Keith Kellogg przekazał stanowisko Donalda Trumpa w sprawie zakończenia konfliktu zbrojnego Ukrainy i Federacji Rosyjskiej:
„Powiemy Ukraińcom: albo siadacie do stołu, albo zakręcimy kurek z pomocą. Rosjanom z kolei powiemy: albo siadacie do stołu, albo damy Ukraińcom broń, która was pozabija na polu walki”.
Keith Kellogg przekazał stanowisko Donalda Trumpa w sprawie zakończenia konfliktu zbrojnego Ukrainy i Federacji Rosyjskiej:
„Powiemy Ukraińcom: albo siadacie do stołu, albo zakręcimy kurek z pomocą. Rosjanom z kolei powiemy: albo siadacie do stołu, albo damy Ukraińcom broń, która was pozabija na polu walki”.
Są już efekty tej groźby, bo Prezydent Wołodymyr Zełenski, po raz pierwszy od wybuchu konfliktu, powiedział, że Ukraina nie będzie militarnie odzyskiwała Krymu, a będzie starać się o jego zwrot na drodze politycznej.
Podział Ukrainy na trzy części i dalsza okupacja – to plan Federacji Rosyjskiej, do którego dotarł ukraiński wywiad wojskowy. Cele strategiczne Federacji Rosyjskiej nie zmieniły się od 24 lutego 2022 r., kiedy wojska Władimira Putina najechały Ukrainę.
Ten projekt może zostać przedstawiony nowej administracji Stanów Zjednoczonych.
Pierwszą część miałby stanowić obszar nazwany przez Moskwę „nowymi regionami Rosji”, utworzony po aneksji obwodów donieckiego, ługańskiego, zaporoskiego i chersońskiego oraz Krymu i Sewastopola.
Drugą część Ukrainy stanowiłaby „prorosyjska formacja państwowa” z prorosyjskimi władzami, obejmująca obwody: kijowski, czernihowski, sumski, charkowski, połtawski, kirowohradzki, dniepropetrowski, odeski, czerkaski, winnicki, żytomierski oraz miasto Kijów. Według oczekiwań Moskwy, państwo to miałoby odrzucić integrację z Unią Europejską i wejście do NATO oraz zezwolić na obecność wojsk Federacji Rosyjskiej na swoim terytorium.
Trzecia część to „tereny dyskusyjne” na zachodzie Ukrainy, obejmujące obwody wołyński, rówieński, chmielnicki, lwowski, iwanofrankowski, tarnopolski, czerniowiecki i zakarpacki. Moskwa uważa, że przyszłość tych obszarów powinna zostać ustalona przez Rosję we współpracy z sąsiednimi krajami – Polską, Węgrami i Rumunią
(Czmiel 2024).
Miejmy nadzieję, że podczas negocjacji nad zakończeniem konfliktu, Zachód nie zgodzi się na propozycję podziału Ukrainy na te trzy części, ale to nie jest wcale takie pewne. Historycznie, państwa Europy Zachodniej (Wielka Brytania, Francja, teraz też Niemcy) zwykle wybierały interes imperium rosyjskiego (Rosja carska, ZSRR, Federacja Rosyjska), a nie interes państw i narodów Europy Centralnej i Wschodniej.
Problemem mogą być także Stany Zjednoczone, które od ponad 100 lat bronią imperium rosyjskie (Rosja Carska, ZSRR, Federacja Rosyjska) przed upadkiem.
W roku 1920 roku Stany Zjednoczone wycofały się z Interwencji Syberyjskiej i w ramach NEP (Nowa Ekonomiczna Polityka) sprzedały ZSRR wszystko co było potrzebne, aby zrobić z zacofanej, rolniczej Rosji, mocarstwo przemysłowo-militarne.
W latach 1941 – 1945 Stany Zjednoczone dostarczyły tyle uzbrojenia i żywności do ZSRR, że w Teheranie, Jałcie i Poczdamie Stalin wyszarpał pół Europy.
Podczas rozpadu ZSRR na 15 państw narodowych, zakończonego Porozumieniem Białowieskim, Stany Zjednoczone robiły wszystko co możliwe, aby zatrzymać ten proces. Na szczęście bezskutecznie.
Gdy na przełomie 19 i 20 wieku zaczęła rozpadać się Federacja Rosyjska (Czeczenia), to tym razem Stany Zjednoczone zablokowały skutecznie ten proces, wymuszając na państwach Zachodu, nieuznawanie nowo powstających państw. To kosztowało Czeczenię 200 tysięcy zabitych i zamordowanych.
Teraz też Stany Zjednoczone robią wszystko, aby nie dopuścić do zdecydowanego zwycięstwa Ukrainy, bo to groziłoby rozpadem Federacji Rosyjskiej.
Sądzę i mam nadzieję, że nie dojdzie do podziału Ukrainy na trzy części, ale niewątpliwie tereny obecnie okupowane, pozostaną w Federacji Rosyjskiej. Tę sytuację można przyrównać do pierwszego rozbioru Rzeczpospolitej w 1772 roku, tyle tylko, że teraz jest tylko jeden rozbiorca.
Na terenach okupowanych oraz na terenie Federacji Rosyjskiej działa już partyzantka. Są to formacje organizowane przez władze wojskowe Ukrainy, ale także są komórki, które powstają samoistnie.
Chciałbym się tu skupić na partyzantce, którą na potrzeby tego dokumentu nazywam „cywilną”.
Sam jestem cywilem bez stopnia wojskowego, dlatego nie będę poruszał materii, na której się nie znam. Do wojskowych podchodzę z szacunkiem, ale także z pewną dozą rezerwy, bo nie rozumiem ich mentalności. Przez całe lata (w okresie międzywojnia przez 20 lat), byli głównym konsumentem budżetu, a gdy wybuchła wojna i zaczęli przegrywać bitwy, to kapitulując, zamiast broń ukryć lub zniszczyć, oddawali ją wrogiej armii (Wermaht, Armia Czerwona) i szli do oflagów lub stalagów. Tylko ci na wschodzie mieli pecha, bo tzw. Naczelny Wódz marszałek Edward Śmigły-Rydz, zamiast ogłosić stan wojny z ZSRR, to wysmarował, pod dyktando ambasadora Francji albo Wielkiej Brytanii, tzw. dyrektywę ogólną: „Sowiety wkroczyły. Nakazuję ogólne wycofanie na Rumunię i Węgry najkrótszymi drogami. Z bolszewikami nie walczyć…”, no i śmignął do Rumunii.
Całkiem na serio obawiam się, że teraz może być podobnie i znowu to głównie cywile będą walczyć o niepodległość.
Partyzantkę cywilną rozumiem jako dobrowolną organizację osób cywilnych, którzy swoim działaniem chcą zaszkodzić okupantowi oraz kolaboracyjnym instytucjom i organizacjom.
Co do zasady partyzantka cywilna nie używałaby broni palnej i tylko wyjątkowo materiałów wybuchowych oraz nie znałaby pojęcia rozkaz, a jej uczestnicy podejmowaliby działania na zasadzie dobrowolności.
Tak się akurat składa, że jednostka kierująca się nieco podobnymi zasadami istniała w rzeczywistości w strukturach Armii Krajowej, w Wilnie, podczas niemieckiej okupacji. Panujące w tej jednostce zwyczaje, nie były znane wyższemu dowództwu, a dowódca tej jednostki nie miał innego wyjścia, jak tylko tolerować ten stan. Jednostkę, w znacznym stopniu, stanowili pracownicy Uniwersytetu Wileńskiego, którzy nie widzieli możliwości działania bez wcześniejszego przedyskutowania zadania i przegłosowania tego czy się podejmą jego wykonania. Obowiązywała też zasada ochotniczego zgłaszania się do wykonania zadania. W brew pozorom, działalność tego oddziału była skuteczna i wolna od tzw. wpadek.
Działalność tego oddziału została opisane we wspomnieniach Bronisława Krzyżanowskiego ps. „Bałtruk” (Krzyżanowski 1993)
O jakie działania chodzi, w dzisiejszych czasach?
Głównie byłyby, to cywilne ataki na infrastrukturę krytyczną terenów okupowanych na Ukrainie oraz na terenie Federacji Rosyjskiej, dokonywane przy pomocy narzędzi powszechnie dostępnych marketach budowlanych oraz maszyn „dostępnych” na budowach.
Mam na myśli takie przedmioty jak: piły do stali, oparte o napęd elektryczny lub spalinowy, wiertarki, małe wyciągarki ręczne i mechaniczne, turystyczne butle z gazem i paliwem, komplety kluczy do rozkręcania, narzędzia do dziurawienia, liny stalowe oraz z tworzyw sztucznych i naturalnych.
Jeśli chodzi o maszyny, to mam na myśli: koparko spycharki klasy Caterpillar, wywrotki ciężarowe, cysterny paliwowe oraz gazowe, itp.
Za pomocą tych narzędzi, pojazdów i materiałów można odciąć całe miasta lub dzielnice od energii elektrycznej, centralnego ogrzewania, wody, gazu i telekomunikacji. Można też znaczną część miasta zatopić jego własnymi ściekami z kanalizacji sanitarnej.
Rozkręcając tory kolejowe, tramwajowe i zrywając trakcję elektryczną oraz niszcząc elektroniczne urządzenia sterownicze można sparaliżować komunikację.
Wbrew pozorom zarysowane metody walki cywilnej wcale nie muszą być mniej „krwawe” niż tradycyjna walka zbrojna z użyciem broni palnej i materiałów wybuchowych.
Wywoływanie kryzysów humanitarnych, przy pomocy takich działań jak odcinanie energii elektrycznej, centralnego ogrzewania, wody, gazu i telekomunikacji, robione przy temperaturze -20 st. C, jest groźniejsze w skutkach niż podkładanie bomb czy strzelanie z broni palnej.
Można robić okupantowi i kolaborantom jeszcze wiele innych okropnych rzeczy, o których lepiej tu nie pisać, aby nie zrażać sobie czytelników.
Jest jeszcze jedna sfera działalności, która nie jest już działalnością stricte cywilną, ale którą warto rozważyć. Błyskawiczny rozwój dronów i nie tylko tych latających, ale także wodnych, podwodnych i naziemnych daje wielkie możliwości działań dywersyjnych.
Trzeba się oderwać stereotypów i zapamiętać, że wszystkie drony łączy tylko system sterowania i komunikacji, a ich forma może być dowolna:
– dronem latającym może być zarówno, drewniano-kartonowy samolocik wykonany przez nastoletnich modelarzy z podczepionym granatem obronnym, jak i Boeing 777 wypełniony maksymalnie paliwem i materiałami wybuchowymi,
– dronem pływającym może być, zarówno model okrętu z kostką trotylu, jak i masowiec wypełniony po brzegi saletrą amonową (vidi: Bejrut 2020) lub tankowiec pełen paliwa.
– dronem lądowym może być, zarówno model samochodu ze sklepu ze zdalnie kierowanymi zabawkami, jak cysterna wypełniona płynnym gazem (vidi: Eksplozja na kempingu Los Alfaques w Alcanar, Hiszpania 1978).
Istotne jest także to, że ukraińska wojna partyzancka nie musi przebiegać tylko na lądzie, ale może trwać także na morzach oraz oceanach i nie musi dotyczyć tylko wód przybrzeżnych Federacji Rosyjskich, ale może obejmować także międzynarodowe szlaki morskie, na których zatapiane mogłyby być nie tylko okręty wojenne Federacji Rosyjskiej, ale także statki handlowe wywożące i przywożące towary i surowce z i do Federacji Rosyjskiej.
Z tego względu położenie Polski jest istotne, bo obok niej leży Obwód Królewiecki z portem wojennym w Bałtijsku oraz nasze wybrzeże leży przy drodze do Petersburga.
Zdążyłem sprawdzić telefonicznie, że Grupa Azoty Zakłady Chemiczne „Police” S.A. sprzeda każdą ilość saletry amonowej. Trzeba tylko oczywiście zapłacić i podstawić masowiec w porcie w Świnoujściu, który oni sami załadują.
Pozostaje tylko pytanie: Bałtijsk czy Peterzburg?
Trzeba także pamiętać o tym, że napastnik, jakim jest Federacja Rosyjska, nie wyznacza teatru działań wojennych dla napadniętego. Ukraińska armia jak i partyzanci ukraińscy mogą sobie sami wybrać miejsce i czas odwetu. Atak partyzantów może następować od strony Morza Kaspijskiego, Morza Czarnego, Bałtyku, Morza Barentsa, Morza Beringa, Morza Ochockiego oraz Morza Japońskiego, ale przede wszystkim także wewnątrz Federacji Rosyjskiej.
Tak się składa, że wśród obywateli Federacji Rosyjskiej ponad 2 % deklaruje narodowość ukraińską. Znając panujące w Federacji Rosyjskiej zastraszenie, obywateli uznających się za Ukraińców jest rzeczywistości kilkakrotnie więcej. Większość z nich jeszcze wierzy, że Ukrainą rządzi faszyzująca prawica, ale pomału prawda o wojnie przeciwko Ukrainie wychodzi na światło dzienne. Do tego dochodzi kilkadziesiąt tysięcy dzieci i nastolatków ukraińskich porwanych z Ukrainy, którzy wraz z upływem lat będą odzyskiwać poczucie narodowej tożsamości. Te środowiska, to także będą środowiska, z których będą rekrutować się ukraińscy partyzanci. Już nawet teraz, trudno uwierzyć, że partyzanci, którzy atakują dronami, wewnątrz Federacji Rosyjskiej, obiekty infrastruktury krytycznej, to tylko funkcjonariusze ukraińskiego wywiadu.
Kończąc, warto jeszcze zaznaczyć, że przy dzisiejszym poziomie inwigilacji elektronicznej i obrazowej, ryzykowne jest tworzenie większych komórek organizacyjnych. Chyba w tej sytuacji, najbardziej sprawdzać będzie się działalność „samotnych wilków”.
„Samotny wilk” jest praktycznie nie do wytropienia przed wykonaniem zadania. Jego los, po wykonaniu zadania, zależy głównie od jego sprytu, szczęścia i umiejętności ewakuacji z terenu gdzie przeprowadził atak.
W praktyce wygląda, to tak: oficjalnie jedzie na tygodniowy urlop na Krym, a ostatniego dnia wykonuje zadanie, które sam sobie wybrał, szybko wraca np. do Kubania i szukaj wiatru w polu.
Reasumując, jeśli dojdzie do rozbioru Ukrainy, to będzie potrzebne wsparcie logistyczne i propagandowe dla działań partyzantki ukraińskiej na terenie okupowanej Ukrainy oraz na terenie Federacji Rosyjskiej.
O tym jak jakimi metodami walczyć będą Ukraińcy, to zdecydują oni sami.
Niemniej z wcześniej wskazanych powodów uważam, że preferowaną formą działania powinny być cywilne formy walki i dlatego głównie dla uczestników tej formy walki możemy i powinniśmy stworzyć w Polsce zaplecze logistyczne i propagandowe.
Chodzi głównie o szkolenie, wypoczynek, leczenie, ukrywanie oraz ewakuacja zdemaskowanych partyzantów do państw, które nie przeprowadzają ekstradycji do Federacji Rosyjskiej i Ukrainy. Dlaczego też do Ukrainy? Ano dlatego, że trzeba brać pod uwagę, że agentura Federacji Rosyjskiej może zainstalować w Ukrainie prorosyjskie władze, które będą ścigać Ukraińców walczących w oddziałach partyzanckich na terenach okupowanych i na terenie Federacji Rosyjskiej. Przykładem takiej sytuacji może być Gruzja. W 2008 roku nikt by nie pomyślał, że Gruzją kiedykolwiek będą rządzić siły prorosyjskie.
Jest jeszcze jedna kwestia. Walka przeciwko Federacji Rosyjskiej jest słuszna i potrzebna, ale nie należy zapominać o działaniach politycznych. Powinniśmy upowszechniać koncepcję pokonania Federacji Rosyjskiej poprzez doprowadzenie do jej rozpadu wbrew stanowisku Stanów Zjednoczonych i mocarstw europejskich, Francji, Wielkiej Brytanii i Niemiec. Wystarczy cofnąć Federacji Rosyjskiej uznanie za podmiot prawa międzynarodowego i zaoferować takie uznanie jej Republikom, Krajom oraz Obwodom i Okręgom Autonomicznym. To spowoduje efekt domina i Federacja Rosyjska skończy jak Imperium Austro-Węgierskie w 1918 roku. Powstanie około 65 nowych państw, a w tym także Rosja etniczna, wielkości Ukrainy, która już nikomu nie zagrozi, jak dziś nikomu nie zagrażają Austria i Węgry.
Tu warto przypomnieć, że w 2022 roku, w Polsce, powstała organizacja: Forum Państw Postrosyjskich (https://www.freenationsrf.org/ru), która ma na celu podział Federacji Rosyjskiej na 41 państw narodowych. Ostatnio tę organizację, Putin wpisał na listę organizacji terrorystycznych: „Smutna ironia”. Rosja uznała założoną w Polsce organizację za terrorystów.
(https://www.tvp.info/83637135/rosja-forum-wolnych-panstw-postrosyjskich-uznane-za-organizacje-terrorystyczna-ma-zwiazki-z-polska)
Źródła:
Czmiel Mateusz 2024. Tak chcą podzielić Ukrainę. „Trzy odrębne części”: https://wiadomosci.wp.pl/tak-chca-podzielic-ukraine-trzy-odrebne-czesci-7094790572927584a
Krzyżanowski Bronisław 1993. Wileński matecznik. 1939-1944 (z dziejów „Wachlarza” i Armii Krajowej). Educator, Warszawa, 351 s. ill., mapy.
Tak na marginesie,