Sprawa medialnej oprawy niedawnego napadu Nazi sędziów na Gazetę Polską ma swój ciąg dalszy. Niestety: do bólu przewidywalny. Ale i jest parę uwag bodaj dużo mniej już oczywistych, przynajmniej dla postronnych. Zakładam że czytelnik zna już relację Niezależnej
„Przypominamy. W środę w Sądzie Okręgowym w Warszawie zapadł wyrok, który wprowadził w osłupienie nawet weteranów sal sądowych”…
Nic podobnego. To jest wyrok znany z góry każdemu, kto choć raz był w „sądzie” Nazi Polszy i chodzi nogami skierowanymi w stronę ziemi.
„Sędzia Magdalena Kubczak skazała wydawcę „Gazety Polskiej” za to, że zamieścił na okładce filmu „Córka” …” itd., itd.
To nieprawda. To nie za to skazano Gazetę Polską, nie za jakąś okładkę, tylko za to że Gazeta Polska w ogóle istnieje. W państwie totalitarnym, takim jak obecne, nie mogą istnieć ani niezależni ludzie, ani tym bardziej media.
To nie jakaś „sędzia Magdalena Kubczak skazała” tylko skazała Trzecia Rzesza Pospolita, Das Dritte Reich, co potwierdzi każdy kto był kiedyś w atrapie sądu Rzeszy przy ogłaszaniu Bekanntmachungu vel skazki („wyroku”). Zaczyna się on słowami: „W imieniu Rzeszy Pospolitej…” itd.
Zabieg polegający na podaniu nazwiska „sędzi” służy zamazaniu, czyli ukryciu, rzeczywistego sprawstwa aktu terroru. Sugeruje on jakąś zmyśloną, bezsensowną personalizację tego przestępstwa.
To oszustwo. Rozkaz skazania Gazety Polskiej padł i nie ma znaczenia kto go wykonał – a przynajmniej nie ma znaczenia społecznie, prawnie czy cywilizacyjnie, wobec zasięgu aparatu terroru i liczby jego ofiar.
Niezależna przytacza treść protestu, jaki nowe stowarzyszenie RKW-RKW skierowało do prezesa atrapy sądu z kopiami do wiadomości m.in. prezydenta Dudy. Treść tego pisma moim zdaniem obrazuje wszystkie szkodliwe stereotypy PIS o sądach.
Pierwszym jest kłamstwo o rzekomej wyjątkowości tego aktu terroru. Nie chce mi się przeszukiwać archiwum Niezależnej, ale nawet w roku bieżącym takich „wyjątkowych” aktów terroru wobec tylko Gazety Polskiej było już bodaj co najmniej kilka. I będzie ich bardzo wiele w przyszłości.
300 tysięcy takich aktów terroru będzie tylko w tym roku i to tylko w sprawach karnych. Gazeta Polska została jednak skazana w sprawie cywilnej, a tych jest jeszcze więcej niż karnych. Załóżmy, że sprawy cywilne to drugie tyle. Razem: 600 tysięcy.
600 tysięcy wniosków o pociągnięcie sędziego do odpowiedzialności dyscyplinarnej nie napisze żaden RKW-RKW nawet przemnożony przez 100, jak i przez 1000, nawet gdyby niczym innym się nie zajmował i gdyby na pomoc przyszła mu cała Duda-pomoc i wszyscy święci Pańscy.
Co do treści protestu.
Wyrok przeciw Gazecie Polskiej nie jest „polityczny” w takim znaczeniu, jakie nadają mu autorzy. Jest to raczej wyrok „katyński”. Jak wiemy, ofiarami ludobójstwa Rosji we wschodniej Polsce po 17 września 1939 padali: policjanci, nauczyciele, urzędnicy, listonosze, samorządowcy, społecznicy… i tak dalej – wszyscy którzy kimkolwiek byli i cokolwiek robili. Wszyscy, którzy kontaktowali się z pewną, nawet niewielką liczbą ludzi i których ludzie mogliby słuchać, nawet w sprawach drobnych, urzędowych czy jakichkolwiek innych. Nie ma sensu mordować wszystkich – będą bowiem niewolnikami – wystarczy usunąć tych, co choćby potencjalnie mogą być dla innych punktem odniesienia, czynnikiem normalizacji itd. I ta polityka katyńska – dla mnie organizacja wymiaru niesprawiedliwości ma niewątpliwy i skutek, i bodaj nawet cel ludobójczy – trwa do dziś i do dziś realizowana jest przez „sądy” Trzeciej Rzeszy Pospolitej. Jakim to „politykiem” był Staszek Modrzejowski, zabity przez „sędziów” Wydziału VI Sądu Okręgowego w Katowicach? Angażował się w działalność opozycyjną, dość nieskomplikowaną, ale zabity został bodaj nie dlatego a dlatego, że chciał by jego rozprawę filmowano, a w ostatnim słowie powiedział, że okradł go komornik a on chce, by wyrok był „sprawiedliwy”. To kamień obrazy dla Rzeszy, bo i trudno o większą bezczelność niż żądanie, by wyrok był sprawiedliwy. A czy „polityczna” była firma Romana Kluski? A jakim to „politykiem” jest ów pan – relacja sprzed paru tygodni – co pod Krakowem wpadł na pomysł by, jak w USA, założyć… hodowlę bizonów. Co za zuchwalstwo! Śmiał zrobić coś, o czym publicznie się mówi, a co nie jest kolejnym licencjonowanym przez Rzeszę kurestwem! Postawa to niebezpieczna, bo zaraźliwa – i właśnie dlatego sowiecki walec przyjdzie i wyrówna. Wyrównać. Zabić. Taka jest funkcja podstawowa i Rzeszy, i jej „sądów”. Chyba że delikwent publicznie zajmie się tym, co trzeba – i wstąpi do stada co posiada licencję na kurestwo; bo to odbywa się tylko w ramach stada – albo wstąpi do NSDAP, zostanie TW ABW itd. Żywa noga nie może ujść – żąda Bartosz Kownacki i PIS[1].
Prezes atrapy na pismo RKW-RKW albo sam (co najbardziej prawdopodobne) od razu odpisze, że polscy podludzie głosu nie mają i żeby stulić mordę, bo jak nie to autorom da ruski miesiąc – mam kilkadziesiąt takich odpowiedzi kierowanych do mnie; nie w tych słowach, ale wymowa właśnie taka – albo, co mniej prawdopodobne, pismo przekaże rzecznikowi odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów, którą to funkcję pełni koleżanka albo kolega „sędzi” oskarżonej o haniebny wyrok, czyli jeden z sędziów „Sądu” Apelacyjnego. Niekiedy odpowiedź tę poprzedza uchwała zgromadzenia plenarnego „sędziów” „Sądu” Okręgowego – czyli koleżanek i kolegów już nie szczebel wyżej, tylko tej samej instytucji – o poparciu dla „sędzi” oskarżonej o haniebny wyrok. Głosowanie oczywiście jest jednomyślne. Wchodzi firer i ryczy: Sieg heil! Na co pada stadna odpowiedź: Sieg heil! Sieg heil! Sieg heil! Proszę sobie przejrzeć protokół tej imprezy, jeśli będzie zorganizowana (impreza z tym głosowaniem jest, jak zaznaczyłem, opcjonalna) i ktoś go państwu pokaże. Taki protokół warto sfotografować, bo z rzekomo głosujących co najmniej kilku w czasie „głosowania” zwykle jest gdzie indziej (na urlopach, zwolnieniach itp.) Tak czy owak, protokół ten może skutecznie wyleczyć z resztek złudzeń co do „personalnego” wymiaru danego aktu terroru. W tym wypadku dokonała go „sędzia” K. ale reszta tego stada łajdaków nie jest inna. Żądanie odsunięcia stronniczego „sędziego”, co zresztą zapowiadał Tomasz Sakiewicz, nigdy nie prowadzi do pomyślnego skutku. Oni nie są ludźmi. Osobami odrębnymi.
Ludy stepowe, przybyłe do Polski z czeluści Azji nie uznają odrębności osób. Nie znają indywidualizacji. W normalnych sądach w Europie zdarza się często, że z kilkuosobowego składu orzekającego jeden, a nawet kilku sędziów – jak w kontrowersyjnych wyrokach ETPC – napisze zdanie odrębne lub równoległe, składane do akt razem z wyrokiem. A proszę mi pokazać, ile świń z tego „sądu” wysiliło się na coś takiego, nawet gdyby potrafiło napisać coś samodzielnie. Nie zdziwię się, gdyby w Sądzie Okręgowym w Warszawie – jak i zresztą każdym innym „sądzie” w Polsce – nie było ani jednego takiego przypadku po roku 1945.
Odpowiedź prezesa „sądu” albo (niedo)rzecznika dyscyplinarnego RKW-RKW otrzyma gdzieś pod koniec sierpnia, gdy nikt już nie będzie pamiętał o sprawie, albo na wszelki wypadek jeszcze później.
Wyżej opisuję przebieg wydarzeń najbardziej prawdopodobny, przećwiczony w przeszłości przez tysiące polskich ofiar i znany każdemu z wyjątkiem PIS. Ale zastanówmy się nad scenariuszem innym. Nie jest on czysto hipotetyczny. Niestety.
Oto prezes sądu, albo rzecznik dyscyplinarny, odpisują RKW-RKW, że jego racja bardziej słuszna być nie mogła, że „wyrok” „sądu” był nieprawidłowy (że był skandalem nie przejdzie im przez gardło), że łajzy, co wyrok ten sobie wychachmęciły oddać mają zrabowane pieniądze itd. itd. Dla większego efektu, nastąpi to po interwencji Wysoko Postawionych, na przykład Duda-pomocy, albo w ramach legendowania agentów – czyli np. na wniosek Niedorzecznika Praw Obywatelskich itp. Sprzed „Sądu” Okręgowego lub Apelacyjnego swe transmisje nada TVN i Polsat. Hosanna! Hosanna! Nie wymiar niesprawiedliwości to już, a jednak sprawiedliwości! „Presja ma sens” – taki idiotyczny tytuł, po raz kolejny, swej relacji nada portal wPotylice.pl. Czyż nie?
„Świetne zwycięstwo patriotów” – czytam tytuł kolejnego mejla o uniewinnieniu jakichś ludzi co nosili opaski biało-czerwone (czyli „faszystowskie”) w miejscu publicznym. „Uniewinnieni patrioci w Nowym Sączu”. „Zwyciężyliśmy”. „Doprowadziliśmy do skazania Kiszczaka”, LOL…
My???????
To przecież wszystko ustawki.
Swego czasu pewnym rozgłosem cieszyła się relacja z mojej rozprawy w Sądzie Okręgowym w Gliwicach w związku z zawiadomieniem o znieważeniu narodu polskiego przez tzw. Ruch Palikota. Ruch Palikota publicznie spalił polską flagę. Zawiadomiłem prokuraturę. Prokuratura śledztwo umorzyła. Decyzję zaskarżyłem do sądu. Tam wygłosiłem płomienne przemówienie, żądając delegalizacji Ruchu Palikota. Do sprawy przydzielono sędzię nie łamiącą „fundamentalnych praw człowieka”, nie mającą nic przeciw np. kamerom, znaną z orzeczeń uczciwych. I nagłaśnianych. Sędzia słuchała mnie z kamienną twarzą i choć przemówienie nie zapowiadało się na długie – pleść nie lubię, a i fakty tej sprawy były proste jak drut – przerywała mi i ogólnie patrzyła na mnie z czymś w rodzaju politowania i degustacji. „Panie Cysewski… no co pan… jak dziecko… zdjęcia już zrobione… tu wszystko jest gotowe, postanowione… nikt panu nie mówił? Skąd się pan urwał?” Te wrażenia mogą być subiektywne, ale pierwsze co w sądzie zauważyłem, to obecność fotoreportera gazety „Fakt”, albo jak mówią złośliwi: „Fuckt”. Na takie rozprawy zwykle nie przychodzi pies z kulawą nogą. Z gazetą Fuckt nie mam żadnego kontaktu. O rozprawie nie informował jej żaden z mych przyjaciół i patriotów przybyłych na rozprawę.
Poinformował kto inny. I miał w tym swój interes.
Moje zażalenie sąd uwzględnił. A dokładniej – ech te kalki językowo-pojęciowe – uwzględnił nie wiem co, ale na pewno nie moje zażalenie; byłbym bowiem bufonem nieznośnym, musiałbym bowiem mieć nierówno pod sufitem by wciskać komuś kity o tym, jak to „zwyciężyliśmy” i jak to „presja ma sens”. Moje zażalenie było co najwyżej pretekstem dla cudzej ustawki. Tak czy owak, prokurator śledztwo formalnie musiał wszcząć. W jego ramach wypisał ze dwa papierki. Znów umorzył. Znów zaskarżyłem. Tym razem sąd – i tym razem był to już sąd inny, lokalny, rejonowy – zażalenie odrzucił. Tym razem, i jak zawsze, na rozprawę nie pofatygował się pies z kulawą nogą, a tym mniej gazeta Fuckt.
Nie wierzmy więc w pseudosądowe ustawki.
Kiszczak został skazany, a podstawieni ludzie uniewinnieni na rozkaz oficerów prowadzących.
I tylko po to, by ukryć los tych 600 tysięcy polskich ofiar rocznie.
Mariusz Cysewski
PS. Sprostowanie: aktów terroru, czyli wyroków, postanowień itp. jest 600 tysięcy, ale „ofiar” oczywiście kilka razy mniej – bo w większości procesów wyroków i postanowień zapada kilka (np. I i II instancji, w postępowaniach ubocznych/incydentalnych np. w sprawie przewlekłości postępowania itd.) Są oczywiście i procesy proste. Metodyka statystyk wymiaru niesprawiedliwości nie jest znana (przynajmniej dla mnie). Liczbę ofiar w sprawach karnych szacuję na 100 tys. rocznie. W cywilnych – drugie tyle.
Kontakt: tel. 511 060 559
ppraworzadnosc@gmail.com
https://www.facebook.com/groups/517163485099279
https://sites.google.com/site/wolnyczyn
http://www.youtube.com/user/WolnyCzyn
http://mariuszcysewski.blogspot.com
http://www.facebook.com/cysewski1
W matriksie ""3 RP""... https://sites.google.com/site/wolnyczyn/