Już dawno temu odkryłem sedno tego problemu. Ten pień to aparat przemocy posiadający monopol na stanowienie siły na dużym, spójnym terytorium. Z akcentem na MONOPOL! Destrukcyjne rządy są możliwe dlatego, że nikt nie podważa sensu tego monopolu, a tym w istocie jest współczesne państwo. Póki będziemy akceptowali ten monopol, będzie tak, jak jest, czyli będziemy bydłem hodowlanym.
Ten monopol nie jest jakąś dziejową koniecznością – istnieje tylko dlatego, że większość wierzy, że jest konieczny. Dodatkowo jego istnienie wzmacnia to, że się zawsze opłacał. Grabież i terroryzm to była działalność zyskowna. Więc robiono to na coraz większą skalę i tak powstały mocarstwa i imperia. Ale to już się nie opłaca, dlatego zaniknie szybciej niż ludzka wiara w niezbędność monopolu na przemoc.
Gdy to ludziom tłumaczę, to większość odpowiada, że taki monopol jest i już, jest powszechny, opanował cały świat, usunąć się go nie da, więc musimy się z tym pogodzić. Ale jego sensu i niezbędności nikt wytłumaczyć nie jest w stanie.
Ludzie wyjaśniają, że konieczność państwa wynika z obserwacji. Albo jako uzasadnienie podają tę samą tezę o niezbędności, tylko inaczej sformułowaną. Albo przedstawiają fałszywy dowód jako dowód, że nie ma dowodu. Są sposoby, by sobie utrwalić tezę wpojoną przez propagandę, by sobie ją zracjonalizować i się w niej upewnić – ale nie ma sposobów, by ją uzasadnić – bo do prawdziwych tez nie potrzeba propagandy, tylko logiczne rozumowanie.
Państwo to po prostu mafia, która zwalcza inne mafie chcące zdzierać haracz z mieszkańców jakiegoś terenu. To oczywiste, że jednej mafii przeszkadza inna mafia. To, że jedna strona walki to mafia, nie uzasadnia tego, że druga to nie mafia.
Teza, że prawo wymaga istnienia państwa, to kwestia wiary. Prawo może śmiało istnieć bez terytorialnego monopolu na stosowanie przemocy. Prostym dowodem tego jest to, że istnieje prawo morza, mimo, że nie istnieje żaden terytorialny, czy raczej wodny, monopol na jego stanowienie i egzekwowanie. Utożsamianie prawa z aparatem przemocy mającym terytorialny monopol na stosowanie siły to zabobon silnie wpojony przez propagandę.
Oczywiste jest to, że by wykonać prawo, potrzebna jest siła, ale ona wcale nie musi mieć monopolu. Wiara w niezbędność wszelkich monopoli, to kwestia wpojona przez propagandę państw. Tak jak nie wiecie, że mówicie prozą, tak też nie wiecie, że wierzycie w slogany propagandowe, których nie da się uzasadnić. Więc nawet nie próbujecie uzasadniać, nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, że trzeba uzasadnić – takie są właśnie skutki indoktrynacji, której ulegacie od dzieciństwa, bo wychowywało was państwo.
Ludzie uzasadniają konieczność istnienia państwa tym, że ktoś musi wykonywać prawo, a ono musi być egzekwowane siłą. A bez prawa nie ma porządku, nie ma cywilizacji, nie ma wolności. To jest oczywiście racja. Ale z tej racji nie wynika niezbędność monopolu!
Ktoś musi wykonywać prawo. To prawda. To wielu umie porządnie uzasadnić, a większość to czuje i w to wierzy. Ale nie jest prawdą to, że to musi być terytorialnie monopolistyczny aparat przemocy obejmujący duży obszar wielkości na przykład Polski. To nie musi być monopolista! Konieczność utrzymywania aparatu ścigania, sądownictwa czy służb penitencjarnych nie wymaga terytorialnego monopolu na stosowanie przemocy.
Moc stanowienia i wykonywania prawa nie musi być monopolistyczna. Jest na to wiele przykładów – choćby to wspomniane prawo morza. Stoją za nim państwa, ale żadne z nich nie ma monopolu na morzu, jest ich wiele, konkurują ze sobą – mają monopol tylko wewnątrz siebie, ale nie mają go na morzu. Dokładnie tak samo mogłoby być na lądzie.
Propaganda wpoiła wam błędne postrzeganie państwa – widzicie je jako jakiegoś opiekuna, jakiegoś gwaranta praw, jakiegoś egzekutora sprawiedliwości, jakiegoś legislatora. A to nie jest istota państwa – jego istotą jest to, że jest aparatem przemocy mającym MONOPOL na stosowanie siły na danym terytorium. To jest pień współczesnej polityki! Aparat przemocy, egzekutor praw, realizator sprawiedliwości, legislator, gwarant umów etc… to nie musi być monopolistyczna organizacja i nie musi być spójna terytorialnie.
Prawo morza to efekt zwyczajów morskich sformułowanych i usankcjonowanych poprzez międzynarodowe umowy. To przykład prawa, które nie jest wymuszane odgórnie siłą, ale jest ustanowione przez wiele niezależnych podmiotów poprzez dobrowolne porozumienia między nimi. To przykład prawa, które nie ma jednego podmiotu egzekwującego to prawo. To pokazuje, że monopol nie jest konieczny. Wewnątrz państw jest monopol, ale na zewnątrz go nie ma. A mimo to prawo międzynarodowe, będące na zewnątrz państw, istnieje i sprawnie działa.
Prawo międzynarodowe, czy prawo morza, są oczywiście łamane, ale nie częściej i nie skuteczniej niż inne prawa. Łamanie praw międzynarodowych prowadzi do wojen, a praw państwowych do rewolucji i wojen domowych. Więc monopol i tak wojen i konfliktów nie powstrzymuje. Monopol tylko i wyłącznie służy hodowaniu nas jak bydło, a większego porządku i tak nie zapewnia. Dobrowolne umowy wielostronne zapewniają lepszy porządek. Nie idealny, ale relatywnie najlepszy.
Dokładnie takie samo prawo jak prawo morza mogłoby być wewnątrz państw – jako umowy między rodzinami, gminami, ziemiami. Takie prawo mogłoby być jednolite, ale na rozproszonych terenach z licznymi eksklawami i enklawami ciągle fluktuującymi. Tak jak to było z dawnymi polskimi ordynacjami rodowymi.
Jeśli może istnieć prawo międzynarodowe bez istnienia jakiegoś jednego kierownika kuli ziemskiej, bez jednego ogólnoświatowego parlamentu i bez jednej ziemskiej policji, to może istnieć też kraj, który nie ma jednego kierownika, jednego legislatora, jednego egzekutora. Cała kula ziemska może śmiało być podzielona na tysiące Liechtenstainów, takich, że każda gmina wewnątrz niepodległego kantonu ma prawo do secesji, tak, by jak nawet powstanie jakiś monopol, to bardzo łatwo jego klienci mogliby go zlikwidować poprzez przejście do innego usługodawcy – ale bez konieczności zmiany miejsca zamieszkania.
Stanowienie prawa i wykonywanie go to taka sama usługa jak każda inna – tak jak każda usługa prawnika to jest po prostu usługa rynkowa. Tak jak mogę sobie wynająć obrońcę, tak też mógłbym wynająć oskarżyciela i sędziego. Tak jak mogę wynająć kancelarię prawną, by mi zrobiła statut jakieś organizacji czy umowę z jakimś kontrahentem, tak też mógłbym to zrobić z prawem publicznym, by się porozumieć z sąsiadami co do zasad współżycia.
Tak już zrobiłem, wybierając w wyborach polityków, by się umówili w kwestiach prawa morza i innych umów międzynarodowych. To, że wierzycie, że prawo i jego egzekucja to coś specjalnego, wymagającego monopolu, to kwestia wiary wpojonej wam przez propagandę. Nikt nie jest wolny od propagandowej indoktrynacji państw.
Przykładem dobrowolnych zasad, które regulują handel międzynarodowy, są Incoterms – międzynarodowe warunki sprzedaży. Jest to prawo, które czyni porządek w handlu, ale nie wymaga żadnego monopolu na jego egzekwowanie, któremu podlegają obie strony transakcji. Na tej samej zasadzie śmiało można regulować handel i wszelką współpracę między dowolnymi podmiotami, nawet wewnątrz kraju.
Grzegorz GPS Świderski
PS: Notki powiązane:
- Czy terytorialny monopol aparatu przemocy jest niezbędny?
- Państwo to aparat przemocy
- Konkurencyjne aparaty
- Czy prawo musi być narzucone z góry?
- Wolność na morzach i oceanach
- Opłacalność aparatu. Liczyliście to kiedykolwiek?
Tagi: gps65, libertarianizm, cywilizacja, prawo, porządek, państwo, polityka, monopol, przemoc