Bez kategorii
1

Zamachy terrorystyczne, ŚDM i rozważania teologiczne

24/05/2016
2885 Wyświetlenia
1 Komentarze
28 minut czytania
Zamachy terrorystyczne, ŚDM i rozważania teologiczne

No wreszcie, tyle na to czekały media i politycy, 19 maja doszło wreszcie w Polsce do zamachu. Do niedawna dało się słyszeć głosy wręcz zawodu ze strony dziennikarzy i polityków, że u nas nie ma zamachów, że jesteśmy takim zaściankiem Europy. Zamachy już były i w Paryżu i Brukseli, a u nas nic. Nic się nie działo. Ale czemu się dziwić? Terrorysta – samobójca nie będzie się wysadzać, żeby zabić Polaków. Każdy wie, że zabicie 1 Żyda jest równoważne zabiciu 10 Niemców, Anglików, czy Amerykanów i 500 Polaków.  Taki terrorysta, jak już się zabija, to chce, żeby pisano o nim na pierwszych stronach gazet na całym świecie, żeby światowe serwisy informacyjne zaczynały wiadomości od informacji o zamachu, który to on zrobił.

0


brzegi1

Jeśli zabiłby paru Polaków, to tylko w Polsce by o tym mówiono. A przecież nie o to takiemu chodzi. No chyba, że zabiłby prezydenta i jego najbliższe otoczenie. Zdecydowanie łatwiej jest jednak zabić paru Żydów, kilkudziesięciu Amerykanów niż ponad tysiąc Polaków w jednym zamachu. Więc nikłe były szanse, żeby jakiś terrorysta – samobójca zawitał do Polski. Nadzieje były i wciąż są, że jakiś zamach będzie w Światowe Dni Młodzieży. Ale i tak nic pewnego, bo terroryści też mają trudności kadrowe. Nie ma żadnych uniwersytetów terrorystycznych, w zasadzie nie mają skąd brać doświadczonych kadr, bo terroryści z reguły giną w zamachach i nie mogą dalej przekazywać swojej wiedzy. Nawet jeśli jakimś cudem przeżyją sam zamach, jak to było np. w Bostonie, to i tak są szybko zabijani przez policję. Więc nawet nie ma komu uczyć następców w terrorystycznym fachu. Od czasu do czasu przez media przelatują informacje, jak to jakiś terrorysta – nieudacznik zabił siebie i kolegów jadąc na akcję lub instruktor samobójców zabije siebie i kursantów (natemat.pl):

„Praca w szkole bywa niebezpieczna, zwłaszcza jeśli jest się nauczycielem terrorystów. Przekonał się o tym boleśnie pewien instruktor Islamskiego Państwa w Iraku i Lewancie, który podczas lekcji przez pomyłkę posłużył się pasem wypchanym prawdziwymi ładunkami wybuchowymi. Niedopatrzenie doprowadziło do eksplozji, a ta zabiła nie tylko nauczyciela, ale i 21 niedoszłych zamachowców.”

Widać, że ciężko o fachowców w terrorystycznej profesji. Jedyna nadzieja w służbach specjalnych, które mają wielosetletnie doświadczenie w podobnych akcjach. TVN dzieli się informacją  o tadżyckim islamiście szkolonym w USA:

„Bojownik, który w najnowszym nagraniu Państwa Islamskiego, wzywa do dżihadu, przeszedł w Stanach Zjednoczonych szkolenie antyterrorystyczne prowadzone przez amerykańskie służby. Jak potwierdził Departament Stanu, widoczny na filmie mężczyzna to były pułkownik tadżyckiej policji, który przez ponad 10 lat był objęty programem amerykańskich szkoleń w ramach walki z terroryzmem.”.

Bez służb specjalnych to ten cały terroryzm nie istniałby. Potencjalni terroryści są zbyt leniwi i raczej mało skłonni do rozstawania się z życiem. Spójrzmy na nasze podwórko. Najsłynniejszy nasz terrorysta Bruno Bomber jedynych kompanów do terrorystycznego fachu  zwerbował z ABW. Inni potencjalni terroryści jakoś nie chcieli się do niego przyłączyć. Gdyby nie ABW, to bidulek dalej pisałby jakieś blogi i wykładał na Uniwersytecie Rolniczym i pies z kulawą nogą by o nim nie wiedział.
Ale powróćmy do wydarzeń  we Wrocławiu. Co na ten temat pisze „Superexpress”?

„Garnek wypełniony materiałami wybuchowymi, śrubami i gwoźdźmi. Tak skonstruowana bomba miała wybuchnąć w wypełnionym po brzegi autobusie wrocławskiego MPK. Była to – jak oceniają eksperci do walki z terroryzmem – fachowa robota. Eksperci nazywają coś takiego improwizowanym ładunkiem wybuchowym. Jest to m.in. ulubiona broń islamskich terrorystów z Al-Kaidy.
Do eksplozji doszło w centrum Wrocławia, niedaleko Dworca Głównego PKP, w czwartek po południu. Bomba leżała na fotelu w autobusie linii 145. Nikt nie zginął, bo w ostatniej chwili kierowca z poświęceniem wyniósł ładunek z autobusu. Gdyby domowej roboty bomba eksplodowała w pełnym ludzi autobusie, ofiar mogłyby być dziesiątki!
……..
– Takiej bomby, choć sama w sobie jest prosta, nie da się skonstruować, wykorzystując tylko wiedzę z internetu – mówi nasz ekspert. – Ten, kto ją wykonał, musiał się choć trochę na tym znać. Choć na pewno wykonana była domowymi sposobami – dodaje Mikołajczyk”.

I być może mamy tu ślad służb specjalnych. Ekspert nieroztropnie zauważył, a dziennikarz bezrozumnie zapisał, że „Takiej bomby, choć sama w sobie jest prosta, nie da się skonstruować, wykorzystując tylko wiedzę z internetu”. Ale cały zamach wyszedł tak po naszemu. Miał być taki piękny wybuch, trup miał się słać gęsto,mieli ranni jęczeć z bólu, a tu mało rozgarnięty kierowca wyniósł bombę z autobusu i ona na otwartej przestrzeni wybuchła z siłą jakby ktoś bąka puścił. I cały misterny plan w  pi…, jak to powiedział 

target=”_blank”>Siara w „Kilerach dwóch”. Gdyby wybuchła w autobusie, to w zamkniętym pomieszczeniu trup mógłby się słać gęsto o czym również pisze „Wirtualna Polska” cztery dni później:

„Śledczy są pewni, że 19 maja we Wrocławiu było o krok od tragedii. Gdyby pakunek, który zostawił w autobusie linii 145 młody mężczyzna, eksplodował – zdrowie, a nawet życie mogłoby stracić wiele osób.”

A to, że kierowca swoim zachowaniem rozczarował organizatorów zamachu, polityków i większość przedstawicieli mediów wynika z dalszej części tego artykułu:

„Kierowca autobusu wyniósł paczkę na zewnątrz (naruszył procedury, ale ewakuacja pasażerów trwałaby dłużej) i nikt z pasażerów nie ucierpiał. Ładunek wybuchł na chodniku.”

Proszę bardzo, naruszył procedury. Biedny kierowca jeszcze beknie przed sądem za to, że uratował życie i zdrowie pasażerów, a także mienie wrocławskiego MPK.
Że w zamach mogą być zamieszane służby specjalne potwierdza kolejny fakt podany rzez radio ESKA informując o psie tropiącym. Zamach miał miejsce 19 maja, a już 21 maja pies tropiący z Niemiec szukał sprawcy. W ciągu dwóch dni, to sprawca mógł polecieć do Wenezueli i teraz wygrzewa się na plaży w  na wyspie Margarita.
Zamach był 19 maja, a 20 maja na portalu „Wirtualna Polska” możemy przeczytać:

„Ustawa antyterrorystyczna tylko pozornie nie dotyczy ogółu Polaków. Wprowadza bowiem kłopotliwy obowiązek rejestrowania kart pre-paid i możliwość blokowania stron internetowych nawet bez zgody sądu, a obcokrajowcy przebywający w Polsce będą mogli być inwigilowani bez zgody sądu – to niektóre punkty kontrowersyjnej ustawy.
…..
W razie aktu terroru służby będą mogły zarządzić przymusową ewakuację osób i mienia z obszaru zagrożonego aktami terroru. A także – co istotne – zażądać nieodpłatnego korzystania z czyichś nieruchomości lub mienia, jeśli służby uznają to za konieczne w akcji antyterrorystycznej.
…..
Jeśli ABW będzie uzna to za potrzebne, to będzie mogła zajrzeć do niemal wszystkich baz danych zgromadzonych przez instytucje państwa. ABW może więc – jeśli ustawa wejdzie w życie – sięgać do zasobów ZUS, KRUS, KNF, UKE i innych, a także do baz danych samorządów.
Banki i inne instytucje finansowe jak SKOKI czy firmy ubezpieczeniowe też nie będą mieć tajemnic przed ABW, gdy Agencja będzie prowadzić działania wymierzone w terroryzm.”

Widać ustawa była gotowa, potrzebny był pretekst do jej uchwalenia. Niby nic się nie stało, ale media wciąż huczą o zamachu więc ustawa gładko przejdzie.
Rejestracja kart pre-paid to totalna bzdura. Dotknie tylko praworządnych obywateli. Gdy byłem w Indonezji, to oni też tam mieli taką ustawę. Kupiłem kartę pre-paid, ale nie mogłem jej zarejestrować, bo gdy zadzwoniłem pod numer, gdzie rejestrowali karty, to ktoś tam mówił po indonezyjsku i nic nie zrozumiałem. Żeby aktywować kartę sprzedawca podał jakieś tajemnicze dane zupełnie nie związane ze mną i karta zadziałała. Polacy nie są głupsi od Indonezyjczyków, więc bandyci wszelkiej maści będą rejestrować karty sim na lokalnych lumpów i np. menel pan Zenek będzie miał zarejestrowanych na siebie 10 000 kart pre-paid.
Ustawa jest niebezpieczna, bo wynika z niej, że ABW może okraść obywatela w majestacie prawa lub szantażować go znając jego różne sekrety.
Ale powróćmy do Światowych Dni Młodzieży, które maja odbyć się w Brzegach między Krakowem, a Wieliczką. Plotki głoszą, że wybrano to miejsce, bo krakowska kuria i ważni ludzie z władz miasta maja tam grunty. Dzięki ŚDM grunty zostaną uzbrojone i doprowadzone zostaną do nich drogi, dzięki czemu cena działek w tej okolicy gwałtownie się podniesie. Ale to oczywiście tylko plotki rozpuszczane przez zawistników. W mediach stale coś się mówi o możliwych zamachach w czasie trwania ŚDM, jakby jakiś zamach był już zdecydowany.  Pewną przesłanka potwierdzającą tą tezę jest przepychanka co do miejsca spotkania młodzieży z papieżem Franciszkiem. „Dziennik Polski” z 2 kwietnia tego roku tak oto przedstawiał to zamieszanie co do lokalizacji:

„Również w przyszłym tygodniu propozycja, aby lotnisko w Balicach było brane pod uwagę – obok podwielickich Brzegów i krakowskich Błoń – jako miejsce nocnego czuwania młodzieży z papieżem i mszy odprawionej następnego dnia, ma być omawiana w Warszawie.”

W czym problem? To wyjaśnia „Gazeta Krakowska”:

„Brzegi leżą na terenie podmokłym, właśnie trwa jego odwadnianie. – Jeśli teren będzie zbyt rozmiękły, na przykład w razie ulewnych deszczów, trzeba będzie rozważyć inne opcje na to spotkanie – podkreśla Jerzy Pilch, wojewoda małopolski.”

Oczywiście Błonia też leża na podmokłym terenie, więc nie o komfort pątników tu chodzi. Jeśli spojrzymy na tą sprawę pod kątem teorii spiskowych, to jasno wychodzi, że Błonia dużo lepiej nadają się do zamachu, a lotnisko w Balicach jest już miejscem wymarzonym. Porównam tutaj tylko dwie lokalizacje najbardziej prawdopodobne, gdzie odbędą się uroczystości czyli Brzegi i Błonia.
Dlaczego nie Brzegi? Jak już pisałem jedna i druga lokalizacja to podmokła okolica, więc podczas deszczu komfort uczestników jest taki sam. Brzegi to generalnie pusta okolica, wszystko widać już z dużej odległości, parę dróg w pobliżu. Ciężko przygotować jakiś zamach. Podczas przygotowań jakiś spacerowicz z psem może zacząć coś podejrzewać, wezwie policję i cała akcja weźmie w łeb. Takie rzeczy się zdarzają. Portal TVN24.pl podaje taką oto informacje:

„Dwaj agenci izraelscy operujący w Niemczech zostali zdemaskowani przez podejrzliwą emerytkę, kiedy ich samochód ugrzązł w błocie w pobliżu Kanału Kilońskiego – poinformowała we wtorek niemiecka policja.”

A Błonia” to wielka łąka w centrum Krakowa. Wokół Błoń znajduje się wiele budynków, jest dużo dróg, masa ludzi przemieszcza się wokół, niezliczona liczba samochodów tam stoi. Ostatnimi czasy rozpoczęto w różnych miejscach wokół Błoń jakieś trzy budowy. A i czwarta się zapowiada. Wymarzone miejsce do zamachu terrorystycznego. Taki terrorysta niezauważony przez nikogo podjedzie samochodem pod plac budowy, wyciągnie z bagażnika amatorskiego drona kupionego w internecie i wejdzie na teren budowy. Tam zamontuje do drona jakiś ładunek wybuchowy z gwoździami w środku i zostawi na dzień mszy z Franciszkiem. Potem tam wróci w czasie mszy i wyśle drona nad tłum. Po wybuchu powstanie panika i ludzie sami się zatratują. Stratowanych ofiar będzie zdecydowanie więcej niż od eksplozji drona. Terrorysta potem wyjdzie z placu budowy jak gdyby nigdy nic i oddali się w nieznanym kierunku. Telewizje całego świata będą miały co pokazywać. Będzie to pretekst dla polityków, żeby zaostrzyć prawo jeszcze bardziej. A może nawet i jakąś wojnę komuś wypowiedzieć? Same korzyści. A w Brzegach przeprowadzenie takiej akcji będzie o wiele trudniejsze.
A cóż my maluczcy możemy w takim razie zrobić? Pozostaje nam tylko modlitwa. Portal fronda.plprzekonuje, że modlitwa jest jednak skuteczna:

„Najnowsze międzynarodowe badania dowodzą skuteczności modlitwy o uzdrowienie. Ma ona tym większą moc, jeśli odbywa się w fizycznej obecności chorej osoby.
– Postanowiliśmy zbadać „bliskie” modlitwy, ponieważ jest to częsty sposób modlitwy o uzdrowienie faktycznie stosowany przez zielonoświątkowych i charyzmatycznych chrześcijan na całym świecie – powiedziała Candy Gunther Brown. Jest ona profesorem nadzwyczajnym na Wydziale Religioznawstwa na Indiana University Bloomington, gdzie prowadziła badania nad „bliskim wstawiennictwem modlitewnym” o uzdrowienie.
Zielonoświątkowcy proszą o modlitwę także tych, z którymi dzieli ich duża odległość. Jednak to modlitwa tych znajdujących się najbliżej okazywała się najskuteczniejsza. Zdaniem naukowców podkreśla to wagę fizycznej bliskości i ludzkiego dotyku w modlitwie o uzdrowienie.”

Problem z większością członków kościołów chrześcijańskich jest taki, że z jakiś tajemniczych powodów uważają, że cierpienie jest łaską, że powinni cierpieć jak Chrystus, żeby upodobnić się do niego. Więc podświadomie mogą się modlić, żeby te zamachy podczas ŚDM jednak się udały, żeby mogli sobie pocierpieć. Zupełnie nie rozumiem tej chęci upodobnienia się do Chrystusa, zamiast przestrzegania jego zaleceń. Nie przypominam sobie z Nowego Testamentu, żeby Chrystus w jakiś specjalny sposób wymagał od nas cierpienia. Coś tam wspominał o prześladowaniach w jego imię, ale w zdecydowany sposób nie powiedział: „Cierpcie jak ja”. Większość kościołów chrześcijańskich uważa Chrystusa za Boga i z jakiś powodów członkowie tych kościołów dążą do tego, żeby być jak Chrystus czyli być jak Bóg. Nie wiem, czy nie jest to jakaś przesadna pycha owych członków. Chrystus wcale nie wymagał, żeby być jak on tylko, żeby wypełniać jego zalecenia. Ja od swojego psa nie wymagam, żeby założył konto na fejsie i czatował z innymi, albo żeby wsiadł do samochodu i zawiózł mojego ojca do szpitala. Ja tylko daję pewne wskazówki psu, żeby robił to, a to, a nie robił tego i owego i wtedy będziemy dobrze żyć. A przecież jest większa różnica między Bogiem, a człowiekiem niż człowiekiem i psem. Więc Chrystus też nie oczekuje, że człowiek będzie taki jak on. Z resztą nie wiadomo do końca po co Chrystus przyszedł na ziemię. My w swojej pysze uważamy, że dla nas, żeby nas zbawić i żeby dać nam „Dobrą Nowinę”. Może to nie być do końca prawdą. Spójrzmy na tzw. kulty cargo na Nowej Gwinei i innych wyspach Pacyfiku, gdzie spotkali się ludzie prezentujący różny poziom zaawansowania technicznego. Jedni byli na etapie epoki kamiennej, drudzy – samolotów. Ludzie mniej zaawansowani technicznie, widząc przylatujące samoloty na prowizoryczne lotniska zbudowane przez Amerykanów w latach drugiej wojny światowej wiozące różne dobra, uznali to za dar bogów i zaczęli budować podobne wierząc, że bogowie również będą im zsyłać te dobra. Zaczęli naśladować Amerykanów, ale samoloty z żywnością i innymi produktami jakoś nie chciały do nich przylatywać. Widać naśladownictwo Amerykanów nie było prawidłową metodą postępowania. Amerykanie ponoć dobrze płacili tubylcom, z pewnością przekazywali im różne dobra jak ubrania, czy żywność. Udzielali im dobrych rad, leczyli ich, ale to nie było głównym powodem przybycia Amerykanów na wyspy. Głównym celem była walka z Japończykami i poprzez te wyspy dotarcie do Tokio.
Być może podobnie było z Jezusem. Główny powód jego pobytu na ziemi był zupełnie inny, a „Dobra Nowina”, uzdrawianie, nauczanie, wskrzeszanie zmarłych było jakby przy okazji.
Gdyby Chrystus chciał przekazać „Dobrą Nowinę” jak największej liczbie ludzi, to urodziłby się jako cesarz rzymski, a nie syn cieśli gdzieś na peryferiach wielkiego imperium. Widocznie mu niespecjalnie zależało, by ludzkość poznała „Dobrą Nowinę”.
Co mogło spowodować przybycie Jezusa na ziemię? Pewne światło rzuca „Skład Apostolski”:

„Wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego,
Stworzyciela nieba i ziemi,
i w Jezusa Chrystusa,
Syna Jego Jedynego, Pana naszego,
który się począł z Ducha Świętego,
narodził się z Maryi Panny,
umęczon pod Ponckim Piłatem,
ukrzyżowan, umarł i pogrzebion,
zstąpił do piekieł,
trzeciego dnia zmartwychwstał,
wstąpił na niebiosa, …”

Kluczowa może być fraza „zstąpił do piekieł”. Skądś Kościół Katolicki wie, że Jezus po śmierci poszedł do piekła. Ale już nie wyjaśnia po co i co tam robił. Pamiętam z moich młodych lat dyskusję z księdzem na religii co właściwie Chrystus robił w piekle. Ksiądz nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Po pobycie w piekle Jezus sam się wskrzesił i dość szybko wstąpił do nieba. Wynika stąd, że głównym celem jego ziemskiego życia było udanie się do piekła i z jakiś powodów musiał narodzić się jak się narodził, żyć jak żył i umrzeć jak umarł, żeby dostać się po coś do piekła. Może nie sam wybrał się do piekła i w czasie, gdy tu przebywał, takich istot jak on było więcej na ziemi, tylko żyły one w rejonach, gdzie nikt nie spisał ich życia i czynów. Być może pozostały po nich legendy. Być może czas piekielny, niebiański i ziemski maja się nijak do siebie i istoty jak Jezus żyły na ziemi w różnych czasach, ale wszystkie równocześnie poszły do piekła coś tam załatwiać.
Może wystarczy rozważań teologicznych. Konkluzja z tego jest taka, że nie powinniśmy dążyć do tego, aby być takimi jak Jezus i cierpieć jak On, tylko stosować się do jego zaleceń.
Więc co powinniśmy zrobić gdy straszą nas utratą pracy, bezrobociem, zamachami terrorystycznymi, wojną z Rosją itp.? Powinniśmy skorzystać z rady Jezusa:

„25 Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? 26 Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? 27 Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę7 dołożyć do wieku swego życia? 28 A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. 29 A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. 30 Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie tym bardziej was, małej wiary? 31 Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? 32 Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. 33 Starajcie się naprzód o królestwo i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. 34 Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy.

Czyli mamy się po prostu wyluzować i nie słuchać tego, co złe języki nam wmawiają, wierząc, że Bóg ma dla nas w zanadrzu coś bardzo dobrego.

A co do cierpienia to powinniśmy skorzystać z Jego innej rady:

„I Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane;”

Jeśli skupiamy się na cierpieniu, to będziemy cierpieć, jeśli skupiamy się na atakach terrorystycznych to one nastąpią, jeśli uważamy, że w Polsce jest do d… i należy z niej wyjechać, to zawsze będzie tutaj do d… . Za to jeśli będziemy prosić o zdrowie i bogactwo, to będziemy zdrowi i bogaci. Spójrzmy na pobożnych muzułmanów lub żydów rabinicznych. Muzułmanie są przekonani, że niewierni powinni płacić na nich podatek dżizję i jak widać po Europie Zachodniej niewierni płacą im taki podatek w formie zasiłków. Rabiniczni żydzi są przekonani, że goje powinni im służyć. Rozglądnijmy się w okół. Widać, że mają rację.

0

Jack Mac Lase http://innywaiant.weebly.com

75 publikacje
1 komentarze
 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758