przeczekanie najgorszego, odwrócenie ciosu od siebie i ewentualne stworzenie dogodnej sytuacji dla wprowadzenia Sowietów do wojny.
I pomyśleć, że było to przecież powtórzenia tego, co działo się w I Wojnie Światowej, a nawet w czasie wojen napoleońskich. Cała polityka brytyjska była skierowana prowadzeniu wojen cudzymi rękami.
Innego logicznego wytłumaczenia przebiegu wypadków nie ma.
Mimo całej perfidii brytyjskiej polityki sojusz z Anglią był do 1939 roku uznawany, jako największe osiągnięcie, tak rozumowali Rosjanie w 1914 roku i Polacy w przededniu wybuchu wojny. I jedni i drudzy srodze się na tym zawiedli.
Zdumienie może budzić fakt, że taki inteligentny człowiek jak Beck, wierny uczeń Piłsudskiego nieufnego w stosunku do zachodnich sojuszników, szczególnie do Francji, dał się tak łatwo wpędzić w pułapkę bez wyjścia. Nie zażądał od nich konkretów poprzestając na obietnicach, czym de facto były pożyczki francuska i brytyjska.
Ironia losu spowodowała, że to Polska udzieliła Anglii wsparcia morskiego stawiając do jej dyspozycji najnowocześniejsze kontrtorpedowce i łodzie podwodne, jakich Anglicy nie mieli, zamiast bezwzględnego żądania zawinięcia do Gdyni angielskiej floty w sile zdolnej do stawienia czoła niemieckiej flocie na Bałtyku. To samo dotyczyło francuskich myśliwców pościgowych, których Polska nie miała /Jastrząb był dopiero w fazie prób/.
Wszystko to było jednak i tak za późno. Szanse polskie na prowadzenie samodzielnej gry istniały jeszcze na początku objęcia władzy przez Hitlera. Żądania polskie na wprowadzenie wspólnej akcji interwencyjnej wobec niemieckiego łamania postanowień traktatu wersalskiego powinny były mieć charakter ultymatywny zmuszając Francję do poważniejszego zastanowienia nad konsekwencjami odmowy. Tymczasem sprawa została potraktowana, jako niezbyt poważna uznając zapewne, że sam emisariusz polski generał Wieniawa Długoszowski jest osobą też niezbyt poważną, a rozmowy miały charakter konsultacyjny. Sprawa wymagała bezpośredniego zaangażowania Piłsudskiego lub przynajmniej premiera wywodzącego się z najbliższego otoczenia marszałka.
Przy takim potraktowaniu sprawy Polska na wypadek odmowy musiała sobie zastrzec prawo wyboru odpowiednich środków gwarantujących maksimum bezpieczeństwa.
Najpoważniejszym problemem Polski przedwojennej począwszy od Rapallo, czyli od roku 1922 było zbliżenie sowiecko niemieckie, stało się ono szczególnie groźne w obliczu porozumienia w Locarno z 1925 roku oddające wyraźnie Niemcom na łup kraje Europy środkowej.
Polska miała czas na znalezienie drogi wyjścia najdalej do roku 1937, ale najlepiej było skorzystać z okazji złamania traktatu wersalskiego przez Hitlera w roku 1935 przez remilitaryzację Nadrenii. Wówczas interwencja polsko francuska miałaby charakter policyjny, a szczególnie wymagane było obsadzenie polską załogą wojskową Gdańska i przynajmniej demilitaryzacja Prus Wschodnich.
Nie podjęcie tej akcji stawiało Polskę w bardzo trudnej sytuacji jednak z możliwością poszukiwania drogi dla zablokowania ewentualnego wznowienia sowiecko niemieckiej współpracy prowadzonej intensywnie w czasie Republiki Weimarskiej.
Opowiedzenie się po stronie sowieckiej nie wchodziło w rachubę ze względów oczywistych, dobrze nam znanych z własnych doświadczeń, podobnie było z pójściem na łup niemieckich propozycji wspólnej wyprawy przeciw Sowietom, czyli bezpośredniego wejścia w zależność od Niemiec.
W tym przypadku było jednak wyjście pośrednie dające Polsce możliwości manewru, było nim zawarcie w możliwie najszerszym wymiarze paktu antykominternowskiego. Należało zabiegać usilnie o wejście doń krajów katolickich jak Włochy, Hiszpania, Węgry, a nawet można było zaproponować to Francji.. Komintern był międzynarodową organizacją, dzisiaj nazwalibyśmy – terrorystyczną i wprawdzie był praktycznie organem dyspozycyjnym Stalina to jednak nie był państwem i taki pakt nie naruszał żadnych międzynarodowych traktatów z traktatami z Sowietami włącznie.
Polska miała szczególne powody do organizowania takiego paktu, a to ze względu na nieuznawanie przez Komintern polskiego „zaboru” Śląska i Działdowa oraz Kresów Wschodnich i utrzymywanie tajnych, dywersyjnych i wywrotowych organizacji w Polsce i na całym świecie.
Warunkiem utrzymania niezależności od Niemiec był jak najszerszy udział w tym przedsięwzięciu krajów, które podobnie jak Polska obawiały się niemieckiej hegemonii i rewanżyzmu.
Nawet przy najbardziej ryzykownym wariancie, jakim byłoby podjęcie wspólnej wyprawy zbrojnej przeciw Sowietom, istniała szansa na utrzymanie polskiej państwowości i ewentualne starcie tylko z jednym wrogiem. Zakładam, że pokonanie Sowietów w wojnie z udziałem koalicji, w której jej warunki nie byłyby dyktowane wyłącznie przez Niemcy, było osiągalne. Dowodem na to jest przebieg niemieckiej kampanii letniej w 1941 roku.
Oczywiście należało się liczyć z konfrontacją z niemieckimi roszczeniami, tylko że wówczas sytuacja Polski byłby zupełnie inna niż w 1939 roku.
Może ktoś zauważyć, że powstanie z udziałem Niemiec koalicji antybolszewickiej mogło wywołać reakcję w postaci koalicji sowiecko francusko brytyjskiej. Temu oczywiście można było przeciwdziałać wprowadzając Francję do przedsięwzięcia przez propozycje zwrotu francuskiego stanu posiadania w Rosji. Dla Francji zagrożonej wewnętrzną dywersją bolszewicką była to nadzieja nie tylko na odzyskanie wpływów w Rosji, ale przede wszystkim uchronienie się od wewnętrznego zagrożenia komunistycznego.
Trzeba też mieć na uwadze całkowite pozbawienie Francji zdolności ofensywnych, co ujawniło się w czasie wojny.
Niezależnie od biegu wypadków podstawowym celem polskiej polityki zagranicznej przed wojną było wyeliminowanie możliwości spisku sowiecko niemieckiego skierowanego nie tylko przeciw Polsce, ale przeciw całemu ówczesnemu powojennemu porządkowi europejskiemu.
Utrzymywanie „jednakowej odległości od Moskwy i Berlina” temu nie służyło.
Pisałem o tym wielokrotnie przy różnych okazjach nie tylko ze względów historycznych, ale przede wszystkim ze względu na niebezpieczne analogie współczesne.
Polska, jak i wówczas powinna cały wysiłek skierować na zapobieżenie powstawania nowego układu niemiecko rosyjskiego, który może okazać się szczególnie groźny, jako alternatywa dla upadającej UE. Już dziś bezzwłocznie powinien być tworzony blok państw europejskich zagrożonych tym układem i ukazujący całej Europie nowe perspektywy rozwojowe w solidarnym związku państw tworzących wspólnotę gospodarczą i kulturową opartą na chrześcijańskich zasadach równości i wzajemnego wsparcia.
Wbrew pesymistycznym głosom oceniającym, że taki układ w Europie jest mrzonką nie widzę dlań jakiejkolwiek sensownej alternatywy poza stopniowym, lub całkiem niewykluczonym gwałtownym upadkiem Europy.