/1/ Poza wszelkim podejrzeniem
14/08/2011
524 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
Rozpoczynam siedmioodcinkowy serial o b. szefie UE pt. PYTANIE O PRODIEGO. Rzuci on trochę włoskiego światła na mechanizmy „niewidzialnych rządów”.
Głośny przed wielu laty włoski film pt. “Śledztwo w sprawie obywatela poza wszelkimi podejrzeniami” wcale nie był czystą fikcją. Coraz więcej jest poszlak i dowodów na to, że ma on swego prawdziwego bohatera i to na samym szczycie włoskiej sceny politycznej oraz Komisji Europejskiej w Brukseli. Ślady układają się w tak niezwykłą historię, że gdyby doszło do jej pełnego ujawnienia, Italia i UE zatrzęsłyby się w posadach. Dlatego właśnie jest mało prawdopodobne, że kiedykolwiek dowiemy się całej prawdy. Rzućmy więc chociaż tyle światła na tę sprawę, ile wiemy już dzisiaj, bo media oficjalne na całym świecie jakby nabrały wody w usta…
Jest marzec 1978 roku. Włochy są w szoku. Terroryści z Czerwonych Brygad porwali premiera Aldo Moro, głównego polityka włoskiej chadecji. Rzym przeczesują tysiące policjantów na ulicach kręcą się carabinieri. I wtedy w kręgu terrorystów, nie wiadomo czy jednogłośnie, zapada decyzja: ujawnić miejsce przetrzymywania porwanego, prawdopodobnie, aby się go pozbyć i urwać trop. Aby jednak nie zdradzić źródła przecieku, wiadomość ma przekazać specjalny wysłannik, osoba godna zaufania, pozostająca poza wszelkimi podejrzeniami i ciesząca się powszechnym szacunkiem, niejaki ‘il Professore’. Przybywa on do Rzymu z Bolonii i przekazuje niby zasłyszane przypadkiem w czasie seansu jasnowidzenia hasło tego miejsca: Gradoli. Wprawdzie jest w Rzymie taka ulica, ale szef włoskiej policji, a późniejszy prezydent Włoch Francesco Cossiga, z nieznanych względów posyła swe oddziały na przeszukanie wioski Gradoli, położonej daleko od Rzymu. Dopiero po kilku dniach okazuje się, że chodziło o rzymską Via Gradoli 96, gdzie policja wykrywa lokal ze śladami pobytu więźnia, ale jest on już pusty. Porywacze postanowili się ewakuować. W kilka tygodni później, 9 maja 1978 w bagażniku ukradzionego samochodu terroryści podrzucają ciało zamordowanego Aldo Moro. Od tamtych dni, przez ponad 30 lat żaden sąd włoski jeszcze nie sprawdził śladu tajemniczego Profesora i rzeczywistego źródła ujawnionej wtedy przez niego informacji.
Tymczasem mija 15 lat, jest lipiec 1993. Przez Włochy przetacza się kolejne wielkie tornado polityczne: Operacja Czyste Ręce. Wśród nieopisanej wrzawy mediów i ku uciesze opinii publicznej do więzień trafiają setki znanych polityków i biznesmenów. Oskarżenie brzmi: nielegalne finansowanie partii politycznych. Sypią się głowy znane z pierwszych stron gazet, rozsypują się całe partie polityczne i bankrutują dziesiątki podejrzanych firm, włoska scena polityczna i gospodarcza ulega rewolucyjnemu przenicowaniu. Wielki Prokurator jest znany z bezwzględnych i skutecznych metod śledczych, którymi kruszy podejrzanych. Trzyma ich w pudle i nęka tak długo, dopóki nie zaczną sypać. Wtedy do więzień trafiają następni. Wśród przesłuchiwanych jest także “il Professore”, stoi bowiem na czele największego we Włoszech państwowego koncernu IRI. Ale o dziwo, po krótkim przesłuchaniu nasz Profesor wychodzi cało oczyszczony z wszelkich podejrzeń. Jego nazwisko nie śmie pojawiać się nawet w publicznych tekstach i na listach dotyczących operacji Czyste Ręce.
W rok później nasz zwycięski Prokurator, opromieniony sławą Wielkiego Czyściciela włoskiej sceny politycznej, odkłada togę i wchodzi sam do polityki. Bez trudu zdobywa mandat poselski. Jego kariera polityczna jest zapewniona. W roku 1996 dostaje stanowisko ministra włoskiego rządu. U kogo? Ano właśnie u krystalicznie czystego “Professore”, który w tzw. międzyczasie zostaje premierem. Mijają jeszcze trzy lata i w roku 1999 obaj – Profesor i Prokurator – stają na czele nowego włoskiego ruchu politycznego o populistycznej, chwytliwej socjotechnicznie platformie Trzeciej Drogi. W wyborach do Parlamentu Europejskiego ich koalicja zdobywa 10% głosów. Oczywiście obaj przechodzą i okazuje się, że jest to prawdziwa trampolina do władzy: il Professore staje wkrótce na czele najwyższego organu politycznego w Europie.
Te dwie historie, które mogłyby posłużyć za scenariusz niezłego filmu sensacyjnego, są zupełnie prawdziwe. Na przecięciu linii łączących dwa najważniejsze wydarzenia polityczne w historii Włoch po II wojnie światowej – zabójstwo Aldo Moro i operacja Czyste Ręce – znajdujemy nazwisko człowieka, który stał na czele Komisji Europejskiej. Profesor nazywa się Romano Prodi. Prokuratorem jest Antonio Di Pietro.
Obie te historie, w których w tak niezwykłej roli występuje Prodi, są tematem dwóch książek opublikowanych kilka lat temu we Włoszech. Nakłady obu książek rozeszły się dziwnie szybko, recenzji było bardzo niewiele, wznowień nie ma, w bibliotekach darmo by o nie pytać, żadnej z nich nie przetłumaczono na jakikolwiek obcy język. Z ich treścią zapoznałem się w zbiorze mego przyjaciela z Rimini. Autorem jednej z tych książek jest b. senator Sergio Flamigni, a jej tytuł brzmi “Il Covo di Stato Via Gradoli 96 e il Delitto Moro” (Tajny lokal państwowy na Via Gradoli 96, a zabójstwo Aldo Moro). Drugą napisał b. prokurator Ferdinando Imposimato a jej tytuł brzmi “Corruzione ad Alta Velocita: Viaggio nel Governo Invisibile” (Korupcja Ekspresowa: Podróż w głąb Niewidzialnego Rządu). Pozornie poświęcone dwóm odrębnym tematom – jedna terroryzmowi, a druga korupcji politycznej, są one dwoma ważnymi fragmentami wielkiej układanki, która tworzy obraz oligarchii metawładzy. Prodi i Di Pietro są tej oligarchii sługami.
O skali i źródłach ich misji może świadczyć drobny z pozoru, ale znamienny epizod. Na początku listopada 1995 sędziwa hrabina Malvina Borletti, Włoszka zamieszkała w Londynie i dobrze znana w kręgach tamtejszej masonerii, wywołała sensację ogłaszając, że przeznacza wielką fortunę – 6 miliardów lirów, 20% swego odziedziczonego majątku – jako dar dla Romano Prodi i Antonio Di Pietro (po połowie dla każdego), po to, aby ci dwaj utworzyli nową partię dla dobra Włoch i całej Europy. W owym czasie nikt jeszcze łączył tych dwóch nazwisk i nie wiedział, że mają dokładnie taki zamiar. „Znam ich zamiary – oświadczyła wtedy hrabina – i nie są to zamiary nieprzewidywalne /…/wiem, na co daję pieniądze”. (So delle loro intenzioni e sono intenzioni non imprevedibili ne’ impreviste). To oświadczenie przypomniał w swoim czasie amerykański tygodnik EIR z 7.01.2000 str. 54. Aw archiwum Corriere della Sera z 7.11.1995 str. 9 znajdujemy dziwnie naiwne uzasadnienie tej darowizny z wywiadu hrabiny:"Mi sembra siano le persone che hanno piu’ da dire al nostro Paese, che riflettono la parte migliore degli italiani e in piu’ credo nella loro assoluta buona fede". (Wydają mi się tymi, którzy mają jeszcze wiele do powiedzenia naszemu krajowi, którzy wyrażają lepszą część naszego narodu a ponadto wierzę, że działają w absolutnie dobrej wierze)
Hrabina Borletti jest znamienną choć prawdopodobnie marginalną postacią ‘niewidzialnego rządu światowego’, o którym tu mowa. Rdzeń tego rządu to światowa oligarchia, której potęga opiera się na prawach własności do akcji, ziemi, nieruchomości i surowców, nabytych i łapczywie nabywanych w drodze spekulacji, fuzji i prywatyzacji. Współcześnie oligarchia ta już niemal w całości porzuciła misję organizowania procesów technologicznych i prowadzenia działalności wytwórczej. Teraz prowadzi grę za pomocą porozumień kartelowych oraz “ekologicznie czystej” spekulacji giełdowej. To właśnie te kręgi i ich gremia nadzorcze kierują groźnym procesem demontażu państw narodowych i globalizacji gospodarki świata.
Okazuje się zatem, że człowiek wezwany, zwłaszcza z inicjatywy Tony Blaira do przewodniczenia Komisji Europejskiej po to, by ją oczyścić z brudku kumoterstwa, nepotyzmu i drobnych przekrętów, jakie pozostawiła na niej ekipa Jacquesa Santera, sam był unurzany w afery, przy których grzechy poprzedników to niewinne igraszki. Może właśnie dlatego został tam postawiony. Nie masz bowiem lepszego instrumentu niż ten, który można w każdej chwili szachować szantażem. Prodi miał przecież do wypełnienia ważną misję w imieniu światowej oligarchii.(cdn.)
Bogusław Jeznach