Jak działa Sejm RP i o co w tym wszystkim chodzi. Przeczytać i nauczyć się na pamięć!
Zacznijmy od tego, że sejm uchwala ustawy zwykłą większością głosów (poza kilkoma specjalnymi, jak Konstytucja i ustawy dotyczące scedowania swoich praw na UE – tu potrzeba 2/3 głosów), a prezydent może wszystko zawetować. Kiedy chce i jak chce. Żeby odrzucić veto prezydenta trzeba mieć 3/5, czyli minimum 276 posłów przy pełnym składzie na sali. Oczywiście można liczyć na cud, czyli na to, że ktoś nie przyjdzie, ale tak się nie liczy. Tak to wybrano Jaruzelskiego, zawiązując spisek za plecami większości.
W tej kadencji PiS miał wystarczającą ilość głosów, żeby podtrzymać veto "swojego" prezydenta. Czemu więc Kaczyński tak mało wetował? Bo uznawał prawo większości wyborców do decyzji – wybrali PO, to on nie będzie się stawiał. Zawetował najmniej ustaw chyba ze wszystkich prezydentów – to tak na marginesie. A mogli zablokować sejm dokładnie!
Dlatego też PJN czekało do wyborów – gdyby JK wygrał, dalej PiS byłby de facto partią dyktującą warunki, co po Smoleńsku mogło mieć dramatyczne znaczenie. Ale JK przegrał i w tym momencie głosy PiS nie mają już żadnego znaczenia – no to PJN poszło sobie bliżej władzy.
Co z następnymi wyborami? Załóżmy optymistycznie, że PiS je wygra.
Zróbmy symulację:
PiS – 35% – 179 mandatów,
PO – 30% – 152 mandaty,
SLD – 18% – 92 mandaty,
PSL – 7% – 32 mandaty ,
Pozostałe 10% głosów pada na różne dziwne twory i ostatecznie podział jest taki jak wyżej. Teoretycznie PiS wygrał, praktycznie nie ma nawet prostej większości, rząd mniejszościowy z "wrogim" prezydentem nie ma żadnych szans. Nawet z "własnym" nie ma (dlatego JK poddał rząd i sejm w 2007 roku) – pozostałe partie blokują totalnie wszystko, lub narzucają swoje warunki – tak się nie da zrobić niczego sensownego.
Więc co będzie? Prawdopodobnie powstanie koalicja PO/PSL(184 głosy), a warunki będzie dyktował SLD, popierając raz rząd, raz opozycję. Czyli rządził de facto będzie trzeci na pudle.
Jaki powinien być wynik, żeby PiS mogło działać? Musi mieć minimum 46%, a PO najwyżej 32%. Reszta nie ma znaczenia. Wtedy PiS dostanie większość zwykłą, czyli 232 posłów, i może zablokować wszystko. Niestety, dalej nie może rządzić samodzielnie, bo nie ma większości potrzebnej do odrzucenia wet prezydenta, na to trzeba 276 głosów, a to jest na razie nie do wykonania w żaden sposób. Ale może poprzeć rząd mniejszościowy, jaki zechce. Czyli np. SLD/PSL.
Bez PiS nic nie uchwalą, za to jak coś uchwalą, to prezydent nic nie zablokuje, bo PO będzie miało za mało głosów do wsparcia weta prezydenta. Czyli wtedy rząd jest mniejszościowy, ale rządzi de facto najsilniejsza partia, bo ma 51% głosów w sejmie.
SLD/PSL + PO – za mało, żeby coś uchwalić, czy odwalić.
SLD/PSL + PiS – mogą wymusić, co chcą, do tego bez brania na siebie skutków ciężkich reform, odium spadnie na rząd czerwonych.
Nie chodzi więc o koalicjanta dla PiS, chodzi o bezwzględną większość dla PiS. Dlatego wszelkie prawicowe partyjki są groźne! Policzmy – PiS ma np.228 posłów, a jakaś partyjka koalicyjna tylko 3 głosy. I wtedy ta partyjka rządzi wszystkimi!! Decyduje o całym kształcie państwa!
I o to idzie gra, towarzyszki i towarzysze.
A że jest ona szalenie intensywna i prowadzona z coraz większym nasileniem z różnych stron, ponoć katolickich, narodowych i innych – to już chyba zrozumieliście dlaczego. Wyobrażacie sobie, jakie pójdą naciski na tych trzech posłów? I wystarczy, ze jeden się zbiesi i po zawodach..Ile będzie kosztowała ich lojalność….
Howgh !